Wtorkowe spotkania kulturalne: Beata Rybotycka
W dzisiejszym świecie, który krzyczy, podsuwając nam przed oczy i narzucając to, co powinniśmy uznać za "trendy", artystyczna wrażliwość, skromność i pokora wobec uprawianego zawodu stają się niszą, docenianą jedynie przez nielicznych z masy, ale na szczęście na tyle licznych, aby dla nich trwali wbrew wszystkiemu tacy artyści jak Beata Rybotycka, w której recitalu miałam ogromną przyjemność uczestniczyć 26 stycznia, w Teatrze Starym w Lublinie. Lubelski Teatr Stary to miejsce, w którym pani Beata zakochała się od pierwszego występu, duma lublinian i świątynia sztuki dla tych, którzy tę Sztukę cenią i potrzebują jej w codzienności, stającej się dzięki tej Sztuce właśnie, niecodzienną.
Fot. Monika A. Oleksa |
Pani Beata na deskach Teatru Starego wyglądała zjawiskowo, a jej występ poruszył wiele czułych strun w duszy tych, którzy zasłuchani w tę niecodzienność, zupełnie stracili poczucie czasu, skupiając się nad tym, co tu i teraz. Czyli na słowie przekazanym w niezwykle subtelny sposób do muzyki Jana Kantego Pawluśkiewicza, które tylko Beata Rybotycka potrafi wyśpiewać w taki sposób. Poruszający i przenikający, z czułością i wrażliwością dotykającą słuchacza. Z refleksją, która pozostaje długo po skończonym koncercie, i którą nosi się w sobie, ze zdziwieniem zatrzymując się w tłumie tych, którzy biegną z pytaniem: "Dokąd? I po co?"
Beata Rybotycka trafiła w moją wrażliwość i potrzebę piękna w sobie i wokół siebie wiele lat temu. Jej płyta z pieśniami Jana Kantego Pawluśkiewicza stała się moją ukochaną, wyciszającą i kojącą. Słucham jej za każdym razem z taką samą zachłannością, nosząc w sobie potrzebę obcowania z pięknem i wrażliwością, chcąc dotknąć czegoś głębszego niż codzienność wypełniona obowiązkami i powtarzającą się rutyną, a dzięki takim artystom jak Beata Rybotycka, to piękno można niemalże pochwycić i sycić się nim, doprawiając zwyczajność i pospolitość szczyptą niezwykłości i czułości, z jaką spogląda się na życie po takim zatrzymaniu z utworem i przekazującym go artystą.
"Będąc człowiekiem,
nie jesteś bliższy nieskończoności
niż gdybyś był mrówką,
ale też nie jesteś dalszy,
niż gdybyś był ciałem niebieskim"
Giordano Bruno
W świecie, w którym miłość jest niekochana, i gdzie podjudzani polityką nienawiści, brat staje przeciwko bratu, więzi rodzinne kruszą się, bo nie ma czasu na ich pielęgnowanie, a jedyną rozrywką stają się ogłupiające seriale i portale społecznościowe, prawdziwa sztuka walczy o przetrwanie. Bo nie jest łatwa, i stawia pytania, często nie wprost, ale w formie, w którą trzeba się zagłębić, nad którą należy się pochylić, czasami nie zgodzić, ale zawsze zmusza do zastanowienia. I do pewnego spojrzenia na świat z innej perspektywy, właśnie przez pryzmat sztuki.
Intymność spotkania z artystą twarzą w twarz, dająca możliwość nie tylko wsłuchania się w słowa i dźwięk, ale również obserwowania mimiki i gestów, jest naprawdę czymś, czego nie sposób nie docenić. Beata Rybotycka nie jest częstym gościem w Lublinie, tym bardziej więc przyjemność uczestniczenia w jej koncercie, a potem chwila osobistej i jakże ciepłej rozmowy po wydarzeniu, stały się dla mnie chwilą bezcenną, ukrytą w szkatułce niezapomnienia, do której sięgam, gdy szarość chce zapanować nad moją codziennością. Zanurzam się również wtedy w piosenki pani Beaty, odkrywając w nich za każdym razem coś nowego.
Pieśniarka liryczna, artystka wyrazista, komiczna i dramatyczna, doskonale odnajduje się w tekstach Leszka A. Moczulskiego, Zbigniewa Książka, Michała Zabłockiego, Włodzimierza Dulemby czy Jana Pietryszyna. Śpiewa przede wszystkim utwory kompozytorów krakowskich: Zbigniewa Preisnera, Grzegorza Turnaua, Andrzeja Sikorowskiego, Zbigniewa Raja, Andrzeja Zaryckiego i Jana Kantego Pawluśkiewicza. Jej głos o niezwykłej barwie oddaje całą gamę uczuć wyrażonych w piosenkach, które śpiewa Beata Rybotycka - czułość i wrażliwość, smutek i zasłuchanie w samą siebie, rozbawienie, w którym jest również ogromny dystans artystki do swojej osoby. Powiedziano o niej kiedyś, że swoim głosem potrafi wyrazić wszystkie drgnienia duszy, i to jest prawda. Nic dziwnego, że tak wielu z nas jest zauroczonych jej śpiewaniem tak bardzo, jak sam Piotr Skrzynecki, który bardzo cenił Beatę Rybotycką.
Niewielu artystów śpiewa dziś tak, jak Beata Rybotycka. I sama nie wiem, co jest cenniejsze, słuchać ją, czy oglądać, bo czaruje zarówno głosem, jak i osobowością. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji przekonać się o tym, Teatr STU w Krakowie jest tym miejscem, gdzie można ją spotkać, posłuchać i obejrzeć w równie nieprzeciętnych spektaklach jak sama Beata Rybotycka, której dziękuję za chwile zatrzymania, wzruszenia i za te wszystkie refleksje, które przychodzą do mnie zawsze, gdy słucham jej pieśni tak poruszających serce, przy których żadna łza nigdy nie stwardnieje.
Monika A. Oleksa
Wpadłam z buziakami😘😘😘 i kwiatami🌹🌹🌹 moja ulubiona Pisarko , bo to dzisiaj Twoje święto 🌹A piosenki... piękne
OdpowiedzUsuńGabrysiu, dziękuję! Z lekkim opóźnieniem, ale wiesz, że ja w sieci ostatnio rzadkim jestem gościem :)
UsuńBuziaki :D
M.
Kochana Moniko:) W wcześniejszego komentarza domyśliłam się, że 3 marca obchodzisz jakąś ważną uroczystość. Czy dobrze zgaduję, ze to urodziny?? Niezależnie od tego, co by to nie było, wiedz, że nieustająco posyłam Ci najpiękniejsze myśli i życzenia, jesteś mi bardzo bliska!!! Ubolewam, że na razie pewne sprawy się nie powiodły (wiesz o czym mówię), ale mam nadzieję, że co się odwlecze, to nie uciecze. Dziękuję za chwilę refleksji na Sztuką przez duże "S"! Przesyłam moc uścisków i przytuleń:)
OdpowiedzUsuńMarysia
Marysiu, za wszystkie ciepłe myśli, życzenia i dobre słowa z serca dziękuję, bo potrzebuję ich, aby móc się nimi dzielić :) Urodziny mam w styczniu, a życzenia Gabrysi były z okazji Dnia Pisarza, o którym sama dowiedziałam się od syna na koniec dnia :D Twoją bliskość czuję, i mam nadzieję, że pomimo tego, że ostatnio tak długo i często milczę (bynajmniej nie z lenistwa!) Ty też wiesz, że jesteś kimś ważnym dla mnie i że bardzo cenię to, co nas łączy.
UsuńŚciskam Cię mocno i przesyłam wiosenne już pozdrowienia :)
M.