Wielkopostne rozważania z Marią Magdaleną
Ileż bólu wypisanego jest na Twojej twarzy, Panie; ile krwawych kropli potu zebranych na Twoim czole. Spływają, zalewając Ci oczy, a Ty, dźwigając ciężkie drzewo krzyża, nie masz nawet możliwości, aby je wytrzeć.
Patrzę na Ciebie, a serce krwawi mi z rozpaczy. I sama już nie wiem, czy te spływające po Twoich policzkach rdzawe krople to pot, czy łzy, wylane za nas...
Nie masz już siły, Panie. Jesteś umęczony biczowaniem i długą drogą, wyboistą i raniącą Twoje stopy. Krzyż ciąży coraz bardziej, a Ty z trudem utrzymujesz się na nogach. Czy nie ma nikogo, kto mógłby Ci pomóc? Gdzie się podziali ci, którzy nie odstępowali Cię na krok i deklarowali, że nigdy Cię nie opuszczą? Gdzie ci, co słuchali Twoich słów i byli świadkami cudów, których dokonywałeś? Jakże krótka jest pamięć człowieka i jak chwiejna jego wiara.
Szymon z Cyreny, prosty rolnik wracający z pola po wyczerpującym dniu pracy, staje na Twojej drodze, Panie, wbrew swojej woli. Ten człowiek Cię nie zna; być może słyszał o Tobie, bo ludzie gadali nieustannie o proroku, który się pojawił. Niektórzy twierdzili nawet, że jest Synem Bożym. Mesjaszem, wyczekiwanym od pokoleń. Dla tego prostego człowieka, stałeś się, Panie, niewygodą, ale on sam, biorąc wraz z Tobą krzyż i dźwigając go wraz z Tobą, dostępuje niezwykłego misterium spotkania Boga, który wychodzi mu naprzeciw.
Naucz mnie, Panie, dostrzegać Twoją obecność tam, gdzie widzę tylko niewygodę i zwątpienie. Naucz mnie przystawać przy tych, których wszyscy opuścili. Naucz mnie pokory, abym w każdym człowieku umiała odnaleźć Twój obraz i podobieństwo, i abym nie raniła i nie lekceważyła innych, uważając się za kogoś lepszego.
"Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu." MR 10, 43-45
Jak długo jeszcze Twoje wyczerpane ciało da radę? Widzę jak tracisz siły, Panie, i nic nie mogę zrobić... A może mogę, ale jak innym, brak mi odwagi? Może w pewnym momencie tej drogi zwątpiłam, bo jak inni oczekiwałam cudu, a został tylko krzyż. I okrucieństwo człowieka, tak łatwo potępiającego i karmiącego się nienawiścią.
Nie podeszłam do Ciebie, Panie, chociaż przez cały ten czas byłam obecna. Podeszła za to Weronika, która, przejęta litością, otarła Twoją twarz, chcąc choć w taki sposób Ci ulżyć. W Twoim spojrzeniu, pełnym miłości, odnalazła wdzięczność, a Twój obraz zapisany na jej chuście, stał się na zawsze odbiciem Twojego podobieństwa na każdym uczynku miłości, jaki podejmujemy.
"Panie, kiedyśmy Ci to uczynili?"
"Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili."
Panie Jezu, naucz mnie świadczenia o Tobie miłością i życiem, a nie pustymi słowami, których ludzie nadużywają bez zrozumienia. Pomóż mi zapisać w sercu te słowa, które Sam głosiłeś, i chwyć mnie za rękę wtedy, gdy odejdę za daleko. A jeśli zwątpię i mój krzyż mnie przerośnie, a w sercu zostanie tylko wyrzut do świata, że znów rozczarował, i do Pana Boga, że zapomniał; postaw na drodze mojego życia ludzi, takich jak Szymon Cyrenejczyk czy Weronika, aby - świadomie lub nawet z niechęcią, pomogli mi odnaleźć drogę, którą Ty, Panie, przeszedłeś, a na końcu której jest Spełniona Obietnica.
Naucz mnie świadczyć o Tobie miłością.
Twoja Maria Magdalena
"Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością."
"Miłość nie wyrządza zła bliźniemu." Rz 13, 8a.10
Całym sercem podpisuję się pod ostatnim akapitem! Pięknie napisałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńTakie zatrzymanie Marii Magdaleny nad tym co istotne - jest pięknym drogowskazem. Dziękuję...Jakaś znajoma stacja Drogi Krzyżowej...
OdpowiedzUsuń