Opowieść o dwunastu miesiącach
Zamyślony pan Prus, z marsem na czole |
Zmęczony długim spacerem Październik przysiadł na ławce w nałęczowskim Parku Zdrojowym, tuż obok Bolesława Prusa zamyślonego nad życiem i słowami. Zimna ławka nie pamiętała już ciepła letnich miesięcy, ale poprzez ozdobione koronką liści drzewa przedzierały się nikłe promienie słońca, odbijając się w rudych, październikowych włosach iskrzącymi błyskami. Pałac Małachowskich przyozdobiony był jesiennymi barwami, a żółto-pomarańczowe liście słały się na parkowych alejkach jak miękki dywan z niepowtarzalnymi wzorami.
Październik schylił się i podniósł dwa najładniejsze, wielokolorowe. Jeden zostawił dla siebie, drugi podał panu Prusowi, aby rozgonić ten surowy mars z jego czoła.
Nałęczowski Park Zdrojowy pełen był ludzi wędrujących po przytulnych alejkach i cieszących się ostatnimi dniami Października i atmosferą tego miasteczka, które stawało się bliskie każdemu, kto choć raz się tutaj zatrzymał na spacer pełen zamyślenia. Dumne łabędzie, świadome swojego piękna i królewskiego majestatu, wyciągały w górę swoje szyje, oczekując podziwu, który dostawały. Pomiędzy nimi plątały się szare kaczki i kolorowe kaczory, drepcząc nieporadnie na swoich krótkich nóżkach i kwacząc dla podkreślenia swojej obecności.
Dumny i majestatyczny, czekający na podziw łabędź. Piękny... |
I kaczka, zbyt zajęta swoimi sprawami, aby zwracać uwagę na fotografa... |
Październikowy świat ubrany był w najpiękniejsze kolory roku. Rdza i miedź przeplatała się z bladą żółcią i ciepłym pomarańczem, a ognista czerwień wyróżniała się na tle jeszcze świeżej po deszczach zieleni traw, które odżyły po upalnym lecie. Październik miał w sobie łagodność, którą obdarowywał ludzi, uśmiechając się do nich z serdecznością jesiennego miesiąca. Jak kobieta, przywdziewał płaszcze i szale, które ciągnęły się za nim mleczną mgłą i złotą poświatą słońca wplątanego między kolorowe liście. Miał w sobie również ciepło jesiennych wieczorów, rozgrzewanych herbatą z sokiem malinowym i ciepłą szarlotką, puchatą od nabrzmiałych sokiem, pachnących jabłek z polskich sadów. Październikowe kuchnie wypełniał zapach zupy dyniowej, papryki i zalewanych octem gruszek, zamykanych w słoikach by zimą oddały smak, którego brakowało. Wieczorny mrok rozświetlało delikatne światło lamp i świec, łagodzących ostrość nocy i dających przytulność, której ludzie jesienią szczególnie potrzebowali.
Ruda wiewiórka z długą kitą zeskoczyła z drzewa i z zaciekawieniem podeszła do ławki pana Prusa. Październik uśmiechnął się do niej i wyciągnął rękę z laskowym orzeszkiem. Wiewiórka wspięła się na tylne łapki i nieufnie obwąchała wyciągniętą dłoń, a potem szybko zabrała orzeszek i odbiegła, zastanawiając się gdzie go schować.
Nieporuszony pan Prus tworzył w myślach nową opowieść, a Październik przesłał światu jesienny pocałunek. Październikowe pocałunki sprawiały, że drzewa rumieniły się zawstydzone i emanowały złotą poświatą jak zakochani miłością. Ta więź łącząca Październik z uwodzoną przez niego przyrodą dawała się wyraźnie odczuć każdemu, kto umiał patrzeć dostrzegając szczegóły wplecione w jesienną melancholię. Zakochane drzewa wysyłały do Października kolorowe listy, w których dziękowały za to, że przychodzi co roku, nieodmiennie o tej samej porze, rozdając piękno, którego nie lubił zachowywać dla siebie. Dzielił się tym, co w nim najlepsze, nie oczekując niczego w zamian. Z czułością podnosił z ziemi lśniące brązowe kasztany, a z czerwonych koralików jarzębiny tworzył naszyjniki, które potem zawieszał dumnie na szyi. W jesiennym prezencie przynosił ludziom to, czego zawsze im brakowało - czas. Jedną dodatkową godzinę, którą każdy z nich mógł wykorzystać po swojemu bez rozliczania. Zaczarowany jesienny miesiąc, który całym sobą opowiadał bajkę, odczytywaną przez nielicznych.
Jesienny talerz przygotowany przez panią Annę Rafalską:) |
Rozmarzony Październik wstał z ławki, dziękując panu Prusowi za miłe towarzystwo i wspólne milczenie, które nie męczyło. Pan Prus również podziękował nieuchwytnym skinieniem głowy, poprawiając szalik, w którym nagle zrobiło się ciepło i przyjemnie. Mała sikorka z żółtym brzuszkiem przysiadła na gubiącym liście klonie i mrugnęła radośnie do Października. Pozdrowił ją uniesioną dłonią i ruszył alejką, wymijając spacerujących ludzi, uśmiechających się do siebie i do Nałęczowa, który dał się tak pięknie wymalować Październikowi.
Łapiąc ostatnie tak piękne promienie słońca, które już wkrótce zostanie przesłonięte przez grube chmury, spowijające świat szarą tajemnicą, Październik wybrał Aleję Lipową i pozwolił jej doprowadzić się do "Eweliny". Przytulne wnętrze zachęcało do zatrzymania przy rozpływającym się w ustach ciastku, któremu nawet Październik nie mógł się oprzeć. Ciepło tego miejsca rozleniwiało sprawiając, że nie miał ochoty wędrować już dalej. Zasłuchany w cichutką melodię, łagodnie wkomponowującą się w ciszę popołudnia, postanowił właśnie tutaj poczekać na Listopad, którego nadejście zwiastowały już opadające z drzew, kolorowe liście.
Z opóźnieniem - Monika A. Oleksa
W dobrym towarzystwie Października, Eli Krukowskiej i Pana Prusa |
Przystojny ten Październik :) Nic dziwnego, że to mój ulubiony miesiąc... |
Dziękuję za wspaniały spacer w towarzystwie Prusa i październikowych refleksji. Kiedyś chciałabym osobiście posmakować klimatu Nałęczowa. Pozdrawiam jesiennie:)
OdpowiedzUsuńOlu, bardzo chciałabym Cię w ten klimat Nałęczowa wprowadzić osobiście :) I mocno wierzę, że nam się to uda!
UsuńŚciskam Cię mocno, wyłaniając się zza stosu kartek, które już utworzyły całkiem pokaźną książkę... Ale jeszcze kilku dni potrzebuję...
M.
Oj,Moniko i wspomnienia z Nałęczowa mnie...dopadły i to dzięki Tobie. Ale nie narzekam a wprost przeciwnie -dziękuję.Cieszy mnie,że ktoś zadbał ,aby Pan Prus nie zmarzł,ten szaliczek bardzo potrzebny. Nałęczowski Park Zdrojowy w czerwcu mnie zauroczył tak jak i cały Nałęczów...i tak trzyma do dzisiaj.....pozdrawiam Moniko i zazdroszczę ,że masz tam jak "rzut beretem"..
OdpowiedzUsuńGrażynko, Nałęczów każdą porą roku jest magiczny, a ja wiem, że nasz wspólny spacer tam też jest nam pisany:) Lubię przenosić moich Czytelników i przyjaciół w miejsca, które dla mnie są bliskie i mają w sobie dobrą energię, a Nałęczów właśnie taki jest, prawda?
UsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
M.
p.s. Nowa książka już na finiszu... Jeszcze tylko kilka stron:)))
Pana Prusa chętnie bym odwiedziła - jesiennie :) o Ewelinie nie wspomnę :) Podzielam zdanie Grażynki, o "rzucie beretem". Buziaki dla Was kochani
OdpowiedzUsuńPan Prus chętnie by się z Tobą spotkał, Gabrysiu. Myślę, że zimowe spotkanie też mu się spodoba:) A zimą w "Ewelinie" jest naprawdę magicznie...
UsuńZazdroszczę Ci tych nadbużańskich widoków...
Ściskam Cię mocno!
M.
Tak to fajnie opisałaś ,że poczułam się jakbym tam była:):)
OdpowiedzUsuńa co z Listopadem????
Cieszę się, że udało mi się przenieść tam choć na chwilę... :))) Listopad też będzie miał swój czas, musi jeszcze tylko troszkę cierpliwie poczekać...
UsuńPozdrawiam ciepło!
M.
redirigé ici réplique dolabuy site d'origine dolabuy.ru Visitez votre URL meilleurs sacs de répliques en ligne
OdpowiedzUsuń