Uwikłanie

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Uwikłani. W tak wiele spraw jesteśmy uwikłani. Spraw, które nas hamują, blokują i nie pozwalają na jakąkolwiek zmianę, bo paraliżuje nas lęk przed nieznanym. 
Życie wplątuje nas, często wbrew naszej woli, w sytuacje, z których wyjść można jedynie przez skomplikowany labirynt mylących ścieżek i fałszywych zakrętów. Czasami jedna decyzja, podjęta pod wpływem chwili i emocji, bez rozeznania i rozumnego przemyślenia, pociąga za sobą splot konsekwencji, w które uwikłani zostają inni ludzie, pozwiązywani z nami przeróżnymi więziami. W takich przypadkach te więzi stają się więzami oplątującymi jak niekontrolowany i nieprzycinany bluszcz, nawet kilka pokoleń. 
"To moje życie i przeżyję je po swojemu!". Jak często w naszej obecności ktoś wypowiedział takie zdanie. "Nie będziesz mi mówić co mam robić! To moje życie i mam prawo przeżyć je tak, jak chcę!" Owszem, masz. Ale często, niestety, to przeżywanie życia po swojemu, bez pokory i w sposób powierzchowny, dotyka życia innych, przede wszystkim najbliższych, którzy ponoszą konsekwencje błędów popełnionych z pychy i źle pojętego bycia panem swojego losu.  

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Nałogi wikłają najokrutniej. Jedna uzależniona od nałogu osoba wplątuje całą rodzinę w uwikłanie, z którego nie da się tak po prostu wyplątać czy odciąć, bo każdy nieostrożny lub gwałtowniejszy ruch powoduje głębokie rany w psychice człowieka współuzależnionego. Współmałżonek lub partner, dzieci, rodzice, rodzeństwo, wnuki. Lista uwikłanych jest długa, a poranienia tak dotkliwe, że niejednokrotnie, bez fachowej i specjalistycznej pomocy, nie da się wybrnąć z sytuacji, w które współuzależnieni wplątani są wbrew swojej woli. 
Człowiek uwikłany w nałóg potrafi doskonale kłamać i manipulować innymi. Po pewnym czasie powtarzania tych kłamstw, sam zaczyna w nie wierzyć, a co gorsze, do całego świata ma pretensje, że jest mu źle i innych, najczęściej najbliższych, obwinia za swoje niepowodzenia. Bo tak jest prościej. Bo praca nad sobą kosztuje zbyt dużo wysiłku i wcale nie jest przyjemna. I w pewnym momencie całkowicie zatraca się swoje człowieczeństwo i nie chce się powstawać z kolejnego upadku, bo podniesienie grozi potknięciem, a potknięcie upadkiem pozostawiającym posiniaczone ślady. Akceptacja uzależnienia wikła coraz mocniej i coraz więcej osób w to wplątuje. Nie ma więc "tylko mojego życia", bo w zbyt wiele relacji wchodzimy i zbyt wiele jest osób, za które ponosimy odpowiedzialność. 

Fot. Monika A. Oleksa 

Wszystkie podejmowane przez nas decyzje mają wpływ na osoby nam najbliższe. Kłótnie, które poróżniają rodziny, dotykają kolejnych pokoleń, zaszczepiając w nich zawiść, zazdrość i nienawiść. Czyjeś wykluczenie pociąga za sobą rozdarcie, zerwany rodzinny kontakt odbija się echem pustki, a zawłaszczenie i brak mądrego zostawienia dziecku czy współmałżonkowi własnej przestrzeni, powoduje ucieczkę. Żyjemy obok siebie, człowiek przy człowieku, człowiek zależny od człowieka. Łączą nas więzi, więzy i uwiązania. Uwikłania. Często nie jesteśmy w stanie im zapobiec, ale mamy zdolność rozumu jak uwolnić się od pęt, jakie pewne okoliczności na nas pozakładały, zniewalając lękiem, depresją, nienawiścią czy brakiem umiejętności wybaczenia. 
Nie jestem w stanie zmienić kogoś, choć od tego najczęściej chcielibyśmy zaczynać. Mogę natomiast zacząć zmieniać siebie, swoje nastawienie do świata i ludzi, swoje przyzwyczajenia, w których tkwię, choć wcale nie jest mi z tym dobrze, swoje słowa i sposób w jaki je wypowiadam, i swoje myślenie. Zmieniać powoli, stawiając małe kroki w dobrym kierunku, drogą podjętą z rozeznaniem i dającą nadzieję na wyprowadzenie z uwikłania, które nie jest moim przeznaczeniem. 
Monika A. Oleksa 

Fot. Marcin Piotr Oleksa 
    

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny