Literackie Czwartki: Czwartkowe obiad odc.8

Fot. Marcin Oleksa
  
Jadzia przyszła na spotkanie spóźniona i mocno wzburzona. Gdy zdejmowała ośnieżone futro, ręce jej się trzęsły ze zdenerwowania i Helena, która była gospodynią tego czwartkowego obiadu, zaniepokoiła się.
- Jadzia, co się stało?- spytała z troską, odbierając od przyjaciółki futrzany płaszcz.
Jadzia cmoknęła ją zimnymi ustami w policzek i wyjęła z materiałowej siatki swoje kapcie.
- Zaraz wam wszystko opowiem. Przepraszam za spóźnienie, ale idę prosto z cmentarza. Pomyślałam, że tak ładnie biało się zrobiło, to zapalę Władkowi światełko.
- Chodź już, czekamy na ciebie z pierożkami i barszczykiem.
- Z torebki? - Jadzia spojrzała na przyjaciółkę z figlarnym uśmiechem w oczach, pomimo zmartwienia wypisanego na posmutniałej twarzy.
- Bój się Boga, Jadwigo! Do ust tego nie wezmę, a co dopiero gości tym częstować! - wykrzyknęła Helena. - Prawdziwy barszczyk, z buraczków, które Henio mi tak ładnie pokroił.
- No właśnie, miałam o to zapytać, co zrobiłaś z biednym Henrykiem? - w drzwiach największego z pokoi stanęła Bogusia, w nowej sukience, którą włożyła specjalnie na spotkanie  z przyjaciółkami.
- Henio pojechał do Kuby. Mają tam jakieś męskie sprawy, a że Kubuś ma teraz ferie i Renata nie ma co z nim zrobić, bo świetlica szkolna nieczynna, pomagamy jak możemy. 
- Ty to taka święta chyba się urodziłaś, Helena - Bogusia spojrzała na przyjaciółkę z lekkim podziwem. 
- No co ty opowiadasz, Boguniu - machnęła ręką Helena.- Przecież to naturalne, że najpierw ty opiekujesz się dziećmi i wnukami, dopóki masz siłę, a potem one opiekują się tobą, jak już zbraknie ci sił. 
Bogusia nic nie odpowiedziała, pomyślała tylko o swojej Nataszy, z którą wciąż nie potrafiły się dotrzeć i porozumieć tak, jak obie by tego oczekiwały. 
- Chodź, Jadzia, bo już głodne jesteśmy. - Bogusia nie lubiła się martwić, dlatego posępne myśli odsunęła daleko, cmoknęła Jadzię w zimny policzek i wróciła do stołu, przy którym spokojnie siedziała Eulalia. Powitała Jadzię szerokim uśmiechem i ciepłym uściskiem. 
Kiedy na stole pojawiły się pierożki okraszone rumianymi skwarkami, a w kamionkowych czarkach zakołysał się barszczyk, Jadzia jako pierwsza rozpoczęła swoją opowieść.
- Szłam do was z zupełnie czym innym, ale myślę, że ławeczka nie może czekać. Mam problem i nie wiem, co z tym zrobić. 
- Strasznie jesteś tajemnicza. - Bogusia nałożyła sobie kilka apetycznie wyglądających pierożków i nadziała jeden z nich na widelec.
- Odwiedziłam dziś Władka - zaczęła i umilkła na chwilę. W pokoju dało się słyszeć trzy westchnienia. Historia miłości Jadwigi była krótka i tragiczna. Jadzia poznała Władka, kiedy oboje mieli po dwadzieścia lat. To była miłość na zawsze; na dobre i na złe. Na pogodę i niepogodę. Cały świat Władka zamknął się w jednym imieniu- Jadwiga; a ona nie potrafiła bez niego oddychać, uśmiechnąć się, żyć. Dla Władka Jadzia przeciwstawiła się rodzicom, którzy dla jedynaczki z domu z tradycjami i herbowym nazwiskiem oczekiwali dobrze zapowiadającego się lekarza lub prawnika, a nie zwykłego chłopaka, który właśnie dostał pracę w fabryce samochodów. To był mezalians, który Jadwiga zdecydowała się popełnić, ale nie zdążyła. Smutna historia jak z Love Story, ale w odwrotnych rolach. Pod koniec lat 60-tych białaczka była wyrokiem, który dostał od życia Władek. Nikt nie mógł pomóc i nic nie było w stanie uciszyć rozpaczy Jadwigi, która została sama na świecie i nie potrafiła się nim cieszyć. Władek zabrał wszystko - zabrał nadzieje na wspólną przyszłość, radość z przeżywanych dni, zabrał serce Jadwigi i jej miłość. Z czasem nauczyła się na nowo uśmiechać i zauważyła, że jej serce bije tak jak dotąd, ale nigdy nikogo nie pokochała i nie wyszła za mąż. Poślubiła pamięć o Władku i tęsknotę za nim. Dziś już potrafiła z tym żyć, ale potrzebowała dużo czasu, aby to zrozumieć i pogodzić się z rzeczywistością, która ją przerosła.
- Zapaliłam światełko jemu i jego mamie, odgarnęłam śnieg i zauważyłam na ławce tę oto kartkę. - Jadzia sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej zafoliowaną korespondencję bez adresu zwrotnego: " W związku z wytycznymi Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków i Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Lublin, Administracja Cmentarzy Komunalnych prosi i niezwłoczne usunięcie ławki."
