Jesiennie

Fot. Marcin Oleksa


No i przyszła, piękna i majestatyczna, w złotym płaszczu i z babim latem w płomiennych włosach. Pani Jesień. Nie wepchała się tak nieoczekiwanie jak lato, które niejednokrotnie już nas zaskoczyło, nadchodząc nagle, nieoczekiwanie i wprawiając wszystkich w konsternację - bo jednego dnia jeszcze grube swetry i szaliki, a kolejnego temperatura skacze do plus dwudziestu pięciu stopni, i jak to, w kwietniu nosić sandały i bluzeczki z krótkim rękawem? Do tego lato kaprysi. Jak coś mu się nie spodoba, chowa się gdzieś, ma wszystko w nosie i zostawia w lipcu temperaturę plus szesnaście stopni! Jest nieprzewidywalne i chyba przez nas rozpieszczone, bo wszyscy kochamy lato. A Jesień nadchodzi powoli, wysyłając zwiastuny swojego przyjścia najpierw w chłodnych porankach i wieczorach, potem w odlocie bocianów i słońcu, które pochyla się coraz niżej. Aż w końcu przychodzi, i aby nie było nam smutno za tym rozkapryszonym latem, maluje świat na złote kolory i puszcza zamiast latawców srebrne niteczki babiego lata. Pod nogi sypie nam dywan roztańczonych liści, a w dłonie wsuwa kasztany, które zachwycają nas pomimo wieku. Nie można obok niej przejść obojętnie. Czaruje i dopieszcza świat w szczegółach, a my tak często marudzimy i narzekamy, że jesień, że zimno, że ciemno i takie tam. A wystarczy jeden spacer po parku, po lesie, czy nawet po osiedlu, aby spojrzeć dookoła i zachwycić się Jesienią. Bo ona naprawdę jest piękna, a my piękniejemy razem z nią, jeśli tylko schowamy do kieszeni wymęczone twarze, skrzywione miny i wieczne narzekanie, że znowu coś nie tak. I co z tego, że poranek ciemny i ponury? Ale rześki i od razu stawia na nogi. Jesienny spacer dodaje energii i podnosi poziom endorfin, hormonu szczęścia. Może warto, choć jednego dnia, zrezygnować z utartych przyzwyczajeń i wybrać się po pracy na przechadzkę. Zostawić samochód pod domem, zrezygnować z jazdy autobusem i przystanąć, choć na chwilę. Wciąż się gdzieś spieszymy i w tym pośpiechu lekceważymy piękno, które podaje nam na wyciągniętej dłoni otaczający nas świat. A wystarczy chwila, aby na nowo, tak jak dziecko, zachwycić się życiem, które zostało nam podarowane. I aby spojrzeć na Jesień przychylniej. Bo przecież, jak pisze Basia Smal ("W środku życia"), to letnie ciepło, beztroska i radość jest w nas, a nie w otaczającej nas aurze. I to, że pada, wcale nie znaczy , że mamy wyglądać tak samo smętnie, jak te krople deszczu spływające po szybie.
Kocham jesień, a szczególnie zachwyca mnie październik. Ta odwzajemniona miłość pojawiła się w czasach studenckich, kiedy zmierzałam na zajęcia, lub wracałam z nich mijając wymalowany czerwienią park. Słoneczny październik dodawał mi energii, a zachlapane, deszczowe dni rozgrzewał ciepły koc i książka w dłoni. Jesień to moja inspiracja. Często powraca w moich książkach.  "Miłość w kasztanie zaklęta" zaczyna się jesienią... 
" Wracała do domu naładowana pozytywną energią. Październik tego roku pochwycił koniec lata i długo tulił go w objęciach, nie chcąc stracić bezpowrotnie. Majestatyczna Pani Jesień, ubrana w podszyty wiatrem płaszcz z czerwonopomarańczowych liści, wolno kroczyła przez świat, rozdając promienne i ciepłe uśmiechy. Wszystko tańczyło radością i nawet ludzie na ulicach pozdejmowali z twarzy sztywne maski codzienności i znacznie częściej się uśmiechali. Maria też się uśmiechnęła do swojego odbicia w witrynie księgarskiej. 
Kiedy szła głównym deptakiem miasta, w błyszczących szybach odbijał się obraz drobnej, szczupłej dziewczyny z włosami w kolorze jesiennych liści, które szamotały się z wiatrem i układały na plecach jasnego płaszcza. Bursztynowe oczy promieniały radośnie i odbijały słońce tak jak obrączka na serdecznym palcu." 
I jeszcze jeden fragment, nieco późniejszy: " "Szli obok siebie, ramię w ramię, płaszcz przy płaszczu i żadne z nich nie zauważyło nawet ognistego piękna, które w prezencie podarowała światu jesień, rozrzucając promienie zachodzącego słońca na wierzchołki drzew i przykrywając konary zasłoną z liści utkanych złotem. Październik trzymał się za rękę z listopadem i chwytał się ostatnich dni mocno, nie chcąc jeszcze odchodzić i ustąpić miejsca szarości dnia i panowaniu nocy. 
Maria trzymała w dłoniach rudy kasztan i zaciskała mocno drżącą pięść. (...) Kropla łzy spadła na brązowy kasztan, zalśniła w promieniach skrywającego się słońca i pochwyciła nić babiego lata. A potem utonęła w uśmiechu Marii, gdy jej usta dotknęły zaczarowanego kasztana." 
Dzisiaj dostałam esemesa od przyjaciółki. Przyjaciele tak mają, że jak najlepszy radar wykrywają, kiedy najbardziej ich potrzebujemy. "Czy w tym zabieganiu widzisz złote liście? One się do Ciebie uśmiechają- i ja też." Dzisiaj o mały włos bym ich nie dostrzegła. Dzięki Tobie Paulinko, spojrzałam w górę. I uśmiechnęłam się. A jednym z moich marzeń jest zobaczyć tę jesienną czerwień w Świdnicy. Dlaczego w Świdnicy? No właśnie... 
Monika A. Oleksa  


Fot. Marcin Oleksa
        

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, poplątało mi się, więc jeszcze raz to, co było, ale już bez poplątania :)
      Słońca w sercu, chłodu poranka, co stawia na nogi i kasztanów w dłoni, żeby cieszyły. Tego Ci życzę Ty moja Jesienna :)
      Basia

      Usuń
  2. a już podejrzewałam, że w tych codziennych rozterkach nie tylko nie spojrzałaś na złote liście ale i na smsa :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham polską jesień . Właśnie byłam na cmentarzu przy ulicy Lipowej -- kolorowe liście nas grobowcach mnie rozczuliły . Halusia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru