Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2016

Odkryj w sobie dziecko

Obraz
Fot. Michał Andrzej Oleksa  Maski, zbroje, peleryny. Konwenanse i uprzedzenia. Analiza - czy to mi się opłaci?, kategoryzowanie i osądzanie, nieufność, podejrzliwość i lekceważenie. Obrastamy w to latami. Wchodząc w dorosłość, szukamy w niej swojego miejsca i akceptacji wśród tych, do których dołączamy. Często oznacza to, że udajemy kogoś kim nie jesteśmy, aby tylko dopasować się do grupy, wśród której przebywamy. Gubimy własną indywidualność i bywa tak, że stajemy się takimi, jakimi chcą nas widzieć inni. Pozbywamy się spontaniczności, kontrolując wszystko, nawet własne uczucia i przyglądając się życiu przez wąską dziurkę od klucza w drzwiach, za którymi sami siebie zatrzasnęliśmy zostawiając świat, do którego tęsknimy.  Czas urlopu, zwolnienia i zatrzymania choć na chwilę to dobry moment , aby odkryć w sobie to, o czym już dawno zapomnieliśmy. Dziecko. To dobry czas na to, aby spojrzeć na wszystko wokół nas ze szczerością dziecka, z jego dziecięcą wiarą i zaufaniem, bez uprze

Literackie Czwartki: Hanna Kowalewska "Cztery rzęsy nietoperza"

Obraz
Fot. Michał Andrzej Oleksa  Każdy z nas ma takie miejsce, w którym chroni się przed światem , gdy życie dokuczy, a ludzie dogryzą. Twierdzę, do której dostęp mają tylko ci, których do niej dopuścimy. Podleczamy tam życiowe zadrapania, liżemy rany i zbieramy siły, aby wyjść naprzeciw światu, który zazwyczaj nie rozpieszcza, tylko podrzuca nowe wyzwania.  Otaczamy się przyjazną przestrzenią i otwieramy na szczerą serdeczność ludzi, którym ufamy, dając sobie czas na przepracowanie słabości i przyjrzenie się życiu z innej perspektywy.  Dla Matyldy, głównej bohaterki najnowszej książki Hanny Kowalewskiej „Cztery rzęsy nietoperza”, znanej już czytelnikom z poprzednich powieści autorki, takim nienaruszalnym miejscem dającym poczucie bezpieczeństwa stało się Zawrocie. Po śmierci swojej babki Aleksandry, której tak naprawdę nie znała, Matylda oswoiła nie tylko stary dom, który odziedziczyła, ale i pozostawione jej w spadku psy – Untę i Remiego, a także Jóźwiaków, najbliższych sąsiadów,

Dwadzieścia lat minęło...

Obraz
Minęło jak jeden dzień.... Jak zaczęła się ta historia wpisana w księdze życia dwóch istnień splecionych w jedno życie? Kiedy i gdzie pojawiła się w głowie nieśmiała myśl, że to ktoś najważniejszy w moim życiu, i że być może..., i że gdyby... to ja bardzo... Myślę, że dwie odpowiedzi na to samo pytanie różniłyby się nieznacznie, ale i tak wszystko zaczęło się od listów. Listów kierowanych do zupełnie innego adresata, który, z poczucia dumy czy pychy, czy też zwykłego przechwalstwa, dzielił się nimi z kolegą. Listy przychodziły regularnie, a kolega z każdym kolejnym nie mógł się doczekać następnego, poznając duszę dziewczyny, którą znał tylko ze zdjęcia. A potem ją zobaczył. On wiedział o niej niemal wszystko, znał ją - nie znając. Ona usłyszała tylko jego imię. Marcin. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że na tym imieniu oprze cały swój świat, i że stanie się ono porankiem i wieczorem, i że będzie brzmieć jak najpiękniejsza melodia, którą chce się nieustannie odtwarzać i słuchać. 

Zaułek Szczęścia

Obraz
Fot. Marcin Piotr Oleksa  Czy można dotknąć szczęścia? Czy ono ma swój kolor? Zapach? Smak? Czy można wtulić się w szczęście i owinąć nim jak apaszką, która jedwabistym dotykiem okręca się dookoła szyi, chroniąc przed chłodem?  Każdy z nas, zapytany o szczęście, podałby inną jego definicję. Część, z uśmiechem błąkającym się po twarzy, opowiedziałaby o chwilach, kiedy tego szczęścia naprawdę doświadczyli. Inni, z tęsknotą w oczach odpowiedzieliby, że wciąż go szukają, i że być może jest blisko, ale to jeszcze nie to. Ktoś mógłby wykrzyczeć, że prawdziwe szczęście nie istnieje, że to jedynie ludzkie złudzenie, fałszywa ułuda; ktoś inny roześmiałby mu się w twarz, dając świadectwo odnalezienia szczęścia w zwyczajności. Ilu ludzi, tyle różnych odpowiedzi i reakcji. A tak naprawdę, w sercu każdego człowieka wypisane jest jego własne, indywidualne pojęcie szczęścia. Często przeoczonego, bo ono nie jest niczym niezwykłym. Nie zawsze jednak potrafimy dostrzec, że to, co podsuwa nam życ

Chłonę...

Obraz
Fot. Michał Andrzej Oleksa  Chłonę czas, który dostałam, i to wszystko, co wokół mnie i czego częścią się stałam. Chłonę bezkres wody dotykającej moich stóp wybiegającymi ku mnie falami, i zostawiającej kropelki bryzy na mojej twarzy. Wilgotne pozdrowienie morza, delikatny pocałunek. Istniejemy, złączeni bezsłowną modlitwą uwielbienia, ja z jednej strony, a ono, morze, z drugiej. Stoimy naprzeciw siebie i każde z nas, na swój sposób, wychwala dzieło stworzenia i Tego, który we wszystkim pozostawił swoje piękno. I w morzu, i w człowieku.  Chłonę moje sam na sam z miejscem, które każdego roku, coraz głębiej wpisuje się w moją historię, i które w sercu odcisnęło najtrwalszy ślad, jakiego nie zatrze niepamięć.  Fot. Marcin Piotr Oleksa  Chłonę i zamykam w sobie brzmiący dla mnie jak najpiękniejsza melodia krzyk mew, wiecznie zaciekawionych tym, co dzieje się poniżej ich podniebnego lotu. Słucham ich i przyglądam się z uśmiechem, który ofiarowuję również morzu, wsłuchana