Czwartkowe Obiady Sylwestrowo, odc.39

Fot. Marcin Piotr Oleksa

Marta okręcała na palcu pierścionek, wpatrując się w niego przymrużonymi oczami. Wtopiona w złoto, biała perła, prezentowała się dostojnie na serdecznym palcu dziewczyny i przypominała chwilę, kiedy Bartek, mocno zmęczony ich wspinaczką na Czerwone Wierchy, sięgnął do plecaka i zamiast butelki z wodą, o którą poprosiła Marta, wyjął czerwone, obite pluszem pudełeczko. Zupełnie odebrało jej głos, gdy na Ciemniaku, z tatrzańskimi szczytami na wyciągnięcie ręki spytał, czy zechce za niego wyjść. Nie spodziewała się tego. Zaskoczył ją, ale nawet przez chwilę się nie zawahała, gdy odpowiedziała, że piękniejszej scenerii nie mogłaby sobie wymarzyć. Spontaniczność i nieprzewidywalność Bartka, które często Martę drażniły i irytowały, teraz stały się najmilszym akcentem w całym jej życiu i Marta wiedziała, że zapamięta tę chwilę do końca życia. 
"Narzeczona". Tak o sobie myślała za każdym razem, gdy patrzyła na pierścionek. Lubiła to słowo. Narzeczona. Już nie dziewczyna, którą w każdej chwili można zmienić, ale ktoś ważniejszy. Ktoś, z kim jesteś gotowy spędzić życie, decydując się na wyłączność tej osoby w stosunku do ciebie i do wszystkiego, co ciebie dotyczy. 
Marta wiedziała, że ten rok będzie wyjątkowy. Co prawda daty ślubu jeszcze nie ustalili, i raczej w nadchodzącym roku nie było na to szans, zważywszy na jakieś irracjonalne terminy oczekiwania na sale w popularnych restauracjach, ale pierwszy i najważniejszy krok został już zrobiony, reszta była już tylko działaniem według schematu, na który - Marta musiała to przyznać, czekała z równą niecierpliwością jak na Gwiazdkę, gdy była małą dziewczynką.
Słońce, które wścibsko zajrzało przez czyste okno, zatrzymało się zaciekawione na złotym pierścionku i przejrzało w delikatnym krążku, gładząc pieszczotliwie jego gładką powierzchnię. Ciepło, które Marta poczuła, rozlało się również w jej sercu, napełniając ją spokojem i przynosząc oczekiwanie na spełnienie dobrych życzeń w Nowym Roku. 

Fot. Marcin Piotr Oleksa

Natasza stała przy oknie, wpatrując się w wyludniające się powoli miasto. Ostatnie zakupy i przygotowania przed sylwestrowym szaleństwem powodowały widoczną nawet z szóstego pietra nerwowość, która udzielała się każdemu, kto się z nią zetknął. 
Natasza wykrzywiła się do szyby, którą przed świętami tylko pobieżnie przetarła. Nie miała ochoty dopieszczać wynajmowanego mieszkania, tym bardziej, że nie miała dla kogo. Jagoda zdecydowała się spędzić w tym roku święta z Radkiem i jego nową rodziną, przepraszając Nataszę i prosząc ją o wyrozumiałość, że to w końcu jej ojciec i bez względu na to, co się stało, i że nie do końca potrafi zrozumieć jego decyzję, tęskni za nim i chce z nim pobyć wierząc, że Natasza to zrozumie. Rozumiała, a przynajmniej starała się, nie mogąc jednak zapanować nad rozgoryczeniem, że pomimo tego, iż to Radek zniszczył ich rodzinę przekreślając te wszystkie przeżyte wspólnie lata, tak naprawdę to ona ucierpiała najmocniej zostając w pustce, którą niczym nie umiała na dobre wypełnić. 
Dlatego patrząc na tych wszystkich rozbieganych ludzi w dole, czuła irytację, że świat narzucił jej obowiązek zabawy i świętowania dnia, który tak naprawdę nie miał dla niej większego znaczenia. Był tylko umowną granicą pomiędzy starym a nowym. Chwilą, która zmuszała do rozliczeń, podsumowań i bilansu, choć ona zupełnie nie miała na to ochoty. Podobnie jak na zabawę i sylwestrowy bal, z którego bez żalu zrezygnowała, bo niby z kim miałaby pójść? Mariusz pracował, zresztą dawno się już nie widzieli, ją wciągnęła praca, a on rzadko ruszał się z Kazimierza, ceniąc tamtejszy spokój małego miasteczka, jaki panował tam w dni powszednie. Nie było między nimi chemii ani iskrzenia, jedynie fajna koleżeńska relacja. Bogusia powiedziałaby, że to i tak dużo, ale Natasza wiedziała swoje i szczerze mówiąc, nie wierzyła, aby takie iskrzenie jeszcze się w jej życiu pojawiło.
Westchnęła, myśląc sobie, że jej jedynym postanowieniem na ten Nowy Rok będzie kupno własnego mieszkania, bo już dość miała tułania się po cudzych kątach, gdzie do tej pory nie była tak naprawdę u siebie. 

Fot. Marcin Piotr Oleksa

- Myślisz, że nie będzie zbyt strojna? - Eulalia trzymała przed sobą mieniącą się złotem suknię, patrząc na nią bez przekonania. 
- Zbyt strojna? - Bogusia prychnęła, zakładając przed sobą ręce. - Filharmonia zobowiązuje, a tegoroczny bal jest naprawdę wielkim wydarzeniem. To cud, że Strojewskiemu udało się zdobyć te zaproszenia. 
- Mam nadzieję, że doceniasz to, że trafiły właśnie do ciebie i do Staszka? - Eulalia rzuciła Bogusi znaczące spojrzenie. 
- A do kogo, niby, miałyby trafić? - Bogusia zupełnie nie przejęła się spojrzeniem przyjaciółki. - Strojewski wie, kto najbardziej na ciebie naciskał w jego sprawie. Poza tym Jadzi i tak byś nie wyciągnęła z domu, kiedy ma w perspektywie dwa dni z małym Frankiem, dla którego oszalała bardziej, niż dla dużego Franciszka. Swoją drogą, co ona takiego widzi w tym dzieciaku? 
- A przypomnij sobie, co ty widziałaś w małej Jagodzie? - odpowiedziała Eulalia, przykładając sukienkę do siebie i patrząc na swoje odbicie w lustrze.  
- Co widziałam? Małego, rozpuszczonego bachora, nad którym nikt nie potrafił zapanować. To nie była twoja Marta, moja droga, już nie pamiętasz? 
Pamiętała. Jagoda od małego zawsze brała to, na co miała ochotę i działała bez namysłu i zastanowienia. Nawet Bogusia nie potrafiła jej ujarzmić. Aż dziw, że wyrosła na taką rozsądną dziewczynę. 
- Do tej sukienki, Lala, będą ci pasowały te atłasowe złote szpilki. Strojewski padnie z wrażenia, jak cię zobaczy. 
Eulalia uśmiechnęła się do siebie samej w lustrze, podejmując decyzję o włożeniu złotej kreacji. 
- Pamiętasz, Lala, te nasze bale z czasów, kiedy żadna z nas nie wiedziała jeszcze co to jest reumatyzm i ból stawów? - Bogusia westchnęła, zapatrzona we własne wspomnienia. - Nie było ważne to, że na sklepowych pólkach jest pusto, a wokół tylko szarość, którą Operetka choć trochę rozpraszała. My potrafiłyśmy cieszyć się każdą chwilą i wybierać z życia to, co najlepsze. Takich balów już dzisiaj nie ma...
- Wszystko się zmienia, Bogusiu. My też.- Odpowiedziała łagodnie Eulalia. 
- Wizualnie na pewno. Patrząc w lustro zastanawiam się dość często, kim jest to stare pudło, które tak na mnie patrzy ze zdziwieniem, jakby zapomniało wziąć tabletek na pamięć. 
Eulalia popukała się palcem w czoło, a potem odwiesiła suknię i podeszła do przyjaciółki, mocno się do niej przytulając. 
- Nie wiem kto ci tak zaczarował to lustro, i kogo ty tam widzisz, ale dla mnie jesteś wciąż tą samą Bogusią, z którą przeżyłam najpiękniejsze chwile swojego życia, i która była przy mnie zawsze wtedy, gdy rozpaczliwie potrzebowałam przyjaciela. I mam nadzieję. że będziesz jeszcze jak najdłużej, bo siebie bez Adama jestem sobie w stanie wyobrazić, ale siebie bez ciebie - zupełnie nie.
Bogusia odwzajemniła uścisk, a potem , zawstydzona swoją własną słabością i mokrymi oczami, nad którymi zupełnie nie umiała zapanować, wybiegła z pokoju, zostawiając Eulalię sam na sam z sukienką, która puściła do niej mieniące się złotem oczko.  cdn... 
Monika A. Oleksa 

 
          

