A w tle kwitną jabłonie...
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Czasami nosimy w sobie taką miłość, która zdarza się tylko raz w życiu. Miłość, która nas dopełnia uświadamiając jednocześnie, że przypowieść o idealnie pasujących do siebie połówkach jabłka jest prawdziwa. Los bywa jednak przewrotny i często dając, żąda wysokiej ceny.
Kiedy Mikołaj poznaje Julię czuje, że w tej kobiecie jest coś wyjątkowego i że nie spotkał jej przypadkiem. Kiedy uświadamia sobie, że Julia to miłość, na którą czekał całe swoje życie, los śmieje mu się prosto w twarz.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Z ogromną przyjemnością informuję, że 14 czerwca, nakładem Wydawnictwa FILIA ukaże się moja najnowsza powieść "Spacer nad rzeką". Historia spisana piórem, o miłości i przebaczeniu. Na tle urokliwego Kazimierza Dolnego nad Wisłą, w starym domu snują się wspomnienia przywoływane przez jego mieszkańców. Wśród nich są jednak takie, których nikt nie dotyka. Kim jest Julia i dlaczego milczy się o kobiecie, która była częścią tej rodziny? Dlaczego każde pojawienie się Mikołaja powoduje tak wiele niepokoju i napięcia? Jaka tajemnica ukryła się w pokojach Doktorówki, i co oznaczają słowa Cyganki wypowiedziane na kazimierskim rynku? I dlaczego najtrudniej jest przebaczyć samemu sobie...?
"Spacer nad rzeką" to książka o szukaniu odpowiedzi na pytania z pozoru oczywiste, na które jednak, o czym przekona się Zosia, główna bohaterka, nie tak prosto odpowiedzieć, bo czym jest prawda skoro każdy postrzega ją po swojemu? Spacery sprzyjają przemyśleniom, a rzeka staje się milczącym świadkiem wydarzeń, splatających się w zwyczajne życie...
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Zapraszam na przedpremierowe zasmakowanie w powieści z jabłoniami w tle...
Prolog
"Sierpniowe słońce dopieszczało ostatnie chwile kończącego się, leniwego dnia. Sad pachniał słodyczą dojrzewających jabłek, a lepki sok wezbrany pod skórką ściekał jasnymi kropelkami po palcach, wabiąc osy i składając obietnicę smaku, jakiego się nie zapomina.
Na kocu rozłożonym pod jedną z jabłonek leżała kobieta. Z głową podpartą na łokciu i jedną ręką wyciągniętą w górę, wyglądała jak posąg. Dzieło precyzyjnego artysty, dopieszczającego szczegóły. W jej dłoni spoczywał dojrzały i zarumieniony lekką czerwienią owoc, który oglądała pod światło, a na jej twarzy błądził zamyślony uśmiech, skierowany gdzieś daleko, ponad rzucające cień gałęzie jabłoni.
Leżący obok niej mężczyzna obserwował ją w milczeniu. W jego przejrzyście szarych oczach kryła się tęsknota, a wraz z nią wiele niewypowiedzianych emocji, o których milczał. Nie potrzebował słów. Ona i tak wiedziała. Potrafiła czytać w nim jak w książce, której nigdy nie napisał, choć chciał.
- Do twarzy ci z tym jabłkiem – powiedział, przerywając ciszę, w której tak dużo się działo. Śpiewy, ćwierkania, a nawet dobiegające z oddali klekotanie; bzyczenie, brzęczenie i cykanie odzywało się językiem natury, która hojnie dzieliła się z każdym, kto zechciał się w to wsłuchać.
- Aż żal mi je zjeść – odezwała się kobieta, opuszczając rękę i przybliżając twarz do aksamitnej, rozgrzanej latem skórki.
- Jeśli chcesz, zostaw je sobie na pamiątkę. Do jedzenia nazrywam ci kilogram innych.
Roześmiała się, a mężczyzna pomyślał, że już dawno nie słyszał jej śmiechu. Takiego dźwięcznego, dziewczęcego i beztroskiego jak ta chwila.
- I co mam z nim zrobić? Przecież wkrótce albo zgnije, albo zasuszy się i będzie wyglądało jak ja za kilkanaście lat, z wiotką, pomarszczoną skórką, obcym zapachem, wzbudzające jedynie westchnienie za wspomnieniem tego, czym było.
- Nawet jak się pomarszczysz i zwiotczeje ci skóra, i tak będę cię kochał. I nie zniechęci mnie nawet obcy i niepodobny do ciebie zapach.
Znów usłyszał ten radosny śmiech, który tak rzadko pojawiał się między nimi. Prowokował go, chcąc uchwycić tę chwilę, która zawsze trwała za krótko. Zupełnie jakby wiedziała, że jest tylko wyrwana, ukradziona.
- Dlaczego życie tak bardzo lubi przekorę? – Śmiech nie powrócił już nawet echem. W jego miejsce pojawił się smutek, zawsze przyczajony obok i nieodpuszczający. Teraz też tu był. Rozepchał się na kocu pomiędzy nimi, i w nosie miał to, że był tu nieproszonym gościem.
Mężczyzna usiadł i zapatrzył się na łany dojrzałego zboża, falujące w oddali. Tuż przed nim przeleciała ważka, smukła i pełna gracji, unosiła się nad ziemią jak ulotne, wypowiedziane życzenie.
- Nie uważasz, że każdy z nas ma prawo napisać swój własny scenariusz? Przecież mówi się, że człowiek jest kowalem własnego losu.
Ciepła dłoń kobiety dotknęła jego policzka. Kilkudniowy zarost załaskotał, ale mężczyzna nie poruszył się. Zbyt cenny był dla niego ten dotyk.
- Czasami w sztuce życia występuje zbyt wielu aktorów, a twoja rola jest tak ściśle spleciona z kimś innym, że nie możesz jej tak po prostu rozpisać na nowo. W tym teatrze nie ma niczego na niby. Są prawdziwi ludzie i prawdziwe uczucia.
- Chrzanię taką sztukę, poproszę o inną.
Delikatnie zsunął z policzka kobiecą dłoń, pocałował ją i wstał, przeciągając się. Poczuł chłód, pomimo tego, że słoneczne promienie wciąż jeszcze były widoczne na tle lekko zamglonego nieba.
- Jeśli kiedykolwiek będę musiała odejść, odnajdziesz mnie tu, w jabłoniach, i w każdym z owoców, które urodzą... – Usłyszał za sobą głos kobiety, który wplótł się w koncert na skrzypce jednego świerszcza.
Odwrócił się twarzą do niej i wyciągnął rękę, pomagając jej się podnieść. A potem, nie wypuszczając jej dłoni, zaprowadził na koniec sadu, aby wspólnie obejrzeć ich prywatny spektakl zachodzącego nad lasem słońca.".
Monika A. Oleksa "Spacer nad rzeką"
Gratuluję Moniko i czekam z niecierpliwością, zaprezentowany fragment rozpala ciekawość. Mam nadzieję na promocję książki również w Warszawie i na spotkanie z Tobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Danusia
Danusiu, tyle mam Ci do powiedzenia... Spróbuję to niebawem zmieścić w mailu, ale nie ukrywam, że osobista rozmowa byłaby owocniejsza :) Warszawa na pewno będzie na mojej trasie promującej książkę, gdy będę znała termin, natychmiast Cię o tym zawiadomię!
UsuńBardzo często myślę o Tobie i pamiętam w modlitwie.
Przytulam Cię mocno!
M.
Czekam z niecierpliwością Moniko :) Szczególnie, że znowu akcja powieści osadzona tak blisko mnie... uwielbiam Kazimierz :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, mieszkamy tak blisko siebie, Agnieszko. Jak to się stało, że jeszcze się nie spotkałyśmy?! A może by tak właśnie Kazimierz latem? Co Ty na to?
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło!
M.
Jakże się cieszę :)))
OdpowiedzUsuńA jak ja się cieszę, Wiolu! :D Tyle się ostatnio działo i tyle dzieje... Napiszę! Bardzo się stęskniłam za tą bliższą bliskością :)
UsuńŚciskam Cię mocno, mocno! I dużo ciepłych, pozytywnych myśli przesyłam!
M.
Byłam sfrustrowana i zdruzgotana, gdy mój mąż zażądał rozwodu. Potem skontaktowałam się z Dr DAWN, po tym jak zobaczyłam wiele świadectw o tym, jak Dr DAWN pomógł tak wielu ludziom przywrócić pokój w ich małżeństwach i związkach,
OdpowiedzUsuńZobaczyłam też jak leczył różne choroby i pomagał niewielu osobom w leczeniu niepłodności i postanowiłam się do niego zwrócić o pomoc,
Obiecał pomóc, kiedy po tym, jak mu wszystko wytłumaczyłem, zapewniłem wszystko, o co prosił, a on zrobił swoje, teraz mój mąż bardzo mnie kocha i traktuje troskliwie. Mój dom jest taki spokojny i pełen szczęścia, a wszystko dzięki Dr DAWN,
Skontaktuj się z nim, jeśli masz obecnie jakiś problem. To WhatsApp: +2349046229159
E-mail: dawnacuna314@gmail.com