Jednym sercem

Fot. Michał Oleksa



Czy wiesz, że kałamarnica ma trzy serca? Ciekawe, prawda? Na tyle ciekawe, że przystanęłam przy tym i zastanowiłam się, czy mając trzy serca odczuwa się wszystko potrójnie? Kocha się potrójnie, tęskni potrójnie, przeżywa radość potrójnie i cierpi po trzykroć bardziej? Czy mając trzy serca, można uporządkować swoje życie; i tak jak wkładamy w szuflady nasze poniewierające się stosy rzeczy, porządkując pomieszczenie; możemy podobnie "powkładać" uczucia i emocje w odpowiednie serce, każde z nich czyniąc odpowiedzialnym za inną dziedzinę życia? I co by się stało, gdyby jedno z tych serc zachorowało? Czy pozostałe dwa dałyby sobie same radę, pompując więcej krwi i utrzymując nas przy życiu, czy byłyby tak osłabione, że pomimo swojego istnienia okazałyby się zupełnie bezużyteczne? 
Tyle pytań nasunęło mi się po odkryciu tego zaskakującego faktu z życia kałamarnicy. Człowiek dostał tylko jedno serce, które pomimo tego, że utrzymuje nas przy życiu; ma zmieścić w sobie tyle skrajnych uczuć.  Ale podobnie jak w kałamarnicy zaskakujący jest fakt mnogości tego niezbędnego do istnienia narządu; tak w człowieku nieodmiennie zadziwia mnie to, że tym jednym sercem, w które został wyposażony, musi objąć tak wiele ludzi, zdarzeń, wspomnień, emocji, nierozwiązanych problemów, które gdzieś tam w sercu zakłują; i do tego jeszcze wykorzystać to serce do czynności biologicznych. 
Jedno serce. Mięsień poruszający się rytmicznie i pompujący krew; przedstawiany na dziecięcych laurkach w postaci, która nie ma nic wspólnego z tym organem, który mamy w sobie; ale która każdemu z nas kojarzy się z czymś miłym - z serduszkiem, które kocha. Czasami jednak, pod wpływem czynników zewnętrznych i wielu zdarzeń, które człowiek doświadcza od człowieka; to jedno serce zaskorupia się i otacza warstwą obronną, nie dopuszczając do siebie nic i nikogo z obawy przed bólem, który kiedyś już doświadczyło. Bije sobie swoim rytmem i pilnuje na każdym kroku, aby nie zbliżyć się zbyt mocno do drugiego serca, bo to boli i zawsze dużo kosztuje. Takie serce jest pełne żalu; a często też jest w nim wyrzut i pretensja do ludzi, którzy zawiedli. Do świata, bo na to pozwolił. Do innych, bo się uśmiechają i potrafią być szczęśliwi. Takie serce najczęściej wypełnione jest goryczą i ten gorzki smak życia czuje nieustannie. Nie jest wolne, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Jest spętane supłami i sznurami, które samo na siebie narzuciło. Nie potrafi odetchnąć pełną piersią, bo jest mu za ciężko. I czeka, aby zmienili się inni i cały otaczający świat, choć tak naprawdę to ono samo musi się zmienić, aby poczuć się naprawdę wolne i szczęśliwe. 
Przez wiele lat nosiłam w sobie żal do ludzi, którzy w jakiś sposób "poobijali" moje życie. Dałam sobie do tego prawo, bo przecież żal jest uczuciem ludzkim; ale nie było mi z tym dobrze. Uwierało i zaciskało supły na moim wrażliwym sercu, które prosiło o więcej przestrzeni. Moje urazy zabierały zbyt dużo miejsca, które przecież można przeznaczyć na objęcie tym sercem więcej osób. Jeśli jest mi z czymś źle lub niewygodnie, rozmawiam o tym. O swoich żalach też rozmawiałam i pewna mądra osoba powiedziała mi, że tak naprawdę, ten żal i uraza ranią przede wszystkim mnie. Nie od razu to zrozumiałam. Uczyłam się trudnej sztuki przebaczania; buntowałam się przeciwko mądrości, którą usłyszałam i długo nie mogłam sobie z tym poradzić, bo ludzie wciąż ranili. Dojrzewałam do tego, aby w pełni uświadomić sobie, ile prawdy jest w tym usłyszanym zdaniu. I przyszedł moment, że przyjęłam tę prawdę i uwierzyłam w nią, a potem zrobiłam porządek w swoim sercu i wokół siebie. Nie zapomniałam, ale przebaczyłam. Przestałam pielęgnować urazę, przez którą moje serce z roku na rok zaskorupiało się, użalając się nad sobą; i zaczęłam pielęgnować te dobre uczucia, które wyzwalają. To nie było łatwe, ale najczęściej bywa tak, że to co dobre, nie jest łatwe. Trzeba do tego dojrzeć, zrozumieć i postarać się, a to oznacza - dać coś z siebie.
Jednym sercem człowiek musi ogarnąć całe swoje życie. Każdy wybór kosztuje, a każda decyzja pociąga za sobą jakieś skutki. Ale warto uwolnić swoje serce, bo to właśnie my poczujemy się lepiej i będzie nam lżej znosić przeciwności losu i ludzi, których ktoś kiedyś zranił, a oni podają to dalej, raniąc innych. Jednym sercem można tak wiele. Uwierz w to. 
Monika A. Oleksa 



Fot. Michał Oleksa

Kochani moi, chciałam przeprosić za to, że milczę w mailach i nie daję znaku istnienia. Jestem, ale życie mnie trochę pogoniło, aż dostałam zadyszki. Obiecuję, że wkrótce zwolnię i napiszę wszystkie zaległe maile. Szczególnie przepraszam moje "kasztanowe" czytelniczki :) Kasię ( niestety nie będzie mnie 22-go w Warszawie :( ) i Agnieszkę (zafascynował mnie ten niesamowity księgarz w Starachowicach!). I Ciebie, Gabrysiu ( za zwłokę!). 
Pozdrawiam bardzo serdecznie i wszystkie Was przytulam cieplutko do tego mojego jednego serca :) 
M.    

Komentarze

  1. Długo nosiłam w sobie różne żale, za moje nieudane "poprzednie" życie. Rozdrapywałam rany,rozmyślałam..przeżywałam ciągle na nowo..Kiedyś spacerując po targach zdrowia między regałami,zatrzymał mnie obcy człowiek,jakiś bioenergoterapeuta, których było tam sporo.Spojrzał na mnie i mówi "dziewczyno -jeśli nie odpuścisz-zawał murowany". Dało mi to wiele do myślenia i byłam przerażona. W tym momencie uświadomiłam sobie,jak wielki ciężar dźwigam na plecach i że jestem jednym wielkim potwornym napięciem. Komu to szkodzi? Nie tym do których mam żal, oni nie dostaną zawału-tylko ja...I tak zaczęłam szukać, czytać..nauczyłam się różnych metod relaksacji, ciągle próbuję (jeszcze nie do końca potrafię) przebaczyć..I jest mi z tym lepiej, teraz naprawdę jestem szczęśliwa, oddycham pełną piersią, a kiedy jadę na rowerze przez las-zachwycam się zapachem lasu i dziekuję Bogu,że w takim miejscu mogę sobie żyć. Jak na potwierdzenie tego wszystkiego, przeczytałam kiedyś(chyba to już tutaj gdzieś pisałam)Ze "mieć do kogoś żal-to tak jakby pić truciznę i czekać aż jemu to zaszkodzi". Pozbyłam się więc tego ciężaru na sercu-bo przecież mam je jedno i musi mi służyć jak najdłużej. I tak jak napisałam w jednym z moich wierszy"Czy kiedyś odrzucisz dumne spojrzenie?..
    które nie moje..lecz twoje rani serce"
    więc teraz kocham wszystkich tych co pozwalają się kochać -całym moim sercem, które może w porę uchroniłam przed zawałem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja raczej staram się nie nosić żalu długo w sobie, być może dlatego, że znam osobę, która całe życie ogląda się za siebie, a za sobą dostrzega głównie złe doświadczenia. Nie pozwala jej to dostrzec pięknych rzeczy, cudownych chwil, które są tu i teraz. Woli wspominać krzywdy, wyolbrzymiać je, zamęczać pretensjami innych...
    Ta osoba nie znajdzie szczęścia, bo nie chce go znaleźć.
    Będzie niszczyć swoje życie i życie osób bliskich, a winą za to będzie obarczać wszystkich innych tylko nie siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Thiѕ is very interestіng, You're a very skilled blogger. I've joined your fеed and looκ fοгward to
    seeking moгe of your mаgnificеnt post.

    Also, I have shared youг web sіte іn my sοciаl netwοrks!



    My web blog Bauchmuskelübungen

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłość- to słowo które kojarzy mi się tylko z Tobą
    M.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny