Parasole



Dziś będzie troszkę inaczej. Mniej melancholijnie, za to może trochę refleksyjnie, do czego skłania padający za oknem deszcz. Drobne, uporczywe i bardzo dokuczliwe krople deszczu stukają monotonnie w szybę, a sama myśl o tym, że mamy wyjść z ciepłego domu i wejść w tę niechcianą wilgoć powoduje, że najeżamy się tam głęboko w środku. A nasze ulice przemierzają parasole. Tysiące rozłożonych parasoli, ocierających się o siebie, zaczepiających o gałęzie drzew i gnających w pośpiechu, a my, tuż pod nimi, próbujemy dotrzymać im kroku. Smutne parasole, po których ściekają smutne krople deszczu. Zaglądam pod nie dyskretnie, nie chcąc naruszyć prywatności, ani tego sam na sam z parasolem. 
Pod dużym, rozłożystym i napiętym nieprzemakalnym materiałem kobieca dłoń ściska małą rączkę dziecka. Dziewczynka szybko przebiera nóżkami i próbuje nadążyć za mamą, która spieszy się do pracy. Ten ranek znów był pełen napięcia i nerwów. Najpierw mała nie chciała wstać, potem marudziła przy ubieraniu i znowu kwadrans uciekł na wściekaniu się na siebie nawzajem. A przecież dzisiaj nie może się spóźnić. Szef i tak patrzy na nią z lekkim poirytowaniem i od czasu do czasu rzuca w przestrzeń uwagi, że macierzyństwo wymaga poświęceń i że przecież "sama chciałaś". A czy ona miała wybór? Gdyby życie było takie proste... Mała rączka zaciska się na dłoni mamy. "Szybciej, bo się spóźnimy. Przecież wiesz, że nie mam czasu." Wiem. Nigdy nie masz czasu, mamo.
On też biegnie do pracy. Ciężko utrzymać parasol, kiedy w jednej ręce jest torba z laptopem (żeby tylko nie przemokła!), a drugą w międzyczasie próbuje znaleźć kluczyki do samochodu, które powinny być w wewnętrznej kieszeni kurtki. Dlaczego tak leje? Szyba zaparowała od mokrego ubrania. Dziś nawet w samochodzie jest nieprzyjemnie. Mokro i wilgotno. Przekręca kluczyk w stacyjce i rusza, choć szyba jeszcze jak za mgłą. Nie ma czasu. Życie tak szybko ucieka, ale on przecież nie ma na to wpływu. Robi, co może. I tak dobrze, że ma pracę. Tak ciężko o nią dzisiaj. Ale co z tego, jak Ona jest wciąż niezadowolona i wciąż ma pretensje, że za dużo pracuje, że tyle go nie ma w domu, że nie poświęca jej tyle czasu, ile ona oczekuje. A przecież się stara. Dlaczego tak pada? Przez ten deszcz nic nie widać i korki większe. A przecież nie może się spóźnić, nie dziś. 
Pod czarnym, sfatygowanym parasolem z jednym połamanym drutem, wolnym krokiem idzie starszy człowiek. Nigdzie się mu nie spieszy, zresztą Maxio też ma już swoje lata i musi obwąchać każdy krzaczek. Leje jak z cebra od samego rana, ale to przecież jesień. Listopad. Czego więc tu oczekiwać? Cieplej już nie będzie. Ale to nic. Byle do wiosny. Nawet najdłuższa zima musi kiedyś się skończyć, a jak Pan Bóg da zdrowie i przetrwa się marzec, to potem już z górki i wiosna za pasem. Więc nie ma co narzekać na ten deszcz, bo od tego i tak nie przestanie padać. A deszcz ziemi potrzeby, więc nie ma się co tak oburzać, że od rana pada. Chodź Maxiu, wstąpimy jeszcze po bułki i mleko do tego sklepu na rogu i wracamy do domu. 
Ile parasoli, tyle ludzkich historii. I żadna nie jest banalna, bo w każdej jest jakaś treść. Rysio Rynkowski śpiewa, że życie jest nowelą i ma rację. Jest w tych słowach jakiś sens, tak jak sens jest w niezmienności następujących po sobie pór roku. Nasze życie jest nowelą, pięknie oprawioną i pisaną naszą ręką. Ważne tylko, aby nie uczynić z niej telenoweli, w której po kolejnym odcinku naszego życia zagubimy i zagłuszymy siebie, podążając w pośpiechu za tym doczesnym światem, który mami i okłamuje, a potem uśmiecha się szyderczo, rzucając nam przez ramię:" To był twój wybór." 
Wybierajmy więc mądrze to, co ważne. Tego co nieważne i tak nie będziemy żałować. 
Monika A. Oleksa  


Fot. Marcin Oleksa
      
 

Komentarze

  1. Ślicznie opowiadasz, ale co się dziwię - pisarka to pisarka. A ja lubię deszcz i lubię wychodzić z domu, kiedy pada tylko muszę mieć porządne buty i ubranie. No i parasol - duży, wygodny. Lubię łazić w deszczu. Kiedyś tak szłam przez sześć godzin, ale to było w górach i było cudnie!
    I przekaż Marcinowi, proszę, że robi świetne zdjęcia :)
    Całuję Jesienna!
    B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby nie taki długi, jak kilka stron książki, a jednak niezwykle wciągający wpis. Napisany tak, że widzi się tą mokrą ulicę, twarze tych ludzi pod parasolami, że wczuwa się w ich historie. Pięknie piszesz, lekko i treściwie!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru