Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2015

Opowieść o dwunastu miesiącach

Obraz
Fot. Marcin Piotr Oleksa  Listopad doszedł do rozdroża i przystanął zafrapowany. Dwie drogi, dwa wybory. Jedna prowadząca w łagodną szarość odchodzącego dnia i wtuloną w niego wieś, z domami przykucniętymi na poboczu; druga - rozświetlona i rozpraszająca zapadający mrok blaskiem tysięcy miejskich okien, zaglądających jedno w drugie.  Którędy pójść i którą z dróg wybrać? Nigdzie nie był mile widziany i nikt go nie oczekiwał. Na sam dźwięk jego imienia - Listopad - ludzie się wzdrygiwali, krzywili i kręcili głowami. Oczekiwali Maja, cieszyli się słonecznym Lipcem i nawet lubili Październik. Grudzień witali z uśmiechem, bo miał w sobie magię świąt, ale o Listopadzie najchętniej by zapomnieli. Kojarzył się ze smutkiem i odchodzeniem, miał w sobie nostalgię i melancholię, a szary płaszcz utkany z mgieł mało kto umiał docenić.  Przyzwyczaił się już do tego i nie oczekiwał wiele, ale mimo to przynosił zaskakujące niespodzianki, niekiedy ozdabiając świat puszystym śniegiem, którym sy

Wtorkowe spotkania kulturalne: Hanna Kowalewska - spotkanie autorskie

Obraz
Fot. Michał Andrzej Oleksa  W życiu każdego człowieka, dla którego książka to coś więcej niż zadrukowane kartki papieru, są takie tytuły, które sprawiły, że coś się odmieniło. Sposób patrzenia na świat, myśli, które dotąd biegły w zupełnie innym kierunku, oczekiwania wobec życia czy wiara w marzenia, po które mamy odwagę sięgnąć. Są takie książki, które coś w nas pootwierały, albo coś bolesnego pomogły nam pozamykać; książki, które nie pozostawiły nas obojętnymi i które długo, a może w ogóle nie pozwalają o sobie zapomnieć. W moim życiu taka książka pojawiła się ponad szesnaście lat temu. Po jej przeczytaniu długo nie mogłam dojść do siebie, będąc pod wpływem emocji, jakie ta powieść na mnie wywarła, i zachwycając się językiem, którego od tej pory szukam w każdej opowieści, po którą sięgam. Od tej jednej książki każdą inną oceniam już nie poprzez fabułę i treść, ale poprzez klimat, nastrój i język, w którym autor wyraża - lub nie - swój szacunek wobec czytelnika. Powieść "Te

Świt

Obraz
Fot. Marcin Piotr Oleksa   Listopadowy świt nadchodzi niespostrzeżenie. Zakrada się cichutko, jakby w obawie, że wybudzi uśpiony świat zbyt gwałtownie. Miękkość nocy powoli przepuszcza jasne smugi, które sprowadzą dzień zmuszający do działania. Cisza dnia stojącego u progu, koi. Nie ma w niej jeszcze pośpiechu, ani niepokoju, który wślizgnie się wraz z przebudzeniem. Jest za to spokojne oczekiwanie na to, co przyniosą najbliższe godziny i nieświadomość nowego, przysłoniętego jeszcze mleczną mgłą, za którą ukryło się życie.  Każdy świt przynosi z sobą tajemnicę, a potem rozrzuca godziny, które daje na jej odkrycie. Każdy brzask nowego dnia jest obietnicą, z której dzień zawsze stara się wywiązywać. Czas, odmierzany miarowymi krokami wskazówek zegara, jeszcze nie przyspiesza, budząc się z takim samym ociąganiem co zmęczony człowiek. Przyspieszy, gdy życie nabierze tempa, a potem rozpędzi się tak, że trudno będzie za nim nadążyć. Teraz jeszcze drzemie pozwalając, aby świt nie zask

Opowieść o dwunastu miesiącach

Obraz
Zamyślony pan Prus, z marsem na czole Zmęczony długim spacerem Październik przysiadł na ławce w nałęczowskim Parku Zdrojowym, tuż obok Bolesława Prusa zamyślonego nad życiem i słowami. Zimna ławka nie pamiętała już ciepła letnich miesięcy, ale poprzez ozdobione koronką liści drzewa przedzierały się nikłe promienie słońca, odbijając się w rudych, październikowych włosach iskrzącymi błyskami. Pałac Małachowskich przyozdobiony był jesiennymi barwami, a żółto-pomarańczowe liście słały się na parkowych alejkach jak miękki dywan z niepowtarzalnymi wzorami.  Październik schylił się i podniósł dwa najładniejsze, wielokolorowe. Jeden zostawił dla siebie, drugi podał panu Prusowi, aby rozgonić ten surowy mars z jego czoła.  Nałęczowski Park Zdrojowy pełen był ludzi wędrujących po przytulnych alejkach i cieszących się ostatnimi dniami Października i atmosferą tego miasteczka, które stawało się bliskie każdemu, kto choć raz się tutaj zatrzymał na spacer pełen zamyślenia. Dumne łabędzie,

Moim Czytelnikom ...

Obraz
Fot. Marcin Piotr Oleksa  Wiem, minął kolejny czwartek bez "Czwartkowych obiadów", Eulalia i  Bogusia są na mnie obrażone, Jadzia taktownie milczy, a Helena tylko gładzi mnie po policzku jak jeszcze tak niedawno robiła to moja Babcia... Wiem, zamilkłam na dłużej, mam zaległości w relacji ze spotkań autorskich (Lublin, Kraków i Warsztaty Słowa dla młodzieży), i opóźnienie w odpowiedzi na komentarze, z których każdy jest dla mnie cenny i za każdy z serca dziękuję... Obiecuję, że wszystkie zaległości ponadrabiam, proszę jeszcze tylko o trzy tygodnie cierpliwości - do końca listopada MUSZĘ oddać nową książkę do Wydawnictwa, które i tak jest cierpliwe, dając mi czas, którego potrzebowałam. Ostatnie strony, przenoszenie rękopisu na komputer, ostatnie szlify, a w międzyczasie praca, w której jestem potrzebna - to szczególny rok dla mnie, kilka kroków do mety z maturzystami, z którymi jestem już tyle lat, że wzajemnie staliśmy się częścią swojego życia, uczestnicząc we wzlotach

Przystanek: Niebo

Obraz
Fot. Marcin Piotr Oleksa  Nasze życie jest podróżą. Nieustanną drogą, która prowadzi nas krętymi wybojami przez góry i doliny naszej codzienności. Każdy dzień, który podejmujemy z banku życia jest maleńkim etapem tej podróży, z której celu nie do końca zdajemy sobie sprawę. Przemierzamy autostrady lat, i szukając wewnętrznej harmonii i spokoju, paradoksalnie wsiadamy do najbardziej zatłoczonych autobusów i pociągów, unikając pustyni, na której zostalibyśmy sami i gdzie mielibyśmy w końcu możliwość spojrzeć na swoje życie innymi oczami, oceniając je nie według reguł narzuconych przez współczesny świat, ale zgodnie z sumieniem, które zagłuszamy. Żyjemy tak, jakby liczba naszych dni była nieograniczona, i jakby życie tutaj miało się nie skończyć. Pędzimy za tyloma nieistotnymi sprawami, zamartwiamy tym, na co nie mamy wpływu i zajmujemy tyloma rzeczami na raz, że nie starcza nam czasu na to, aby po prostu żyć, ciesząc się jego pełnią już tutaj.  Dni takie jak Pierwszy i Drugi List