Przędza
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Czasami bywa tak, że coś się popruje. Starannie utkany wzór zostanie wyszczerbiony, tracąc któryś ze swoich elementów. Wkładana latami praca, zupełnie nagle, poprzez jedno zaczepienie, zaciągnięcie, sypie się, burząc to wszystko, co z taką dokładnością wypracowaliśmy. Utkane z kawałeczków codzienności życie nagle gubi jedną nitkę, a zaciągnięte oczko sprawia, że cały ułożony wzór pruje się i strzępi.
Każda nieoczekiwana i nieprzewidziana zmiana przeraża. Przyzwyczajeni do utartego rytmu, czujemy się jak wykolejony pociąg, który wypadł z torów. Potrzeba dużo czasu, determinacji i siły, aby przywrócić porządek i zacząć w miarę normalnie funkcjonować, z pamięcią jednakże naznaczoną wydarzeniem, które przekierowuje rozpędzone życie na inne tory.
Każde takie wydarzenie pozostawia po sobie lekcję i każde sprawia, że życie już nigdy nie jest takie samo. Coś się zmienia, coś kończy, coś innego dojrzewa. Wyplecione włókna, poprzerywane nitki, pozaciągane oczka zniekształcają fakturę materiału, dopasowując ją jednakże, po paru przeróbkach, do nowego kształtu. Czy wygodniejszego? Zazwyczaj niestety nie, choć bywa i tak, że nowy wzór wytycza coś zaskakującego, otwiera nowe, nieznane dotąd ścieżki, doprowadzające nas do miejsc i ludzi, których, być może nie zmuszeni koniecznością poszukiwań, byśmy nie odkryli.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Czasami bywa tak, że coś się popruje. Kolorowa przędza wysnuwa się, zostawiając po sobie ślad, puste miejsce, czasami dziurę. Próbujemy radzić sobie z tym zniekształceniem tak, jak potrafimy. Cerujemy łatę, uzupełniając brak czymś zastępczym. Przypinamy w to miejsce broszkę, lub chowamy pod apaszką czy warstwą czegoś innego. Szukamy własnego sposobu, aby to opanować, przywyknąć lub zmienić, pomimo tego, że zupełnie na tę zmianę nie byliśmy gotowi.
Życiowe drzazgi, wystające często tam, gdzie się ich nie spodziewamy, potrafią mieć tak silną moc sprawczą, że od jednego włókna i zaczepienia może się spruć cała tkanina. Jeśli pozostaniemy biernymi obserwatorami, pozwalając na to i użalając się nad sobą, z całego naszego poukładanego życia zostaną tylko strzępki, wspomnienia utrwalone w przędzy. Jedynie działaniem jesteśmy w stanie zachować to, co cenne i czego nie chcemy utracić. Czasami po prostu trzeba postawić się życiu, pójść pod prąd albo przystanąć, gdy nie po drodze nam z tym, w kierunku czego nas popycha. Czasami warto też poprosić o pomoc. To nie wstyd przyznać, że sobie nie radzimy. Nie zawsze własnymi siłami będziemy w stanie unieść to, co nieoczekiwanie przybyło. Ciężar dźwigany z czyjąś pomocą traci na wadze, a troski, choć ich nie ubędzie, podzielone z kimś, nie pochylają tak bardzo jak te, które niesiemy w pojedynkę. Warto skorzystać z dłoni wyciągającej się w naszym kierunku i warto też czasami posłuchać tych, którzy mogą coś podpowiedzieć, i którzy słyszą więcej, również między słowami.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Przędza naszych dni, tkana z pojedynczych zdarzeń splecionych w życie niepowtarzalnym wzorem, wije się poprzez naszą zwyczajność i odświętność. Cieniutkie niteczki chwil, zebrane jedna przy drugiej na podarowanym nam przy urodzeniu krośnie, złączone ze sobą mocnym splotem, tworzą niepowtarzalność życia każdego człowieka. Niektóre z nich wypuszczamy z rąk pozwalając, by uleciały bezpowrotnie; inne zatrzymujemy, przyglądając się im we wspomnieniach i ucząc od nich zachwytu nad momentami, które są jedyne i niepowtarzalne.
Nie zawsze utkany wzór spełnia nasze oczekiwania. Niejednokrotnie życzymy sobie, żeby był bardziej kolorowy, wysmakowany, ładniejszy; taki, jak wzór kogoś innego, na który spoglądamy z zazdrością. Bywa i tak, że ze złością przerywamy lub prujemy nitki, niezadowoleni z efektu, który otrzymujemy.
Najtrudniej nam zaakceptować własne słabości i niedociągnięcia, i uświadomić sobie, że choć dużo zależy ode mnie, nie na wszystko mam wpływ, bo przecież w tworzony przeze mnie gobelin wplatają się również inni ludzie i zdarzenia, nad którymi nie mam kontroli.
Nie wyrzucaj więc sobie, że czegoś nie dopilnowałeś i pozwoliłeś na to, by coś się popruło i coś w ściegu rozeszło. Zaszyj to, co się da, a w miejsce wyprutych wpleć nowe, barwniejsze nitki, i zrób to, co możesz i co zależy do ciebie, aby twoje wyplecione dzieło, układane w życie, było takie, na jakie będziesz spoglądać z wdzięcznością za wszystkie wykorzystane szanse; z zadowoleniem i z dumą, że pomimo przeciwności, udało ci się stworzyć coś tak pięknego. Twoje życie.
Pani Moniko,DZIĘKUJĘ,bardzo były mi potrzebne takie słowa,właśnie dziś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
D.
Pani Danusiu, długo je splatałam, ale czułam, że jestem w nich prowadzona i że tak do końca nie pochodzą zupełnie ode mnie. Ja jestem tylko narzędziem... I chyba to nie przypadek, że pojawiły się właśnie dziś..
OdpowiedzUsuńProszę o jeszcze kilka dni cierpliwości, myślę bardzo ciepło i często, i nareszcie odzyskałam zgubiony czas. Napiszę, bo wiele mam Pani do powiedzenia :)
Pozdrawiam najserdeczniej!
M.
„Tkacz się pomyli, nitki poplącze i nawet on się rozmarzy...” :) Wniosek Moniś taki, że nie można się zniechęcać tylko tkać i tkać bo nawet te oczka - zdawałoby się niepozorne i wcale niepotrzebne - są niezbędne w całości naszej pracy. Pozdrawiam Moniś - zakichana znad mojego szydełkowego warsztatu :)
OdpowiedzUsuńWitam p.Moniko, mam pytanie odnośnie nowej książki,dlaczego nie mogę jej kupić w księgarniach na śląsku?
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego, że Monika na Śląsku jest najbardziej popularną i lubianą pisarką i książki rozeszły się jeszcze „ciepłe”:) Można zamówić w każdej z wysyłkowych księgarń i odebrać w dowolnie wybranej księgarni stacjonarnej.( Też jestem ze Śląska :)
UsuńPięknie napisałaś, czytasz w moich myślach jak narrator wszechwiedzący!
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację,tak zrobiłam,zamówiłam u sprzedawcy,odbieram w poniedziałek:)
OdpowiedzUsuń