Komentarze

  1. O i właśnie się dowiedziałam, że mi też ktoś lustro czaruje ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, u Ciebie w lustrze to wciąż to, co najpiękniejsze - sama esencja! Ja czasami marudzę, zastanawiając się, gdzie się podziały te lata, która za szybko upłynęły... Ale dziś zostałam obdarowana - wyskoczyliśmy z mężem na sylwestrowe ciastko do nałęczowskiej "Eweliny", w której zostałam rozpoznana po dwudziestu latach przez byłą sąsiadkę, która wówczas, gdy ja tam mieszkałam, była jeszcze dzieckiem! Ona nie miała wątpliwości, że to ja, a ja początkowo kompletnie nie wiedziałam z kim rozmawiam! Widocznie nie jest jeszcze ze mną tak źle... :)
      Agnieszko, życzę Ci, abyś zawsze w tych swoich lustrach widziała piękną kobietę, bo prawdziwe piękno przecież jest w nas, a nie w tym, co na zewnątrz oceniają inni, prawda?
      M.

      Usuń
    2. Prawda, Droga Moniko :)
      Toast podbiłam i zgadzam się na zwyczajne przejście po imieniu :) Dziękuję za dobre słowa :) Spełnienia marzeń i realizacji zamierzonych planów w Nowym 2016 roku :)
      Pozdrawiam Noworocznie :) A historia nałęczowska z ciastkiem w tle warta nawet opisania w jednej z książek :)
      Agnieszka :)

      Usuń
  2. Pięknie jest. Pięknie malujesz słowami i obiektywem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Obiektywem maluje mój mąż, ja tylko słowem. Uzupełniamy się:) Podobnie zresztą, jak Wy :)
      Wiolu, życzę Ci bardzo dobrego roku, aby to pochwycone marzenie, które się spełnia, było zaledwie początkiem pięknych zmian, które przed Tobą i Twoimi bliskimi. I dziękuję Ci za to, że jesteś! Nie tylko tutaj, ale tak w ogóle!
      M.

      Usuń
  4. A ja Moniś życzę w Nowym Roku Wam i moim ukochanym Eulaliom, spełnienia wszystkich marzeń, by rok obfitował w same radosne i słoneczne dni. Zdrówka - bo bez zdrówka ciężko człowiekowi. Szczęścia ( bo na Titanicu wszyscy zdrowi byli , tylko szczęścia zabrakło) i pieniążków solidne dostawy, bo bez nich z realizacją planów już gorzej :)
    Dziękuję Ci Moniś za te minione trzy lata. Pojawiłaś się jak radosny promyk prosto z nieba i rozświetliłaś ciemne zakamarki mojego serca. Wywróciłaś moje życie do góry nogami i nauczyłaś całkiem innego spojrzenia na siebie i otaczający świat. Nie wiem jak jak żyłam bez Ciebie... bez Was... bez Lublina i bez tych wszystkich rzeczy które się wydarzyły w ciągu tych trzech lat. DZIĘKUJĘ z całego serca i proszę o jeszcze :) Tysiąc buziaków na Nowy Rok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, wszystko co chciałabym Ci dzisiaj powiedzieć, spisałam w słowach "Pomiędzy czasem". Te trzy minione lata dla mnie też były wyjątkowe. Pojawiłaś się w moim życiu jak jeden z Twoich aniołów i zostałaś w nim na dobre. Dopuściłaś mnie blisko do tego, co boli Cię najdotkliwiej, zaufałaś i otworzyłaś się bez lęku, że Cię zawiodę. Byłaś przy mnie w te wszystkie dni, gdy choroba Babci mnie przerosła i gdy wydawało mi się, że tego nie udźwignę. Udźwignęłam, bo trzymałaś mnie za rękę. Jesteś dowodem na to, że odległość nie ma znaczenia, gdy Przyjaźń jest szczera, a Internet jest miejscem, w którym dzieje się dużo dobra, poprzez ludzi takich jak Ty. DZIĘKUJĘ i proszę, abyś została w moim życiu do końca:)
      T.M.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawie napisane, podoba mi się zwłaszcza początek o narzeczonej, bo ja w Nowym Roku będę żoną:P Piękne zdjęcia, zwłaszcza ostatnie, chciałabym taką zimę:)Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego w Nowym Roku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalio, ja też składam Ci najlepsze życzenia noworoczne, przesyłając w Twoją stronę dobre słowa z dzisiejszym błogosławieństwem z Księgi Liczb i życząc pięknych przygotowań do jednego z najpiękniejszych dni w życiu :) Ja w tym roku będę już żoną od dwudziestu lat i każdy z tych minionych był dla mnie najpiękniejszym podarunkiem, jaki kiedyś dostałam wraz z Marcinem :) Tobie z serca życzę tego samego :D
      M.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny