Literackie Czwartki: Czwartkowe obiady, odc.34
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Jadzia obudziła się z uczuciem wewnętrznego spokoju i nieuchwytnego szczęścia, które zajrzało do pokoju wraz ze słonecznymi promieniami. Przeciągnęła się i cichutko, aby nie zbudzić śpiącej jeszcze Heleny, wstała i wymknęła się do łazienki, po drodze natrafiając na przyjaźnie nastawionego foksteriera, który najwyraźniej od samego rana był w nastroju do zabawy.
- Piesku Teodorku, chętnie zatrzymałabym się przy tobie na dłużej, ale jeszcze musimy być cicho, bo jak za wcześnie obudzimy Bogusię, będzie potem przez cały dzień zrzędliwa i marudna - powiedziała Jadzia, obdarowując psa porcją pieszczot, o które się dopominał, a potem ostrożnie zeszła po schodach, znikając w łazience na dobrą chwilę.
Kiedy wyszła, w wejściu do kuchni pojawiła się uśmiechnięta gospodyni, która przywitała Jadzię energetycznym "Dzień dobry", i wręczyła jej szklankę z napojem miodowym do wypicia przed śniadaniem.
- Proszę pić małymi łyczkami, wtedy działa najskuteczniej.
Jadzia posłusznie przyjęła szklankę, dygając jak mała dziewczynka. - Co prawda jestem jeszcze w koszuli nocnej, ale czy mogłabym przysiąść tu z panią w kuchni na chwilę?
- Oczywiście, zapraszam. - Gabrysia wskazała dłonią na nakryte do śniadania miejsca przy stole. - Czy śniadanie podać pani już teraz, czy poczeka pani na koleżanki?
- Poczekam, zjemy razem. Pewnie też już niedługo wstaną. Tak tu u państwa spokojnie i cicho...
- I o to chodzi, żeby panie odpoczęły od miejskiego gwaru i wywiozły ze sobą ten spokój z Anielskiego Siedliska.
Jadzia westchnęła, upiła łyk miodówki i zapatrzyła się przed siebie, na okno, za którym zaczynał się nowy, pełen niespodzianek i dobrych chwil dzień.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Eulalię powitał esemes, po przeczytaniu którego uśmiechnęła się promiennie, przeciągając rozkosznie. Ten uśmiech trafił do Bogusi, która jednak nie miała wątpliwości dla kogo był przeznaczony.
- Przestań się tak rozanielać, bo zaczyna mnie mdlić od tej słodyczy, która unosi się w powietrzu.
Eulalia uśmiechnęła się jeszcze promienniej i wyjrzała przez okno.
- Świat jest taki piękny! - odpowiedziała przyjaciółce, spoglądając na Ławki z wysokości pierwszego piętra.
- A miłość ogłupia, bez względu na to, czy masz lat dwadzieścia czy sto dwadzieścia. - Bogusia odszukała porzucone pod łóżkiem ciapy i wsunęła bose stopy w przyjemny chłód góralskich kapci.
- Nie ogłupia, tylko sprawia, że patrzysz na życie z innej, bardziej kolorowej perspektywy i nie przejmujesz się pierdołami.
- Do czasu, kiedy moment zauroczenia minie i nie zaczniesz się zamartwiać, czemu nie dzwoni i nie pisze, a twoja bujna wyobraźnia będzie ci podsuwać obrazy, których nie będziesz chciała oglądać, a które będą, jak natrętna mucha, powracały, drażniąc i irytując.
- Lewą nogą wstałaś, czy co? - Eulalia wzruszyła ramionami, zastanawiając się po raz nie wiadomo już który, co tak naprawdę połączyło ją z tak różną charakterem Bogusią, i na czym polega fenomen ich wieloletniej przyjaźni.
- Zazdrosna jestem i tyle! - Bogusia przygładziła potargane snem włosy. - Staszek takich esemesów do mnie nie pisze i w ogóle rzadko mówi o uczuciach. W zasadzie to w ogóle o nich nie mówi - ostatnie zdanie dodała już ciszej, jakby w zamyśleniu.
- Oj, bo Stanisław jest starej daty. - Eulalia odwróciła się od okna i spojrzała na przyjaciółkę cieplej. - Bez urazy, ale Adam jest o ponad dekadę młodszy od Staszka i ze względu na aktywność zawodową musi być w temacie nowinek technologicznych. A Stanisław swoją miłość do ciebie wyraża w uprawianych na działce ekologicznych warzywach i owocach, którymi cię karmi, nie wspomnę już o kwiatach, które przynosi ci z działki co drugi dzień.
- Sama przyznasz, że romantyczne to nie jest. - Odpowiedziała sarkastycznie Bogusia.
- A od kiedy to ty jesteś romantyczna?
Bogusia machnęła ręką i podniosła się z łóżka.
- Każdy choć raz w życiu chciałby być - mruknęła. - A tak w ogóle to włóż coś na siebie, bo chyba nie zamierzasz pokazać się naszemu gospodarzowi w tej kusej koszulce?
- A, fakt! - Eulalia pochwyciła lekki szlafroczek, porzucony wczoraj wieczorem na oparciu krzesła i otuliła się nim, zakrywając wszystkie kuszące części kobiecego ciała.
Schodząc na dół tuż za Bogusią, Eulalia pomyślała jeszcze, że to będzie dobry dzień i postanowiła cieszyć się nim jak mała dziewczynka w niej, którą całkiem niedawno w sobie odkryła.
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
- Powiem ci, kuzynko, że te moje letniczki coraz bardziej mnie niepokoją. - Gabriela siedziała w swoim ulubionym, anielskim pokoju, popijając popołudniową kawę i wykorzystując tę chwilę na telefoniczną rozmowę z bliską kuzynką. Cztery damy wyruszyły po obiedzie na obchód Ławek, Gabrysia mogła więc wykorzystać ten czas dla siebie i postanowiła podzielić się wrażeniami z kimś bliskim, a kimś takim była właśnie kuzynka Basia.
- Znowu ci Bogdana do lasu wyciągnęły? - spytała wtajemniczona w wydarzenia wczorajszego dnia, Basia.
- Nie, od Bogdana na szczęście już nic nie chcą, zachwycają się jedynie wszystkim, co zrobi - jego jajecznicą, tym jak rąbie drzewo do kominka, grzybami, jakie potrafi znaleźć w lesie, gdy inni wracają z pustymi koszami - wczoraj jadły zupę grzybową i były bardzo podejrzliwe, więc Bogdan zapewnił je, że sam te grzyby nazbierał, a na czym jak na czym, lecz na grzybach to on się zna.
- Uwierzyły?
- Wierzą w każde jego słowo i patrzą na niego maślanymi oczami! Widocznie zdobył już ich zaufanie w tej drodze przez mysłowickie lasy. Na mnie wciąż patrzą nieufnie i mojej jaglanki na słodko żadna dzisiaj nie chciała spróbować, a na propozycję masażu stóp to tylko jedna przystała z ochotą - umówiłyśmy się wieczorem, jak wrócą z tego spaceru. Pozostałe się wykręciły jak na razie, a jedna to tak zbladła, że aż wody musiałam jej podać. Zadała mi też dziwne pytanie o kąpiele borowinowe.
- Może im jakieś spa obiecałaś? - dopytywała podejrzliwie kuzynka.
- Ależ skąd! Obiecany miały tylko sielsko-anielski klimat, spokój, ciszę i refleksologię na życzenie.
- Widocznie sobie nie życzą, daj im czas.
- No daję, daję - mruknęła Gabrysia. - I patrzę z pobłażaniem na to, jak zachwycają się wszystkim. Ty wiesz, kuzynko, że one dzisiaj gadały z kurami? Jedna z nich szczególnie, Eulalia - ciekawe imię, prawda?
- Nie zbaczaj z tematu. Ciekawe i ładne, ale co z tą Eulalią?
- Najpierw dygnęła przed moimi kurami i ładnie się przedstawiła, a potem spytała, jak one mają na imię. Zaskoczyła mnie zupełnie!
- Ty, Gabrysia, to może powinnaś je nazwać, co?
- Chyba nie zdążę, bo letniczki same powybierały sobie kury i nadały im imiona. Mam więc w swoim kurniku Rozalkę, Marcelinę, Zdzisławę i Melanię.
- Gabrysia, to cenę jajek powinnaś podnieść, bo teraz to tak jakbyś arystokratki w kurniku hodowała. A czy one je odróżniają?
- Podobno tak, bo wybrały kury z cechami charakterystycznymi, ale zobaczymy jutro, jak wszystkie naraz rzucą się na jedzenie.
- Ciekawe czy teraz kury będą ci się lepiej czy gorzej niosły? - Gabrysia wyraźnie usłyszała w głosie kuzynki rozbawienie.
- Na pewno ci o tym doniosę. - Obiecała.
- A Kubę już widziały?
- Jeszcze nie. Muszę mieć przecież w zanadrzu dla nich jakieś niespodzianki. - Gabrysia upiła łyk kawy, która już nieco przestygła.
- Dziadka jeszcze masz. Ciekawe czy je polubi?
Gabrysia zamyśliła się. Anielskie Siedlisko zapełnione było duchami przodków, którzy otaczali opieką tutaj zamieszkujących, czasami potrafili jednak narozrabiać i tego Gabrysia się obawiała.
- Przyjedziesz, kuzynko, na niedzielny obiad? Będzie ryba Bogdana, a potem grilla w ogródku zrobimy.
- Jestem tak ciekawa tych twoich letniczek, że przyjadę na pewno! - odpowiedziała Basia, a Gabrysia uśmiechnęła się do swoich aniołów, których figurki stały i siedziały na zawieszonych na ścianie półkach.
"To będzie niewątpliwie ciekawy czas" - pomyślała, żegnając się z kuzynką i odkładając telefon. Dopiła kawę i podniosła się, aby przygotować wszystko na masaż dla Heleny, której stopy aż podskakiwały z radości na myśl o dopieszczeniu. cdn...
Monika A. Oleksa
- Ależ skąd! Obiecany miały tylko sielsko-anielski klimat, spokój, ciszę i refleksologię na życzenie.
- Widocznie sobie nie życzą, daj im czas.
- No daję, daję - mruknęła Gabrysia. - I patrzę z pobłażaniem na to, jak zachwycają się wszystkim. Ty wiesz, kuzynko, że one dzisiaj gadały z kurami? Jedna z nich szczególnie, Eulalia - ciekawe imię, prawda?
- Nie zbaczaj z tematu. Ciekawe i ładne, ale co z tą Eulalią?
- Najpierw dygnęła przed moimi kurami i ładnie się przedstawiła, a potem spytała, jak one mają na imię. Zaskoczyła mnie zupełnie!
- Ty, Gabrysia, to może powinnaś je nazwać, co?
- Chyba nie zdążę, bo letniczki same powybierały sobie kury i nadały im imiona. Mam więc w swoim kurniku Rozalkę, Marcelinę, Zdzisławę i Melanię.
- Gabrysia, to cenę jajek powinnaś podnieść, bo teraz to tak jakbyś arystokratki w kurniku hodowała. A czy one je odróżniają?
- Podobno tak, bo wybrały kury z cechami charakterystycznymi, ale zobaczymy jutro, jak wszystkie naraz rzucą się na jedzenie.
- Ciekawe czy teraz kury będą ci się lepiej czy gorzej niosły? - Gabrysia wyraźnie usłyszała w głosie kuzynki rozbawienie.
