Odczarowany Listopad - tournee autorskie
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Listopadowy mrok nie musi kojarzyć się z ponurą ciemnością, ciężkim od chmur dniem i długim wieczorem, kiedy jeszcze na nic się nie czeka. Można go odczarować, jeśli pomimo chłodu za oknem i niechęci wyjścia na to zimno i ciemność, ciekawość odkrycia czegoś innego i spotkania z ludźmi przekona nas do opuszczenia ciepłego domu i zostawienia za sobą tych wszystkich spraw, które zaprzątają naszą głowę.
W ostatnim tygodniu listopada, we Wrocławiu, Krotoszynie, Szkaradowie, Dubinie i Jutrosinie próbowaliśmy odczarować listopadową ponurość, przemieniając ją w magię ciepłego spotkania, doprawionego smakiem słowa, które naprawdę ma moc. Po raz kolejny też potwierdziła się reguła, że ilość uczestników nie przekłada się na jakość, bo najczęściej jest tak, że pełna sala nie sprzyja intymnej atmosferze, a w mniejszej grupie łatwiej podzielić się refleksjami, które nasuwają się w trakcie spotkania.
Spotkanie we Wrocławskim Empiku poprowadziła Magdalena Skowrońska, związana niegdyś z Akademickim Radiem Luz, a sposób w jaki to zrobiła bardzo mile mnie zaskoczył. Całe spotkanie bardziej miało charakter osobistej rozmowy niż dziennikarskiego odpytywania, a rozmowa ta szybko przeszła w burzliwą dyskusję Słuchaczy, której przysłuchiwałam się z prawdziwą przyjemnością. Moje bohaterki ożyły, a Czytelniczki wypowiadały się o nich tak, jakby rozmawiały o prawdziwych osobach, osądzając ich wybory i życiowe pogubienie. Słuchałam tego jak urzeczona, uświadamiając sobie, że pisarz, kreśląc obraz postaci ze szczerością wobec czytelnika, w pewnym momencie uwalnia swoich bohaterów, którzy zaczynają żyć poza kartkami powieści, wzbudzając tyle różnych emocji, od złości i niezrozumienia do współczucia.
W Krotoszynie, Szkaradowie i Dubinie było mniej dyskusji, więcej natomiast zasłuchania. Zasłuchania tak pięknego, że właściwe słowa same się nasuwały, a błyszczące wilgocią oczy Słuchaczy były dla mnie bezcennym podziękowaniem.
Do Krotoszyńskiej Biblioteki Publicznej wróciłam jak do dobrych znajomych. Byłam tutaj, podobnie jak w Jutrosinie, cztery lata temu, i w obu tych miejscach dowiedziałam się, że nie jestem "półkownikiem", czyli że moje książki nie stoją na półce, tylko wędrują z rąk do rąk, od czytelnika do czytelnika, z których niektórzy są tak zaangażowani, że wiedzą już, co będzie w drugiej części "Tylko morze zapamięta"! :) A w zasadzie nie, co będzie, ale co ma być!
W tym miejscu chciałabym serdecznie podziękować pani Alinie Kajewskiej, za ciepłe przyjęcie i za wszystkie dobre słowa, które usłyszałam przed i po spotkaniu z krotoszyńskimi czytelnikami, za pamięć i za tak bezpośredni kontakt, dzięki któremu wiem, że z przyjemnością wrócę zarówno do samego Krotoszyna, jak i do filii tej biblioteki w Kobylinie i Koźminie. Dziękuję również pani dyrektor Krotoszyńskiej Biblioteki Publicznej, Ewie Bukowskiej, za możliwość powrotu do Krotoszyna, który dobrymi wspomnieniami zapisał się w mojej pamięci również i tym razem.
Podobnie dobre wspomnienia wywożę ze Szkaradowa, Dubina i magicznego Jutrosina. Ze wszystkich tych miejsc pozostał we mnie niedosyt - niedosyt słowa, kontaktu z czytelnikiem, czasu poświęconego temu czytelnikowi; niedosyt rozmów i bliskości z ludźmi, dla których tu przyjechałam.
Spotkanie w Szkaradowie odbyło się w Gospodarstwie Agroturystycznym u Musielaków, gdzie pachniało świeżo upieczonym ciastem drożdżowym z kruszonką, w kominku trzaskały szczapy drewna, a atmosfera była taka, że zupełnie nie chciało się opuszczać tego miejsca. To właśnie po tym spotkaniu w Szkaradowie mam największy niedosyt. Było zdecydowanie za krótkie, ale gonił nas czas, który tym razem nie chciał się zatrzymać, tylko nieubłaganie popychał wskazówki do przodu. Wiem, że nie odpowiedziałam na wszystkie pytania i nie powiedziałam tego wszystkiego, co chciałam powiedzieć tym wszystkim kobietom, które odpowiedziały na zaproszenie pani Ani Waliszewskiej i spędziły to popołudnie z nami. Tym bardziej z całego serca chcę podziękować wszystkim tym, którzy przyszli, by pobyć razem, posłuchać, poczuć przy sobie drugiego człowieka i choć na trochę zostawić te wszystkie sprawy, których nie da się po prostu spakować w walizkę i odesłać gdzieś, bez podawania adresu zwrotnego. Czasami jednak taki czas spędzony wśród ludzi, może być wskazówką jakiej nie odnaleźlibyśmy, gdybyśmy z tego domu nie wyszli. Dlatego serdecznie i jeszcze raz dziękuję wszystkim paniom ze Szkaradowa i Dubina za spotkanie, dociekliwe i ciekawe pytania, piękne zasłuchanie i te wszystkie refleksje, które narodziły się po spotkaniach. Dziękuję również pani Annie Waliszewskiej z filii bibliotecznej w Szkaradowie i Renacie Kaczmarek z filii bibliotecznej w Dubinie za zatroszczenie się o obecność czytelników i dopracowanie wszystkich szczegółów, aby spotkania w Szkaradowie i Dubinie na długo pozostały w pamięci mojej i tych, którzy ten czas z nami tam spędzili.
W magicznym Jutrosinie, który już cztery lata temu znalazł szczególne miejsce w moim sercu, czas przystanął, a andrzejkowy wieczór okazał się jednym z najbardziej udanych. Trzy godziny minęły niepostrzeżenie i w tak przyjemnej atmosferze, że poczuliśmy się niemalże tak, jakbyśmy siedzieli przy świątecznym stole, słuchając i rozmawiając, wymieniając się refleksjami i wzajemnie ubogacając sobą. To spotkanie zapisze się w mojej pamięci łagodnością, mądrością prowadzonych rozmów i zaangażowaniem prowadzącej Kamili Malechy, dyrektor Biblioteki w Jutrosinie, oraz perfekcyjnym przygotowaniem wszystkiego, włącznie z andrzejkową wróżbą. Z całego serca dziękuję Eli za porównanie moich powieści do domowego ciasta, które ma zupełnie inny smak niż te kupne, które nie są w stanie oddać tej wyjątkowości ciasta upieczonego w domu. Dziękuję za te słowa, że delektujecie się moimi książkami i słowami tam zapisanymi. Dziękuję za te emocje, o których mi opowiedziałyście, za przemyślenia i za te poruszenia w duszy po słowach, jakie padły na spotkaniu. Dziękuję za dzielenie się tym, że po słowach, które zapadły gdzieś głęboko, chcecie zmieniać swoje życie, zrobić coś dla siebie i uwierzyć w marzenia. Pani Helenie dziękuję za to, co usłyszałam - że jestem autentyczna. Moje słowa nie są przedstawieniem, a ja na spotkaniu nie wkładam na siebie maski. To co mówię do czytelnika jest szczere, a na każdym ze spotkań staram się zostawić jak najwięcej z siebie wraz z przesłaniem, że każdy z nas ma skrzydła i nie można im pozwolić na to, aby wciąż były przykurczone.
Dziękuję za wszystkie uściski i przytulenia i za to wszystko, co widziałam w oczach kobiet opuszczających biblioteczną salę w Jutrosinie. Panu Ireneuszowi Mikołajewskiemu dziękuję za zaostrzenie apetytu na Jutrosin i za oprowadzenie po Kościele Św. Krzyża i po Muzeum w Jutrosinie.
Szczególne i płynące prosto z serca podziękowania należą się tym, którzy przyjęli mnie i Marcina do swoich domów, otaczając ciepłem, serdecznością i gościnnością, jak przyjaciół. Dziękuję Magdzie i Krzysztofowi Krzyżanowskim, Sabinie i Marcinowi Młynarz oraz pani Marii i Kamili Malecha. Kochani, zatroszczyliście się o nas jak o kogoś bliskiego, poświęciliście swój czas, oddaliście nam nawet swoją sypialnię ( Sabina i Marcin - dziękujemy!) i sprawiliście, że codzienność stała się odświętnością. Dziękujemy z całego serca!
Odczarowany słowem listopad oddał świat pod opiekę grudnia, zostawiając po sobie wiele dobrych, pełnych magii wspomnień, przy których długo będę się jeszcze ogrzewać, jak przy kominku...
Monika A. Oleksa
Zdjęcia: Marcin Piotr Oleksa
Twoja, tak cudna jak zawsze, relacja powoduje, że chce się włożyć trampki i pobiec w te wszystkie miejsca, które z taką pieczołowitą starannościa opisałaś. Naprawdę, robisz to z ogromnym artyzmem, ale tak naturalnie, że można to czytać ciągle od nowa. Ta Twoje doskonała wrażliwość, odkrywająca przed nami maleńkie szczególiki, na które nikt by nie zwrócił uwagi, gdyby nie Twoje słowa... doprawdy maestria.
OdpowiedzUsuńPiękna relacja. Czytając , mogłam poczuć się tak, jakbym tam była.
OdpowiedzUsuńOczywiście jak zawsze polecamy się, do zobaczenia niebawem ������
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
S&M
Mój dom był wypełniony niekończącymi się problemami i nieszczęściami, które doprowadziły do rozwodu, którego nigdy nie chciałam z mężem. Wszystko się załamało i poszliśmy własnymi drogami. Próbowałam iść dalej, ale było to dla mnie bardzo trudne, ponieważ nadal kochałam mojego męża, a moja córka zawsze płakała, chcąc odzyskać ojca. Nie miałem innego wyjścia, jak szukać pomocy, co skłoniło mnie do skontaktowania się z DR DAWN po zobaczeniu tylu dobrych uwag na temat jego pracy. Zapewnił mnie, że pogodzi mnie i mojego męża swoim zaklęciem pojednania, które zrobił. Cieszę się, że mogę powiedzieć wszystko, że osiągnąłem pożądany rezultat po 2 dniach, miłość i szczęście zostały przywrócone i wróciliśmy do siebie i wierzę, że to dla nas na zawsze i wszystko dzięki DR DAWN za zrobienie tak wiele dla ratowania mojej rodziny . Nigdy nie jest zbyt zajęty, by komukolwiek pomóc. Więc skontaktuj się z nim teraz, jeśli potrzebujesz pomocy. napisz do niego teraz przez: ( dawnacuna314@gmail.com ) Whatsapp: +2349046229159 Ten komentarz z uznaniem pochodzi od Julii Lorenzo.
OdpowiedzUsuń