Zapomniane dziecko
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
W każdym z nas jest dziecko, dzięki któremu potrafimy dostrzegać kolory życia w codzienności. Dziecko we mnie nie pozwala mi zapomnieć, że szczęście zamknięte jest w drobiazgach i skłania do zachwytu najprostszymi rzeczami. Dziecko we mnie wie, że biedronka nie jest jedynie owadem, ale strojną panienką w czerwonej sukience, w której jej bardzo do twarzy; a zwiewny motyl przyleciał tutaj z zaczarowanej krainy, o której chce mi opowiedzieć, jeśli tylko będę miała ochotę go posłuchać. Mała dziewczynka, która prowadzi mnie za rękę przez moje dorosłe życie, zatrzymuje się przy przechodzącym przez chodnik ślimaku i przenosi go na trawnik, aby żaden zapędzony dorosły but przez przypadek go nie rozdeptał, i ta sama dziewczynka, stojąc przed półkami uginającymi się w sklepie pod ciężarem wymyślnych słodyczy, wybiera skromne sezamki, bo ich smak pamięta z dzieciństwa, do którego nie chciałaby jednak powrócić.
Ciekawość dziecka skłania mnie do poszukiwań i poznawania świata; doświadczania go wszystkimi zmysłami, bez stawiania sobie barier i ograniczeń nakreślonych w głowie.
Dzieci są niesamowitymi obserwatorami życia, w którym dostrzegają niezauważalne detale. Nie potrzeba im słów, aby zrozumieć, choć może nie do końca pojąć. Dzieci działają również jak barometry - doskonale odczytują nastroje dorosłych, a ich wrażliwe serduszka wyczuwają szczerość intencji dorosłych. Dziecko we mnie obserwuje otaczający świat z szeroko otwartymi oczami. Dotyka i doświadcza tego wszystkiego, co trudne, skomplikowane, ludzkie. Biegnie za tęczą z nadzieją, że znajdzie kiedyś jej koniec, i nie rozumie dlaczego nie można stąpać po ziemi z głową w chmurach. Każdą chwilę przeżywa tak, jakby była tą wyjątkową i zachłystuje się nią, nie obawiając się spróbować nowego, przed czym my - dorośli, tak mocno się bronimy. Szczerość dziecka nie rani, bo nie ma w niej ukrytych podtekstów ani złośliwości, a jedynym i największym pragnieniem każdego dziecka jest to, aby było kochane. Tak po prostu, za to, że jest, bo w taki właśnie sposób dzieci przyjmują i bezwarunkowo kochają dorosłych - za to, że są, bez względu na to, jacy są.
Szczerość dziecka jest w jego oczach, a każde uczucie wypisane na twarzy |
Dorosłość nakłada nam maski, które zniekształcają obraz rzeczywistości. Odbiera magię dzieciństwa, które porzucamy, zapominając o dziecku którym kiedyś byliśmy. Z dnia na dzień, obwarowana powinnościami codzienność traci tęczowe kolory i szarzeje, przykurzając dziecięce marzenia, które kiedyś unosiły się jak iskrzące bańki mydlane ponad nami. Gorzkniejemy, poważniejąc i wydaje się nam, że upływające lata dają nam monopol na mądrość. I coraz mniej rzeczy nas cieszy, a drobne cuda, które dzieją się tuż obok nas, lekceważąco omijamy. Uciszamy w sobie dziecko, bo wydaje się nam, że z pewnych rzeczy już powyrastaliśmy i że nam, tak bardzo dorosłym, nie wypada. Boimy się spontaniczności, bo nie wiemy dokąd nas doprowadzi. Boimy się słów przed którymi dzieci nie mają oporów ani zahamowań, bo mogą kiedyś odbić się jak rykoszet w krzywym zwierciadle od tego, kogo nimi obdarowujemy i zranić. Długo pamiętamy krzywdy i ciężko wybaczamy; bywa że całe życie pielęgnujemy w sobie złość, żal i urazę o coś, co z biegiem lat staje się zupełnie nieistotne. Dziecięcą ufność zamieniamy na podejrzliwość, a racjonalność przejmuje władzę nad sercem.
Zdradzając dziecko w sobie, stajemy się śmiertelnie poważni i wiecznie niezadowoleni. I czy jest nam z tym dobrze?
Duża Monika zapamiętała marzenia małej Monisi i pomogła, już jako kobieta, je spełnić. Dziewczynka podziękowała jej za to pozostając z nią i nie zamykając drzwi do krainy wyobraźni, którą kiedyś obie odkryły. Patrząc na świat oczami dziecka, które wciąż we mnie pozostało, na nowo zachłystuję się każdą porą roku i rozmawiam ze zwierzętami, wierząc, że mnie rozumieją. Każdego dnia budzę się z radością oczekiwania na to, co mi przyniesie, i wychodzę z marzeniami poza granice swoich możliwości, bo wiem, że cuda się zdarzają. Wierzę jak dziecko i dostrzegam kolory życia nawet w najbardziej ponurym listopadowym popołudniu. I kocham pomimo, choć ran i blizn jest we mnie za dużo...
Nie zapominaj o dziecku, którym kiedyś byłaś i byłeś. Pozwól mu na to, aby cię poprowadziło, pokazując świat, o którym już, być może, nie pamiętasz, ale który ma ci tak wiele do zaoferowania i opowiedzenia. Jeśli tylko zaufasz i przypomnisz sobie o tym małym chłopcu lub dziewczynce, których kiedyś porzuciłeś. O dziecku, które pomimo upływu lat, wciąż w tobie pozostało.
Monika A. Oleksa
Chroń w sobie dziecko. Nie zapominaj o nim. |
Pięknie to Pani napisała (-: Życzę Pani, aby to dziecko nigdy Pani nie opuściło (-:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Renata
Pani Reniu, dziękuję za Pani słowa i serdeczność od nich bijącą. Teraz, gdy już uświadomiłam sobie, jak wiele mi daje to dziecko we mnie wiem, że będę je pielęgnować i nie pozwolę mu odejść.
UsuńPozdrawiam bardzo ciepło:)
M.
Piękny tekst na Dzień Dziecka. Mogę się pod nim podpisać - piastujmy w sobie obraz świata, jaki chłonęliśmy jako dzieci! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOlu, ja też przesyłam ciepłe pozdrowienia życząc, abyśmy dostrzegali to dziecko w nas nie tylko z okazji Dnia Dziecka, ale codziennie! Problemy dorosłości co prawda nie znikną, a codzienność nie będzie wieczną zabawą, ale spojrzenie na nie z perspektywy ufności dziecka potrafi zadziałać dużo skuteczniej, niż zamartwianie się dorosłego i dźwiganie wszystkiego na swoich barkach.
UsuńPrzesyłam ciepłe przytulenie:)
M.
O tym, że mała Monika rozmawia ze zwierzętami - mogłam się całkiem nie dawno przekonać:)
OdpowiedzUsuńJa też dzisiaj urządziłam święto małej Gabrysi - dzięki koktajlowi z truskawek, który uruchomił całą lawinę dziecięcych wspomnień.
Myślę, że mała Monika z małą Gabrysią kiedyś muszą wybrać się np. do Chorzowskiego ZOO co Ty na to? :) A zawiezie nas tam całkiem dorosły Bogdan, bo przecież dzieci nie mają prawa jazdy :)
Żal jednak tych ludzi, którzy zatracili w sobie dziecięce odruchy, bo całe to "przetwarzanie" i odgrywanie dorosłości jest chyba bardzo męczące. O ile świat byłby mniej skomplikowany, gdyby przyjmować go z dziecięcą ufnością
Gabrysiu, jak zwykle mądre i trafne spostrzeżenia. My - dorośli sami sobie komplikujemy ten świat, starając się być tak bardzo poważni i często pouczając innych, którzy mają odwagę żyć po swojemu. Przyjmując życie i każdy podarowany dzień z ufnością dziecka, dajemy sobie najpiękniejszy prezent - wiarę w marzenia, które się spełniają.
UsuńA ten pomysł z ZOO jest kuszący i nie do odrzucenia! Mała Monika lubi jeszcze przyklejać nos do szyby, za którą są kolorowe ciasta i desery, albo wielobarwne kulki lodów:) Tyle obietnic w jednym miejscu...
A zwierzęta kocham z wzajemnością:D
Mała Monika macha do małej Gabrysi spod Giewontu:))) I przesyła buziaka: CMOK!
M.
Super! Czekam na czwartek z niecierpliwością! :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńStaram się sprostać czwartkowemu wyzwaniu, ale to nie jest takie proste...
UsuńPozdrawiam serdecznie:-)
M.
Mnie nawet czasami głupio,że ja,taka stateczna "matrona" (wiek) w głowie mam taką "zabawę" tak myślę,że chwilami nawet zachowuję się jak....albo rozkapryszone dziecko albo pełne pretensji....sama nie wiem do kogo. I pewnie wszystkie tu znajdujące się przyznamy w większej lub mniejszej części,że gdy byłyśmy dziećmi wszystko było lepsze,piękniejsze,czyli wg mnie bardziej "normalne"....Także mogę się w pełni zgodzić z Wami i życzyć nam wszystkim cały czas "dziecka w nas"...
OdpowiedzUsuńGrażynko, jak najdłużej pielęgnuj w sobie to rozkapryszone dziecko, bo na "matronę" zawsze będziesz jeszcze miała czas:D. Rzeczywiście, świat widziany oczami dziecka wygląda zupełnie inaczej, prościej i dużo więcej rzeczy cieszy. Nie warto się tego pozbywać tylko po to, aby samemu sobie udowodnić dorosłość, przy czym "dziecięctwo" wcale nie oznacza "dziecinności" ani "zdziecinnienia", bo te są formą infantylności, której powinno się wystrzegać.
UsuńPozdrawiam Cię, Grażynko, bardzo serdecznie, i cieszę się na nasze spotkanie już tak całkiem niedługo!
M.
Jaka ja byłam niemądra, kiedy miałam 5-6 lat i tak straaasznie chciałam być już dorosłą :) Nosić buty na obcasie i malować usta szminką :)
OdpowiedzUsuńAle ta natura dziecka nie mineła tak do końca ;) dzięki Bogu.
Wspaniałe są Twoje dzieciaczki :). Przesylam Tobie i Twojej Rodzince serdeczne pozdrowienia...
Ależ ja się za Tobą stęskniłam, Maretko! Pustka u Ciebie była jak zaglądanie do opuszczonego domu, z którego nagle ktoś bliski wyjechał... Rozumiem jednak, że potrzebowałaś tego czasu i tym bardziej cenię Twoją obecność tutaj:)
UsuńKiedy słucham, jak mój dziesięcioletni synek (ten na środkowym zdjęciu:)) mówi, że chciałby być już dorosły, serce mi się ściska boleśnie, bo ja chciałabym zachować jego dzieciństwo jak najdłużej. Dla niego i dla siebie. Mój starszy, szesnastoletni syn, jest już naszym równoprawnym partnerem w rozmowie i obowiązkach, ale ma w sobie tę ufność dziecka, o którą zawsze starałam się dbać, dając im z siebie przede wszystkim ogrom miłości, o której nie wstydzimy się rozmawiać.
Na pierwszym zdjęciu jest moja chrześnica, która ma w moim sercu i naszym domu miejsce córki, którą zawsze chciałam mieć; a na ostatnim zdjęciu gościnnie córeczka naszych przyjaciół. Mam słabość do dziewczynek:)
Dziękujemy za pozdrowienia, równie ciepłe przesyłamy do Ciebie, Maretko, a ja mocno Cię przytulam!
M.
Pięknie to Moniu nam wszystko opisałaś, przypomniałaś. Tak, ja także uwielbiam tę dziecięcą spontaniczność, kocham dzieci. Lubię je obserwować. Nie wiem kiedy tracimy tę radość i wkraczamy poważnym krokiem w dorosłość. Szkoda. Bo często brakuje nam dziecka w sobie. Dziękuję za te rozważania.
OdpowiedzUsuńA czy na pierwszym zdjęciu to nie jest przypadkiem Twoja chrześnica? Widzę duże podobieństwo do Ciebie:))) Pozdrawiam.
Moniczko, tak dobrze Cię słyszeć. Przytulam Cię mocno, dziękując Waszym Aniołom Stróżom, którzy muszą być potężni, a Wy otoczeni opieką.
UsuńPrzychodzi w naszym życiu taki czas, kiedy za wszelką cenę chcemy być dorośli i odpowiedzialni za własne życie. Obie coś o tym wiemy... Wydaje nam się, że mamy monopol na mądrość i nie popełnimy błędów, o które mamy żal do bliskich nam dorosłych. Samym sobie staramy się udowodnić, że damy radę ze wszystkim, i odsuwamy to dziecko w nas, bo rozprasza i ma w sobie za dużo ufności... Warto jednak przypomnieć sobie, że mała Monika w nas może ofiarować nam więcej, niż sądzimy. Warto jej zaufać.
Jesteś doskonałym obserwatorem! Na pierwszym zdjęciu jest właśnie Oliwka, do której trafiły Twoje mebelki :)
Przytulam Cię mocno, mocno!
M.