Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2014

Literackie Czwartki: Czwartkowe obiady odc.9

Obraz
Fot. Marcin Oleksa - No i co ty byś sobie, babciu, pomyślała? - Marta siedziała w kuchni Eulalii, z głową wspartą o ręce. Choć buzię miała smutną, Eulalia dostrzegła w jej oczach wściekłość, która jej samej też była w życiu nieobca.  - Chcesz szczerości, czy mądrości starej babki? - spytała, podchodząc do Marty i dotykając jej miękkich włosów. - A mogę prosić jedno i drugie? - spytała Marta, patrząc na babcię bezradnie.  - Mądrość babki mówi ci, że nie ma się czym przejmować, bo Bartek jak kocha, to żadna Natalia nie jest w stanie tego zmienić. Poza tym, chłop też ma swój rozum i zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystko złoto, co się świeci. - A jak się ma do tego szczerość? - dopytywała zaintrygowana Marta.  - A no szczerze, to ci powiem, że jeszcze będą z tego kłopoty. Nie podoba mi się ta Natalia i lepiej, żebyś miała na Bartka oko. - Eulalia mrugnęła porozumiewawczo do wnuczki.  Marta jęknęła.  - No to teraz dopiero dałaś mi powód do niepokoju.  - Nie martw

Wtorkowe spotkania kulturalne: "Miłość w stylu retro"

Obraz
Książka "Miłość w stylu retro" Sophie Kinsella przyciągnęła mój wzrok swoją okładką i intrygującym tytułem. Wybierałam w księgarni książkę dla mojego syna z okazji zakończenia roku szkolnego . Od lat mamy taką tradycję, że zaraz po zakończeniu uroczystości w szkole i otrzymaniu świadectwa, wędrujemy na lody i do księgarni, aby książką rozpocząć letni czas wakacji. Uwielbiamy to i starannie celebrujemy tę tradycję. Nie planowałam zakupu książki dla siebie; moje zasłużone prezenty miał przynieść Pan Listonosz, który zawsze dzwoni do nas dwa razy:) Okładka tej książki jednakże przywołała mnie tak skutecznie, że wyszłam z księgarni razem z Sophie Kinsella.  "Miłość w stylu retro" połknęłam z ogromną przyjemnością, bawiąc się przy tej książce jak przy mało której. Moja uczennica, z którą wymieniamy się książkami (pozdrawiam Cię Moniczko:)) po przeczytaniu tej powieści powiedziała tylko: "Po prostu ją zjadłam!" I w zasadzie tu mogłabym zakończyć moją

Poduszka w żółte słoneczniki

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Dobre wspomnienia mojego dzieciństwa pachniały walerianą i lawendą. Ten zapach wypełniał warszawskie mieszkanie mojej Babci, która odeszła czternaście lat temu. Byłam już wtedy dorosłą kobietą i mamą dwutygodniowego synka, który urodził się czasie odchodzenia Babci. Zupełnie jakby jedno życie miało zastąpić to drugie, wezwane po trudach ziemskiego pielgrzymowania...  Dom Babci wypełniony był spokojem i prostą radością dnia codziennego. Zwykłe rzeczy stawały się wielkie i wyjątkowe; pierogi z jagodami smakowały jak królewska uczta, a kuchnia, której okno wychodziło na przedwojenne podwórko zwane "studnią", skupiała przy stole całą rodzinę. Pomimo mrozu za oknem w tym wysokim mieszkaniu z grubymi murami było ciepło i bezpiecznie, a z każdego kąta wyglądała miłość, która bardzo dobrze się tam czuła.  Jeździłam tam w każde wakacje i ferie, aby ogrzać się w tym cieple i przywieźć trochę ze sobą. Moja poduszka w żółte słoneczniki, która nie miała w sob

