Świt

Fot. Marcin Piotr Oleksa  

Listopadowy świt nadchodzi niespostrzeżenie. Zakrada się cichutko, jakby w obawie, że wybudzi uśpiony świat zbyt gwałtownie. Miękkość nocy powoli przepuszcza jasne smugi, które sprowadzą dzień zmuszający do działania. Cisza dnia stojącego u progu, koi. Nie ma w niej jeszcze pośpiechu, ani niepokoju, który wślizgnie się wraz z przebudzeniem. Jest za to spokojne oczekiwanie na to, co przyniosą najbliższe godziny i nieświadomość nowego, przysłoniętego jeszcze mleczną mgłą, za którą ukryło się życie. 
Każdy świt przynosi z sobą tajemnicę, a potem rozrzuca godziny, które daje na jej odkrycie. Każdy brzask nowego dnia jest obietnicą, z której dzień zawsze stara się wywiązywać. Czas, odmierzany miarowymi krokami wskazówek zegara, jeszcze nie przyspiesza, budząc się z takim samym ociąganiem co zmęczony człowiek. Przyspieszy, gdy życie nabierze tempa, a potem rozpędzi się tak, że trudno będzie za nim nadążyć. Teraz jeszcze drzemie pozwalając, aby świt nie zaskoczył zbyt natarczywie, pozostawiając leniwe chwile rozbudzania. 

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Poranny półmrok jest inny niż ten wieczorny. Nie ma w sobie nerwowości, którą narzuca pośpiech i świadomość niedokończonych obowiązków. Ten półmrok jest miękki i sprawia, że człowiek nie obija się o ostre kanty rzeczywistości, jeszcze złagodzonej spokojem. 
Każdy świt ma zielone oczy nadziei, która uśmiecha się do ludzi z wiarą, że ją dostrzegą. Każdego poranka przeciąga się znużona tym, że tak często człowiek wymija ją obojętnie, pogrążony w swojej rozpaczy, która zamyka mu oczy na wszystko dookoła. Każdy świt przynosi nadziei siłę, aby dotykała każdego i pukała do zamkniętych drzwi wierząc, że jej nie zlekceważą. Widzisz jej zielone spojrzenie, którym wodzi za tobą od rana? Śledzi każdy twój krok czuwając i będąc blisko wtedy, gdy będziesz jej potrzebować. 
Nikłe światło powoli rozprasza ciemność. To magiczny moment narodzin nowego dnia. Jeśli wstaniesz na tyle wcześnie, aby być tego świadkiem, doświadczysz cudu, który zdarza się również w codzienności. Smugi rozpraszające mrok i cisza wypełniona spokojem. Zepchnięte przez noc do kąta problemy jeszcze przyczajone, w tej chwili przechodzenia ciemności w jasność nie mają do ciebie dostępu. Jesteś sam na sam z życiem, które trwa. Podejmiesz kolejny dzień, nowy, niezapisany, świeży. Dostajesz go na wyprostowanie wcześniejszych pomyłek, odnalezienie tego, co po drodze, w biegu codzienności pogubiłeś, na dokończenie przerwanej rozmowy, wyjaśnienie niedopowiedzeń, spojrzenie w oczy komuś, kogo wzroku od dawna unikałeś. Nowy dzień na wykorzystanie nowych szans, uwierzenie, że dużo zależy od ciebie, i postawienie jednego kroku naprzód, poza przeciętność i utarte ramy codzienności. 


Nadchodzący cichutko świt nie chce płoszyć dobrych myśli, które jeszcze towarzyszą nam o poranku. Gdyby mógł, jak najdłużej wstrzymywałby dzień, który już zagląda mu przez ramię, zniecierpliwiony biernością. Czas nie może stać w miejscu, choć świt chciałby go zatrzymać. Wypełniony po brzegi dzień nie lubi czekać. Narzuca obowiązki, zmusza do działania, popycha, popędza i wykrada czas. A świt chciałby tak stopniowo i powoli, szepcząc i obiecując. 
Przebudzone ptaki przechadzają się po trawnikach, które o tej porze należą tylko do nich. W niektórych oknach zapalają się światła, wybudzając jeszcze śniące się sny, a w kuchni czuć zapach świeżo parzonej kawy, która zawsze kojarzy się z czymś miłym. Spotkaniem. Zatrzymaniem. Rozmową. Chwilą przerwy. Rozbudzeniem. Energią. 
Świt wycofuje się powolutku. Jeszcze tylko nakreśli na porannym niebie świetlne kreski lub chmurami przesłoni świat, aby pozostawić go w klimacie zamyślenia. Obietnice wyłoży na progu domów, pomacha Nadziei i odejdzie, ustępując przed dniem, który zniecierpliwiony czeka na odkrycie. 
Monika A. Oleksa 

Fot. Marcin Piotr Oleksa 
       

Komentarze

  1. Posiedzę tu sobie u Ciebie cichutko, spokojnie...poczyta , podumam i znowu od nowa poczytam tak piękny opis:):):

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Różowa Chmurko, lubię jak tak cichutko przysiadasz przy mnie, i lubię z Tobą podumać... Masz w sobie dużo dobrej energii, której nie zabieram, ale trochę z niej korzystam... :) Dobrze, że jesteś!
      M.

      Usuń
    2. I nawzajem....twoje posty są przesiąknięte dojrzałością mimo Twego, podejrzewam, młodego wieku:):)
      Serdeczności śle

      Usuń
  2. To ,że przeczytałam,znalazłam się świtem....u Ciebie wystarczy.Jeszcze kolory i widoki listopadowej jesieni.Cóż chcieć więcej?W ten sposób po takim świcie.....jest pewność,że cały dzień będzie wspaniały.....Dla mnie na pewno był.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię świt, bez względu na porę roku. Te wiosenne i letnie na pewno są piękniejsze i bardziej energetyzują, ale te jesienne i zimowe też mają w sobie dużo uroku. Lubię takim świtem spacerować z psem i obserwować dzień, który się dopiero budzi, jak ludzie za uśpionymi jeszcze oknami. Ale skłamałabym mówiąc, że lubię rano wstawać:) Skoro jednak muszę to robić, staram się we wszystkim dostrzec coś pięknego. Szczególnie w świcie...ma w sobie coś niebiańskiego, prawda Grażynko?
      Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko!
      M.

      Usuń
  3. Aż się chce wcześniej wstać - nawet takiemu śpiochowi jak ja :) Ściskam Moniś już z domu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrzej się i wycisz... Dzisiaj miałaś chyba okazję obserwować wstający dzień z okna pociągu :) Jutro też za długo nie pośpisz... Trzymam kciuki!
      Ściskam cię mocno, Gabrysiu!
      M.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru