Opowieści nadmorskiego kamyka

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Uśpiony zimowym wyciszeniem dzień budzi się wraz z brzaskiem coraz wcześniej wstającego słońca. Jasne promienie dotykają rozgrzewającą pieszczotą wyziębionego zimowym chłodem piasku, całują zielone igiełki smukłych sosen i gładzą delikatnie moją powierzchnię. Nastał czas, kiedy powraca radość życia, a każde istnienie zwraca się ku temu słonecznemu światłu i syci jego blaskiem. Szum morza przywraca równowagę, a zaplątany między sosnami wiatr wygwizduje swoją łobuzerską melodię, ustając w harcach tylko wtedy, gdy się zmęczy. Czas przesypuje się leniwie, jeszcze niczym nie pospieszany, jeszcze spokojny i zasłuchany jedynie w morze. 

Wiosenne morze, zasłuchane w melodię wiatru i nadmorską ciszę

Moja nadmorska opowieść zaczyna się i kończy właśnie tutaj, w maleńkich Dąbkach, które stały się moim domem. W zagłębieniu wilgotnego piasku, z wtulonymi we mnie drobnymi ziarenkami, trwam, będąc częścią tej morskiej potęgi, której żaden człowiek nie jest w stanie sobie podporządkować. 
Rytm tego trwania wyznaczają przypływy i odpływy, noce i dnie, wpisane w zmieniające się naturalnym przejściem pory roku. Mijające lata nie mają dla mnie ludzkiego wymiaru. Są pewnym etapem, pozwalającym obserwować drobne cuda otaczającego mnie świata i zachwycić się nim. Każdy kamyk-współbrat, każda muszelka, omszały pieniek wystający z morza, mają swoją historię, cichutko wyszeptywaną i powierzaną morzu. Czasami złośliwy wiatr porwie ją i poniesie daleko, rozrywając na strzępki pozostawione na sosnowych gałęziach, czy rozrzucone na opustoszałej plaży. Ci, którzy umieją słuchać, zbierają je, składając w całość lub dopowiadając sobie brakujące fragmenty. Tak tworzy się historia morza, zapamiętana przez pokolenia. 

Wsłuchana w opowieść kamyka... W obiektywie męża :) 

Jaka jest moja opowieść? To melodia i pieśń chwaląca dzieło stworzenia; melodia, w której jest zachwyt nad pięknem miejsca, w którym pozostanę i wdzięczność, że mogę tego piękna doświadczać. W mojej opowieści są ludzie, w zamyśleniu spacerujący nierównym brzegiem plaży, wpatrzeni w bezmiar wody, jakby tam szukali odpowiedzi na niewypowiedziane, a pochowane w głębi serca pytania. Noszony w sobie ciężar symbolicznie wrzucają do morza wraz z kamykami, które - wypieszczone i obmyte słoną wodą, na nowo powracają na brzeg, aby dać możliwość komuś innemu zrzucić kolejne ciężary i pozostawić je w ciemnozielonej toni. Morze przywraca równowagę, ale odnaleźć ją można jedynie w ciszy i zamyśleniu. 

Szukając równowagi, wśród Przyjaciół
Moja opowieść to melodia chwaląca dzieło stworzenia

W mojej opowieści krzyczą mewy, bijąc się o kawałki ryb i rozbudzając każdy rodzący się dzień swoim powitaniem. Hałaśliwe wróble przećwierkują się wzajemnie, podskakując zabawnie na swoich małych nóżkach, a na tle błękitnego nieba rozkładają się w locie czarne skrzydła kormoranów. 
Wypływające na nocny połów kutry również wpisują się w nadmorską opowieść, stając się maleńkim punkcikiem, niemalże orzechową skorupką na bezkresie wody, która jest żywiołem. Nieprzewidywalnym, niezmierzonym, niepokonanym i potężnym. Jednocześnie jednak z delikatnością i precyzją artysty, wespół z wiatrem, rzeźbi na wydmach zagadkowe znaki, co rusz marszczy i wygładza piaskowy kobierzec, w zależności od humoru zabierając lub oddając plażę. Bywa i tak, że cała należy do morza, zagarnięta łapczywie, władczo. Bez pytania o pozwolenie podporządkowuje sobie wszystko i wszystkich. Bo żywioł tak lubi. 

Maleńka plamka na tle nieba - czarny kormoran
Delikatność i precyzja artysty - Natury

Słoneczne ciepło rozlewa się po wybrzeżu, dotykając tego, co zziębnięte. Ogrzewa wychłodzone serca i rozjaśnia pełne ponurości myśli. Na nowo uczy odnajdywania siebie w radości i spokoju, wstępującego w miejsce szarego niepokoju. Wybudza do życia, do którego zostaliśmy powołani. Szepcze obietnice, a morze, swoim pomrukiem, podpowiada jak po nie sięgnąć. Wsłuchaj się w jego szum i w opowieść nadmorskiego kamyka, odnajdując tam złożoną i Tobie obietnicę... 
Monika A. Oleksa   

Fot. Marcin Piotr Oleksa 
W obiektywie ukochanych oczu... 
W obiektywie żony:) 

Komentarze

  1. Cóż mogę powiedzieć... do twarzy Wam z morzem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna ta opowieść, magiczna, a jednocześnie tak bardzo prawdziwa. Odpływamy wraz z marzeniami, przypływamy z nadziejami :)
    Pozdrawiam Moniko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Morze przywraca równowagę. Strasznie dawno nie byłam. Ściskam Cię mocno!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru