Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

Literackie czwartki: Czwartkowe obiady odc.13

Obraz
Fot. Marcin Oleksa - Pić! - Jadzia opadła zdyszana na krzesło, jedną ręką wachlując przed twarzą, a drugą wyciągając w stronę szklanki z wodą. Siedząca naprzeciwko niej Bogusia od razu podsunęła jej kieliszek wypełniony przezroczystym płynem.  - Co ty mi tu dajesz? - spytała Jadzia, patrząc z naganą na uśmiechającą się do niej Bogusię.  - Chciałaś przecież pić. - Wody mi się chce! Wody, ale nie ognistej. - Jadzia zignorowała uśmiech Bogusi i jednym duszkiem opróżniła szklankę.  - A pani Jadwiga to tak pląsa na parkiecie, że nadążyć za nią nie można - równie zasapany, potężnie zbudowany i niezwykle elegancki mężczyzna z czerwoną różą wsuniętą w butonierkę, opadł bez tchu na krzesło obok Jadwigi.  - Ależ co pan Jan opowiada, przecież dotrzymywał mi pan kroku nawet przy "Walentynie" - odpowiedziała Jadzia, powoli odzyskując równy oddech.  Jan nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szeroko spod wąsa i brody zakrywającej pół jego twarzy, i sięgnął po stojącą przy

Wtorkowe spotkania kulturalne: Jazzowe opowieści

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Kiedy na jednej scenie pojawia się trzech tak znakomitych muzyków jak Krzysztof Herdzin, Cezary Konrad i Robert Kubiszyn, jeszcze zanim odezwie się pierwszy z instrumentów wiadomo już, że będzie się działo. Jeśli do tego koncert odbywa się w takim miejscu jak Teatr Stary w Lublinie; z niesamowitą akustyką, kameralną atmosferą i wystrojem wnętrza zupełnie jak z lat dwudziestych ubiegłego wieku; to naprawdę można się zasłuchać, bo wszystko wokół temu sprzyja. W takim miejscu odbiór dobrej energii płynącej od artystów, dla których muzyka jest prawdziwą pasją, jest wyjątkowy; a sam koncert jest w stanie tak naładować, że słuchacz wychodzi w zimną noc rozgrzany i rozbudzony lepiej niż po herbacie z imbirem czy potężnej dawce czarnej kawy.  Krzysztof Herdzin Trio... , z koncertem zapisanym na płycie "Capacity" , to wielka uczta dla konesera dobrej muzyki jazzowej, doprawiona niepowtarzalną osobowością każdego z trzech występujących obok siebie muzyków. 

Bogactwo

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Do mojej kuchni zagląda gawron. Siedzi na nagim konarze rosnącego przed moim oknem drzewa napuszony, z dumnie uniesionym łebkiem. Jego czarne, małe oczka zdają się patrzeć prosto na mnie z oczekiwaniem, czy wyjdę i go nakarmię? Karmi go mój mąż, który codziennie rano wyprowadza psa i wynosi ptakom ich codzienną porcję, na którą czekają. Dziękują nam za to swoją obecnością i głośnym "kra, kra", które odbieramy jako dobre słowo:)  Czarne gawrony, szare kawki i lśniące pięknymi, biało-czarnymi piórkami sroki, ozdabiają nam ogołocone z liści drzewo, które dzięki tym skrzydlatym mieszkańcom żyje i czuje się potrzebne. Nie jest szarym kikutem nagich gałęzi, ale ma w sobie ogromne bogactwo życia i obietnicę, którą już pachnie spulchniona deszczem ziemia.  Bogactwo. Pierwsze skojarzenie, które nasuwa nam się z tym słowem to przepych; coś, co można zobaczyć, zauważyć; coś, co przyciąga wzrok i niejednokrotnie powoduje ukłucie zazdrości w sercu. Bogactwo,