- Na pewno ci o tym doniosę. - Obiecała.
- A Kubę już widziały?
- Jeszcze nie. Muszę mieć przecież w zanadrzu dla nich jakieś niespodzianki. - Gabrysia upiła łyk kawy, która już nieco przestygła.
- Dziadka jeszcze masz. Ciekawe czy je polubi?
Gabrysia zamyśliła się. Anielskie Siedlisko zapełnione było duchami przodków, którzy otaczali opieką tutaj zamieszkujących, czasami potrafili jednak narozrabiać i tego Gabrysia się obawiała.
- Przyjedziesz, kuzynko, na niedzielny obiad? Będzie ryba Bogdana, a potem grilla w ogródku zrobimy.
- Jestem tak ciekawa tych twoich letniczek, że przyjadę na pewno! - odpowiedziała Basia, a Gabrysia uśmiechnęła się do swoich aniołów, których figurki stały i siedziały na zawieszonych na ścianie półkach.
"To będzie niewątpliwie ciekawy czas" - pomyślała, żegnając się z kuzynką i odkładając telefon. Dopiła kawę i podniosła się, aby przygotować wszystko na masaż dla Heleny, której stopy aż podskakiwały z radości na myśl o dopieszczeniu. cdn...
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Ale się zaroiło w Anielskim Siedlisku :) Miło jest wypić poranną kawę w towarzystwie. Nasz "Pensjonat" nabiera coraz bardziej realnych kształtów :)
OdpowiedzUsuńBoję się, Gabrysiu, że jak się tak zaroi od ludzi w Anielskim Siedlisku, nie będę miała gdzie się zatrzymać, jak przyjadę na śląskie spotkania autorskie na jesieni:))). Zawsze jeszcze zostaje Kuzynka:)
UsuńPozdrawiam z przepięknych Tatr:)))
M.
No masz! Co te emerytki nie wymyślą? :) Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :)
OdpowiedzUsuńCo one jeszcze wymyślą to sam wiesz... również poczułeś ich obecność i wiesz, że są nieprzewidywalne:) A Twoje poczucie humoru uwielbiam! Szczególnie to na górskich szlakach:)))
UsuńCMOK!
Mama
Dziękuję bardzo Pani za wpis! Cudownie to czytać! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTakie słowa dają motywację do wsłuchiwania się w nieustanne "paplanie" moich bohaterek:) Dziękuję i będę się starać, aby nie zawieść moich cudownych Czytelników.
UsuńPozdrawiam bardzo ciepło!
M.
Ten sarkastyczny opis etapów uczucia jaki zaprezentowała Bogusia, to chyba ma coś prawdy w sobie ;) szalone kobiety! ale jedna bez drugiej żyć nie może :)
OdpowiedzUsuńBrakowalo mi tych czwartków z Tobą...
Cieszę się, że jesteś i widzę twój uśmiech:) Gdybyś zobaczyła mój, jak dostrzegłam Twój powrót! Pomimo tego, że sama je stworzyłam, uczę się od nich życiowej mądrości i coraz więcej jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować. Już nie szarpię się z życiem tak, jak kiedyś, tylko przyjmuję każdy dzień ze wszystkim ,co mi przynosi.
UsuńWiesz, że prawdopodobnie wybieram się na Krakowskie Targi Książki w październiku? Myślisz, że znalazłabyś czas na wspólną kawę?
Ściskam cię mocno!
M.
Oczywiście, że znajdę czas! :) Moniko, być może będę w Lublinie pod koniec lipca, albo początek sierpnia. To na razie nie jest pewne, ale jakbym była i gdybyś znalazła czas na kawę gdzieś na mieście byłoby mi bardzo miło.
Usuńz6l63o0v54 m1j78t3z98 m6e12r2e89 q9z16i2m56 q4t85e9r22 d9m81r0t51
OdpowiedzUsuń