Literacka Kanapa z Gwiazdą: Paweł Rosak

Fot. Marcin Twardowski



Paweł Rosak, muzyk, wokalista, kompozytor i producent. Jego najnowsza płyta "Who Knows" to album doskonały, będący wielowątkową historią, która pozostawia w słuchaczu niedosyt i pragnienie kontynuacji tej przygody, do której zaprasza nas jej twórca. "Who Knows" - KLIK . Z wielką przyjemnością zapraszam na rozmowę z Artystą. 

Monika A. Oleksa: Urodzony w Warszawie, wychowany w Warszawie i Londynie, a obecnie mieszkający w Maladze, obywatel świata. Czy miejsca, którymi przesiąkamy, determinują w jakiś sposób pracę artysty, otwierając go na konkretne wzorce kulturowe, czy też ta różnorodna mieszanka, jaką można usłyszeć na Pana najnowszej płycie "Who knows", to wynik muzycznych fascynacji i poszukiwań, bez względu na miejsca, z którymi jest Pan związany?

Paweł Rosak: Z całą pewnością miejsca w których żyjemy ze swoim kolorytem, aurą, estetyką, historią, ludźmi, tradycją i energią mają przemożny wpływ na to kim jesteśmy, a więc i na naszą ekspresję i nasze kreacje. Ze szczególnym naciskiem na energię. Każde miejsce ma swoją specyficzną energię i to ona w znacznej mierze dostarcza paliwa i inspiracji i wpływa na stan naszego ducha, wrażliwość  i ogląd rzeczywistości. Jak myślę o wpływie miejsca na kreacje muzyczną, zawsze przywołuję przykład Nowego Jorku i Los Angeles. Dwa ogromne centra kultury muzycznej, między którymi wielkie różnice przypisuję właśnie bardzo różnej energii i aurze. Muzyka West Coast, czyli słonecznej Kalifornii, ma zupełnie inną energię od tej pochodzącej z Nowego Yorku. Mówi się o brzmieniu West Coast zarówno w jazzie jak i popie, czyli ponadgatunkowo. Zresztą nietrudno dopatrzeć się podobieństw w muzyce ciepłego i słonecznego południa w wielu krajach tej  samej szerokości geograficznej i nawet na różnych kontynentach, co tylko potwierdza tezę o przemożnym wpływie energii miejsca na kreację.  
Moje osobiste doświadczenie też pokazuje, jaką moc mają miejsca którymi przesiąkamy, bo sam widzę ewolucję, która się dokonała na przestrzeni lat w mej wrażliwości i myśleniu, które kształtują ekspresję i kreację. Oczywiście muzyka, jako język ponad barierami geograficznymi, dociera wszędzie i może inspirować każdego w każdym miejscu na świecie, ale jak nakłada się na to energia konkretnego miejsca, efekt jest o wiele bardziej intensywny i głęboki. Jestem świadomy, że do mojej wrażliwości, nazwijmy polsko-słowiańsko-romantycznej spod znaku płaczącej wierzby, doszlusowały po drodze elementy tradycji i wrażliwości brytyjskiej, celtyckiej i dalej północno-amerykańskiej, by domknąć się w ostatnich latach smakami południa, które chyba organicznie są mi najbliższe, a na pewno najcieplejsze. Dlatego postrzegam to co jest na ostatniej płycie jako fuzję wielu elementów, gatunków i inspiracji przetworzonych na własny język, własną opowieść. I to mnie cieszy i kręci najbardziej. 

Monika A. Oleksa: We współczesnym świecie przesytu, gdzie nowe albumy powstają w trzy miesiące, a książki pisze się w dwa tygodnie, poświęcenie tak dużo czasu na dopieszczanie jednej płyty wydaje się czymś zaskakującym i z pozoru niezrozumiałym. A jednak doskonałość wymaga tego czasu, o czym świadczy efekt. Kiedy powstała myśl o nagraniu tej autorskiej płyty, i w jaki sposób dojrzewała? 

