Literackie czwartki: Czwartkowe obiady, odc. 30.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Kazimierz zimą nieodmiennie zachwycał i nawet bez śniegowej pierzynki miał w sobie taki urok, że po prostu chciało się tu być i chłonąć atmosferę tego miejsca, jedynego i niepowtarzalnego.
Eulalia patrzyła na Wisłę, płynącą spokojnie swoim nurtem, i próbowała uspokoić rozkołatane serce, które zachowywało się przy Adamie jak serce nastolatki. Emocje, które nie tak łatwo było wyciszyć przy mężczyźnie pachnącym dobrą wodą toaletową, dalekie były od obojętności i Eulalia nawet się zastanawiała, czy damie przystoi spacerować tak blisko nieznajomego w końcu mężczyzny, doświadczając przy nim tak skomplikowanych uczuć. Bo nie potrafiła nazwać tego, co czuła przy Adamie. Czekała na ten wyjazd z podekscytowaniem własnej wnuczki, ale jednocześnie bała się konfrontacji wyobrażenia Adama o niej, z nią samą i tym, jaka była naprawdę. Wiedziała, że jest od niej młodszy i choć być może nie była to szokująca różnica lat, nie można było ukryć, że Eulalia jest już starszą panią z dolegliwościami typowymi dla wieku seniora, natomiast Strojewski był jeszcze sprawnym i czynnym zawodowo mężczyzną, na widok którego Eulalii fruwały w brzuchu kolorowe motyle, a jej myśli dalekie były od przyzwoitych.
- O czym myślisz? - podszedł tak blisko, że jego oddech załaskotał ją w ucho.
- Myślę o tym, co robisz tu właśnie ze mną. - Odpowiedziała szczerze, odwracając się w stronę mężczyzny i zatapiając w spojrzeniu, w którym za dużo wyczytała.
- Dlaczego tak trudno ci uwierzyć w to, że można się tobą zachwycić, Lala?
- Zachwycać się mną można było trzydzieści lat temu, teraz opakowanie się nieco przymarszczyło i pomięło.
- Ale to, co masz w środku pozostało wciąż takie same, i przecież nie osądza się książki po okładce, prawda?
Nie odpowiedziała, tylko odwróciła się i ruszyła nadwiślańską promenadą, chłonąc Kazimierz całą sobą. W powietrzu czuć było już powiew wiosny, na drzewach pojawiły się nieśmiałe pączki z pytaniem, czy już im wypada, a kaczki rozpoczęły swoje zaloty, pusząc się dumnie w poszukiwaniu partnera. Wisła nie przystawała, niestrudzenie biegnąc do przodu i nie oglądając się za siebie.
Eulalia tak nie umiała. Nie potrafiła nie powracać do wspomnień, których w czasie dość burzliwego operetkowego życia trochę się nazbierało w szkatułce zdarzeń minionych, zatrzymanych wspomnieniem, czasem fotografią lub pamiątką z życia, które odeszło bezpowrotnie.
- Wiesz co w tobie lubię najbardziej?
Zatrzymała się i czekała. Na słowa i chwile, za które być może zapłaci tęsknotą i goryczą, ale których nie można już było powstrzymać, zupełnie jak tej rzeki, płynącej ku nieznanemu.
- Twoje szaleństwo i nieprzewidywalność. I tę energię, którą zarażasz i którą mogłabyś obdzielić niejedną dwudziestolatkę.
- Adam, czy ty wiesz, że ja mam sześćdziesiąt osiem lat? - rzuciła mu wyzwanie, które podjął.
- A czy ja cię pytam o wiek? Ja mam pięćdziesiąt dziewięć i oszalałem, Lala, bo budzę się z myślą o tobie i zasypiam, mając cię pod powiekami. Na scenie gram tylko dla ciebie, bez względu na to, czy to słyszysz, czy nie, i dość już mam samotności i malkontenctwa, o które czasami siebie podejrzewam. Może byś więc dała mi w końcu szansę i przestała budować ten mur nie do pokonania, bo i tak go sforsuję, tylko... szkoda życia, Lala. - Ostatnie słowa powiedział już ciszej i tak blisko, że Eulalia poczuła przyjemny dreszcz, przebiegający po plecach. Świat wokół zawirował, a mocne ramiona Adama stały się stabilnym i bezpiecznym oparciem. Dojrzały pocałunek smakował jak czerwcowe truskawki, słodkie i soczyste, rozpieszczone przez słoneczne promienie. Było w nim wspomnienie lata i obietnica pogodnej jesieni, która nie zacina ostrym deszczem i nie mrozi chłodem. Eulalia poczuła się tak lekko, jakby miała odfrunąć. W tej krótkiej chwili bagaż lat i doświadczeń przestał ciążyć, a ona sama chciała, aby ten stan trwał jak najdłużej, i aby Adam pozostał blisko tak długo, jak tylko będzie chciał.
- Wieczorem zapraszam cię na kolację i tańce w "Dwóch Księżycach", a potem... nie pozwolę ci już, Lala, schować się za tym murem. Zobaczysz, że świat pojaśnieje, jak tylko go zburzysz.
