Literacka Kanapa: Grażyna Jeromin - Gałuszka
Grażyna Jeromin-Gałuszka |
Pisarka niebanalna, której książki przytuliły się do mojego serca już od pierwszej przeczytanej kartki. Mistrzyni w kreśleniu bardzo wiarygodnych, a przy tym złożonych postaci kobiecych. Ma przewrotne poczucie humoru, a swoje książki nie dość, że maluje pięknym językiem, to jeszcze nimi uzależnia, bo czytelnik sięga z niedosytem po kolejną i kolejną... Moim dzisiejszym gościem na Literackiej Kanapie jest Grażyna Jeromin - Gałuszka.
Monika A. Oleksa: Pani Grażyno, bardzo się cieszę, że możemy obydwie zatrzymać się na chwilę, usiąść na literackiej kanapie, i porozmawiać po prostu o życiu. Do espresso, które Pani pija, dostawiam sernik z rosą, którym chciałabym Panią ugościć, dziękując za to spotkanie w wirtualnym świecie bez granic, i tę rozmowę.
We wszystkich Pani powieściach kreśli Pani bardzo wyraziste kobiece portrety. Każda z Pani bohaterek jest inna, i każda ma jakiś bagaż doświadczeń, jak to w życiu. Lubi Pani kobiety?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Lubię kobiety, bo są niejednoznaczne, barwne, czasem nieobliczalne.
Monika A. Oleksa: Moja przygoda z Grażyną Jeromin-Gałuszką zaczęła się od "Kobiet z Czerwonych Bagien". Zauroczyła mnie Pani tą książką tak bardzo, że zaczęłam poszukiwać kolejnych. Ma Pani niepowtarzalny styl i fantastyczne poczucie humoru. Nie da się podrobić Grażyny Jeromin-Gałuszka! Pamięta Pani w jakich okolicznościach przyszło pierwsze zdanie pierwszej książki?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Swoją pierwszą powieść postanowiłam napisać na konkurs, ogłoszony przez wydawnictwo Prószyński, z założeniem, że teraz, albo nigdy. Nie pamiętam okoliczności, ale to pierwsze zdanie przyszło jakoś tak łatwo i, niezmienione, pozostało do końca.
Monika A. Oleksa: Jak się rodzi pomysł na książkę?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Z pomysłami na książkę bywa różnie. Czasem coś od dawna tłucze się po głowie, czekając na odpowiedni moment, a kiedy indziej przychodzi jakiś impuls, który nie daje się odsunąć na potem. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak usiąść i pisać. W każdym razie, jak dotąd mi ich nie brakuje. Częściej jednak inspiruje mnie coś małego, zwykłego, na przykład lekko uchylona firanka w starym oknie, niż zapierająca dech panorama, czy wodospad kaskadowy.
Monika A. Oleksa: Doskonale wiem o czym Pani mówi :). Co takiego "Magnolia" ma w sobie, że zdecydowała się Pani pociągnąć wątek jedynego takiego miejsca na świecie i zostać na dłużej z jej bohaterkami?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: „Magnolia” została zainspirowana konkretnym miejscem, do którego czasem wracam. A wraz ze mną moi bohaterowie. Na razie postanowiłam tam nie jeździć, bo muszę się uporać z innymi tematami, które dotąd cierpliwie czekały w kolejce. Ale ile można.
Monika A. Oleksa: Jaka jest Grażyna Jeromin-Gałuszka na co dzień?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Bardzo różna. Niejednoznaczna. Zapracowana, rozleniwiona, zła, wesoła, smutna… Zwyczajna.
Monika A. Oleksa: Pani miejsca, które sprzyjają pisaniu to...
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Latem, to weranda z widokiem na las i staw, po którym pływają kaczki, a zimą pokój z wygodną kanapą i książkami dookoła.
Monika A. Oleksa: Czytelnicy pokochali Pani bohaterki, myślę, że szczególnie te z "Magnolii" przylgnęły do naszych kobiecych serc. Czy Pani lubi swoje bohaterki? I czy któraś z nich w jakiś sposób jest dla Pani szczególnie bliska?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Niektóre z moich bohaterek są tak niezwykłe, że nie sposób ich nie lubić. Ale ja przywiązuję się również do tych niepozornych, jak Małgorzata w „Magnolii” na przykład. Ona miała swoje pięć minut w „Nie zostawiaj mnie” – to tam zdobyła moje serce. Uwielbiam wszystkie dziewczyny z Czerwonych Bagien i te z Magnolii…. Właściwie, to wszystkie je lubię.
Monika A. Oleksa: Zakończenia Pani książek zawsze są nieprzewidywalne i zawsze zaskakują. Czy pracując nad powieścią, wie Pani od początku jak ona się rozwinie i zakończy, czy daje się Pani poprowadzić swoim bohaterom, sama z zaskoczeniem przyjmując takie rozwiązania i zakończenie, jakie oni podyktują?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Dbam o to, żeby nie tylko pisać najlepiej, jak umiem, ale także zaskoczyć i zauroczyć czymś czytelnika. Czasem jednak bywa, że sama siebie zaskakuję. Tak było w przypadku „Magnolii”, która całkiem inaczej miała się skończyć. Powiem tylko, że to „one” miały zginąć. I nagle przyszło olśnienie. A potem wszystko tak pięknie się ze sobą połączyło. Bywa też i tak, że książka już w trakcie pisania zaczyna żyć swoim życiem, a bohaterzy robią co im się podoba – wszystko staje na głowie, zupełnie nie tak, jak to sobie wymyśliłam. Podobnie jest z zakończeniem. Czasem to tylko jakiś zarys, który na koniec przybiera zupełnie inne kształty, a nieraz jest tak, że od początku do końca – jak na przykład w „Złotym śnie” – konsekwentnie zmierzam do celu, choć po drodze wiele zaskakujących spraw (głównie autorkę) się dzieje.
Monika A. Oleksa: Czym jest słowo dla pisarza?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Słowo dla pisarza jest tym, czym dla malarza pędzel.
Monika A. Oleksa: Jak Pani pracuje nad książką? Czy jest Pani zdyscyplinowana i systematyczna, czy też pisze Pani "napadowo"? Czy ma Pani jakieś ulubione rytuały? I jak radzi sobie Pani z terminami, które straszą niedotrzymaniem, gdy nadchodzą?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Odkąd rzuciłam pracę zawodową i skupiłam się tylko na pisaniu książek, traktuję to zajęcie bardzo poważnie. W takim sensie, że codziennie siadam do pisania. I, albo piszę, albo rozglądam się dookoła, wyglądam przez okno i wymyślam, czym by się tu, niecierpiącym zwłoki, zająć, żeby nie pisać. Czasem się po prostu nie chce, zwłaszcza, kiedy liście na drzewach się zielenią, albo kiedy żółkną… A tak poważnie, narzuciłam sobie pewien rygor i prawie każdego dnia coś tam napiszę, żeby się wyrobić w wyznaczonym terminie. Staram się ich dotrzymywać. Choćby z tego względu, że na finiszu bardzo się chce mieć tę kolejną historię za sobą. Zwyczajne zmęczenie. O swoich ulubionych miejscach wspomniałam: dom, weranda, ogród…
Monika A. Oleksa: Jaka jest Pani ulubiona pora roku? Jaka pora roku sprzyja pisaniu?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Nie lubię tylko listopada. We wszystkich porach roku jest coś inspirującego i urokliwego. Wolę oczywiście lato od zimy, jednak prawda jest taka, że to właśnie zimą piszę najwięcej. Latem ciągle coś mnie rozprasza, no i mam więcej pozaliterackich, że się tak wyrażę, zajęć.
Monika A. Oleksa: „Popularność – pisze Maurycy Murawski, bohater „Długiego lata w Magnolii”, - w świecie, w którym jest więcej osób piszących niż czytających książki, to pojęcie względne. Na szczęście nie o nią mi chodziło, gdy zaczynałem pisać pierwszą powieść.” O czym marzyła Grażyna Jeromin-Gałuszka, zaczynając pisać pierwszą powieść?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Marzyłam, żeby na tę książkę ktoś zwrócił uwagę. Nie sądziłam, że ona („Złote nietoperze”) wygra konkurs i tak to się rozwinie. Bez kokieterii i fałszywej skromności – nie marzyłam o popularności. Maurycy miał rację: to pojęcie względne. Teraz piszę jedną książkę rocznie i cieszę się z tego, że zdobywam coraz więcej czytelników. Tak oddanych i zaprzyjaźnionych z bohaterami, w stworzenie których wkładam zawsze całe serce.
Monika A. Oleksa: Czy wierzy Pani w miłość? Od czasu do czasu pozwala Pani swoim bohaterkom ją odnaleźć. Poprzez nich daje Pani nam, czytelnikom nadzieję. Pisze Pani o tym, co drobne ale ważne. Na przykładzie Olgi i Adama pokazuje Pani jak pielęgnować miłość małżeńską w trudnej codzienności i na przekór wszystkiemu; Tuśka uczy nas radości z najprostszych rzeczy pokazując, że doba może mieć dwadzieścia pięć godzin, i że można budzić się z uśmiechem nawet po niewielu godzinach niespokojnego snu; Marlena wypowiada na głos to, co wielu z nas nosi w sobie, jest symbolem buntu przeciw współczesnemu światu, do którego z wiekiem dojrzewamy; jest również doskonałym przykładem tego, że prawdziwą namiętność przeżywa się po czterdziestce, a i miłość smakuje wtedy pełniej :D. Jednocześnie nie przesładza Pani swoich książek, i (na szczęście!) nie serwuje Pani nam, swoim czytelnikom, landrynkowych historii.
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Wierzę w to, że ludzie są dobrzy, a dobrego człowieka zawsze stać na miłość. Przeraża mnie natomiast zło, którego jest coraz więcej, jakby jedno zło chciało przebić drugie. Przeraża mnie też głupota i powierzchowność tego świata. Być może dlatego ostrożnie podchodzę do pewnych uczuć w swoich książkach. Miłość ma różne oblicza i mam nadzieję, że to w tych moich stworzonych z wyobraźni opowieściach widać. Nie przesładzam swoich książek, mam szacunek dla czytelników.
Monika A. Oleksa: Pani Grażyno, serdecznie dziękuję za tę rozmowę, za Pani tu obecność, i za to, że dała Pani nam, swoim czytelnikom, zajrzeć w te zakamarki życia i emocji pisarza, których możemy się tylko domyślać, trzymając w rękach Pani powieści. Czekamy na kolejną książkę, i kolejne kobiece portrety, życząc, aby opowiadała nam Pani te cudne historie jak najdłużej, i aby życie dostarczało inspiracji, jednocześnie dając możliwość takiego zwyczajnego zatrzymania przy drobiazgach, dzięki którym właśnie to życie nabiera prawdziwego i niepowtarzalnego smaku. Wszystkiego dobrego!
Gorąco polecam książki Pani Grażyny! "Magnolia", "Złoty sen"
Monika A. Oleksa: Pani Grażyno, bardzo się cieszę, że możemy obydwie zatrzymać się na chwilę, usiąść na literackiej kanapie, i porozmawiać po prostu o życiu. Do espresso, które Pani pija, dostawiam sernik z rosą, którym chciałabym Panią ugościć, dziękując za to spotkanie w wirtualnym świecie bez granic, i tę rozmowę.
We wszystkich Pani powieściach kreśli Pani bardzo wyraziste kobiece portrety. Każda z Pani bohaterek jest inna, i każda ma jakiś bagaż doświadczeń, jak to w życiu. Lubi Pani kobiety?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Lubię kobiety, bo są niejednoznaczne, barwne, czasem nieobliczalne.
Monika A. Oleksa: Moja przygoda z Grażyną Jeromin-Gałuszką zaczęła się od "Kobiet z Czerwonych Bagien". Zauroczyła mnie Pani tą książką tak bardzo, że zaczęłam poszukiwać kolejnych. Ma Pani niepowtarzalny styl i fantastyczne poczucie humoru. Nie da się podrobić Grażyny Jeromin-Gałuszka! Pamięta Pani w jakich okolicznościach przyszło pierwsze zdanie pierwszej książki?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Swoją pierwszą powieść postanowiłam napisać na konkurs, ogłoszony przez wydawnictwo Prószyński, z założeniem, że teraz, albo nigdy. Nie pamiętam okoliczności, ale to pierwsze zdanie przyszło jakoś tak łatwo i, niezmienione, pozostało do końca.
Monika A. Oleksa: Jak się rodzi pomysł na książkę?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Z pomysłami na książkę bywa różnie. Czasem coś od dawna tłucze się po głowie, czekając na odpowiedni moment, a kiedy indziej przychodzi jakiś impuls, który nie daje się odsunąć na potem. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak usiąść i pisać. W każdym razie, jak dotąd mi ich nie brakuje. Częściej jednak inspiruje mnie coś małego, zwykłego, na przykład lekko uchylona firanka w starym oknie, niż zapierająca dech panorama, czy wodospad kaskadowy.
Monika A. Oleksa: Doskonale wiem o czym Pani mówi :). Co takiego "Magnolia" ma w sobie, że zdecydowała się Pani pociągnąć wątek jedynego takiego miejsca na świecie i zostać na dłużej z jej bohaterkami?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: „Magnolia” została zainspirowana konkretnym miejscem, do którego czasem wracam. A wraz ze mną moi bohaterowie. Na razie postanowiłam tam nie jeździć, bo muszę się uporać z innymi tematami, które dotąd cierpliwie czekały w kolejce. Ale ile można.
Fot. Archiwum Prywatne Autorki |
Monika A. Oleksa: Jaka jest Grażyna Jeromin-Gałuszka na co dzień?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Bardzo różna. Niejednoznaczna. Zapracowana, rozleniwiona, zła, wesoła, smutna… Zwyczajna.
Monika A. Oleksa: Pani miejsca, które sprzyjają pisaniu to...
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Latem, to weranda z widokiem na las i staw, po którym pływają kaczki, a zimą pokój z wygodną kanapą i książkami dookoła.
Monika A. Oleksa: Czytelnicy pokochali Pani bohaterki, myślę, że szczególnie te z "Magnolii" przylgnęły do naszych kobiecych serc. Czy Pani lubi swoje bohaterki? I czy któraś z nich w jakiś sposób jest dla Pani szczególnie bliska?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Niektóre z moich bohaterek są tak niezwykłe, że nie sposób ich nie lubić. Ale ja przywiązuję się również do tych niepozornych, jak Małgorzata w „Magnolii” na przykład. Ona miała swoje pięć minut w „Nie zostawiaj mnie” – to tam zdobyła moje serce. Uwielbiam wszystkie dziewczyny z Czerwonych Bagien i te z Magnolii…. Właściwie, to wszystkie je lubię.
Fot.Archiwum Prywatne Autorki |
Monika A. Oleksa: Zakończenia Pani książek zawsze są nieprzewidywalne i zawsze zaskakują. Czy pracując nad powieścią, wie Pani od początku jak ona się rozwinie i zakończy, czy daje się Pani poprowadzić swoim bohaterom, sama z zaskoczeniem przyjmując takie rozwiązania i zakończenie, jakie oni podyktują?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Dbam o to, żeby nie tylko pisać najlepiej, jak umiem, ale także zaskoczyć i zauroczyć czymś czytelnika. Czasem jednak bywa, że sama siebie zaskakuję. Tak było w przypadku „Magnolii”, która całkiem inaczej miała się skończyć. Powiem tylko, że to „one” miały zginąć. I nagle przyszło olśnienie. A potem wszystko tak pięknie się ze sobą połączyło. Bywa też i tak, że książka już w trakcie pisania zaczyna żyć swoim życiem, a bohaterzy robią co im się podoba – wszystko staje na głowie, zupełnie nie tak, jak to sobie wymyśliłam. Podobnie jest z zakończeniem. Czasem to tylko jakiś zarys, który na koniec przybiera zupełnie inne kształty, a nieraz jest tak, że od początku do końca – jak na przykład w „Złotym śnie” – konsekwentnie zmierzam do celu, choć po drodze wiele zaskakujących spraw (głównie autorkę) się dzieje.
Monika A. Oleksa: Czym jest słowo dla pisarza?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Słowo dla pisarza jest tym, czym dla malarza pędzel.
Monika A. Oleksa: Jak Pani pracuje nad książką? Czy jest Pani zdyscyplinowana i systematyczna, czy też pisze Pani "napadowo"? Czy ma Pani jakieś ulubione rytuały? I jak radzi sobie Pani z terminami, które straszą niedotrzymaniem, gdy nadchodzą?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Odkąd rzuciłam pracę zawodową i skupiłam się tylko na pisaniu książek, traktuję to zajęcie bardzo poważnie. W takim sensie, że codziennie siadam do pisania. I, albo piszę, albo rozglądam się dookoła, wyglądam przez okno i wymyślam, czym by się tu, niecierpiącym zwłoki, zająć, żeby nie pisać. Czasem się po prostu nie chce, zwłaszcza, kiedy liście na drzewach się zielenią, albo kiedy żółkną… A tak poważnie, narzuciłam sobie pewien rygor i prawie każdego dnia coś tam napiszę, żeby się wyrobić w wyznaczonym terminie. Staram się ich dotrzymywać. Choćby z tego względu, że na finiszu bardzo się chce mieć tę kolejną historię za sobą. Zwyczajne zmęczenie. O swoich ulubionych miejscach wspomniałam: dom, weranda, ogród…
Monika A. Oleksa: Jaka jest Pani ulubiona pora roku? Jaka pora roku sprzyja pisaniu?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Nie lubię tylko listopada. We wszystkich porach roku jest coś inspirującego i urokliwego. Wolę oczywiście lato od zimy, jednak prawda jest taka, że to właśnie zimą piszę najwięcej. Latem ciągle coś mnie rozprasza, no i mam więcej pozaliterackich, że się tak wyrażę, zajęć.
Monika A. Oleksa: „Popularność – pisze Maurycy Murawski, bohater „Długiego lata w Magnolii”, - w świecie, w którym jest więcej osób piszących niż czytających książki, to pojęcie względne. Na szczęście nie o nią mi chodziło, gdy zaczynałem pisać pierwszą powieść.” O czym marzyła Grażyna Jeromin-Gałuszka, zaczynając pisać pierwszą powieść?
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Marzyłam, żeby na tę książkę ktoś zwrócił uwagę. Nie sądziłam, że ona („Złote nietoperze”) wygra konkurs i tak to się rozwinie. Bez kokieterii i fałszywej skromności – nie marzyłam o popularności. Maurycy miał rację: to pojęcie względne. Teraz piszę jedną książkę rocznie i cieszę się z tego, że zdobywam coraz więcej czytelników. Tak oddanych i zaprzyjaźnionych z bohaterami, w stworzenie których wkładam zawsze całe serce.
Monika A. Oleksa: Czy wierzy Pani w miłość? Od czasu do czasu pozwala Pani swoim bohaterkom ją odnaleźć. Poprzez nich daje Pani nam, czytelnikom nadzieję. Pisze Pani o tym, co drobne ale ważne. Na przykładzie Olgi i Adama pokazuje Pani jak pielęgnować miłość małżeńską w trudnej codzienności i na przekór wszystkiemu; Tuśka uczy nas radości z najprostszych rzeczy pokazując, że doba może mieć dwadzieścia pięć godzin, i że można budzić się z uśmiechem nawet po niewielu godzinach niespokojnego snu; Marlena wypowiada na głos to, co wielu z nas nosi w sobie, jest symbolem buntu przeciw współczesnemu światu, do którego z wiekiem dojrzewamy; jest również doskonałym przykładem tego, że prawdziwą namiętność przeżywa się po czterdziestce, a i miłość smakuje wtedy pełniej :D. Jednocześnie nie przesładza Pani swoich książek, i (na szczęście!) nie serwuje Pani nam, swoim czytelnikom, landrynkowych historii.
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Wierzę w to, że ludzie są dobrzy, a dobrego człowieka zawsze stać na miłość. Przeraża mnie natomiast zło, którego jest coraz więcej, jakby jedno zło chciało przebić drugie. Przeraża mnie też głupota i powierzchowność tego świata. Być może dlatego ostrożnie podchodzę do pewnych uczuć w swoich książkach. Miłość ma różne oblicza i mam nadzieję, że to w tych moich stworzonych z wyobraźni opowieściach widać. Nie przesładzam swoich książek, mam szacunek dla czytelników.
Monika A. Oleksa: Pani Grażyno, serdecznie dziękuję za tę rozmowę, za Pani tu obecność, i za to, że dała Pani nam, swoim czytelnikom, zajrzeć w te zakamarki życia i emocji pisarza, których możemy się tylko domyślać, trzymając w rękach Pani powieści. Czekamy na kolejną książkę, i kolejne kobiece portrety, życząc, aby opowiadała nam Pani te cudne historie jak najdłużej, i aby życie dostarczało inspiracji, jednocześnie dając możliwość takiego zwyczajnego zatrzymania przy drobiazgach, dzięki którym właśnie to życie nabiera prawdziwego i niepowtarzalnego smaku. Wszystkiego dobrego!
Grażyna Jeromin - Gałuszka |
Gorąco polecam książki Pani Grażyny! "Magnolia", "Złoty sen"
Grażyna Jeromin-Gałuszka |
Z jaką przyjemnością przeczytałam tę Waszą rozmowę - dwie cudowne pisarki razem na pogaduszkach :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDla mnie, Agnieszko, również była to przyjemność. Rozmowa z pisarką, której książki czytam, rozsmakowując się w nich, zawsze ubogaca i pozwala spojrzeć na czytane powieści głębiej.
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło :)
M.
Moniko! Ty wiesz, że masz swój udział w tym, że odkryłam "Magnolię" i jestem nią zauroczona (: Dziękuję Ci, za możliwość bliższego poznania jej autorki (: O "Kobietach z Czerwonych Bagien" czytałam dużo pozytywnych opinii, więc mam nadzieję, że też w końcu poznam. Pozdrawiam serdecznie (: Renata
OdpowiedzUsuńReniu, zawsze cieszę się, gdy mogę dzielić się tym, co naprawdę dobre i warte tego, aby poświęcić temu czas, i co cudowni Czytelnicy mojego bloga doceniają. "Kobiety z Czerwonych Bagien" polecam równie gorąco, co "Magnolię"! Czytałam tę książkę kilka lat temu, ale wciąż ją pamiętam ze szczegółami. Przeurocza, jak jej bohaterki!
UsuńSmaku ciasta nie jestem w stanie opisać, ale było... mmmmm... pyszne! A jagody nie dość, że pachniały, to jeszcze oddały cały smak lata, który zamknęłaś w słoikach! :D Filiżanki też już towarzyszyły nam przy niedzielnej kawie :) 14 lutego nosiłam Cię w sercu. Przepraszam za milczenie. Pamiętałam, ale ostatnio nie nadążam z obowiązkami, wiesz dlaczego... ;)
Ściskam Cię bardzo, bardzo mocno!
M.
Wiem! Jestem stałą bywalczynią tej strony, więc nic mi nie umknie (: W tym roku postaram się dostarczyć słoiki na bieżąco (: Mam nadzieję, że spotkanie z licealistami w tym dniu udane?
UsuńP.S. Koleżanka namierzyła "Dwa Księżyce" i obiecuje, że wybierzemy się w wakacje (:
Częściej czytam ,rzadziej coś tam skrobnę ,ale teraz po prostu muszę.Ileś tam lat temu zaczęłam znajomość z powieściami Pani Grażyny Jeromin-Gałuszki od "Kobiet z Czerwonych Bagien",następnie były wszystkie 3 Magnolie (dodatkowo-to gdzieś tam w Bieszczadach-to dla mnie "miód" dla mnie mieszkającej w Dukli. Polubiłam bardzo wszystkie bohaterki Magnolii (panów także) .Ostatnio czytałam "Gdybyś mnie kochała".No cóż-ta Autorka należy do Tych -moich ulubionych i nic tego nie zmieni.
OdpowiedzUsuńInteresujący dialog godny przeczytania ,to nie był zmarnowany czas.
OdpowiedzUsuń