Za Gwiazdą...
Fot. Monika A. Oleksa |
Wyruszyli w drogę, choć nie potrafili wytłumaczyć dlaczego. Królowie pogańskich ludów, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o Mesjaszu. To nie oni na Niego czekali, choć właśnie im został objawiony. Wyruszyli za Gwiazdą, prowadzeni jej światłem, z pełnym zaufaniem niewytłumaczalnym rozumem. Wyruszyli, wiedząc tylko tyle, że idą oddać pokłon najpotężniejszemu Królowi Świata. Poszukiwali Go, choć to nie oni czytali proroctwa o Nim i to nie oni zgłębiali Pisma, w których zapowiadano Jego narodzenie.
"Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon.". (Mt 2,2)
Kogo spodziewali się ujrzeć? Królewicza w pałacu? Prawdopodobnie tak, bo myśląc po ludzku, udali się najpierw do Heroda i miejsca godnego króla. Tam dopytywali, zdziwieni pewnie tym, że nikt o Dziecięciu nie słyszał, a przecież narodził się Król. Co pomyśleli, otwierając drzwi skromnej izby w jakiejś gospodzie i odnajdując tam młodą kobietę z maleńkim chłopcem, tulonym w ramionach? Czy mieli jakieś wątpliwości? Jeśli nawet przez chwilę się zawahali, zanim otworzyli zupełnie niekrólewskie drzwi, trwało to ułamek myśli. Uwierzyli, że jeśli Gwiazda zatrzymała się właśnie nad tym domem, to Dziecię, które tam znaleźli jest najprawdziwszym Królem, przed którym uklękli, uznając tym Jego wyższość i panowanie. Oddali Mu pokłon, choć sami byli królami. Ale byli również Mędrcami, a prawda o Bożym Narodzeniu została im objawiona w sposób, którego nie pojmowali naukowo, choć przyjęli ją sercem i rozumem.
"A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę." (Mt. 2, 9b-11)
Współcześni Mędrcy wciąż idą za Gwiazdą, dając się z wiarą prowadzić jej światłu. Współcześni Mędrcy, podobnie jak ci sprzed ponad dwóch tysięcy lat, przebywają długą drogę, by oddać pokłon Królowi, uznając Jego Chwałę. Czynią to, bo w dzieciątku narodzonym w Betlejem rozpoznają Dar, który Bóg składa człowiekowi, choć dobrze zna jego grzeszną i słabą naturę.
W odpowiedzi na ten Dar, sami ofiarowują swoje: złoto, kadzidło i mirrę. Wiarę, nadzieję i ufność oraz miłość, dzięki której szczerze uznają w Dzieciątku Boga i Mesjasza. Zbawiciela.
Kacper. Melchior. Baltazar. Trzy królewskie imiona. Kochaj. Módl się. Bądź.
Kochaj. Powyrywaj z serca złogi nienawiści, pozbądź się głęboko wkopanego w to serce żalu, przytul, zamiast odtrącać i spójrz na drugiego człowieka bez uprzedzenia, z życzliwością, nawet jeśli twoim zdaniem na nią nie zasługuje.
Módl się, bo w taki właśnie sposób rozmawiasz z Bogiem. W taki właśnie sposób On prowadzi z Tobą dialog. Daje ci Słowo, a potem słucha uważnie, czym ono się w tobie stanie i w jaki sposób wzrośnie, lub zmarnieje. Módl się, nie odklepując wyuczonego paciorka, tylko własnymi słowami, często nieskładnymi jak ludzkie życie, mów o tym wszystkim, z czym nie umiesz sobie poradzić. Nazywaj przed Nim to, co trudne. Dotykaj tego w Jego obecności, bo tylko On, Jedyny i Prawdziwy Bóg, potrafi to uleczyć i naprawić.
Bądź. Blisko betlejemskiej stajenki i blisko Miłości, która tam przyszła na świat. Bądź w takiej odległości od Gwiazdy Betlejemskiej, aby nie stracić jej z oczu i nie zgubić tej jedynej właściwej drogi, którą ona cię prowadzi. Bądź w nieustannej łączności z Jezusem, oddając Mu z ufnością wszystkie lęki i radości, nadzieję i jej brak; to, co dla ciebie ważne i to, co ważnym być powinno, choć nie możesz sam siebie do tego przekonać...
Kochaj. Módl się. Bądź.
I żyj tak, aby ludzie, których spotkasz w czasie swojej wędrówki uwierzyli dzięki twojemu światłu. Bądź dla nich gwiazdą betlejemską prowadzącą w to jedno, najwłaściwsze miejsce, do betlejemskiej stajenki, a z niej w szeroko rozłożone i przygarniające z miłością ramiona ukrzyżowanego Chrystusa. Żyj tak, aby darem odpowiadać za Dar, i aby chwała Jezusa Króla, Zbawiciela, rosła i umacniała się w ludzkich sercach.
Monika A. Oleksa
Komentarze
Prześlij komentarz