Literackie Czwartki: Czwartkowe obiady odc. 12

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Eulalia weszła do mieszkania i zastała Martę stojącą bezradnie na środku kuchni i wpatrującą się w opakowanie czegoś, co wyglądało jak kopytka z supermarketu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo miały przecież umowę, że gotują na zmianę obiad wtedy, kiedy im się chce i gdy mają czas; gdyby nie wyraz twarzy Marty - mocno skonsternowany. Wnuczka Eulalii wyglądała na zagubioną i to Eulalię zaniepokoiło najbardziej.  Powiesiła na wieszaku futro, zrzuciła kozaki i z ulgą wsunęła stopy w wygodne kapcie, a potem szybkim krokiem, jakby zupełnie nie czuła przemierzonych przed chwilą zakupowych kilometrów, podeszła do wnuczki i zajrzała jej przez ramię.  - Coś nie tak z tymi kopytkami? - spytała, odgarniając pieszczotliwie włosy z twarzy dziewczyny. - Instrukcja obsługi - odpowiedziała Marta słabym głosem.  - A to do podgrzania gotowych kopytek potrzeba instrukcji obsługi? - zdziwiła się Eulalia.  - W dzisiejszych czasach, babciu, do wszystkiego potrzeba instruk

Wtorkowe spotkania kulturalne: "Tego lata w Zawrociu"

Obraz
Od tej książki wszystko się zaczęło - moja fascynacja słowami i twórczością Hanny Kowalewskiej, która niepodzielnie zakrólowała w moim sercu jako ulubiona polska autorka. Jej powieść "Tego lata w Zawrociu", nagrodzona w 1997 roku jako najlepsza polska powieść, rozpoczęła przygodę, która trwa do dziś. To po tej książce, przeczytanej tak wiele lat temu, a jednak tak bliskiej do dzisiaj, każdą kolejną książkę, po którą sięgałam oceniałam już inaczej. Już nie liczyła się fabuła i treść, choćby nie wiem jak fascynująca; ale bogaty język, nastrój i klimat, oraz szacunek do czytelnika składany przez autora w słowach, które nie są słowotokiem, ale czymś, co zachwyca samo w sobie. Hanna Kowalewska rozsnuła swoją opowieść pięknym, poetyckim językiem, od którego trudno się oderwać i dzięki któremu Czytelnik wchodzi w świat Matyldy z ciekawością, i podąża za nią, śledząc losy jej babki i skomplikowanych relacji rodzinnych, do których główna bohaterka powoli dojrzewa.  "Tego

Niewidzialne

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Świat poszarzał i zbrzydł tą najbrzydszą z brzydot, kiedy brunatne trawniki pokryte są plackami szarego śniegu lub błotem wdzierającym się na świeżo wypastowane buty; ulice straszą wyrwami i odpryskującym spod kół asfaltem, a szare drzewa wyciągają bezbronnie w górę swoje nagie konary, czekając cierpliwie na zmianę. Jakąkolwiek. Tęsknią za zimowymi czapami, których w tym roku zabrakło; i za zielonymi listkami, które przyniesie im wiosna, zapowiadana już przez czaple i budzące się do pracy pszczoły.  Patrząc na tę szarość i brzydotę za oknem, łatwo wpaść w depresyjny nastrój, oceniając to, co nas otacza powierzchownie, bez wpatrzenia się w szczegóły i odszukania drobiazgów piękna, które są nawet w tej zachlapanej brzydocie; trzeba jedynie się nad nimi pochylić, aby je zauważyć. Wychwycić. Poczuć. I częściej oceniać sercem niż oczami. Bo to, co najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. "Dobrze widzi się tylko sercem." Tak powiedział kiedyś Mały Książę

Dar Miłości

Obraz
Fot. Andrzej Jaksim "Jeśli ktoś, choć jeden, Ciebie kocha, jesteś już potrzebny.  Jeśli kochasz kogoś jednego, potrzebny Ci cały świat, byś mógł go dawać temu jednemu."  Droga Przyjaciółko! Drogi Przyjacielu!  Miłość to dar. Dostajemy go po to, by uświadomić sobie, jak wyjątkowymi ludźmi jesteśmy i jak wiele mamy w sobie piękna, którego być może nie dostrzegamy. Pielęgnujmy go, bo tak łatwo można go stracić...  W dniu Św. Walentego, którego imię wymawiają nawet ci, którzy twierdzą, że Bóg nie istnieje; życzę Ci odrobiny miłości. Nie od mężczyzny. Nie od kobiety. Od człowieka.  Monika A. Oleksa  Miłość to nie tylko słowa, ale ogromne zaufanie i dar z samego siebie, który codziennie składamy drugiemu człowiekowi. Ona jest ponad wszystko, o czym tak pięknie potrafiła opowiedzieć niesamowita, silna kobieta - Jola Drozd.  Miłość jest ponad wszystko: KLIK Fot. Marcin Oleksa

Literackie Czwartki: Czwartkowe obiady odc. 11.

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Suknia Eulalii mieniła się złotą nitką, a jej włosy, starannie ułożone i spryskane specjalnym lakierem, migotały brokatowymi drobinkami informując, że czas karnawału wciąż trwa i jest czasem radości i świętowania. Dzisiejszy czwartek był inny od pozostałych, bo wszystkie cztery wychodziły na koncert do Filharmonii, a potem na kolację przygotowaną przez Bogusię. - Z okazji walentynek - poinformowała Bogusia przyjaciółki. - Nam też, pomimo lat, które może i doskwierają, a może nie, bo ja się tam nimi nie przejmuję; należy się święto zakochanych i przyjaciółek, nie uważasz, Lalu?  - Uważam - odpowiedziała Eulalia. - Dlatego użyłam całego mojego wdzięku, jaki mi jeszcze pozostał i załatwiłam wejściówki na ten czwartkowy koncert dla naszej czwórki. Tylko ubierz się porządnie, żebym nie musiała się za ciebie wstydzić!  - No wiesz! - obruszyła się Bogusia. - Za kogo ty mnie masz? Jeszcze potrafię zachować się w towarzystwie, a poza tym będę miała okazję włoży

Wtorkowe spotkania kulturalne: P.S. Kocham Cię

Obraz
Holly i Gerry; główni bohaterowie filmu P.S. I love you Jak to się dzieje, że dwoje ludzi - zupełnie dla siebie obcych, staje się sobie tak bliskimi, że z dwóch odrębnych światów tworzą jeden, w którym decydują się żyć wspólnie, dzieląc swoją codzienność na pół? Na pozór dzieli ich wszystko - dwa różne kontynenty, charaktery i styl życia; oczekiwania i marzenia; a jednak mimo to decydują się uwierzyć Przeznaczeniu i temu, co poczuli, i przeżyć razem życie, które oprócz szaleństwa młodości, ma również wiele gorzkich pigułek do przełknięcia i wyzwań, na które do końca nie byli gotowi. Holly poznała Gerry'ego wędrując po urokliwych drogach Irlandii; zielonej wyspy, która ją zachwyciła podobnie jak nieznajomy chłopak, którego nieoczekiwanie tam spotkała. Żadne z nich tego nie planowało, ale to co się między nimi splotło z dwóch różnych rzeczywistości, skłoniło Gerry'ego do zostawienia wszystkiego, wokół czego toczyło się jego życie i wyjechania do Nowego Jorku z najba

Spacer dobry na wszystko:)

Obraz
Fot. Marcin Oleksa Spacer! Spacerek! Jak ja to lubię! Szczególnie zimą, gdy cztery łapy zapadają się w śniegu; białe kule latają w powietrzu, a patyk wpada tak głęboko w biały puch, że musisz wsadzić cały pysk, aby się do niego dokopać. Ale na tym przecież polega zabawa! Na walce ze śniegiem, w którym można kopać do woli; tarzać się do upadłego i schłodzić, gdy zabraknie tchu po radosnej gonitwie. Jak dla mnie śnieg mógłby leżeć przez cały okrągły rok:) Uwielbiam to! Spacery w śniegu od razu nabierają kolorów i są o wiele ciekawsze i zabawniejsze. A już najfajniej jest, gdy spotkasz kogoś, kogo znasz. Na przykład Tysona. No i co z tego, że jest tyle ode mnie starszy? Dziesięć lat? I co z tego? Jaka to różnica, czy masz lat trzy, czy trzynaście, skoro i tak jesteś psem z charakterem? Lubię Tysona. no, może za bardzo mu się narzucam, ale... podoba mi się! Biała krótka sierść, świetna sylwetka, nienaganne maniery i ta czarna łata na oku. Nie ma takiego drugiego i chyba dlatego tak