Opowieści nadmorskiego kamyka
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Odwieczny rytm przemijania i odrodzenia, przypływów i odpływów, nocy i dnia. Zmieniające się pory roku; słońce i deszcz; śnieg i mróz. Wiatr, przynoszący codziennie swoje historie, podpatrzone i porwane silnym podmuchem. I morze. Tajemnicze, nieujarzmione, zmienne. Potężne. Każdego dnia inne i nieprzewidywalne.
Obserwuję to wszystko, będąc częścią natury, stworzonej z miłości do człowieka. Jestem kamieniem. Maleńką częścią większej całości, która roztrzaskała się kiedyś na wiele drobnych kawałków, tęskniących jeden za drugim i pozostawionych z tą tęsknotą na wieki.
Nie jestem sam. Jest nas wiele, skupionych przy sobie, lub porozrzucanych. Każdy inny. Różnimy się kolorem, kształtem, chropowatością i minerałem. Różni nas czas, który każdego z osobna kształtuje. I pomimo tego, że jesteśmy tylko stwardniałym kawałkiem bryły, potrafimy zachwycić ludzi na tyle, aby przy nas przystanęli, pochylili się i ogrzali ciepłem swojej dłoni. Na chwilę krótszą lub dłuższą. Odmierzaną minutami, lub latami. Bo bywa tak, że zamykają taki kamyk w dłoni, i zabierają ze sobą tam, skąd przybyli. Jako wspomnienie, czasami talizman. Jak zatrzymaną w nim chwilę, do której wracają w szare, jesienne, słotne dni.
Zdarza się jednak i tak, że kamyk, który błyszczy w słońcu wilgocią słonych kropelek, przestaje zachwycać po wyjęciu z morza. Na suchej dłoni staje się szarym kształtem, pozbawionym swojej magicznej mocy, z wiarą w którą ktoś po niego sięgnął. Cała jego tajemniczość ulatuje, jak wyparowująca z jego powierzchni woda, i tak kamyk wraca z powrotem tam, skąd został wyciągnięty. I znów zachwyca, iskrząc się w słońcu i składając obietnice komuś innemu. Odwieczny błąd człowieka polega na tym, że nie umie patrzeć sercem. Widzi to, co chce widzieć, i osądza. Po okładce, po pozorach, z wierzchu. Widzi drzazgę, nie potrafiąc dostrzec belki. Zamyka się w swoich, lub czyichś, stwierdzeniach. Nie poszukuje. Nie dowierza. Nie potrafi zaufać.
Widzę to wszystko, po prostu patrząc. Choć jestem tylko nadmorskim kamykiem, umiem obserwować i zapamiętywać. Umiem czekać, nie walcząc niecierpliwie z wiatrakami. Wiem, że czekanie również do czegoś prowadzi. A poddanie się temu, przynosi nieoczekiwane.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Trwam, poddając się rytmowi natury i uznając potęgę morza, które z każdym rokiem, coraz piękniej mnie szlifuje. Nadaje mi swój własny, wyjątkowy kształt i blask, który oddaję. Są dni, kiedy muska mnie łagodnie, zupełnie jak letni wietrzyk, przynoszący pieszczotę chłodnego dotyku na rozgrzanej słońcem skórze. Bywa jednak i tak, że morze szaleje, odsłaniając całą swoją potęgę i moc. Wtedy szarpie mnie dotkliwie i przewraca, we wściekłym ryku fal, obijając boleśnie i hartując. I choć przychodzą chwile, gdy tracę wiarę, że kiedykolwiek będzie lepiej; że wiatr ustanie i przestanie dyrygować falami, stojąc na podwyższeniu jak dumny kompozytor, to jednak wiem, że wszystko ma swój sens i nawet sztorm do czegoś prowadzi. Odkrywam to powoli, ale z mocą. I wiarą, że wszystko jest po coś. Dziś już to wiem.
Ułożony pośród innych, podobnie twardych kamyków jak ja, czekam, aż kaprys morza wyrzuci mnie na brzeg. Lubię dotyk maleńkich ziarenek piasku, które od razu się do mnie przytulają, zupełnie jak spragnione ciepła dzieci. Otulają mnie sobą, witając i zapewniając, że nie jestem tutaj sam. Zaraz obok pojawia się muszelka. Maleńka biała skorupka; krucha i delikatna. Szepcze do mnie przyjaźnie swoje powitanie i dziękuje za to, że przysiadłem obok niej. Leżę we wgłębieniu, które jest śladem czyjejś stopy, i chłonę otaczający mnie, piękny świat, tak bardzo bogaty w szczegóły. Przez moment przysłania mnie cień mewich skrzydeł, Zaraz potem jednak znów iskrzę w słońcu, rozsyłając do ludzi słoneczne uśmiechy.
Czekam. Na czyjeś zatrzymanie. Na ciepło ludzkiej dłoni. Na opowieść, którą gromadzę w swoim zupełnie nieskamieniałym sercu...
Monika A. Oleksa
Ułożony pośród innych, podobnie twardych kamyków jak ja, czekam, aż kaprys morza wyrzuci mnie na brzeg. Lubię dotyk maleńkich ziarenek piasku, które od razu się do mnie przytulają, zupełnie jak spragnione ciepła dzieci. Otulają mnie sobą, witając i zapewniając, że nie jestem tutaj sam. Zaraz obok pojawia się muszelka. Maleńka biała skorupka; krucha i delikatna. Szepcze do mnie przyjaźnie swoje powitanie i dziękuje za to, że przysiadłem obok niej. Leżę we wgłębieniu, które jest śladem czyjejś stopy, i chłonę otaczający mnie, piękny świat, tak bardzo bogaty w szczegóły. Przez moment przysłania mnie cień mewich skrzydeł, Zaraz potem jednak znów iskrzę w słońcu, rozsyłając do ludzi słoneczne uśmiechy.
Czekam. Na czyjeś zatrzymanie. Na ciepło ludzkiej dłoni. Na opowieść, którą gromadzę w swoim zupełnie nieskamieniałym sercu...
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Poezja w prozie - dziękuję za chwilę piękna Moniko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Basiu! Tak mi się słowa splotły na plaży. Wsłuchałam się w siebie i w to, co morze miało mi do powiedzenia... Myślę, że moja wędrówka z "Wędrowcem" też mnie tak refleksyjnie nastroiła...
UsuńMorze Cię pozdrawia:)
Ja poproszę o maleńki kamyczek :-))))Dobrze?
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, przepiękne morze, przepiękny wpis ......
A czy taki kamyczek nie zaszkodzi Twojej tarczycy? Bo jeśli nie, przywiozę!
UsuńPrzesyłam moc szumiących morzem pozdrowień:)
Kto ją tam wie...wcale bym się nie zdziwiła.ale chociaż popatrzę na kamyczek za szybą :-))))
UsuńUkochałam tereny dukielskie,to fakt ,ale morze także mnie pociąga.Na tyle ,że jak w tym roku byłam w Jastarni i okolicach to w następnych już z siostrą umawiamy się w inne strony......A w tym roku także byłyśmy "świadkami" pięknych ...zachodów słońca...jakoś na wschody byłyśmy zbyt leniwe....Dziękuję Ci Moniko...za to ,że dzięki temu powróciłam do wspomnień......spotkań z morzem.....takie samo patrzenie na ten ogrom.....wody.......i zachwyca ale i przeraża........i dzięki temu jest takie niezapomniane.....
OdpowiedzUsuńZapomniałam jeszcze o jednym - cieszę się ,że Maria Jagoda dotarła do Ciebie i nie zapomniała o pozdrowieniach ode mnie....trochę Jej zazdroszczę ,ale wszystko przed nami......
OdpowiedzUsuńWszystko przed nami, Grażynko:) A dzisiaj właśnie miałam spotkanie autorskie, gdzie razem z Marią Jagodą posiedziałyśmy sobie przy herbatce, świecach i rozmowie. Było cudnie, jak to w Dąbkach...
UsuńPolecam Dąbki na przyszły rok:) Ja zakochałam się w tym miejscu i ludziach, którzy są mi tak bliscy, jak najbliższa rodzina... Tutejszy Proboszcz też by Ci się spodobał. Bardzo go cenię i z każdego pobytu tutaj wracam jak z moich prywatnych, osobistych rekolekcji...
Pozdrawiam wraz z morzem i rozkrzyczanymi mewami:)
Ja już wróciłam do codzienności po urokach Dąbek...Niestety, wszystko, co piękne, jest takie krótkie... Zamknęłam pod powiekami wiele cudownych obrazów. Wspomnienia ciepła piasku i cudownych zachodów na pewno rozjaśnią niejeden zimowy wieczór. I wspomnienia o ludziach, których spotkałam - dziękuję Pani Moniko, za to, że Pani jest i pisze - także dla mnie.... Wieczór z Panią,..mam nadzieję, że pierwszy, ale nie ostatni!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z parnych, dusznych i bardzo codziennych Skierniewic.
Maria Jagoda
Pani Mario, to ja dziękuję za Pani słowa, ciepło i serdeczność. Było mi niezmiernie miło Panią poznać i mieć możliwość rozmowy z Panią. To, co powiedziała Pani na spotkaniu o kamyku, głęboko zapadło mi w serce. Piękne porównanie, które zapamiętam, bo tak prawdziwie zobrazowało nasze decyzje i wybory.
OdpowiedzUsuńWierzę, że będziemy miały jeszcze okazję się spotkać i wymienić wieloma refleksjami.
Pozdrawiam z miejsca, które obie chowamy pod powiekami...
M.
replica bags ebay 9a replica bags louis vuitton replica bags neverfull
OdpowiedzUsuń