Literackie Czwartki: Czwartkowe obiad odc.8

Obraz
Fot. Marcin Oleksa    Jadzia przyszła na spotkanie spóźniona i mocno wzburzona. Gdy zdejmowała ośnieżone futro, ręce jej się trzęsły ze zdenerwowania i Helena, która była gospodynią tego czwartkowego obiadu, zaniepokoiła się. - Jadzia, co się stało?- spytała z troską, odbierając od przyjaciółki futrzany płaszcz. Jadzia cmoknęła ją zimnymi ustami w policzek i wyjęła z materiałowej siatki swoje kapcie. - Zaraz wam wszystko opowiem. Przepraszam za spóźnienie, ale idę prosto z cmentarza. Pomyślałam, że tak ładnie biało się zrobiło, to zapalę Władkowi światełko. - Chodź już, czekamy na ciebie z pierożkami i barszczykiem. - Z torebki? - Jadzia spojrzała na przyjaciółkę z figlarnym uśmiechem w oczach, pomimo zmartwienia wypisanego na posmutniałej twarzy. - Bój się Boga, Jadwigo! Do ust tego nie wezmę, a co dopiero gości tym częstować! - wykrzyknęła Helena. - Prawdziwy barszczyk, z buraczków, które Henio mi tak ładnie pokroił. - No właśnie, miałam o to zapytać, co zrobiłaś

Wtorkowe Spotkania Kulturalne: Janusz Radek koncertowo

Obraz
Czas karnawału możemy przejść tanecznym krokiem w rytmie energetyzujących i porywających przebojów; możemy również zasłuchać się w brzmienia, które przenoszą nas daleko od miejsca, w którym akurat się znajdujemy , jeśli tylko damy się poprowadzić muzyce i artyście, który ją dla nas wykonuje. Muzyka jest nieodłączną częścią mojej codzienności i odświętności. Cenię ją i podziwiam ludzi, którzy ją tworzą i wykonują. Rozdzielając talenty między ludzi, Pan Bóg obdarował mnie słowem i wrażliwością na piękno. Dźwięki słyszę, ale nie potrafię ich odtworzyć:) Kołysanki moim chłopcom śpiewałam tylko wtedy, gdy nikt oprócz nich mnie nie słyszał.  Muzykę słucham, chłonę i podziwiam; pod warunkiem, że jest dobra i nie jest papką, od której trzymam się z daleka. Szczególnie cenię sobie żywy kontakt z nią; twarzą w twarz z artystą i instrumentem. Na koncercie odpływam. Nie ma mnie i świata dookoła - jest tylko dźwięk, słowa i muzyka, która potrafi mnie zaczarować. 12 stycznia zrobił to Janus

W świetle prawa - obcy

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Całkiem niedawno zeznawałam jako świadek w sprawie mojej siostrzenicy Madzi, której powrót do zdrowia i sprawności po wypadku, małymi kroczkami, ale do przodu, jest dla mnie oczywistym cudem i świadectwem Bożej miłości do człowieka. Pani sędzina zadała mi pytanie o stosunek do strony. Odpowiedziałam tak, jak dyktowało mi serce: Rodzina. Pani sędzina, dopytawszy o pokrewieństwo, sprostowała: "Według kodeksu i w świetle prawa - obcy." Moje serce jęknęło, a młoda protokólantka zapisała: Obcy.  Jak skategoryzować i określić bliskość człowieka do człowieka? Jak mogę powiedzieć, że ten człowiek to obcy, jeśli moje serce wyrywa się do niego i otula sobą jak puchową pierzyną? Słowo "obcy" jest zimne i bezosobowe. Nie kryją się za nim żadne emocje, z wyjątkiem obojętności. A przecież Magda nie jest mi obojetna. Jest bliska, nawet nie ze względu na to, że to- dla mnie - rodzina; ale dlatego, że tę bliskość między sobą odkryłyśmy, pielęgnowałyśmy ją

Literackie Czwartki: Czwartkowe obiady odc.7

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Marta stała na progu i skonsternowana zastanawiała się, czy nie pomyliła drzwi. Na progu mieszkania, które Bartek dzielił z kilkoma studentami, stała dziewczyna, zupełnie Marcie nieznajoma. Co więcej, zachowywała się tak swobodnie, jakby była tutaj u siebie, a do tego jej strój zupełnie wytrącił Martę z równowagi, gdyż dziewczyna miała na sobie jedynie czarną, bawełnianą koszulkę na ramiączkach i spodenki tak krótkie, że więcej odsłaniały niż zasłaniały. A miały co odsłaniać, bo długie i bardzo zgrabne nogi zatrzymały nawet wzrok Marty, która mogła tylko westchnąć z żalem, bo jej nie były ani tak długie, ani tak szczupłe. - Cześć, jestem Natalia - dziewczyna uśmiechnęła się do Marty i wyciągnęła rękę. - Zakładam, że przyszłaś do kogoś z naszych. Do Alka, Bartka czy Dagmary?  - Do Bartka. - Marta uścisnęła chłodną rękę Natalii i posłała jej coś w rodzaju uśmiechu. - Jestem Marta. Miło cię poznać.  - Bartka nie ma. - Natalia stała w drzwiach, zastawiając w

Wtorkowe Spotkania Kulturalne: Literackie Duety - Tatiana i Aleksander

Obraz
Tatiana Za każdym razem, gdy Aleksander zamyka oczy, widzi Tatianę dokładnie taką, jak w dniu kiedy ją poznał. Był ciepły, czerwcowy dzień; ciężki i parny od atmosfery wojny, która zawisła nad Leningradem. Ludzie biegali w panice po mieście, próbując zdobyć w sklepach to, co jeszcze było do zdobycia; strach przed niewiadomym zawisł w powietrzu i paraliżował miasto, które zamarło; a na pustym przystanku siedziała młodziutka dziewczyna i jakby zupełnie nieświadoma tego, co się wokół niej dzieje, jadła lody topiące się w promieniach grzejącego słońca. Miała na sobie czerwone sandałki, pożyczone od siostry, i białą sukienkę w haftowane purpurowe róże, która od tego dnia stała się dla Aleksandra talizmanem i która pozwoliła mu przetrwać nawet wtedy, gdy w nic już nie wierzył i stracił wszelką nadzieję. Ale to było później. Teraz, tego czerwcowego popołudnia 1941 roku, Aleksander stoi po przeciwnej stronie ulicy i nie może oderwać wzroku od niewinności obsypanej delikatnymi w dotyku,

Listy miłosne i nie tylko :)

Obraz
Fot. Marcin Oleksa No, lubię sobie tak od czasu do czasu porządzić! Poczuć się w końcu jak u siebie w domu, poodpoczywać na fotelu, z którego nikt mnie nie zgania; powylegiwać się na sofie bez obawy, że zostawię na niej swoją sierść i poprzeglądać szafki w poszukiwaniu poukrywanych tam skarbów. No, lubię to! Jestem stworzona do takiego życia! Cały dom dla mnie! Nie ma żadnych komend, ani zakazów; wszystko stoi przede mną otworem, nikt nie krzyczy: "Mattie! Fe!", totalny luz i samowolka:) I tylko... smutno i pusto, pomimo gadającego radia. Nikt mnie nie pogłaszcze, ani nie przytuli; nikt nie potarmosi i nikt ze mną nie porozmawia. A pies jest przecież zwierzęciem stadnym i bez tego stada żyć jakoś ciężko... nawet jeśli to tylko chwila.  Zazwyczaj ta chwila dłuży się niemiłosiernie! Wypełniam sobie ten czas tak jak lubię najbardziej. Czasami pogrzebię w śmietniku, z czego nikt oprócz mnie nie jest zadowolony. Za ten śmietnik dostaje mi się najbardziej i najgłośniej, al

Literackie Czwartki: Czwartkowe obiady odc.6

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Jadzia miała łzy w oczach. Mały Franuś, którym się opiekowała; dotąd złoty chłopczyk, bardzo grzeczny i spokojny; dziś przechodził samego siebie stając się rozdartym i zapłakanym trzylatkiem, z ustami i piąstkami zaciśniętymi jak mały buntownik. Odmawiał jedzenia, odmawiał zabawy, nic nie przyciągało jego uwagi na dłużej niż pięć minut; był marudny i Jadzia nie miała bladego pojęcia jak go uspokoić. Jedyne na co miała ochotę to usiąść i się rozpłakać. Nie zrobiła tego jednak; doszła do wniosku, że mądrzejszą rzeczą będzie zadzwonić do Helenki, która odchowała trójkę dzieci i kilkoro wnuków, i miała w tym znacznie więcej doświadczenia od Jadzi. Prawdę mówiąc, Jadzia nie miała tego doświadczenia wcale.  - Słuchaj, może go coś rozbiera? - Helenka nigdy nie traciła zdrowego rozsądku. - Teraz bardzo dużo ludzi choruje, sprawdź czy nie ma ciepłej głowy. Jadzia przyłożyła dłoń do Frankowego czoła, co bardzo nie spodobało się małemu, który ze złością odtrącił jej