Literacki czwartek: Czwartkowe obiady odc. 2
Fot. Marcin Oleksa |
Eulalia promieniała. Przemieszczała się między kuchnią a salonem, prezentując jedną ze swoich ulubionych, misternie robionych, koronkowych sukienek w kolorze koniakowym. Nieczęsto miała już okazję, aby wyciągać te cudeńka z szafy, dlatego tak lubiła te czwartkowe spotkania, kiedy mogła włożyć na siebie wspomnienie przeszłości i cofnąć czas choć na chwilę.
Oczywiście były już wszystkie z wyjątkiem Bogusi, która zawsze się spóźniała. Tak już miała i od lat była w tej kwestii niereformowalna. Szybki, dwukrotny dzwonek do drzwi zapowiedział jej przybycie, a głośne utyskiwania słychać było w salonie.
- Co za pogoda! - Bogusia ściągnęła z siebie płaszcz, który pomimo parasola, zdążył zwilgotnieć. - Siąpi, wieje, aż się wyjść z domu nie chce.
- Jak to w listopadzie. - Eulalia powiesiła płaszcz przyjaciółki na wieszaku i nogą podsunęła jej przygotowane wcześniej kapcie. Tylko Jadzia przynosiła swoje własne, Helenka, odkąd tylko Eulalia pamiętała, chodziła na boso nawet we własnym mieszkaniu, a Bogusia zawsze korzystała z gościnnych.
- Ty nie narzekaj, dobrze, że siąpi, a nie sypie. Od zeszłego roku mam wstręt do zimy. - Helenka wyjrzała z salonu, przesyłając Bogusi całusa na odległość. - Wyrobiłaś się w samą porę, bo rybkę jadłabyś zimną.
- A, to rybka tak ładnie pachnie. - Bogusia pociągnęła nosem i przejrzała się w lustrze ze starą dębową ramą, które wisiało jeszcze w rodzinnym domu Eulalii. - Cześć dziewczynki - cmoknęła Eulalię w pachnący pudrem policzek, a potem podobnego całusa zostawiła na policzku Heleny i Jadwigi. - Cieszę się, że was widzę. Ojej, ale artystyczna robota. - Bogusia przystanęła przy stole i zachwyciła się jego nakryciem.
- To wszystko zrobiła Martusia - odpowiedziała Eulalia z dumą.
Lubiła ten rozgardiasz towarzyszący wizytom przyjaciółek. Jej dom ożywał i odbijał echo minionych lat i spotkań, które się tutaj odbywały. Bogusia, Jadzia i Helenka, podobnie jak Marta, wnosiły ze sobą życie, którego Eulalii od jakiegoś czasu brakowało.
- No dobra, dziewczynki. - Eulalia postawiła na stole półmiski z rybą i warzywami. - Rybka podana. najlepiej smakuje gorąca. Życzę smacznego.
Srebrne sztućce rozdzwoniły się o talerze, a para unosząca się nad półmiskiem przewędrowała dookoła, nęcąc zapachem i wyostrzając apetyt.
- Licytujemy, dziewczynki? - Bogusia nie przestawała mówić nawet w trakcie jedzenia. - Która zaczyna?
Helenie zabłysły oczy.
- Zapisałam się na kurs samby!
Trzy pary oczu spojrzały na nią z zaskoczeniem i lekką zazdrością.
- Byłam już na dwóch zajęciach i ... podoba mi się! Ten rytm, te biodra i ten instruktor! Uff! - Helena pomachała ręką przed twarzą, zupełnie jakby studziła emocje.
- Helenka! Nie podejrzewałam cię o to! - Bogusia włożyła do ust brokuła i uśmiechnęła się promiennie do przyjaciółki, puszczając przy tym oko.
- W życiu trzeba spróbować wszystkiego na co się ma ochotę, aby potem nie żałować, że się nie zrobiło tego, czego się pragnęło. A ja zawsze chciałam choć raz dobrze zatańczyć sambę.
- Popieram - wtrąciła Eulalia. - Nawet pomyłki mniej bolą, jeśli popełnimy je na własne życzenie. Helenka, jak przetrzesz szlaki, być może i ja się skuszę...
Helena uśmiechnęła się i spojrzała na Bogusię, dając jej do zrozumienia, że teraz jej kolej.
- Byłam na wieczorze poetyckim w poniedziałek. Stare Miasto, przytulna, klimatyczna kawiarenka i poeta o zniewalająco niebieskich oczach z wrażliwą duszą człowieka zupełnie nie z tego wieku. Po spotkaniu miałam okazję zamienić z nim parę słów. bardzo sympatyczny, młody człowiek, który mówi pięknym językiem polskim. Zakupiłam jego tomik, dostałam autograf, a od poniedziałku delektuję się wieczorami jego poezją. Bardzo subtelna, a jednocześnie dojrzała. - Bogusia wyjęła z torebki mały, szary tomik i podniosła do góry. - Puszczam dookoła, tylko bardzo proszę nie wysmarować mi go tłustymi paluchami!
- Chciałam zauważyć, że kulturalnie używamy noży i widelców, a nie paluchów - obruszyła się Eulalia.
- Ale zawsze może ci kapnąć z talerza - odcięła się szybko Bogusia. - Proszę tylko, abyście uważały, bo jest to dla mnie rzecz cenna, chociaż może tak nie wygląda.
