Dom

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Nie mieszkam w domku z ogródkiem ( choć chciałabym!), tylko w trzypokojowym mieszkaniu w bloku, a w zasadzie w wieżowcu, ale budząc się rano czuję zapach pieczonego chleba, którym pachnie cały dom, i pomimo chłodu za oknem otula mnie ciepło, które zamieszkało w tych oswojonych ścianach i wypełniło sobą wszystkie pomieszczenia. 
Dom. Jedno krótkie słowo, w którym tyle się zawiera. Miejsce, do którego chce się wracać i w którym chce się ogrzać, zrzucając wraz z przekroczeniem progu wszystkie maski, jakie wkładamy dla świata. Magia, która zwyczajne ściany zmienia w coś niezwyczajnego, zupełnie jak różdżka Matki Chrzestnej Kopciuszka, która przemieniła zwykłą dynię w karetę na miarę księżniczki. Zapach, który chowa się po katach i snuje po mieszkaniu, znajome odgłosy, do których się przyzwyczajamy i temperatura uczuć, którą tą przestrzeń zapełniamy. Dom to takie miejsce na ziemi, które daje nam poczucie bezpieczeństwa; nasz azyl, w którym chronimy się przed światem, zamykając drzwi przed tym, czego nie chcemy tam wpuścić i przed tymi, którzy za mocno wtykają nos w nasze życie. 

Fot. Marcin Piotr Oleksa  

Dom to miejsce, które wypełniamy sobą. To przestrzeń, która przesiąka tym, co w sobie przynosimy; tym co w nas tkwi i również tym, przed czym uciekamy. Odbicie naszego wnętrza i zachowanej w nim harmonii lub jej braku. Wszystkie emocje, jakie nosimy w sobie i to, jacy jesteśmy doskonale widoczne jest na tym kawałku podłogi, który oswajamy. I jest tak, że poszukując wciąż swojego miejsca i zmieniając domy, mieszkania i adresy, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że tak naprawdę wszystko jest w nas, i że gdziekolwiek wyjedziemy czy się przeprowadzimy, niewiele się zmieni jeśli uciekamy od siebie. 
Znam ludzi z demonami, które noszą w sobie. Z uzależnieniami i zniewoleniami, silniejszymi niż wolna wola człowieka. Patrzę na ich ucieczki i pogoń za lepszym życiem w innym miejscu, i pomimo tego, że mam odwagę z nimi o tym rozmawiać, nie potrafię przebić się przez pancerz nieświadomości i braku zrozumienia, że to nie miejsce jest winne, bo ono tylko pozornie coś zmieni na inne, lecz serce uwięzione w pokusach świata, który czyni z ludzi niewolników własnych uzależnień. I choćby nawet zamieszkali na innej półkuli, wśród innych ludzi i w innych warunkach, nie odmienią swojego życia, jeżeli nie podejmą walki z samym sobą. Trudnej, bolesnej, często bez wiary w pomyślność, ale niezbędnej, aby odnaleźć spokój i wypełnić nim metry kwadratowe, w których zamieszkamy i które dopiero wówczas nazwiemy domem. 

Fot. Marcin Piotr Oleksa - Pałac w Kozłówce

Kiedy byłam mała, idąc wieczorem ulicą z ręką ufnie wtuloną w dłoń mojej mamy, zaglądałam w oświetlone okna bloków. Szukałam tam "ciepełka", którego nie potrafiłam odnaleźć w rodzinnym domu. To magiczne "ciepełko", które sobie wymyśliłam powodowało, że za oknami, w które się wpatrywałam nie było strachu ani zimna, które mrozi zziębnięte serce; był za to beztroski śmiech, zapach domowego ciasta i rozmowa, w której nie było agresji, ani słów, które są jak trucizna lub pocisk i ranią, pozostając głęboko. Będąc małą dziewczynką wiedziałam, że moje ciepełko gdzieś na mnie czeka, muszę je tylko odnaleźć. 
Zaglądanie w okna pozostało mi do dziś. Nie szukam już w nich "ciepełka", bo odnalazłam je dziewiętnaście lat temu, zaglądam tam z ciekawości i patrząc oczami wyobraźni, przenoszę to, co tam "zobaczę", na kartki moich książek. Każde okno, w które spoglądam, uśmiecha się do mnie i zaprasza, abym to właśnie jego historię opisała i weszła głębiej do świata, który skrywa za swoimi szybami. Kusi mnie, a ja podejmuję wyzwanie i wraz z moimi bohaterami wchodzę tam, gdzie są ludzie i te wszystkie ludzkie sprawy, których w swoich powieściach dotykam.

Fot. Marcin Piotr Oleksa  

Mój dom pachnie domowym ciastem, pieczonym chlebem i psem, o posiadaniu którego marzyłam od dzieciństwa. W dorosłym życiu spełniam marzenia małej Moniki, dając jej to, czego kiedyś nie mogła mieć, choć bardzo tego pragnęła. Opiekuję się tą małą dziewczynką we mnie, dla której stworzyłam taki dom, jaki kiedyś chciała mieć. I pomimo tego, że brakuje mi jednego pokoju, paru metrów kwadratowych i ogródka, a przynajmniej dużego tarasu, lubię moje mieszkanie, bo w nim oboje z mężem stworzyliśmy dom, w którym nasze dzieci czują się bezpiecznie, i do którego każde z nas wraca z tęsknotą i radością. Dom, który pomimo tego, że niewielki, otwiera swoje drzwi dla gości i wszystkich tych, z którymi nam dobrze, i który ogrzewa każdego, kto się z nami zatrzyma. Dom, który wita mnie spokojem i mokrym psim nosem; ciepłem ramion, słów i uśmiechów; dom wypełniony rozmową i wzajemnym zainteresowaniem, ale również z pochowanymi po kątach lękami, których nie tak łatwo się pozbyć, pomimo upływu czasu. 
Dom to coś więcej niż ściany i metry kwadratowe; to coś niepowtarzalnego, co jest w nas i czego nie zaprojektuje za nas żaden dekorator wnętrz. Dom nosimy w sobie i to miejsce, nawet skromnie urządzone, będzie zawsze odbiciem tego, co jest w naszym sercu; co tam włożymy, to samo otrzymamy i tym samym wypełnimy otaczającą nas przestrzeń, w której zamieszkamy. Moje miejsce na ziemi. Mój dom.
Monika A. Oleksa       



Komentarze

  1. Ty wiesz Moniś i ja wiem, że zamienić bilety można :) Gdyby nie to, że na mnie czeka mój dom:) już bym je zmieniła o jeden dzień i do tego mokrego noska, serdecznych ramion i zapachu chleba w poniedziałek biegiem... Ale muszę szybko wracać do domu, mojego by przygotować go na Wasz przyjazd :) i tylko to przed zamianą biletów mnie wstrzymuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dom -to takie piękne słowo,ale nie tylko. Ty potrafisz tak ten "DOM" ubrać w odpowiednie słowa,są tam także zapachy,kolory.I to jest piękne więc nic nie będę wymyślać do tego co tak pięknie napisałaś.Ja także nie mieszkam w domu z ogródkiem,ale szczerze mówiąc nie pragnę tego tak bardzo. Lubię te odgłosy zza ściany ,lubię sąsiadów,z którymi wymieniamy uprzejme pozdrowienia,czasami zajmiemy się jakimś ciekawym tematem.Tak jak Dukla to moje ukochane miejsce na ziemi tak i dom (czytaj:mieszkanie) jest ukochanym miejscem gdzie zawsze wracam z wielką radością po krótszych lub dłuższych wyjazdach...Fajnie ,że przyszedł Ci Moniko taki pomysł.....napisać o tym miejscu..

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem krótko: chcę kolejnej książki, Kochana :) Dłuuuuuuugiej. Nie będę niczego dodawać do Twojego wpisu, bo powiedziałaś już wszystko. Życzę Tobie i całej Twojej rodzinie, byście to Wy pozwolili już zawsze opiekować się Wami tej Małej Monice.
    Całuję!
    Wiola

    OdpowiedzUsuń
  4. Dom to magiczne miejsce, ukochane, swojskie, bezpieczne. Piękny tekst:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru