Wielkopolska magnolią kwitnąca
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Pomimo chłodnego i dość kapryśnego kwietnia, zostałam ogrzana ciepłem wielkopolskich Czytelników i serdeczną gościnnością Wielkopolan, którą długo będzie pamiętać moje serce i podniebienie. Moja kolejna podróż do Wielkopolski to czas nowych spotkań, ale jednocześnie powrotów do ludzi, którzy mnie tutaj ujęli i zaczarowali; powrotów do miejsc, które coś we mnie poruszyły, i z których wywiozłam dobre wspomnienia, do których powróciłam.
Kwietniowa trasa autorska - Konarzew, Baszków, Rawicz i Wysocko Wielkie; to miejsca, w których pojawiłam się dzięki dobrej energii i zaangażowaniu Sabinki Tyrakowskiej; niesamowitej osoby, która zjawiła się w moim życiu dyskretnie i subtelnie, obdarowując mnie czymś bezcennym - sercem i Przyjaźnią, która nie jest na pokaz i nie potrzebuje rozgłosu, ale jest obecna zawsze wtedy, gdy potrzeba obecności drugiego, bliskiego człowieka, z którym przyjmujemy się wzajemnie takimi, jacy jesteśmy - z cennymi darami serca, ale i słabościami zwykłego człowieka.
Sabinka po raz kolejny otworzyła dla mnie drzwi swojego mieszkania, przyjmując w "pakiecie" - jak to określiła:) - mojego Marcina i dzieląc się z nami pokojem, łazienką i kotami, które pokochaliśmy z wzajemnością! Poświęciła również swój czas towarzysząc mi na spotkaniach w miejscach, których bym nie odkryła, gdyby mi o nich nie podszepnęła i nie zainicjowała tych spotkań, które były niezapomniane.
Sabinka - drobinka o ogromnym sercu! |
Konarzew przywitał mnie tak dobrą energią, że słowa kierowane do zasłuchanych Czytelników płynęły same, a ja, pomimo zmęczenia drogą z Lublina do Wielkopolski, czułam się tak jakby niosły mnie skrzydła. Taką atmosferę stworzyła gospodyni spotkania, pani kierownik Emilia Swendracka oraz Czytelniczki biblioteki w Konarzewie, które tak pięknie włączyły się w rozmowę, pozostając w lirycznym nastroju, jaki towarzyszył nam od samego początku. Biblioteka w Konarzewie zachwyciła mnie. Drewniane stropy i biały wystrój dużej sali, z przytulnym kolorowym kącikiem dla dzieci, który aż kusi do zabawy - to wszystko razem emanuje radością i zupełnie przeczy wizerunkowi biblioteki, który dla wielu osób nie odwiedzających takich miejsc, kojarzy się z ponurym wnętrzem wypełnionym zakurzonymi książkami, których kartki rozpadają się w rękach ze starości.
Biblioteka w Konarzewie to ciepły uśmiech pani Emilii, pozostawiony po sobie porządek pani Stefanii, i prosta radość życia dzieciaków z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego, które siedziały zasłuchane w snute przeze mnie opowieści. To również i Czytelnicy, których nie chciało się żegnać, i z którymi dwie godziny minęły jak chwila. Dobra i owocna.
Pani Emilia Swendracka, cudowna gospodyni i kierownik biblioteki w Konarzewie |
Śliczna Biblioteka w Konarzewie i niesamowici Czytelnicy |
Bardzo lubię słuchać fragmentów w wykonaniu Czytelników |
Zasłuchanie i wzruszenia Czytelników są dla mnie bezcenne... |
Najprzyjemniejsze chwile po spotkaniu - osobista rozmowa |
Kącik dla najmłodszych czytelników:) |
Baszków to, podobnie jak Konarzew, Filia Biblioteki w Zdunach. Nad wszystkimi czuwa pani dyrektor Mirosława Szymczak, bardzo dbająca o swoje placówki i poświęcająca im dużo czasu i uwagi. Tę kobiecą rękę widać w obu filiach, a pierwsze wrażenie z Baszkowa to przytulne wrzosowe wnętrze niewielkiej Biblioteki, z oknami ładnie przystrojonymi firankami przyciągającymi z ulicy, oraz wielkie serce pani Marii Nowackiej, kierownik filii w Baszkowie, której ciepło otuliło od wejścia, a uśmiech sprawił, że wszystko wokół pojaśniało. Obie gospodynie zdunowskich filii bardzo starannie przygotowały się do spotkania, a pani Maria dodatkowo zaskoczyła mnie szczegółami, które wyszukała i wybrała jako motyw przewodni spotkania w Baszkowie:
Moje słowa, które pojawiły się kiedyś w jakimś wywiadzie, prowadziły mnie i Czytelników, śmiało włączających się w rozmowę, która stała się prawdziwym dialogiem, ubogacającym obie strony.
Pani Maria Nowacka, gospodyni spotkania w Baszkowie i jej biblioteka |
Czytelnicy zaangażowali się w rozmowę, która stała się prawdziwym dialogiem |
Spotkanie w Baszkowie było mistyczne i tajemnicze. Ktoś do nas dołączył, siadając między Czytelnikami i przysłuchując się temu, o czym opowiadałam. Ktoś, kto wyraźnie zaznaczył swoją obecność, przynosząc ze sobą dobrą aurę i ciekawość z zaświatów. Opowiadałam akurat o tym, że te współczesne lata to nie mój czas; nie umiem nadążyć za pośpiechem, brakuje mi wartości, które przestało się szanować; zabrakło autorytetów, które chciało się naśladować, a świat Artystów stał się małym światkiem Gwiazdek i Celebrytów , nie mających nic wspólnego z prawdziwą Sztuką, do której mam ogromny szacunek i którą wielbię i doceniam. Mówiłam o wielkich Pisarzach i dwudziestoleciu międzywojennym - złotych latach Kultury i Sztuki, w których czułabym się jak u siebie. Mówiłam o swoim podziwie dla tych Pisarzy, którym nigdy nie dorównam, gdy powoli i cicho, aby nie zakłócać zasłuchania Czytelników, zaczęły otwierać się drzwi. Wyglądało to zupełnie tak, jakby spóźniony gość chciał do nas dołączyć, zaglądając najpierw dyskretnie, aby nie przeszkadzać, a potem, zainteresowany tym, co mówię, chciał wejść do środka. Mówiłam, patrząc na drzwi w oczekiwaniu na pojawienie się zaglądającej głowy. Najpierw odwróciła się pani Maria, a potem Czytelnicy po kolei zaczęli wypatrywać spóźnionego intruza. Drzwi otwierały się bardzo powoli, ukazując jedynie pustkę, ale uczucie czyjejś obecności było tak silne, że pisząc o tym, czuję te same ciarki, które mnie przeszły. - Właśnie dołączyły do nas dobre duchy tych wielkich pisarzy - powiedziałam. Czytelnicy uśmiechnęli się, mój mąż, sprawdziwszy, że za drzwiami rzeczywiście nikogo nie ma, zamknął je, ale uczucie czyjejś obecności wśród nas nie odeszło do końca spotkania. Wiem, że miałam gościa z zaświatów. Nie wiem, czy byli to ci, o których akurat mówiłam, czy też ktoś mi bliski - nieobecny, lub obecny inaczej - w innym już wymiarze; a może tamtejszy duch Baszkowa - nie zastanawiam się nad tym. Wiem jedno, ktokolwiek to był, nie przyszedł ze złymi zamiarami i pozostał tam ze mną do końca, wierzę, że zainteresowany słowami, których nigdy nie nadużywam i nie rzucam na wiatr. Bardzo też uważam, aby nimi nie ranić, bo żadne ze słów, które wypowiadamy, nie pozostaje bez znaczenia i ma moc, z jakiej nie zdajemy sobie sprawy.
Dlatego obdarowuję ludzi tymi dobrymi i żegnam ich z dobrymi życzeniami i błogosławieństwem serca, które jest wdzięczne za każdą możliwość spotkania z Czytelnikami i Bibliotekarzami, na długo zachowując w pamięci ten czas i te chwile, za które tym, którzy mnie zaprosili i tym, którzy zechcieli się w Wielkopolsce ze mną spotkać - serdecznie dziękuję!
Sabinko - Ciebie przytulam najmocniej, dziękując Ci za wszystko i jeszcze więcej!
Monika A. Oleksa
Ciąg dalszy spotkań w Wielkopolsce nastąpi... :)
Moniu, bardzo się cieszę, że jesteś pełna niesamowitych wrażeń po spotkaniach z Czytelnikami, wyczuwa się Twoje zadowolenie. Urzekły mnie wnętrze bibliotek, szczególnie to w Konarzewie, biel w połączeniu z czerwonymi półkami wygląda imponująco. Wrzosowe ściany w Baszkowie ujmują delikatnością.
OdpowiedzUsuńNiewidoczny, aczkolwiek z pewnością obecny Gość to coś niezwykłego, to musiało być szczególne przeżycie.
Wszystkiego dobrego:)))
Moniczko, jestem pełna dobrych chwil, wspomnień i emocji, które przywiozłam ze sobą, oraz bogatsza o kolejne spotkania, które zawsze są dla mnie bezcenne! Lubię odwiedzać biblioteki w małych miasteczkach, bo one mają swój niepowtarzalny klimat i atmosferę, w jakiej lubię się zanurzać.
UsuńNiewidocznego Gościa zapamiętam na zawsze, to było niesamowite. Jego obecność coś podszeptuje, muszę wsłuchać się w siebie i pozwolić, aby pióro pisało...
Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko i wiosennie:)
M.
Moniko,na samym początku...zobaczyłam magnolię,a ją i forsycję w obecnym okresie najbardziej lubię,może ze względu...na mnogość kwiatów,kolorów....bo w mojej Dukli magnolie jeszcze w pąkach,tu jakoś zauważam "opóźnienie".Ale nie o tym chciałam ,chcę cieszyć się z Tobą wspaniałym przyjęciem i w Baszkowie i Konarzewie...i innych miejscowościach,które były na Twojej drodze.Wiadomo ,że najważniejsze to spotkania z drugim człowiekiem....a jeszcze jak słyszę mieliście "tajemniczego gościa"......Najważniejsze wg mnie jest to ,że wszędzie tu i tam.....czuje się SERCE...a wiadomo,że to najpiękniejsze słowo świata...i tego się będę trzymać...ściskam słonecznie
OdpowiedzUsuńGrażynko, magnolie i forsycje zachwycają mnie tak samo, jak Ciebie! U mnie, w Lublinie, magnolia również ma na razie tylko pączki; w Wielkopolsce drzewa są już ukwiecone jak w maju!
UsuńTe spotkania z drugim człowiekiem zawsze są dla mnie bezcenne. Dają mi dużo więcej, niż tylko poznanie miejscowości czy ludzi. Zostawiam tam cząsteczkę siebie, po którą w wybrane miejsca lubię wracać. A to serce... lubię się nim dzielić. I najbardziej zdumiewa mnie to, że im więcej go oddaję, tym więcej otrzymuję...
Przytulam Cię, Grażynko z nadzieją, że niedługo będę to mogła uczynić osobiście:) W Lublinie:)
M.
Niesamowita opowieść o Gościu... jestem pod wrażeniem. Może kiedyś wyjaśni się - kto to był.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Moniś - cudni ludzie wokół Ciebie, bo Ty takim słonkiem wiosennym jesteś i ogrzewasz :) Dlatego zawsze tak tłoczno przy Tobie
fvkyu0679kp
OdpowiedzUsuńgolden goose outlet
supreme outlet
golden goose outlet
golden goose outlet
golden goose outlet
golden goose outlet
golden goose outlet
golden goose outlet
golden goose outlet
golden goose outlet