Szary tomik powędrował z rąk do rąk, wzbudzając zainteresowanie i wywołując "ochy" i "achy" swoją treścią. W międzyczasie Eulalia pozbierała puste talerze, zaniosła je do kuchni i nastawiła wodę na herbatę. Szarlotka w piekarniku właśnie kończyła się piec, więc Eulalia ucieszyła się, że ma wszystko pod kontrolą i że deser będzie na czas. Wstawiła puste talerze do zlewu i namoczyła je, a potem wyłączyła szarlotkę, pozwalając jej jeszcze dogrzać się w piekarniku.
- Chodź, Lala, Jadzia chce nam coś powiedzieć - usłyszała wołanie Helenki, wytarła więc wilgotne dłonie w kuchenną ścierkę i wróciła do pokoju.
Jadzia patrzyła na przyjaciółki z wypiekami na twarzy, a gdy Eulalia usiadła przy stole, powiedziała cicho:
- Dostałam pracę jako opiekunka dwuletniego chłopca.
Przy stole zapadła cisza. Nowina Jadzi była tak nieoczekiwana, że żadna z nich nie wiedziała co powiedzieć. Jadzia nigdy nie pracowała z dziećmi, swoich własnych nie miała, ale zawsze darzyła je sympatią. Niemniej jednak podjęcie pracy wymagającej wysiłku ruchowego w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat, było dla Eulalii, Heleny i Bogusi zaskakujące.
- A co z naszymi czwartkami?- spytała Bogusia, która pierwsza oprzytomniała.
- Będę pracować tylko trzy dni w tygodniu, w poniedziałki, środy i piątki. Czwartki zostają bez zmian - odpowiedziała Jadzia, powoli powracając do swoich naturalnych kolorów.
- Dasz sobie radę z wulkanem energii? Dzieci w tym wieku mają zadziwiającą zdolność przebywania w kilku miejscach na raz - zauważyła Helena, wspominając lata dzieciństwa swoich wnuków.
- Spróbuję. - Jadzia uśmiechnęła się niepewnie.
- Dajcie Jadzi już spokój. - Bogusia postanowiła zakończyć temat pracy Jadwigi. Była ciekawa, co tym razem przygotowała Eulalia. Lubiła zaskakiwać. - Jak wymięknie i nie da rady, zawsze może zrezygnować, prawda Jadwigo?
Jadzia skinęła głową i skupiła swój wzrok na haftowanym złotą nitką obrusie Eulalii.
- Lala, zanim podasz tę kusząco pachnącą szarlotkę, podziel się z nami swoją rewelacją.
Po słowach Bogusi wszystkie trzy spojrzały z ciekawością na Eulalię.
- O Marcie nie mogę? - spytała Eulalia nieśmiało.
- Znasz zasady - odpowiedziała Helena. - Nie rozmawiamy o wnukach i chorobach!
- No dobrze - westchnęła Eulalia. Bardzo chciała podzielić się z przyjaciółkami szokującą dla niej samej wiadomością o przeprowadzce Marty, ale wiedziała, że to będzie musiało poczekać. Przestrzegały zasad bardzo skrupulatnie, nie chcąc dopuścić do tego, aby cotygodniowe spotkanie zostało zdominowane przez którąś z nich, opowiadającą ze szczegółami o osiągnięciach wnuków lub o tym, co boli, jakie leki doktor ostatnio przepisał i co powiedział na ostatniej wizycie. Ten czwartkowy czas był po to, aby uwierzyły, że życie wciąż ma im wiele do zaoferowania i naprawdę mają z tego wszystkiego korzystać. Dzieliły się refleksami po książkach, które wspólnie czytały; opowiadały o koncertach, wystawach i wieczorach literackich, na których bywały. Czasami przyprowadzały na spotkanie ciekawą osobę; czasami odkrywały nowe restauracje czy kawiarnie. Pomimo emerytury, postanowiły nie zamykać się w domu narzekając na samotność, tylko wychodziły życiu naprzeciw, często pokonując własne zniechęcenie i niedomagania własnego ciała, które coraz częściej się buntowało. Miały siebie, doświadczenie i coś, czym chciały się dzielić. Ciepło, życzliwość i obecność - jedna w życiu drugiej.
Eulalia nabrała powietrza, zmrużyła oczy i spod wpółprzymkniętych powiek spojrzała na przyjaciółki.
- Założyłam bloga - powiedziała, patrząc z triumfem na wyraz zaskoczenia na twarzy każdej z trzech bliskich jej sercu kobiet.
A potem wstała i spokojnie udała się do kuchni, aby pokroić ciepłą jeszcze szarlotkę, którą zamierzała podać z lodami waniliowymi.
cdn.
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Oleksa |
Biblioteka
Publiczna im. Księdza Jana Twardowskiego
w
Dzielnicy Praga Północ m. st. Warszawy
na
spotkania autorskie z Panią
Moniką A. Oleksa
- 9.12.2013 r. o godz. 13.00
Wypożyczalnia
dla Dorosłych i Młodzieży Nr 6,
Warszawa,
ul. Strzelecka 21/25, Tel. 22 619 15 26
- 9.12.2013 r. o godz. 16.00
Warszawa, ul. Radzymińska 50, Tel. 22 818 75 65
- 10.12.2013 r. o godz. 17.00
Wypożyczalnia
dla Dorosłych i Młodzieży Nr 101,
Warszawa,
ul. Ząbkowska 23/25, Tel. 22 619 81 22
Już jestem zakochana w przeuroczych czterech paniach....jak wytrzymam do dalszej części? Jak ja lubię takie historie Moniko-nie masz pojęcia :-), już myślę kogo będę zapraszać na takie "obiadki"...wszystkie mieszkacie tak daleko..:-(
OdpowiedzUsuńNo i szykuje się Warszawa -widzę-na Twoje przyjęcie ...:-)