- Przeczytałam, przestraszyłam się, że Władkowi ławkę zabiorą i pobiegłam do tego miłego pana z kiosku ze zniczami. Okazało się, że nie tylko moja ławka komuś przeszkadza. Takie karteczki pojawiły się na prawie każdej ławce przy grobie, z tym że niektórzy są proszeni o jej usunięcie, a inni o przesunięcie bliżej w stronę grobu. Sprawdziłam u sąsiada. Ona ma przesunąć ławkę bliżej, a ja swoją, która stoi na tej samej wysokości, na której ma się znaleźć ławka sąsiada, usunąć. I gdzie tu logika? I w ogóle o co chodzi?
- Jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. Płaciłaś za tę ławkę?- spytała rzeczowo Bogusia. 
- Niby jak? Abonament na ławkę powinnam wykupić, czy co? - obruszyła się Jadzia. 
- A co ci powiedział ten pan z kiosku?- spytała Eulalia, zaintrygowana tajemniczą sprawą ławeczki. 
- Spytał, czy ławka była zgłoszona.
- A była?- dopytywała Eulalia. 
- A skąd ja niby mam wiedzieć? - Jadzia była bliska łez. - Ta ławka stoi tam od czterdziestu lat, zrobiła ją świętej pamięci mama Władka i jak ją znam, nie popełniła samowolki budowlanej tylko ktoś jej wtedy na tę ławkę pozwolił. Wiecie jakie były czasy. Nie wiem, czy jest jakiś papierek zezwalający na tę problematyczną ławeczkę, ale jeśli stała tyle lat, znaczy że miała do tego prawo. 
- Czasy się zmieniły, ale Bareja nadal miałby pełne ręce roboty i mógłby kręcić jeden film za drugim. - Eulalia dokończyła swoje pierożki i popiła ciepłym barszczykiem.
- Słuchaj Jadzia, a może ta ławka przeszkadza w dojściu do innych grobów? - spytała rozsądna jak zawsze Helena. 
- No co ty, przecież sama widziałaś, że grób Władka jest przy głównej alei i do tego ta ławka jest na podwyższonej kostce, na równi z nagrobkiem. Nie przeszkadza nikomu z wyjątkiem... no właśnie, nawet nie wiem dokładnie, kto jest po drugiej stronie tej kartki. Konserwator zabytków? Urząd Miasta czy Administracja Cmentarzy Komunalnych? Do kogo niby mam się zwrócić z prośbą o wyjaśnienie? 
Helena spojrzała na talerz Jadzi i doszła do wniosku, że odgrzeje jej pierogi, bo Jadzia niczego nie tknęła i na pewno są już zupełnie zimne. 
- Ha, już wiem! - wykrzyknęła triumfalnie Bogusia. - Twoja ławeczka nie podoba się konserwatorowi zabytków. Widocznie ma swoją własną wizję cmentarza i twoja ławka do niej nie pasuje. 
- Ale przecież jest dość wiekowa, więc powinien ją traktować w kategorii zabytku - wtrąciła Helena, sięgając po talerz Jadwigi. - Przygrzeję ci je Jadziu. 
Jadwiga z wdzięcznością skinęła głową i upiła łyk barszczu, bo od tego opowiadania zaschło jej w gardle. 
- Właśnie że nie, Helu - sprostowała Bogusia. - Ławka ma być ładna i zadbana. Nagrobki są zabytkiem, nie ławki. 
- A jak nagrobek się sypie to też trzeba go usunąć? - spytała jękliwie Jadzia, którą sprawa ławki przerosła. 
Umilkły, bo żadna nie znała odpowiedzi na to pytanie.
- Gdybym miała talent Barei - westchnęła Bogusia.
- Żyjemy w czasach absurdu i sztucznie tworzonych przepisów - dodała Eulalia. - Masz rację, pan Stanisław miałby nadal pełne ręce roboty.
- To jak dziewczynki, dzisiaj nie licytujemy? - Helena postawiła przed Jadwigą talerz z ciepłym daniem. Jadzia podziękowała jej spojrzeniem.
- No, nie możemy Jadzi zostawić z tą ławeczką. Musimy coś wymyślić - odpowiedziała Eulalia.
- Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle - zachichotała Bogusia.
- Gorzej, jak posłana baba trafi na opór innej baby - złośliwie zauważyła Eulalia.
- Wtedy ściera się słuszność z głupotą i racja, niestety, nie zawsze jest po stronie słuszności. - Bogusia poklepała Jadzię po ręku. - Nie martw się, dowiemy się co z tą ławeczką i będziemy jej bronić. Natasza się tym zajmie, ona lubi takie dziwne przypadki, a teraz ma dużo więcej wolnego czasu niż w Warszawie. A propos, byłyśmy ostatnio na zakupach i wybrała mi tę sukienkę, podoba się wam? - Bogusia dumnie wypięła pierś, prezentując granat sukienki i biel pereł na jej tle. 
- Piękna!
- Cudna! 
- Śliczna!
Rozmowa wróciła na tematy lżejsze i przyjemniejsze niż ławeczka. Ciepło przyjaźni otuliło Jadwigę, która pomyślała z wdzięcznością, że życie zaskakuje i daje po tyłku, ale obecność człowieka łagodzi wszystko, nawet te trudne do zabliźnienia rany.   cdn... 
Monika A. Oleksa  

Komentarze

  1. Dzięki każdym "Literackim czwartkom", odkrywam nie tylko niesamowity kunszt autorski, ale także Twoją wizję świata. Dziękuję za taki cykl na blogu!
    Pozdrawiam Michał

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny