Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Wygrzebane...

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Pourlopowa energia zawsze mnie rozpiera i najlepiej pożytkuję ją - sprzątając. Lubię zaglądać w szafki i szafeczki, kąty i kąciki , sprawiając, że moje mieszkanko pięknieje w oczach. W czasie moich tegorocznych porządków wygrzebałam z głębin biurka "perełki", które niegdyś pisywałam do szuflady. Aż się zdziwiłam, że tyle ich mam! Na pogodną końcówkę lata, z życzeniami uśmiechu i energii w nadchodzącym, pełnym wyzwań, tygodniu, dzielę się tym, na co natrafiłam...  30 września, poniedziałek Mariusz spojrzał na zegarek. Dwadzieścia minut.  Całowali się już dwadzieścia minut! Jesienny chłód przeniknął go wraz z podmuchem wiatru. Wzdrygnął się i bardziej przywarł do muru, na którym wielkimi jak byk literami, widniał dumny napis: Henio King! Wychylił się, aby lepiej dojrzeć niewyraźne już sylwetki, majaczące w zapadającym zmroku. Pod klatką przeciwległego wieżowca, oparta o imitację Harley'a, stała Ola, niedosiężny obiekt westchnień i sz

Kamienne serce

Obraz
Niecodzienne spotkanie w Nałęczowie - ja i Pan Prus; Fot. Marcin Oleksa Końcówka sierpnia ma już w sobie nostalgię jesieni. Czuć to w powietrzu, które niesie chłód i zapach upadłych na ziemię liści, które nie potrafiły już dłużej utrzymać się na drzewach. Park jeszcze nie opustoszał, ale są pory kiedy po alejkach spacerują jedynie kaczki i łabędzie, w poszukiwaniu smacznego kąska. Lubię tę porę roku, chociaż jest w sercu jakaś tęsknota za rozpalonymi słońcem dniami i ciepłymi nocami, kiedy można do późna wsłuchiwać się w muzykę świerszczy. Może i mniej przysiada teraz przy mnie ludzi, ale jeśli już to robią, zostają na dłużej. Siedzimy tak razem; ja - w swoim surducie i meloniku jaki nosił Wokulski, i spragniony towarzystwa człowiek - z nieodłączną komórką, bez której wyjść z domu już nie potrafi. Siedzimy i milczymy; a czasami z tego milczenia rodzą się słowa. Bo przecież człowiek potrzebuje podzielić się nimi. Zawsze tak było. Antyczni filozofowie wyrzucali te słowa z siebie w

Powroty do Nałęczowa

Obraz
Bolesław Prus i ja w Nałęczowie:) Fot. Marcin Oleksa Kocham Nałęczów za jego niezmienność i wszechobecny spokój, który po każdej mojej wizycie w tym miasteczku przywożę ze sobą. Nałęczów wycisza. Zatrzymuje. Otula atmosferą uzdrowiska, które gubi pośpiech i cieszy oczy zielenią, zapraszającą do spacerów i zamyśleń w nałęczowskiej ciszy. Za każdym razem kiedy tam przyjeżdżam, uśmiecham się do swoich myśli i mijanych w parkowych alejkach ludzi. Mój czas tam traktuję jak ucieczkę od codzienności. Nie na długo. Na chwilę. Ale ta chwila wystarczy, aby mnie naładować dobrą energią, wypełnić głowę słowami, które po powrocie przelewam na papier, i dać siłę do kolejnych dni, w które wchodzę z tą radością, jakiej zaczerpnęłam właśnie tam. W Nałęczowie. Nie zdziwiło mnie to, że Wiesława Bancarzewska uciekła do tego miejsca, które ja pokochałam jeszcze w dzieciństwie, i opisała to w niedawno wydanej powieści "Powrót do Nałęczowa". I chociaż wchodziło mi się w tę książkę dość cię

Czas zatrzymany

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Stanął mi zegarek. Któregoś dnia po prostu zatrzymał się na godzinie 7.00 i dalej już nie ruszył. Zostawiłam go, nie zmuszając do dalszej wędrówki, a on jakby tym zdziwiony, niezauważenie rozpoczął swój powolny marsz po tarczy. Wyglądało to zupełnie tak, jakby przespacerował się wskazówkami po cyfrach, przystając to tu, to tam w zamyśleniu. Zegarek w ten sposób wyraźnie mi zakomunikował, że nie chce mu się jeszcze podjąć trudu codzienności. Zwolnił i odnalazł inny rytm. Czasami zatrzymuje się gdzieś na dłużej. Najczęściej wybiera na ten przystanek pełne godziny. Bardzo lubi 7.00. Tam przyłapuję go najczęściej. Potrafi spędzić na tych, nie wiadomo dlaczego ważnych dla niego cyfrach, nawet kilka godzin. Wciąż w tym samym miejscu. Być może z tą godziną łączą się jakieś miłe wspomnienia, do których lubi wracać, tak jak ja powracam myślą do mojego czasu zatrzymanego w Dąbkach... Ciekawe, gdzie teraz rządy wprowadza Stróż Prawa? Ostatnio, kiedy jeszcze tam byłam,

Minął rok...

Obraz
Fot.Marcin Oleksa Słowo. Od niego wszystko się zaczęło. Dokładnie rok temu, 18 sierpnia 2012 roku, napisałam pierwsze słowo, skierowane właśnie do Ciebie. Zaprosiłam Cię na kawę w moim towarzystwie i na chwilę zatrzymania w tym biegu, który uprawiamy codziennie od świtu. Pisząc to pierwsze słowo w tym moim kąciku zadumania, myślałam o ludziach bliskich mojemu sercu. Ale pisałam je również dla Ciebie, choć wtedy jeszcze nie miałam pojęcia kim jesteś i gdzie czytasz te moje słowa wysyłane do Ciebie jak list w butelce.  Dziś mija rok i moje zatrzymanie przy Tobie stało się nieodłączną częścią mojej codzienności. Dzięki Tobie, choć przez moment przestaję gnać i pędzić w pośpiechu, i znajduję czas na to, aby wypić niespieszną filiżankę kawy, lub kubek fusiastej herbaty (taką lubię najbardziej!). Odpoczywam, rozmawiając z Tobą. To, że wstępujesz tutaj, przysiadasz ze mną i czytasz to, co chciałam Ci powiedzieć, ma dla mnie ogromnie duże znaczenie. Dziękuję Ci za to, że jesteś ze mną

Wieczorem

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Dziś, na wieczorną chwilę letniego zatrzymania, dwa listy i coś na "deser":) Jeden list to wiersz, który dawno temu napisałam do mojego M. Wtedy już był moim mężem... Drugi, to list Jednej do Drugiej; zapraszam do zakładki:) A na deser dokładam wywiad, który na swoim blogu przeprowadziła Cyrysia - jej czytelnicy zadali pytania, a ja na nie odpowiedziałam. Co z tego wyszło... zajrzyj tutaj:) KLIK  List do M.    I tchnąłeś we mnie życie i dałeś nadzieję na przyjaźń na miłość na bliskość na dni z tobą dla ciebie I uczyniłeś kobietę pachnącą letnim marzeniem Monika A. Oleksa  Spokojnego wieczoru... Fot. Marcin Oleksa

Historia życiem napisana

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Morze szumi niespokojnie, jakby kłócąc się z wiatrem. Łapczywe fale bez pytania zagarnęły część plaży, odsuwając ludzi nieco dalej od siebie, w stronę wydm. Na plaży nie ma dziś za wiele osób, chociaż słońce pokazuje się zza chmur od czasu do czasu; a gdy już wyjrzy zaciekawione, grzeje naprawdę przyjemnie. Przy samym brzegu, na dużych ręcznikach rozłożyła się para ludzi. Nie boją się wzburzenia morza ani chłodnego wiatru. Przytulili się do czyjegoś parawanu i do siebie, więc nie czują zimna. Kobieta jest bardzo szczupła. Ma krótkie, pomalowane na rudo włosy i twarz, która jaśnieje blaskiem odbijanym od zakochanych oczu. Utyka na jedną nogę i ma wyraźnie kłopoty z chodzeniem. Ale mężczyzna, z wyraźnie zarysowanym nad kąpielówkami brzuszkiem, patrzy na nią jak w obrazek. Starannie rozkłada ręcznik uważając, aby żadne ziarenko piasku nie dostało się na niego. Potem podchodzi do kobiety, a ona z czułością wmasowuje mu w plecy mleczko do opalania z filtrem. Odwrac

Cóż powiedzieć... żal odjeżdżać

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Smutny pstrąg patrzy na mnie z papierowej tacki niewidzącymi oczami. Smakuje wyśmienicie, uwędzony na ciepło w kotle na czereśniowo-wiśniowych wiórach. Jest tak delikatny, że rozpływa się w ustach, a jego smak na długo pozostaje na języku i w pamięci. Podobnie jak wszystkie dni, które tu spędziłam. W moich Dąbkach. Czas oddany całkowicie pisaniu książki i spotkaniom z ludźmi, z których każdy jest wyjątkowy, inny, ciekawy, niepowtarzalny. Tak samo niepowtarzalne były te wszystkie chwile, które tu spędziłam z tymi, których kocham.  Każdy dzień nad morzem witał mnie krzykiem budzących mnie mew. Lubię to, te mewy i rześki poranek, który jest zapowiedzią długiego i dobrego dnia. Bez względu na to, czy dzień jest pogodny, czy pochmurny lub deszczowy, każdy jest dobry, bo przecież ta letnia radość tak naprawdę jest we mnie i nie zależy od pogody.   Zasmucony moim odjazdem pstrąg :( W tym miejscu codziennie siedziałam, pijąc kawę... Morze szumi na po