Wieczorność

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Na wieczorność zdejmuję z siebie napięcie kończącego się dnia, rozbieram się z obowiązków, odwieszam do szafy powinności. Wyciszam zgiełk rozpędzonego życia, przed którym zamykam drzwi mojego domu. Oddzielam się od chaosu, krzyku i jazgotania. Przełączam się na wieczorność. Zanurzam w mojej krainie łagodności. Pozwalam się otulić dźwiękom muzyki, nasycając się każdą pojedynczą nutą i dobrym brzmieniem. 
Wieczorność podchodzi ze spokojem i łagodnością. Ciepłym światłem rozgania mrok i pochmurne myśli. One lubią nadciągać wieczorową porą, otumaniać człowieka i sprowadzać lęk. Oplątują jak pajęczyna i opadają jak kurz, pokrywając radość życia szarą pleśnią. Wieczorność, w przeciwieństwie do wieczorowej pory, odgania je niczym natrętne muchy i stawia przed nimi granicę, której nie pozwala im przekroczyć. Niczym dobra wróżka czuwa, aby wieczorne godziny dodawały człowiekowi sił, a nie ich pozbawiały; by uwalniały, a nie więziły lękiem; by były czasem podarowanym, a nie wyrwanym codzienności czy też daniną składaną życiu i wykorzystywaną na nadrabianie zaległości. 

Fot. Monika A. Oleksa 

Wieczorność jest podarunkiem jaki otrzymujemy od dnia. Podarunkiem bardzo osobistym i nie zawsze docenionym. Zdarza się, że czasami nawet nie odpakowanym. Bywa tak, że wieczorne godziny przeciekają nam przez palce, nie zostawiając po sobie ukojenia i spokoju. I gdy zamiast się wyciszyć i zebrać siły na kolejny dzień, nakręcamy się informacjami z sieci, wiadomościami krzyczącymi do nas z ekranów telewizorów czy bezproduktywnym "skrolowaniem" komórkowych wyświetlaczy z obawą, że coś nas może ominąć. Nie ominie, i nie wypadniesz z obiegu życia, jeśli przez jeden czy dwa wieczory w tygodniu nie włączysz telewizora i nie zajrzysz do sieci. Będziesz jedynie mniej rozedrgany w środku i spokojniejszy. Odzyskasz choć trochę czasu, którego wciąż ci brakuje, albo wykorzystasz go w inny niż dotychczas sposób. 

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Wieczorność jest klamrą spinającą w całość chaos minionego dnia. Porządkuje rozczochrane myśli, wygładza rozkrzyczane zdania, spłukuje zabrudzenia i orzeźwia jak wieczorny prysznic. Wieczorność ma smak dobrej herbaty i ciepło czyjegoś spojrzenia, spoglądającego choćby tylko z fotografii. Wieczorność to relaksująca muzyka, blask świecy i zapach domu, w którym czuję się bezpiecznie. To książka po którą sięgam, albo rozmowa, taka, która nie zakrzykuje tylko koi i przytula dobrymi słowami. 
Moja wieczorność to ciepłe i pachnące wiatrem futro mojego psa, patrzącego na mnie swoimi wiernymi oczami. Moja wieczorność to dźwięki, przy których łagodnieję. Uczą mnie tego kobiety, w których głosy się wsłuchuję, bo wybudzają we mnie to, co najlepsze - Stacey Kent, Annie Lennox, Norah Jones, Diana Krall, Sade. Moja wieczorność to zatrzymane chwile - przytulenie po całym dniu nieobecności; uśmiech, który jest kodem dwóch serc i jest w nim więcej słów niż w wymienianych zdaniach; bliskość rodziny, za którą dziękuję w każdej chwili dnia doceniając to, czym zostałam obdarowana. 

Fot. Monika A. Oleksa 

Wieczorności uczę się wciąż na nowo, z biegiem czasu i upływem lat dając sobie do niej prawo. Z wiekiem łagodnieję dla samej siebie, dając samej sobie prawo do tego, że nie wszystko muszę. Czasami po prostu mogę. Nie dokończyć, nie dopracować, nie przejrzeć, nie... 
Mogę przestać się zamartwiać, bo to i tak niczego w tej wieczornej chwili nie zmieni, a tylko mnie osłabi emocjonalnie. Mogę przyjąć wieczorność jak prezent odchodzącego dnia i nauczyć się cieszyć chwilą, tą, która właśnie trwa. Bo to mnie umocni, a umocniona wieczornością, dam radę zmierzyć się z nowym dniem i tym, co przyniesie... 
Monika A. Oleksa 

Za Wieczorność dziękuję Kasi Świderskiej, bo to ona, kilka lat temu, otworzyła mi na nią oczy :).  

Fot. Marcin Piotr Oleksa  

Komentarze

  1. Moja wieczorność dziś poległa. Dałam się wciągnąć w gierki świata, do którego nie należę. Dałam się przestraszyć, dałam sobie wmówić, że mogłam wszystko a nie mogę nic.
    Pozwoliłam, aby niepokój wszedł do mojego pokoju i zagościł w nim na długie chwile.
    Dałam się pokonać temu rozedrganiu, jaki powoduje rozłam, nieporozumienie i lęk.
    Obiecuję sobie od tak dawna, że nie będę na to pozwalać.

    Twoje słowa, Droga M., przypomniały mi zapach moich wieczorów, w które uwielbiałam się wtulać, kiedy byłam małą dziewczynką, miękkość wełnianego swetra, który dostałam od mamy i gwiazdy, na które patrząc wymyślałam niestworzone historie i marzyłam, że kiedyś mi się one spełnią.

    Dobrze, że jesteś!
    Dziękuję, że jesteś :)
    Pozwól, że się do Ciebie przytulę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Diana Krall! Szukałam tego nazwiska od tygodnia albo więcej! Dziękuję, Moniko. Też baaardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Zapach Wiosny