Paweł Rosak: Płyta "Who Knows" to moja trzecia płyta solowa i autorska. Ale jest faktycznie najbardziej autorska i osobista z tych trzech, bo od początku do końca zrealizowałem na niej swoją wizję w każdym aspekcie, detalu i wymiarze jako producent, aranżer, kompozytor, autor i wykonawca, co wcale nie było tak proste i oczywiste jak mogłoby się wydawać. Tym razem udało mi się dopieścić każdy szczegół i element tej kreacji jak nigdy dotąd. Nie tylko dlatego, że zdołałem pozyskać wszystkich dodatkowych wymarzonych "aktorów", czyli genialnych artystów/muzyków. których wrażliwość tak bliska mojej tak piękne dopełniła moją wizję wyjściową, ale też dając sobie czas i przestrzeń bez ograniczeń na spełnienie tej wizji. Zdałem się całkowicie na swoją intuicję i wrażliwość i za nimi podążyłem. Nie oglądałem się na innych i nie wsłuchiwałem w żadne głosy z zewnątrz. Nie patrzyłem na mody i nie zerkałem na to co akurat jest na fali, by nie sprzeniewierzyć się swojej własnej maksymie, która brzmi "Rób swoje i mów swoją prawdę, jaka by ona nie była".  I tak właśnie się stało. Wielka satysfakcja ogarnąć ten projekt nie tylko artystycznie, ale i organizacyjnie, logistycznie. Klepię się tu po własnym ramieniu :).  
Sam proces nagrywania i realizacji trwał około roku, ale utwory wybrane na płytę były pisane na przestrzeni lat. Pisanie i komponowanie to praca, która nie ma początku ani końca, i odbywa się gdzieś w podświadomości, świadomości i pomiędzy nimi cały czas, więc można zaryzykować twierdzenie, że taka muzyka powstaje całe życie..., i wcale nie jest to słowne nadużycie...,  i nawet mi się zrymowało :).   
A co do wytworów współczesnej popkultury czy raczej produkcji fastfoodowych produktów, z indywidualizmem i kreacją twórczą nie mającymi wiele wspólnego, mogę tylko powiedzieć, że ubolewam nad tym bardzo, ale wpisuje się to w ogólny trend zubożenia kulturowego i merkantylizmu, który dotyka i przenika wszystkie sfery naszego życia.  Muzyka nie jest tu niestety chlubnym wyjątkiem. 

Fot. Michał Oleksa 

Monika A. Oleksa: W literaturze, niestety, też to widać, ze szkodą dla naprawdę dobrych książek, po które potem zniechęcony papką czytelnik w ogóle nie chce sięgać. Jaka muzyka Pana kształtowała i co wpłynęło na wybór takiej drogi życiowej? W jaki sposób pasja stała się sposobem na życie? 

Paweł Rosak: Muzyka, odkąd  pamiętam, była moją miłością, pasją i treścią wypełniająca każdy dzień życia. I tu nic się nie zmieniło. To bodaj jeden stały i pewny element mego życia, który nigdy nie zawodzi... Myślę, że dusza potrzebuje muzyki tak jak ciało chleba i wody, a tu, w Hiszpanii, wina czy sangrii. Muzyka to wysokie wibracje, które nas wypełniają i dotykając wszystkich strun naszej psyche, rezonują, wywołując emocje od najgłębszego wzruszenia i smutku do ekstatycznej radości.  Nic poza muzyką nie ma takiej mocy, by przenosić nas natychmiast w inne miejsca, w inny czas, i inne stany emocjonalne. To jest cudowne narzędzie, dzięki któremu wszędzie i zawsze mamy dostęp do mistyki i duchowości, którymi ona sama jest wypełniona. Jest też najlepszym remedium na wszelkie przypadłości duszy. 
Miałem szczęście od małego słuchać różnej muzyki, od klasycznej do popularnej. Jak sam zacząłem muzykować grając na pianinie, ciągnęło mnie bardziej do tej ostatniej. Jako nastolatek zacząłem komponować pierwsze piosenki, ale dopiero w Londynie, jako student, zacząłem muzykowanie traktować poważnie. Grywałem regularnie  i występowałem w wielu klubach i wine barach znanych z muzyki live. Poznawałem lokalnych muzyków i dawałem  się poznać innym. O całkowitym oddaniu się tej pasji zadecydowały ostatecznie propozycje współpracy od wielkich postaci świata muzyki, które ku mojemu ogromnemu zdumieniu pojawiły się nagle na mojej drodze. To były przysłowiowe oferty nie do odrzucenia :).  Myślę tu o legendarnym Ben E. King'u, wykonawcy i kompozytorze klasyka "Stand by me" i innych hitów, i brytyjskiej gwieździe Gerry Rafferty'm, twórcy nieśmiertelnego "Baker Street" czy "Stuck in the middle with you". Nawet w najśmielszych snach nie mógłbym wyśnić takiego scenariusza. 

Monika A. Oleksa: Jak wygląda codzienność Pawła Rosaka? 

Paweł Rosak: Bardzo trudno jest mi opisywać codzienność, gdy jest ona pozbawiona tzw. rutyny. Jeden stały element każdego dnia to coś, co nazywam przystankiem, zatrzymaniem myśli i świadomym skupieniu się na tym co pozytywne, piękne, frapujące i inspirujące, a co tak łatwo umyka nam gdy tylko biegniemy przed siebie realizując swój program i cele. Temu służy choćby codziennie wypita cafe poza domem, gdzieś w kafejce czy barze. Okazja na refleksje, wyciszenie i rodzaj medytacji,  w której samo picie kawy jest tylko pretekstem. Często łączy się z lekturą lokalnej prasy czyli darmową lekcją hiszpańskiego, i wzbogacenie się o wieści z dziedziny sztuki, polityki, sportu w formie, która jest mi bliższa i nieporównanie przyjemniejsza od przeglądania newsów w Internecie. Tu jestem bardzo oldschoolowy. 

Monika A. Oleksa: Odkrywam w Panu coraz więcej siebie :) Również jestem oldchoolowa i zupełnie nie pasuję do tej epoki :). Porozmawiajmy o muzycznych zachwyceniach i fascynacjach Pawła Rosaka, muzyka, wokalisty, kompozytora, i o tych, którzy stali się przewodnikami i mistrzami w świecie muzyki. Kto był na początku i jak te muzyczne gusta się kształtowały? 

Paweł Rosak: To temat rzeka i jako taki nie da się ująć i ogarnąć w paru słowach.  To rzeka, która nadal płynie i przynosi coś nowego i niech tak będzie zawsze. Fascynacji było wiele i niektóre z nich przetrwały próbę czasu. Tak jak dobra muzyka, która jest ponadczasowa, czy może istnieje poza czasem i poza geografią. Zawsze bardzo trudno jest mi dokonywać klasyfikacji i ocen w sztuce i to nie tylko w muzyce. Oceniać artyzm i jego owoce  to bardzo arbitralne, trochę aroganckie i najczęściej bardzo subiektywne zajęcie. Ale pewne postaci były oczywiście bliższe i bardziej wpływowe od innych. Myślę, że wiąże się to wyłącznie z rodzajem wrażliwości, która jest bliższa, a nie z żadnymi obiektywnymi kryteriami oceny. I tak pamiętam jak od dziecka poruszała mnie do głębi muzyka naszego Chopina, a potem nagle powaliły mnie dźwięki Ray Charlesa, śpiewającego "Georgia" z młodziutkim Stevie Wonderem, którego harmonijka trafiała w serce jak strzała Kupidyna. To była miłość od pierwszego "słyszenia". Był Hendrix, Led Zeppelin, Clapton, Genesis, Chicago... i nagle pojawił się w moim życiu jazz i już w nim został na zawsze. Pamiętam piorunujące wrażenie, gdy pierwszy raz usłyszałem niedawno zmarłego Al Jarreau.  To był inny wymiar, mój prywatny kosmos. Al stał się moim guru i maestro. Dołączyli do niego wkrótce później George Benson, Marvin Gaye, Michael Franks, Steely Dan, Stan Getz, Keith Jarrett, Miles Davis, Pat Metheny, ale i Sting,  Jonni Mitchell czy Michael McDonald. Długa lista bo wspaniała muzyka niejedno ma imię. I w tym również tkwi jej piękno. Dziś wiem, że najważniejsza w twórczości jest prawda i własny "głos". Mam na myśli własną indywidualną formę i treść przekazu. To najtrudniejsze, bo naśladowców i klonów jest bez liku. To chyba największy problem naszej cywilizacji i kultury, którą ona produkuje. Ale to już odrębny temat. 

Monika A. Oleksa: Aż mnie korci, żeby o tym z Panem porozmawiać, bo w zupełności się z Panem zgadzam. Wróćmy jednak do muzyki, jaki rodzaj jest Panu najbliższy?

Paweł Rosak:  Najbliższa jest mi muzyka, która porusza moje serce i rezonuje w mojej duszy. Nie jest to kwestia gatunku ani stylu, raczej czegoś, co nazwałbym prawdą, autentyzmem, głębią  i szczerością. Może być prosta lub bardzo wyrafinowana, ale musi płynąć ze źródła, z serca, duchowości, a nie tylko z umysłu. Nie potrafię tego inaczej ująć, bo to bardziej czuję niż ogarniam intelektualnie, ale tak właśnie jest. Słuchając dobrej  muzyki czuję ją każdą komórką ciała i każdym zakamarkiem duszy. Niejednokrotnie sprawia, że czuję się jakby lżejszy i lepszy, bogatszy i mądrzejszy. Chyba najlepszym sprawdzianem muzyki jest to jak opiera się upływowi czasu. On weryfikuje jej wartość i wagę jak nic innego. Sprawia mi niesłychaną radość słuchać dziś czegoś co, zachwyciło mnie lata temu i mówić sobie, hmmm... nie pomyliłem się wtedy, to po prostu genialna muzyka.  Naprawdę wielcy artyści są jak najlepsze wino, i czy jest to jazz, bossa nova, soul, pop pozostaje bez znaczenia. 
W kategoriach czystej estetyki najbliżej mi do bossa novy, smooth jazzu ( choć nie lubię tego określenia i niektórych jego konotacji), soulu  i brzmień West Coast. 

Fot. Marcin Twardowski

Monika A. Oleksa: Jak zaczyna się przygoda z taką wielowątkową historią jak ta, zapisana i utrwalona dźwiękami na płycie "Who knows"? 

Paweł Rosak: Każda płyta, którą nagrywam i wydaję jest próbą swoistego remanentu, podsumowania tego gdzie i kim jestem na danym etapie podróży przez życie, ze wszystkimi jego wątkami. Nowy album nie jest tu wyjątkiem. W czasach, kiedy jesteśmy zalewani banałem, kopiami lub podróbkami, stereotypami i zrecyklingowanymi frazesami, jeszcze bardziej warto i trzeba stawiać na jakość, szczerość, prawdę, indywidualizm i uczciwość. Tylko one się bronią. Mam nadzieję, że na "Who Knows" to mi się w jakimś stopniu udało. 

Monika A. Oleksa: Lulo Perez, Hugh Burns, Gary Meek, Oscar Castro Neves, i wiele innych. Jak pracuje się z takimi nazwiskami? 

Paweł Rosak: Za tymi znanymi i rozpoznawalnymi dla wielu nazwiskami kryją się wspaniali, wrażliwi ludzie i genialni artyści, których największą pasją, jak i w moim przypadku, jest muzyka. Oczywiście każdy ma swoją niepowtarzalna osobowość i styl bycia i pracy, ale w studio jedyne co się dla nich liczy, to wnieść swoją wrażliwość, kunszt i wirtuozerię w proces nagrywania tak, by nimi wzbogacić utwory, nad którymi pracują. Jestem niesłychanie wdzięczny i szczęśliwy, że wzięli udział w tym projekcie i zostawili swoje niepowtarzalne ślady już na zawsze w moich utworach. Myślę, ze ich piękna energia i entuzjazm emanują z tych nagrań. Po angielsku mówi się na to "labour of love", czyli praca z miłości i wykonana z miłością. I tak właśnie było. Prawdziwi przyjaciele nie zawodzą. 

Monika A. Oleksa: Pięknie powiedziane. Słuchając Pana, aż przeszedł mnie dreszcz. Poczułam tę energię! Zawsze mnie fascynowało to, jak powstaje utwór. Ja łapię odpowiednie słowo, Pan chwyta dźwięk. Jak on się pojawia i przez jaki proces prowadzi? 

Paweł Rosak: Tu nie ma reguł. Bywało, że utwory mi się literalnie przyśniły, i jak się obudziłem, słyszałem je w głowie... ale zwykle rodzą się przy klawiaturze, jak zasiadam przy niej i sobie improwizuję i nucę pod nosem. Czasem przychodzą w kawałkach czy fragmentach, a czasem jako całość. Teksty natomiast to zwykle mozolna, czasem wręcz syzyfowa praca, bo najczęściej piszę je do konkretnych melodii, więc musza mieć już konkretna formę, kształt i długość ( ilość sylab, etc). Bywa też, że piszę tekst lub jakieś linijki tekstu, do których potem powstaje muzyka. Ale to u mnie akurat rzadsze przypadki. Tzw. cyzelowanie tekstu trwa czasem całe wieki, a i tak podczas wgrywania wokalu nawet te ostateczne wersje jeszcze zostają zmienione. Słowem, każdy utwór/piosenka ma swoją niepowtarzalną historię, i jak dotąd, nie mam żadnego patentu na to, jak urodzić piękne dziecko-kompozycję wraz z cudownym tekstem. Ale może to właśnie urok tworzenia nowego od zera, wraz z jego niezgłębioną tajemnicą?

Fot. Marcin Twardowski

Monika A. Oleksa: Paweł Rosak to obywatel świata. Posługuje się Pan biegle polskim i angielskim. Jakimi jeszcze językami Pan mówi?  

Paweł Rosak: Myślę, że wszyscy jesteśmy obywatelami świata, tylko wielu z nas z różnych powodów nie chce, czy nie potrafi tego zaakceptować. Mnie akurat wyjątkowo pasuje takie określenie i podpisuję się pod nim obydwiema rekami :).  Słowo Europejczyk wcale nie brzmi w moich uszach gorzej niż Polak. Ale to już inne dywagacje. Jeśli chodzi o języki, znam obok angielskiego i polskiego, hiszpański i francuski. Komunikuję się też po rosyjsku i niemiecku, choć tu z większymi oporami materii...

Monika A. Oleksa: Skąd pomysł na Malagę? Co takiego to miejsce ma w sobie, że tam odkrył Pan swoją przestrzeń i zadomowił się na dobre?

Paweł Rosak: Od kiedy pamiętam, marzyły mi się zawsze lazurowe tafle morza z górami w tle i słońcem nad głową.  To jakaś atawistyczna potrzeba. I Malaga to wszystko ma. A oprócz tego ciepły klimat, przebogata historia, całoroczne ogrody pełne kwitnących kwiatów, palmy, owoce południa i morza, wino, sangria tapasy i... flamenco. No i ludzie pozbawieni uprzedzeń, którzy ponad wszystko cenią sobie "joie de vivre" i potrafią cieszyć się przysłowiowym  "tu i teraz". Chyba nie można prosić o więcej? Od lat 60-tych osiedliło się tu wielu artystów z północy wszelkiego autoramentu... od pisarzy, malarzy przez rzeźbiarzy do muzyków. Po wielu latach wypatrywania życiodajnego i energetyzującego słońca przez szarosine chmury północy, przyszedł czas na obcowanie z nim na co dzień. Viva Andalucia!!!

Monika A. Oleksa: Rozmarzyłam się... Idealna kobieta w życiu artysty to taka, która rozumie zmienne nastroje i potrzebę twórczej samotności, nie zadaje niepotrzebnych pytań i nie zmusza do dokonywania absurdalnych wyborów?

Paweł Rosak: Ha ha..., to na pewno pomaga. Ale tak serio jest to jak ze wszystkim, bardzo indywidualna kwestia. Przychodzą natychmiast do głowy głośne przykłady kobiet Picassa ,Dali'ego, Chopina, Stravinsky'ego czy Rivery....  Każda była inna, tak jak różni byli ci artyści jako osobowości i charaktery. W moim skromnym przypadku i bez wchodzenia w szczegóły mogę tylko powiedzieć, że lubię jak kobieta jest też inspirującą muzą, i kocha i czuje muzykę, bo to piękne dzielić wspólnie największe pasje. I może na tym poprzestańmy ... 

Monika A. Oleksa: Jakie wartości ceni Pan w życiu najbardziej? 

Paweł Rosak: Żyjemy w dziwnych czasach relatywizowania i podważania wielu, jeśli nie wszystkich wartości, i upadku czy deprecjonowania wszelkich autorytetów. To niebezpieczne i destrukcyjne trendy. Osobiście staram się kultywować pewne wartości i postępować w zgodzie z pewnym kodem norm i wartości, które uważam, stanowią podstawę humanizmu i człowieczeństwa bez względu na zapatrywania polityczne i ideologiczne. Do najważniejszych z nich zaliczam empatię, otwartość, lojalność, tolerancję, uczciwość, solidarność, bezinteresowność i pokorę.  Bez nich chyba niemożliwe jest budowanie jakichkolwiek zdrowych i głębszych relacji z innymi. 

Monika A. Oleksa:  Patrząc z perspektywy czasu na swoje życie, "If I had my life to live over...", czy zmieniłby Pan coś? Czy spróbował czegoś nowego, na co zabrakło czasu lub odwagi? 

Paweł Rosak: Myślę, że kluczem do szczęśliwego, spełnionego i zdrowego życia jest zaakceptowanie, że wszyscy mamy jakieś ograniczenia i popełniamy błędy, a nawet czasem błądzimy. Jedyne co możemy i powinniśmy robić to wyciągać lekcje i wnioski tak, by tych błędów nie powtarzać, dostrzegać i skupiać się na tym co piękne, dobre i pozytywne, i rozwijać świadomość i duchowość. Spekulowanie co mogłoby być gdybyśmy zrobili coś inaczej, nie ma żadnego sensu, bo nigdy naprawdę nie wiemy i nie dowiemy się jak nasze losy by się wtedy potoczyły. Dlatego właśnie życie "tu i teraz" nabiera jeszcze większej wartości, bo każdy moment przeżyty świadomie i w pełni nie pozostawi miejsca na takie spekulacje. Moja podróż przez życie była i jest niesamowitym doświadczeniem, i z perspektywy czasu jak na nie patrzę jak na film, mogę tylko skonstatować, że film ten wciąga, zaskakuje, wzrusza, cieszy, zachwyca choć i boli, ale z pewnością nie nudzi... i ma naprawdę piękną ścieżkę dźwiękowa... :).  A jeśli już miałbym się "użalić" nad sobą  to żałuję, że nie skorzystałem z zaproszenia Oscara Nevesa zanim przedwcześnie odszedł, by odwiedzić Rio i poznać z nim to miasto i jego wielkich muzycznych przyjaciół ...i że nie gram na saksofonie, obok głosu moim ulubionym instrumencie. 

Monika A. Oleksa:  Pana ostatnia, genialna płyta "Who Knows", dopieszczona w każdym szczególe i naprawdę uzależniająca, miała mieć początkowo tytuł innej piosenki, "Mysteries of of the heart". Dlaczego jednak "Who Knows"?  

Paweł Rosak: Ogromnie dziękuję za tak ciepłe słowa o tej płycie. Rzeczywiście myślałem, aby nadać jej tytuł "Mysteries of the Heart" czyli Tajemnice Serca, który jest też tytułem utworu dedykowanego mojemu nieżyjącemu już przyjacielowi o szalenie bogatej i skomplikowanej osobowości Gerry Rafferty'emu. Wydawało mi się, że właśnie tajemnica serca jest piękną metaforą tego, co próbujemy od setek lat rozgryźć i opisać, i na czym kruszyli sobie zęby najwięksi filozofowie, poeci i artyści na przestrzeni wieków.  
I nagle zdałem sobie sprawę, że zadaję sobie w życiu i na płycie więcej pytań niż znam odpowiedzi i... stąd "Who knows" wydało mi się bardziej odpowiednim tytułem. Poza tym jest też w tym drugie dno, a mianowicie gra słów w zestawieniu Who Knows Pawel Rosak. Nie będę ukrywał, że jest w tym zawarta pewna doza autoironii... zachowanie dystansu do samego siebie pozwala nierzadko zachować równowagę, spokój i nawet zdrowie w tym dość szalonym i rozedrganym świecie, w którym dziś żyjemy. 

Fot. Marcin Twardowski

Monika A. Oleksa:  Czy są już gdzieś dźwięki, słowa i pomysł na kolejną płytę, dopełniającą niedosyt jaki zostaje po setnym przesłuchaniu "Who Knows"? :D 

Paweł Rosak:  Dźwięki i słowa rodzą się codziennie... bo ta rzeka płynie stale, choć czasem wzbiera lub opada, ale nie wszystkie ostatecznie muszą ujrzeć światło dzienne i być utrwalone i upublicznione. Muszę tu wyjawić, że takie głosy jak choćby ten Pani, i tak ciepłe słowa które słyszę o płycie, ogromnie inspirują i motywują.... Pomysłów i chęci nie brakuje, ale kiedy i w jakiej formie i odsłonie.... who knows? 

Panie Pawle, serdecznie dziękuję za tę fascynującą rozmowę, która dopełniła to, co nasuwało mi się w czasie słuchania "Who Knows", nie zaspokoiła jednak niedosytu :). To była dla mnie ogromna przyjemność gościć Pana tutaj, i powiem, że nie zaskoczyła mnie Pana wrażliwość i te brzmienia w duszy, które brzmią podobnie jak w mojej :), słuchając bowiem Pana najnowszej płyty wiedziałam, że czegoś takiego nie mógł stworzyć człowiek obojętny na piękno świata i nie dostrzegający w nim tych szczegółów, które składają się właśnie na niepowtarzalność i smak Życia. Jestem cierpliwa, więc będę czekała na kolejną płytę wiedząc, że kiedy już do mnie trafi, rozsmakuję się w niej tak, jak w pozostałych... 
Monika A. Oleksa 

Paweł Rosak w obiektywie Marcina Twardowskiego




Komentarze

  1. Dziękuję za tę rozmowę:) Dzięki Waszemu zaproszeniu - spędziłam bardzo przyjemny wieczór z doskonałą muzyką:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry i rzeczowy wywiad, dowiedziałem się naprawdę wielu ciekawych rzeczy.
    A muzyka Pana Pawła już na stałe zagościła w naszym domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moni, życzę spokojnych, rodzinnych, pełnych szczęścia i miłości Świąt. Odpoczynku, refleksji i czasu dla siebie i bliskich. Ściskam mocno całą Waszą rodzinkę ode mnie, Marka i oczywiście Aurelki. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy wspis :) zapraszam na mojego bloga antykwariatprozy.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny