Czwartkowe obiady, odc.35
Fot. Gabrysia Kotas |
Ciepła czerwcowa noc zachęcała do spacerów i wracający z dyżuru w młodzieżowym telefonie zaufania Alek, nie czuł zupełnie zmęczenia. Orzeźwiające powietrze ochłodziło rozbiegane myśli, a cisza miasta pozwalała pozbierać je i spróbować uporządkować, co wcale nie było takie łatwe. Alek zaczynał się gubić. Sądził, że ma wszystko pod kontrolą i że przyjaźń z Martą może pozostać wyłącznie przyjaźnią, życie jednak roześmiało się z tej jego naiwności. Nie umiał patrzeć na Martę obojętnie, nie potrafił przestać o niej myśleć jednocześnie wiedząc, że nie ma prawa jej o tym powiedzieć z lojalności wobec Bartka. Byli przyjaciółmi i choć z biegiem lat ta więź. która ich łączyła nieco osłabła, nadal byli blisko, pochodzili z tego samego miasta i mieszkali razem. To wystarczyło, aby nie wchodzić Bartkowi w drogę i nie zachować się jak świnia. Nawet jeżeli to co czuł do Marty było o wiele silniejsze niż zaangażowanie Bartka, Alek musiał pozostać na uboczu, będąc przyjacielem. Wiernym i oddanym dziewczynie, w której zakochał się tak, jak jeszcze nigdy dotąd. I do tego bez wzajemności, bo Marta usprawiedliwiała każde zachowanie Bartka i patrzyła na niego wciąż przez zasnute mgłą zauroczenia okulary.
Chodnikowe płyty odbijały echem kroki chłopaka. Ten dźwięk czepiał się ścian kamienic, opowiadając im zniekształconą historię jednej więcej miłości, o której z upływem przemijających lat, niejedno się nasłuchały. W każdej cierpiało serce, wrażliwe na dotyk i zranienie.
Alek cicho otwierał drzwi klatki schodowej. Wspinał się po schodach, ostrożnie stawiając kroki i nie pozwalając rozbudzonym butom na tupnięcie. Był zmęczony. Zmęczony uciekaniem przed sobą samym, zmęczony ludzkimi sprawami, których dotykał w pracy i wobec których, pomimo całej swojej wiedzy, nie umiał pozostać obojętny. W ciągu nocnych dyżurów spływało na niego tyle ludzkich dramatów, że zaczynał się zastanawiać, dokąd zmierza ten świat, kiedy ludzie sami siebie pozbawiają człowieczeństwa, oddając się we władanie demonom, które czynią w ich psychice nieodwracalne zniszczenia.
Metaliczny dźwięk klucza w zamku sprawił, że Alek poczuł nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł mu po plecach. Otwierając drzwi nie mógł pozbyć się uczucia niepokoju, którego doświadczył, gdy tylko dotknął dłonią chłodu klamki. Nie chciał zapalać światła, aby nie budzić swoich współlokatorów. Bezszelestnie zdjął buty i jeszcze w kurtce, chciał ukryć się w swoim pokoju, gdy usłyszał, że nie tylko on nie śpi. Druga w nocy. Z pokoju Bartka dobiegły go szepty, które dotknęły serca, wbijając bolesną drzazgę. Szepty kochanków, którym nie mógł się przysłuchiwać, bo wszystko w nim krzyczało. Nie zdążył dobiec pierwszy do swojej kryjówki, która miała być azylem otulającym Alka bezpiecznie. W księżycowym blasku stanął twarzą w twarz z kobiecą postacią, która z wdziękiem zaprezentowała nagie piękno, z jakim stworzył ją Pan Bóg. Na widok Alka uśmiechnęła się diabelsko i przeciągnęła, dając mu bezwstydną możliwość obejrzenia każdej wypukłości na jej młodym ciele. Nie mógł się poruszyć, porażony tym co zobaczył. Dopiero gdy Bartek, również w stroju Adama, stanął tuż za Natalią, zaskoczony obecnością Alka równie bardzo jak on sam; Alek zdołał oderwać ołowiane nogi od podłogi i zamknąć za sobą drzwi, oddzielające go od brudu i hipokryzji, której stał się przypadkowym świadkiem.
Fot. Gabrysia Kotas |
Nie mógł spać tej nocy, ale pomimo tego, że pierwsze promienie słońca rozbudziły go na dobre, nie chciał wstawać z łóżka ani opuszczać pokoju, którym odgrodził się od rzeczywistości. Nie przyjmował jej, ale wiedział, że kiedy stanie na wprost Natalii lub Bartka, nie będzie mógł zapomnieć, że stał się świadkiem czegoś, czego nie chciał widzieć i o czym nie chciał pamiętać. Leżał więc wpatrzony w sufit, na którym odbiły się brudne ślady walczącej z uwięzieniem muchy, nie potrafiącej odnaleźć drogi do szeroko otwartego okna, przez które wleciała.
"Tak jak w życiu", pomyślał Alek. Wpadamy w otchłań, nie potrafiąc znaleźć drogi wyjścia, choć ona niejednokrotnie jest znacznie prostsza niż nam się wydaje. Sami komplikujemy sobie życie i często dostajemy po tyłku na własne życzenie. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że zanim to poczujemy, ranimy po drodze innych. Tych, którzy zupełnie na to nie zasłużyli. Tak jak Marta.
Myśl o dziewczynie wygnała go z łóżka i zmusiła, aby podjął wyzwanie nowego dnia. Chłodny prysznic odświeżył, ale nie zmył z Alka wściekłości, jaka się w nim nagromadziła. Widok skulonego na kuchennym taborecie Bartka też mu w tym nie pomógł. Włączył elektryczny czajnik i włożył do kubka torebkę z czarną herbatą. Wiedział, że niczego nie przełknie, więc nawet nie otworzył lodówki. Stał, przodem do okna, zupełnie ignorując obecność chłopaka, który czekał. Na słowa. Na wyrzut. Na cokolwiek. Nawet na pięść, którą poczułby dotkliwie na twarzy. Znał jednak ten cholerny upór Alka i wiedział, że przyjaciel będzie milczeć. I czekać, aż przetrawi to, co spowodowało tę życiową niestrawność.
- No powiedz coś! - Bartek nie wytrzymał. Wiedział, że muszą porozmawiać. Czuł się z tym niezręcznie, ale jednocześnie był zły na Alka za to, że wzbudzał w nim tak wielkie poczucie winy i że musi się przed nim tłumaczyć.
Alek oderwał się od okna i zalał herbatę, która wypłynęła na powierzchnię, zabarwiając wodę rdzawym kolorem.
- Co mam ci powiedzieć? - spytał cicho głosem, w którym nie było emocji. - Jesteś dorosły, sam podejmujesz decyzje i masz do tego prawo. Ale dokonując pewnych wyborów bądź szczery z tymi, którzy ci ufają.
Nie mógł patrzeć na Bartka bo wiedział, że cały jego spokój diabli wezmą, jeśli tylko ich spojrzenia się spotkają. Wpatrywał się więc w wirującą torebkę, pozwalając jej uwalniać moc i gorycz, które zostawiała w kubku.
- Nie oszukuję Marty. Z Natalią nic mnie nie łączy.
- Proszę cię! - głos Alka uniósł się niebezpiecznie, a jego rozwścieczone spojrzenie oparzyło Bartka. - Przespałeś się z nią i twierdzisz, że nic cię z nią nie łączy?! A może mi się tylko wydawało, że naga wychodziła z twojego pokoju? I może zaraz będziesz chciał mnie przekonać, że uczyliście się do sesji?
- Daj spokój, dobrze wiesz jak było. Ale to sport, Alek. Tobie się takie rzeczy nie zdarzają?
Bartek poczuł twardy grunt pod nogami i nie zamierzał brać na siebie winy za coś, do czego się nie poczuwał.
- Z szacunku do kobiety, z którą jestem, nie. Nie zdarzają.
- O ile wiem, nie jesteś już od dłuższego czasu związany z żadną kobietą. Nie przytrafia ci się przypadkowy seks?
- Jesteś żałosny. - Alek wyjął nasiąkniętą herbacianą torebkę i wrzucił ją ze złością do kosza.
- Nie mów nic Marcie. Wiesz, czego oczy nie widzą...
- Słuchaj, to co robisz ze swoim życiem to wyłącznie twoja sprawa. Nie osądzam cię, ani nie oceniam. Możesz dokonywać wyborów, bo masz do tego prawo. Ale Marta nie zasługuje na to, aby ją oszukiwać czy traktować w ten sposób. Nie możesz trzymać dwóch srok za ogon.
- Ale jakich srok, o czym ty mówisz, człowieku! - Bartek zaczynał odczuwać coraz większe wzburzenie. - Natalia to tylko przygoda, taka szczypta przyprawy w nudnej codzienności.
Alek pokręcił głową i popatrzył na kolegę z politowaniem.
- Wobec tego bądź szczery i powiedz jej o tym. A jeśli uważasz, że Marta jest nudną codziennością, zmień to i nie oszukuj was obojga. Nie potrafisz być szczery nawet z samym sobą...
Nie czekał na odpowiedź Bartka. Zabrał swoją gorzką herbatę i wyszedł z kuchni, głośno zamykając za sobą drzwi pokoju, który pomimo oddzielenia od reszty mieszkania, nie był w tej chwili dla Alka żadnym azylem. Złe myśli zdążyły się wemknąć tuż za nim.
Monika A. Oleksa
Fot. Gabrysia Kotas |
Zdjęcia - widzę zauroczyły Cię Moniś... to kiedy razem nad Bug?
OdpowiedzUsuńAle się porobiło, już nie wiem jakie pokolenie w tych "czwartkach" bardziej miesza.
Wakacyjne buziaczki przesyłam
Dobrze zauważyłam ,że jakaś "symbioza"? Treść -literacka Monika Twoja,a okraszone to pięknymi fotkami...Gabrysi.Wg mnie bardzo dobry pomysł.A Ty Moniko o ile dobrze pamiętam zaczęłaś urlop? Czyżby szykował Ci się jakiś wyjazd?Albo przegapiłam ,albo po prostu nie wiem....mogłabyś mnie "oświecić"..?w każdym razie odpoczynek Ci się należy.....w moich stronach mówiło się "jak chłopu ziemia".....może niezbyt poetycko ale konkretnie...
OdpowiedzUsuńStęskniłam się już za bohaterami (-: Może zabierze ich Pani do Dąbek? (-: Pozdrawiam Renata
OdpowiedzUsuń