Uważność
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Uważność, czyli nieobojętność. Zatrzymanie całym sobą przy kimś lub przy czymś. Wsłuchanie w to, co tu i teraz, i doświadczenie tego całym sobą aż po dreszcze przechodzące ciało. Uważność, czyli otworzenie się na to, co mnie otacza i w czym uczestniczę. Zanurzenie w chwili i umiejętność dostrzeżenia tego, co ta chwila w sobie zawarła. Uważność to Słowo, które zadomawia się wśród nas, choć nie każdy potrafi właściwie odczytać jego treść. I nie każdy gotowy jest na to by je przyjąć.
Uważność wyklucza chaotyczność, zjawisko które zdominowało współczesny świat. Żyjemy szybko, wszystkiego chcemy spróbować i jesteśmy zachłanni na to życie, próbujemy je jednak smakować "po łebkach", przeskakując z jednej aktywności w drugą, zaczynając, ale nie kończąc, poganiani pośpiechem i potrzebą nieustannego bycia na emocjonalnym haju. Jak coś trwa za długo, to trąci nudą, najlepiej więc żeby było szybko, ciekawie i żeby nie wymagało to większego wysiłku. Brak skupienia na jednym wykonywanym zadaniu, ciągłe rozproszenie i rozkojarzenie, nieumiejętne wykorzystania czasu odpoczynku utrudniają zrozumienie jak istotna w życiu człowieka jest głębia, do której dotrzeć można tylko poprzez uważność. Poruszając się jedynie po powierzchni, nigdy nie będziemy w stanie dotknąć prawdy o samym sobie, której często tak do końca nie znamy. O tym kim jestem i dlaczego dokonuję właśnie takich wyborów, a nie innych, i dlaczego wybieram jedne wartości, a inne odrzucam. Czym się kieruję i co mnie ukształtowało? I w którym miejscu znajduje się węzeł, bez rozwiązania którego nie ruszę się w życiu ani o krok, choćby wydawało mi się, że biegnę bez tchu, byle dalej.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Uważność jest mi potrzebna nie tylko do tego, aby naprawdę poznać samego siebie, ale również po to, by uwrażliwić się na innych. Po to aby najpierw, zanim wydam osąd i zaszufladkuję kogoś po swojemu, zadać sobie pytanie: Dlaczego?, i aby starać się na nie odpowiedzieć bez "bo ja", "bo mnie", "bo dla mnie", koncentrując się na uważnym wysłuchaniu i zastanowieniu, po których będę miała prawo do wyrażenia własnego zdania. Będzie to jednak już zdanie przemyślane, nie bezmyślnie raniące ale komunikujące: "Nie mogę cię przyjąć takim, jakim jesteś, bo przeszkadza mi w tobie...". Podając konkretne argumenty uszanujemy godność drugiego człowieka i być może wskażemy mu błędy, których nie dostrzegał lub które wypierał, a może też być tak, że w tych wytykanych wadach sami będziemy mogli przejrzeć się jak w lustrze. Bo niestety często przeszkadzają nam w innych nasze własne cechy, szczególnie te zupełnie pozbawione szlachetności.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Dzięki uważności nie przeoczymy też czegoś ważnego, bo nigdy nie wiadomo, kiedy wydarzy się ta jedna chwila, która może odmienić życie. Nie zwrócimy jednak na nią uwagi biegnąc i patrząc pobieżnie, nieuważnie, schematycznie. A jeśli nawet gdzieś ją dostrzeżemy, nie uwierzymy jej bez uważnego zastanowienia.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
"Patrzyłem na słońce i byłem zamyślony całym ciałem", powiedział niedawno mój młodszy, trzynastoletni syn, kiedy zarzuciłam mu w czasie podróży samochodem, że odpowiada mi milczeniem. Mój syn marzyciel zwrócił uwagę na to uważne zapatrzenie z towarzyszącym mu zamyśleniem. I myślę, że właśnie tego brakuje nam, dorosłym, w tym poważnym życiu, które często sami pozbawiamy kolorów. Bo zamiast uważnego zamyślenia, my rozpamiętujemy i analizujemy, skupiając się na problemie z pominięciem jego przyczyny i sposobów rozwiązania, które niejednokrotnie z góry odrzucamy. A uważność tak wiele może odmienić choćby przez to, że nauczy nas patrzeć na codzienność pod innym kątem i w trójwymiarze, nastawiając na pozytywne otwarcie i na gotowość dobrej przemiany we mnie samej i w moim życiu.
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Pod innym kątem i w trójwymiarze, powiadasz? Moniko, niewiele osób będzie mieć odwagę. Wiesz o tym, prawda? Gotowość na przyjęcie dobrej zmiany we mnie jest podnoszeniem sobie poprzeczki, a my nie lubimy - mimo wszystkich naszych deklaracji - stawiać sobie wymagań i podejmować choćby próby równania w górę. To bywa trudne. Czasem boli i nie widać od razu efektów; wydaje się nam, że w porównaniu z nami Syzyf z tym swoim kamykiem to miał wakacje... Wszystko, co dotyczy mnie samej - zawsze kosztuje. Zwłaszcza, jeśli trzeba zakasać rękawy, przestać oglądać się wstecz i spróbować tej "jazdy bez trzymanki", do której zachęcasz. I tylko ci, którzy się odważą, będą wiedzieć, że "naprawdę, bardzo to warto". Pozdrawiam Cię i serdecznie dziękuję za kolejny świetny, prosto w sedno - esej. D.
OdpowiedzUsuń