Jak dobrze mieć sąsiada

Fot.Marcin Oleksa


Jakiś czas temu przeczytałam książkę Katarzyny Enerlich "Czas w dom zaklęty". Książka ciekawa, ale wstrząsająca, a ściślej - wstrząsająca w niej jest relacja między sąsiadami. Niepojętą rzeczą było dla mnie to, że w ludziach mieszkających tak blisko siebie, widujących się niemal codziennie, tworzących pewną wspólną społeczność, może być tyle nienawiści. Ale wiem, że tak bywa. Nasza ludzka natura jest przewrotna, nie umiemy żyć obok siebie bez zgrzytów i wiecznych, często nieuzasadnionych, pretensji. Znam ludzi, którzy mijają swoich sąsiadów na klatce schodowej bez żadnego słowa, tak jakby mijali powietrze. Obojętność. Nic mnie nie obchodzi ten człowiek, który mieszka obok, byleby tylko nie zakłócał mojego spokoju i nic ode mnie nie chciał. Bardzo często nie wiemy nawet, kto mieszka obok nas. Zamykamy się we własnej przestrzeni i bronimy jej naruszenia, tworząc wokół siebie mur. 
A przecież sąsiad to człowiek, niejednokrotnie ciepły i wrażliwy. Ale nie dowiemy się tego przemykając po schodach ze spuszczoną głową.
Jestem szczęściarą, bo mam cudownych sąsiadów. Kiedy ich spotykam, uśmiechają się do mnie ciepło, rozgrzewając najchłodniejszy dzień. Ja dzielę się z nimi swoją serdecznością, a oni ze mną tym co mają - swoim czasem, chwilą rozmowy, swoją pasją. Mój sąsiad, który mieszka nade mną, wielbi dobrą muzykę. Dzięki niemu i płytom, którymi mnie obdarowuje zupełnie bezinteresownie, mogę delektować się perełkami, które dziś wspomina się w nielicznych stacjach radiowych, lub w ogóle się o nich nie pamięta. Jest koneserem, dzięki któremu ja też staję się coraz bardziej "wybredna", wybierając muzykę, której chcę słuchać. Tu składam wielki ukłon w stronę pana Zbyszka i dziękuję. Za wszystko. Podobnie jak dziękuję pani Marii za wszystkie te chwile, którymi rozgrzewa moje zziębnięte serce i za pomoc, którą mi oferuje. Dziękuję Kasi i Darkowi za uśmiechy, z którymi przystają na krótką, ale serdeczną pogawędkę. A Jackowi, Oli i Zuzce dziękuję za to, że mogę zapukać do nich o każdej porze i zawsze dostanę filiżankę herbaty i domowe ciastko. I naprawdę ogromne znaczenie ma to, że ci sąsiedzi za ścianą, pod czy nad nami, po prostu są. Znajome dźwięki stukania, pukania, brzęczenia naczyń czy rozmów, których strzępki do nas docierają sprawiają, że czujemy się w tym rozgardiaszu bezpiecznie, bo nie jesteśmy sami. I kiedy zabraknie nam cukru, albo proszku do pieczenia w trakcie robienia ciasta, zawsze możemy zapukać do znajomych drzwi, uśmiechnąć się ładnie i po prostu pożyczyć od sąsiada szklankę cukru, zupełnie jak kiedyś:) Dobry sąsiad przypilnuje mieszkania, kiedy jesteśmy w pracy czy na urlopie. Mieszka tu, więc rozpozna obcego kręcącego się bez celu i w porę zareaguje. Może więc następnym razem, zamiast przemknąć chyłkiem obok naszego sąsiada, spróbujmy zobaczyć w nim kogoś więcej niż tylko anonimową osobę, która też tutaj mieszka. A przed świętami, które przynoszą pokój i zatrzymanie w to nasze rozpędzone życie, odważmy się zapukać w te drzwi, za którymi mieszka sąsiad i wnieśmy tam życzenia, jakie sami chcielibyśmy usłyszeć.  Bo przecież: "Ludzi zdobywa się otwartym sercem, a nie zaciśniętą pięścią."  Sąsiada też:)
Z serdecznymi pozdrowieniami dla wszystkich moich sąsiadów (tych za ścianą w Dąbkach też:))
Monika A. Oleksa

 
Fot. Marcin Oleksa
   
 

Komentarze

  1. Bo my - ludzie jesteśmy "zwierzętami" stadnymi tylko nie chcemy o tym pamiętać a potem, nie wiedzieć czemu, jest nam w życiu źle. Kowalem swego losu...
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś miałem bardzo bardzo sympatycznego sąsiada: kochający mąż, odpowiedzialny ojciec, troskliwy opiekun swojego psiaka.. jednym słowem wzór człowieka godny naśladowania.. ale miał jedną wadę: wciąż wypominał mi, że za głośno i zbyt długo oglądam wieczorem telewizję..
    Nie wytrzymałem (nie chcąc aby ucierpiały nasze relacje) po dwóch tygodniach się wyprowadziłem. Ale wciąż go lubię... - pozdrawiam tego swojego (byłego już) sąsiada i całą jego sympatyczną rodzinkę. Andrzej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z rozczuleniem wspominam sąsiadów z czasów mojego dzieciństwa, byli prawie rodziną .Lubię znać osoby z którymi mieszkam po tym samym adresem to daje mi bezpieczeństwo. Z sąsiadami witamy się uśmiechem -- to miłe i bardzo w życiu potrzebne szczególnie w pochmurne dni
    Halusia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny