Wzajemnie Obdarowani - Listopadowe Spotkanie nad Bugiem

Fot. Marcin Piotr Oleksa 
Nasze życie jest nieustanną wędrówką, w czasie której spotykamy na tej podejmowanej przez nas drodze ludzi, którzy jak my, również dokądś wędrują. Czasami przy nich przystajemy, bywa, że zatrzymujemy się na dłużej, bo ktoś nas w tym miejscu zafascynował tak bardzo, że chcemy tę osobę lepiej poznać, ponasycać się nią, wzajemnie czymś obdarować. Są takie spotkania, które owocują. I są tacy ludzie, którzy zostają przy nas na długo, nawet jeśli nie są częścią naszej codzienności. 
Cztery lata temu, 28 listopada 2014 roku, po raz pierwszy przyjechałam do Świerż, odkrywając to małe, nadbużańskie miasteczko na mapie Polski. Wystarczyło jedno spotkanie przy kaflowym piecu, w skromnym budynku biblioteki, by moje serce przytuliło się do tego miejsca i ludzi, których tutaj poznałam, w tej chwili czując się tak blisko nich, jakbym sama była stąd. Bo tak właśnie Świerżanie mnie przyjęli i tak mnie traktują. Jak swoją, a ja i moi chłopcy wracamy tam za każdym razem z jednakową radością. 

Dawna biblioteka w Świerżach

Obecnie gospodarzami tutaj są Miłośnicy Świerż i Ziemi Świerżowskiej 




23 listopada, w Świerżach nad Bugiem zaszumiało morze i wróciły letnie wspomnienia, również te związane z powstawaniem "Tylko morze zapamięta". I pomimo tego, że biblioteka została przeniesiona do szkoły naprzeciwko, spotkanie z najnowszą książką odbyło się w dawnym budynku, należącym obecnie do Stowarzyszenia Miłośników Świerż i Ziemi Świerżowskiej, którego mam przyjemność być honorowym członkiem. Przyznam, że była to dla mnie ogromna niespodzianka, przygotowana przez Świerżan i Beatę Soczyńską, osobę, która przygotowała to i wszystkie poprzednie spotkania autorskie w Świerżach. Beatka jest nie tylko bibliotekarką, ale przede wszystkim kobietą obdarowaną talentem zatrzymywania chwil obiektywem aparatu. Jej zdjęcia mają duszę, a w czasie sesji fotograficznych Beata wydobywa z tych, których fotografuje, to "coś" - najbardziej ulotne i trudne do uchwycenia. Taki dar ma niewielu fotografów, nawet tych profesjonalnych. Wiem o czym mówię, bo moje zdjęcia na tylnej okładce "Tylko morze zapamięta" i na skrzydełku "Nieba w Kruszonce", są właśnie autorstwa Beaty Soczyńskiej. 

Beatka Soczyńska




Na spotkaniu w Świerżach słowa tkały się z ciemnogranatowych nitek listopadowego wieczoru, pogodnego i trochę mroźnego. Wplatały się w zasłuchanie przybyłych Słuchaczy, poruszając w duszy struny tęsknoty i nostalgii. Skłoniły do refleksji, zalśniły w oczach wilgotnymi łzami wzruszenia i sprowokowały do rozmowy, bo tym, tak naprawdę, było to spotkanie w Świerżach. Rozmową, a nie monologiem, zwróceniem uwagi na Czytelnika, a nie promowaniem Autora, wzajemnym wsłuchaniem się w siebie i złożoną obietnicą. Obietnicą, że akcja powieści, do której dojrzewam i od której - zaręczam, nie będzie się można oderwać, będzie działa się właśnie tu, w Świerżach nad Bugiem, który skrywa wiele tajemnic, ale w przeciwieństwie do morza, nie wszystkie zapamiętuje... 
Ja natomiast to kolejne spotkanie w Świerżach zapamiętam. Zapamiętam te osobiste rozmowy z Czytelnikami, już po spotkaniu; zapamiętam smak tortu, na którym było i morze z galaretki i piasek, który jednak znacznie lepiej smakował niż piasek w zębach :). Zapamiętam smak babeczek Beaty Soczyńskiej i tę mnogość ciepłych słów i serdeczności, jakimi ja i mój mąż zostaliśmy tam obdarowani. Zapamiętam roziskrzone oczy, opowieści o tym czym są moje książki i tę niechęć opuszczania tego miejsca, gdzie pomimo jego skromności i prostoty, tyle było piękna, i gdzie zadziało się tyle dobrego. 










Niech to dobro się pomnaża, niech prowokują do niego zapisane w książce słowa, niech łączy, krusząc podziały i mury, jakimi ludzie oddzielają się od siebie. I niech przetrwają świątynie książek, takie właśnie maleńkie biblioteki jak ta w Świerżach, w których zaklęta jest dusza gromadzonych tam latami książek. 
Serdecznie dziękuję Weronice Koguciuk za powplatane w spotkanie piosenki. Weronika ma ogromny talent. Sięgnąć po utwór Anny German i zaśpiewać to czysto, bez wydziwiania i bez aranżacji zupełnie zmieniającej melodię i tonację, to prawdziwe wyzwanie. Weronika zrobiła to tak naturalnie i czysto, że słuchając jej, poczułam dreszcze. Wiem, że ta młodziutka i tak bardzo skromna dziewczyna, jeśli tylko da się poprowadzić swojej pasji i talentowi, zajdzie daleko, a ja już jestem dumna z tego, że ją znam i że mogłam w czasie tego spotkania w Świerżach, wysłuchać jej mini recitalu. 

Weronika Koguciuk, dziewczyna, o której będzie kiedyś głośno... 


Dziękuję wszystkim zaprzyjaźnionym mieszkańcom Świerż i Dorohuska za niezawodną obecność, serdeczność, zaproszenia do swoich domów, upominki od serca i świadomość, że zawsze jestem tutaj, w Świerżach, mile widziana. 
Dziękuję pani dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej w Dorohusku, Irenie Prokopowicz za to, że mogła być na tym spotkaniu i jednocześnie chcę zapewnić, że do Dorohuska przyjadę również z radością i otwartością na nowych Czytelników. 
Dziękuję Członkom Stowarzyszenia Miłośników Świerż i Ziemi Świerżowskiej za to, że nieustannie dają mi odczuć, że w jakiś sposób, choćby w maleńkim ułamku, jestem częścią tego miejsca, którego niejedną historię chcę wysłuchać i zapamiętać. 
Przede wszystkim jednak dziękuję Beacie Soczyńskiej i jej Rodzinie, bo gdyby nie oni, żadne ścieżki by mnie do Świerż nie doprowadziły i z nimi tak mocno nie związały... Beatko, dziękuję! 
Monika A. Oleksa 
Fot. Marcin Piotr Oleksa 













Komentarze

  1. Czy gdziekolwiek może być tak przecudnie?
    Zachwycam się każdym słowem Twojej relacji, daję się oczarować każdej drobnostce, jaką zauważam na zdjęciach i czuję się wyróżniona, że mogłam tam być i słuchać, i chłonąć, i doświadczać. Serdeczne te Twoje Świerże <3 Kolejnej książki też nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru