Jak to możliwe...?
Fot. Maria Sawicka |
Kilka dni temu Piotruś, mój dziewięcioletni uczeń, zadał mi pytanie: Jak to możliwe, że mówi się komuś, że się go kocha?
Spojrzałam na niego wiedząc, że oczekuje ode mnie odpowiedzi, i że odpowiedź ta musi być przemyślana, bo Piotruś słucha uważnie i jest bardzo dociekliwy.
- Piotruś, mówisz przecież mamie, że ją kochasz, prawda? - zaczęłam ostrożnie.
- No tak. - Odpowiedział Piotruś po chwili namysłu.
- I mama też mówi, że cię kocha, tak?
- No tak. - Ponownie przytaknął, kiwając swoją blond główką.
- I to wcale nie jest trudne, prawda? - Spróbowałam pójść krok dalej.
- No nie. - Odpowiedział Piotruś, jakby nie do końca przekonany. - Ale mama to mama. Mama jest rodziną, a rodzinie mówi się, że się ją kocha. Ale jak można powiedzieć "kocham cię" obcej osobie?
- Chodzi ci o to, jak można powiedzieć "kocham cię" do dziewczyny? - Załapałam już do czego zmierza ta rozmowa.
- No właśnie! - Pokiwał głową z wyraźną radością, że go zrozumiałam. - Skąd będę wiedział, że ta dziewczyna ma być moją żoną i jak to możliwe, że mówi się obcej osobie, że się ją kocha?
Fot. Maria Sawicka |
No właśnie, jak to możliwe, że nagle pojawia się ktoś, kto jeszcze niedawno był dla nas zupełnie obcy, a potem bez tej osoby nie potrafimy oddychać i szukamy bliskości, dotyku i słów, które zapewnią nas, że uczucie jakie między nami się narodziło, jest wzajemne i na tyle silne, że przetrwa życiowe burze i nawałnice, które nadejdą. Jak to możliwe, że nagle uświadamiamy sobie, że powiedzenie o motylach w brzuchu wcale nie jest przesadzone, i że z ufnością odsłaniamy się przed kimś, kto z obcego staje się kimś najbliższym? Częścią naszego życia, naszej codzienności, dopełnieniem mojego "ja", twoim "ty", zmieniającym wszystko. Współistniejącym wraz ze mną, będącym odrębnością, a jednocześnie jednością. Jak to możliwe?
Taką moc ma miłość. Niby delikatna i subtelna, jak pierwszy dotyk i pocałunki, łagodna i wrażliwa; niby ulotna jak chwile, z których się składa - te nieśmiałe, czułe, gdy jeszcze stąpamy jak po kruchym lodzie poznając się nawzajem i wchodząc w swoje życie bez oczekiwań, za to z potrzebą miłości, potrzebą obdarowywania i przyjmowania, i z oddaniem, w którym jest po prostu zaufanie. Niby krucha, bo tak łatwo ją zranić - niewłaściwym słowem, źle odczytanym gestem, zachowaniem, a jednak potężna, bo ma moc i siłę przetrwać najgorsze, walczyć do samego końca jeśli czuje, że jest o co, i że ta walka ma sens, choć dla innych od samego początku skazana jest na przegraną. W momencie zagrożenia i chwilach próby ta miłość, niby niepozorna, często niezauważalna i tak mało spektakularna, staje się bardzo groźnym wojownikiem, gotowym na wszystko w obronie tych, których kocha.
Fot. Maria Sawicka |
Do tego, aby powiedzieć "kocham cię" drugiemu człowiekowi, potrzeba odwagi. Odwagi i świadomości, że wypowiadając je, bierzemy na siebie odpowiedzialność. Bo w miłości nie chodzi wcale o te słowa, nawet najpiękniejsze i najbardziej romantyczne. Owszem, potrzebujemy ich, aby poczuć, że jesteśmy docenieni, i aby zakomunikować, że ktoś nie jest nam obojętny. Ale to nie słowa umacniają to uczucie, i to nie one budują, ale wspólne współistnienie i współdzielenie, współtroszczenie się o siebie i dbanie o siebie nawzajem. Przesunięcie na drugi plan egoizmu, wyzbycie się nieustannej potrzeby udowadniania swojej racji, i docenienie tego, do czego po wielu latach wspólnego życia przywykamy i przyzwyczajamy się, przestając to zauważać. W miłość wpisana jest potrzeba nieustannego odkrywania osoby, którą tym uczuciem obdarowaliśmy. Wpisana jest w nią również potrzeba zachwycenia, które w tak wielu związkach mija po pierwszych latach czy miesiącach uniesienia. Miłość to również umiejętność poświęcenia kawałka siebie dla drugiej osoby. To także bliskość, którą miłość się karmi i dzięki której nabiera mocy i sił do walki z każdym, kto chce ją osłabić.
Fot. Maria Sawicka |
Jak to możliwe, że zupełnie obcemu człowiekowi powierzamy nie tylko słowa "kocham cię", ale i swoje życie? Jak to możliwe, że odrzucamy wątpliwości i lęk, i zdawałoby się, że wbrew rozsądkowi, stawiamy wszystko na jedną kartę?
Możliwe, jeśli siłą tego wszystkiego jest miłość. Nie ta skomercjalizowana i zbanalizowana, nie ta z czerwonymi serduszkami i słodyczą, od której po jakimś czasie zaczyna mdlić. I również nie ta, w której ubezwłasnowolnia się człowieka wiedząc lepiej, co dla niego dobre; lecz ta, która trwa pomimo słabości i upadków; ta, która upomina, ale nie beszta; stawia wymagania, ale pomaga im sprostać i jest obok ze swoją czułością i łagodnością, kiedy potrzeba słów czy po prostu przytulenia. Z taką miłością wszystko jest możliwe, taka miłość umacnia i rozwija, i dzięki takiej miłości ludzie dojrzewają do świadomego pojmowania świata, odkrywając z zafascynowaniem Źródło, z którego taka miłość pochodzi.
Takiej miłości Ci życzę. Miłości, w obecności której wszystko będzie możliwe, i która zwykłą wodę przemieni w najszlachetniejsze wino.
Monika A. Oleksa
Fot. Miłosz Oleksa |
Droga Moniko z całego serca życzę Wam aby Wasza miłość była coraz piękniejsza. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoniko, wzorowo napisana rozprawka, z tezą, argumentami i potwierdzeniem tezy ;)
OdpowiedzUsuńTo, co najpiękniejsze i najprawdziwsze, zawsze będzie najbardziej ujmować, będzie zapadać w serce i pamięć, będzie budzić pragnienia, aby samemu stawać się coraz lepszym. Dziękuję Ci za Twoją odwagę mówienia o tym, co jest najważniejsze; za nie pomijanie Źródła, za mądrość i dobroć. Dobrze, że jesteście <3