Wisła zaszemrała cichutko, a kaczor głośnym nawoływaniem zawtórował Adamowi. Widoczny z promenady nadwiślańskiej Hotel "Dwa Księżyce" zamrugał z serdecznym pozdrowieniem światełkami w pokojach, a dostojna Fara objęła parę dojrzałych ludzi swoim błogosławieństwem. Baszta wyprostowała się dumnie, świadcząc swoją obecnością o latach świetności, a w ruinach zamku nastało poruszenie duchów przeszłości, tych którzy żyli tu przed wiekami i również doświadczali skomplikowanych uczuć, przeżywanych przez współczesnych. Miłość i niespełnienie. Tęsknota i obecność. Zachwyt i rozczarowanie. Upadki i powstania. To wszystko już było, pomimo mijających lat i dekad, panującej mody i zmieniającego się świata. Ludzie kochali i nienawidzili, pragnęli i wątpili, zdradzali i trwali w wierności.
Kazimierz otulił Eulalię i Adama miękkim i coraz później zapadającym mrokiem, zapisując rodzącą się historię w nurcie rzeki, która morzu znosiła opowieści o ludziach i ich pragnieniach. O życiu, które biegło i przemijało, zostawiając jednak swój ślad w pojedynczych dniach, które były prawdziwym cudem istnienia. cdn...
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Cudowne te "Czwartkowe obiady"! Mam nadzieję, że młodszemu pokoleniu też jeszcze da Pani głos i kelner wróci (-; Pozdrawiam Renata
OdpowiedzUsuńPani Renatko młodsze pokolenie też dostanie swój czas, z kelnerem czy bez, Natasza nie pozostanie sama:)
UsuńW tym wyjątkowym dla Pani dniu chciałabym życzyć, aby widziała Pani wokół siebie te roziskrzone iskierki Miłości w oczach bliskich i w swoim odbiciu w lustrze, i aby każdy Pani dzień rozświetlony był słonecznymi promykami uśmiechów ludzi, których Pani codziennie spotyka. I proszę nie bać się sięgać po Szczęście, bo ono naprawdę jest w zasięgu Pani rąk.
Najlepsze życzenia urodzinowe, Pani Reniu!
M.
Dziękuję bardzo, piękne życzenia (-; Podziwiam Pani pamięć [i wiele innych rzeczy też, ale o tym już Pani wie, mam nadzieję! (-: ]
UsuńPozdrawiam i odwzajemniam się ciepłymi myślami R.
P. S. Dzisiejszy tekst o miłości piękny (-:
Dech mi zaparło...serce na chwilę stanęło...i usłyszałam trzepot motylich skrzydełek w Eulaliowych wnętrznościach. Tak piękna scena, to nawet w najlepszym filmie się nie trafia...chyba przeczytam jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńWiesz Gabrysiu, pisząc o nich czułam się tak, jakbym podpatrywała ich z ukrycia, podsłuchując to, o czym rozmawiali. Może dlatego ta scena wyszła tak "filmowo" :), że pisałam ją w zjawiskowym miejscu, w Herbaciarni i Galerii u Dziwisza, w pięknym Kazimierzu...? I też słyszałam ten trzepot:D
UsuńMuszę Cię tu zabrać wiosną:) Zakochasz się w tym miejscu!
Ściskam mocno!
T.M.
Kochana Moja!
OdpowiedzUsuńBądź w tym Kazimierzu jak najdłużej, cieszę się, że piszesz kolejną książkę, której już nie mogę się doczekać.
Ps. Życzę romantycznego weekendu nad Wisłą ;-)
Pozdrowienia i ciepłe uściski dla dla Was Kochani!
Wasza S.
Kazimierz przesyła Ci słoneczny uśmiech, kochana S. i kusi, abyś tu zawitała:) A że po Promenadzie Wiślanej spaceruje się we dwoje... musisz mnie tam zabrać ze sobą! :D
UsuńPiszę, piszę... choć romantyczny weekend trochę to pisanie zakłócił:) Ale za to będę miała o czym pisać!
Ściskam Cię bardzo mocno, a Marcin Piotr serdecznie pozdrawia:)
T. M.M.
No to ciekawie się dzieje w tym Kazimierzu .
OdpowiedzUsuńMoże i ja wybiorę się na te tańce :-)
M.
Oj wybierz się, wybierz... :) Spacer po Kazimierzu, torcik bezowy w Herbaciarni, kolacja i tańce...
UsuńDziękuję za to, że jesteś. Tak blisko i właśnie taki.
Twoja M.
Romantycznie i "walentynkowo". Uroczy i nastrojowy fragment...
OdpowiedzUsuńBo Miłość nie jest zastrzeżona tylko dla młodych. Dojrzałość dodaje jej wyjątkowego smaku i zrozumienia dla słabości, których młodość jeszcze nie rozumie...
UsuńPozdrawiam bardzo serdecznie ze słonecznego i romantycznego Kazimierza:)
M.