Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2013

Literackie czwartki: Okno od kuchni

Obraz
Fot. Michał Oleksa  Tak mi się splotło słowo do słowa, przynosząc historię, którą zobaczyłam gdzieś w głębi swojej pisarskiej duszy... Przez uchylone okno wpadało rześkie, jesienne powietrze. Oświetlony październikowym słońcem świat uśmiechał się do ludzi kolorami jesieni i zapraszał do spaceru i zachwytu nad nim.   Bożena zaparzyła dla siebie kawę i usiadła przy kuchennym stole, upajając się zapachem, który ją energetyzował. Lubiła jak jej dom pachniał kawą. Ten zapach dawał jej poczucie, że jej mieszkanie jest domem, który żyje i w którym naprawdę się mieszka; bezpiecznym i oswojonym.  Cisza panująca w domu uspokajała. Bożena lubiła ciszę, ale w mieszkaniu wypełnionym ludźmi rzadko mogła ją odnaleźć. Z pokoju nastoletniego syna wciąż dobiegały głośne dźwięki muzyki, której Bożena nie pojmowała; jej dziewiętnastoletnia córka przez większość czasu, jaki spędzała w domu, rozmawiała przez telefon z przyjaciółkami lub ze swoim chłopakiem; a mąż był uzależniony od wiadomości

Dobra energia

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Ostatnia niedziela października hojnie mnie obdarowała swoim ciepłem, słońcem, uśmiechami najbliższych i nocą dłuższą o godzinę. Tego dnia przystanęłam i przeżyłam go bez konieczności pośpiechu dokądkolwiek. Czekałam na wieczór, który dostałam w prezencie od mojego M. Mój mąż jakiś czas temu podarował mi bilety na koncert Anny Marii Jopek. Zrobił mi tym ogromną niespodziankę, wiedząc o mojej fascynacji jej osobą i muzyką, którą się otulam, gdy jest mi zimno lub źle. Muzyka i słowa piosenek Anny Marii Jopek mają dla mnie terapeutyczną moc. Zasłuchuję się w niej, wsłuchuję w słowa, które zapadają głęboko i powracam do nich w wielu życiowych sytuacjach i chwilach, gdy coś zaboli. Muzyka Ani Marii Jopek to moje miejsce, do którego uciekam, by schronić się przed światem, gdy dokuczy.  Koncert Anny Marii Jopek w moim rodzinnym Lublinie był dla mnie pięknym prezentem i wielką ucztą konesera, poprzedzoną oczekiwaniem tak radosnym, jak radośnie dzieci czekają na gw

Słowo za słowo

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Są słowa, które powiedziane raz, nigdy już nie giną. Zostają głęboko w nas, niejednokrotnie jak bolesna zadra w sercu, która zaczepiona, boli dotkliwie. I nawet pomimo upływu czasu, choć zapominamy o tak wielu sprawach i wydarzeniach; słowo, które zraniło, wciąż tkwi w naszej pamięci. Wraz z nim może gromadzić się również żal do osoby, od której to słowo wyszło. "Słowo jest jak pszczoła: posiada miód i żądło." Słowem potrafimy człowieka uszczęśliwić, ale możemy też doprowadzić go do rozpaczy. Złe słowa są jak demony, które nie dają spokoju i wracają echem, niszcząc poczucie własnej wartości, podważając wiarę w siebie i powodując, że na długie lata potrafimy schować się w skorupę, stroniąc od ludzi, bo przecież to właśnie ludzie mogą zrzucić na nas kolejne słowa. Człowiek jest w stanie w słowach wyrazić tak wiele. Może je ubrać w emocje, albo nasączyć jadem, który zatruwa serce i umysł. Może słowa złagodzić, albo uczynić z nich pociski, które zo

Literackie czwartki: Szczęście na opak:)

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Dalsza część o codzienności młodych studentów prawa:) Przypominam, że dwie pierwsze części znalazły się w literackich czwartkach pod tytułem Wygrzebane:) ( z mojej szuflady skarbów wszelakich:D) 1 październik, wtorek - Prosimy o ciszę! - chrząknął w mikrofon doglądający porządku mały, łysiejący. - Proszę powstać. Będziemy śpiewać.  Tłum młodych ludzi zafalował i powstał z krzeseł, by w ciszy, której udało się zapaść, wysłuchać nadwyrężonej czasem wersji hymnu studenckiego. Po krótkim przemówieniu pomarszczonego dostojnika, który okazał się być dziekanem wydziału prawa i administracji, nastąpił moment kulminacyjny - pasowanie na studenta.  Mariusz mocno ściskał w ręku nowiutki indeks i wpatrywał się w nowe twarze, podchodzące kolejno do dziekana. Zapomniał o obecności Klary, widział tylko masywną katedrę, pomarszczonego dostojnika z orlim nosem i jego rękę opadającą na ramię każdego studenta. I nagle... tak! Nie mógł się mylić.  - Pani Aleksandra M

Listy jak jesienne liście

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Opadłe na chodnik, zmoczone przez deszcz. Spadające pod nogi i te, które zatrzymują się na ramieniu. Liście - listy, wysyłane do nas z różnych stron, aby choć trochę rozjaśnić szary dzień i przynieść nam przesłanie, które nie zawsze potrafimy właściwie odczytać. Uśmiechają się do nas nieco już wyblakłą intensywnością koloru, próbując zatrzymać nas w biegu i dotrzeć do człowieka, pomimo pośpiechu. Czepiają się płaszcza, przywierają do butów; wracają, pomimo odtrącenia. Zupełnie jak ludzkie pragnienia, których nie potrafimy w sobie wyciszyć. Uśpić. Zapomnieć. Wracają, jak liście; przypominając, że czegoś lub kogoś nam tak rozpaczliwie brakuje; że za kimś lub za czymś tak bardzo tęsknimy i czekamy. Na słowo w liście-nie liście. Na bliskość. Na człowieka, z którym przychodzi Nadzieja.  Zatrzymaj się na chwilę. Widzisz ten pięknie wymalowany kolorami liść, ukryty w kupce zeschniętych i pomarszczonych? Podnieś go i pozwól mu, aby przez moment cię zauroczył. Uśmiec

Warszawskie spotkania autorskie

Obraz
Spotkanie autorskie w Bibliotece na Grochowskiej  Każde spotkanie ubogaca. Każde jest zetknięciem różnych osobowości, które mogą się czymś wymienić. Myślami, wyrażonymi w słowie. Wątpliwościami, ubranymi w pytania. Historią, napisaną przez życie. A to wszystko przyprawione odrobiną ciekawości, oraz wielką serdecznością i życzliwością człowieka dla człowieka. Tego wszystkiego doświadczyłam podczas moich spotkań autorskich w warszawskich bibliotekach.  za Rozmowa z Czytelnikami jest zawsze dla mnie ubogacającym przeżyciem Wnętrza wypełnione od góry do dołu książkami; ciepłe i otulające swoją atmosferą pachnącą kartkami; z zewnątrz często niepozorne, ale wewnątrz otwarte na Czytelnika i jego potrzeby. Grochów i Saska Kępa, która urzekła mnie swoim klimatem i pięknem wymalowanym jesienią. Ciekawa architektura, alejki obsadzone drzewami, spokój wyciszonego osiedla i lokalna społeczność - ludzie, którzy mają tożsamość i identyfikują się z tym miejscem. Spacerując uliczkami S

Literacki czwartek - Pożegnanie z Afryką

Obraz
Pożegnanie z Afryką, Lublin ul. Złota 3 Mój ulubiony miesiąc - październik, obdarował mnie w tym roku nie tylko złotą polską jesienią, ale również literackimi spotkaniami z czytelnikami, którzy są sensem istnienia każdego pisarza. Żywy kontakt z czytelnikiem jest jak dialog; spotkanie dwojga ludzi, którzy chcą ze sobą porozmawiać i wymienić się myślami, spostrzeżeniami i słowem. Lubię ten czas, który daje mi możliwość poznania moich Czytelników lepiej, czasami nawet bardziej osobiście; kiedy mogę wysłuchać tego, co chcą mi powiedzieć i czerpać pełnymi garściami z atmosfery, jaka towarzyszy takim wieczorom.  Wieczór w Pożegnaniu z Afryką był szczególnie nastrojowy, wyciszony i zasłuchany we fragmenty moich powieści, tak pięknie odczytanych przez bliskie mi osoby. Przeplatany muzyką wybraną przez panią Hannę Olszewską, której chcę z serca podziękować za tak piękne zorganizowanie całego spotkania i pełny profesjonalizm, z jakim to spotkanie poprowadziła. Grube mury przytulnej i

Tajemnica codzienności

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Piętnaście lat temu wybrałam swój sposób na życie. W październiku 1998 roku, zdecydowałam się pracować sama dla siebie i założyłam działalność gospodarczą - moją własną firmę, w której jestem szefową, pracownikiem, księgową i wszystkim. Doszłam do wniosku, że nauczanie i praca z ludźmi - od tych najmłodszych, do tych bardziej już dojrzałych; to jest to, co chcę robić, co daje mi ogromną satysfakcję i sprawia niesamowitą przyjemność. Wybrałam język, w którym zakochałam się jeszcze w szkole podstawowej, i ta miłość okazała się tak silna i trwała, że zapragnęłam przekazywać ją dalej i zarażać nią pokazując, że język angielski to nie konieczność i jeden z wielu przedmiotów szkolnych, które trzeba wykuć i zaliczyć; ale coś więcej - to niesamowita przygoda, przyjemność spotkania i możliwości, które otwierają nawet zamknięte drzwi. Jeśli ten język wpisze się w nasze serce i przestaniemy go traktować jako coś, co trzeba i należy; odkryjemy rzeczy niesamowite, o które

Prezent

Obraz
Fot. Michał Oleksa Kilka dni temu widziałam motyla. Usiadł na nagrzanym słońcem chodniku, machając do mnie kolorowymi skrzydełkami. W tych małych skrzydełkach dostrzegłam całą radość życia, o której motyl chciał mi opowiedzieć. Potraktowałam to spotkanie jak prezent.  Dostajemy go każdego dnia. Kolorowy, ubarwiony jesienią list, w którym zapisana jest każda chwila jaką podejmujemy i każda godzina, z którą się zmagamy. Możemy go nie otwierać i nie rozpakować prezentu, jaki przynosi nam życie. Możemy wrzucić ten list na stos ulotek i reklam, zalegających gdzieś w naszym domu i zapomnieć, że w ogóle go dostaliśmy. I przyjąć dzień jako kolejny trud, z którego nic nie wynika, oprócz dobrze spełnionych obowiązków. Ale możemy też inaczej. Możemy go otworzyć z biciem serca, jakie towarzyszy oczekiwaniu i potraktować to, co znajdziemy w środku jak dar - od kogoś, kto nas bardzo kocha; dla kogo jesteśmy ważni, wyjątkowi i niepowtarzalni. Prezent, który możemy przyjąć z wdzięcznością, al