Za zasłoną

Fot. Marcin Oleksa


Lubił patrzeć w jej okno. Ciepłe światło lampy stojącej w rogu pokoju przebijało się przez delikatnie pomarszczone firanki i przyciągało wzrok swoim pomarańczowym kolorem. Nigdy nie zasłaniała okien, chociaż po obu stronach okiennej ramy zwisały ciężkie zasłony. Widocznie nie przyszło jej do głowy, że ktoś może ją obserwować. 
Każdego wieczoru zasiadał samotnie w kuchni, oświetlonej jedynie  uliczną latarnią znajdującą się tuż przy jego bloku, i wpatrywał się w jej okno, ucząc się jej dnia na pamięć. Była bardzo poukładana i miała w sobie dużo spokoju. Nigdy nie widział, żeby miotała się po domu w poszukiwaniu czegoś, co powinno leżeć w tym miejscu a nie innym, ale gdzieś się zapodziało. Miał wrażenie, że każda rzecz w jej domu miała swój kawałek półki, szafki lub podłogi. Nawet kot miał swoje ulubione miejsce na sofie przy oknie. Zastanawiał się, kim była? Co robiła w życiu i dlaczego była sama? Patrzył na jej zgrabne, szczupłe ciało i miał wrażenie, że z każdym dniem robi mu się coraz bliższa. Lubił te swoje wieczory z nią. Zamiast gapić się w płaski ekran swojego laptopa albo telewizora, wolał jej wypukłości. Często się zamyślała. Nie wiedział, co ją zasmucało, ale chętnie dowiedziałby się o niej więcej. 
Dlaczego spędza wieczory jedynie z kotem i książką na kolanach? Jakie programy najbardziej lubi oglądać? Widział migające obrazy, przewijające się na ekranie jej telewizora, ale nie miał pojęcia, co ją cieszyło, co rozbawiało, a co zasmucało? 
Czasami czuł się jak ten podglądacz z piosenki "W domach z betonu..."; ale on nie miał kota. Miał za to rower. Nie wiedział dlaczego to robi. Dlaczego co wieczór zagląda w jej okno i obserwuje ją z większą pasją i zainteresowaniem niż jakikolwiek film. Po wyniszczającym związku z Iwoną powinien mieć dość kobiet na długo. Tymczasem on, jak durny, lubił jeść kolację w towarzystwie nieznajomej z okna naprzeciwko. Przecież jej nie znał. Nic o niej nie wiedział. Mogła mieć podły charakter jak jego była. Mogła być tak samo zachłanna i nie znosząca sprzeciwu jak kobieta, z którą spędził ostatnie sześć lat. Zabijająca po kawałku to całe prawdziwe "ja", które jeszcze w nim zostało. Sześć lat trucizny, sączącej się do jego organizmu pomalowanymi na czerwono ustami. Sześć lat walki, w której poległ. Po czterech miesiącach wyrzucenia Iwony ze swojego życia, wciąż przechodził go nieprzyjemny dreszcz na myśl o niej. 
Patrząc w ciepłe okno nieznajomej kobiety z naprzeciwka, nie czuł niczego nieprzyjemnego. To było miłe i przyjemne. W pewnym sensie czuł bliskość między sobą, a tą dziewczyną, która każdy wieczór spędzała samotnie. 
Spojrzał w jej okno i uśmiechnął się. Jego "seans" właśnie się zaczynał. 
Monika A. Oleksa 



Fot. Marcin Oleksa
   

Komentarze

  1. Magiczne! Totalnie odpadłam. Brak słów Jesienna, brak słów. Będzie dalej, tak? Prooooszę! :)
    B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy są sobie przeznaczeni? Czy w końcu wpadną na siebie na osiedlowej uliczce?..Może pojedzie za szybko rowerem i...wtedy ona pomoże jemu wstać i będzie tak jak w Bezsenności w Seatle "magia"..Przecież szczęściu trzeba troszkę pomagać prawda Moniko? Także czekam na dalszy ciąg (mam spory zapas herbatki :-)..)

    OdpowiedzUsuń
  3. historia wciagajaca ale czytajac komentarz Gabrysi nie moglam sie nie usmiechnac ... to sie nazywaja zaangazowane czytelniczki prawda:-)?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru