Wtorkowe spotkania kulturalne: Agnieszka Lewandowska-Kąkol "Siostry".
Fot. Michał Andrzej Oleksa |
"Siostry" to opowieść, która przenosi czytelnika w przeszłość, odsłaniając bolesną historię Kresów i zsyłki, i ukazuje dramatyczne losy Polaków, którzy po wojnie muszą na nowo szukać swojej tożsamości i uczyć się żyć w obcym kraju, który na zawsze zastąpił ojczyznę. Barbara, Ludmiła i Helena. Trzy siostry, o których wyborach zdeterminowanych przez wojenną rzeczywistość pisze pani Agnieszka Lewandowska-Kąkol. Zapraszam na rozmowę z Autorką, wraz z którą przewędrowałyśmy poprzez kartki jej najnowszej powieści.
Trzy siostry, trzy historie i trzy ludzkie dramaty. Barbara, Ludmiła i Helena. Każda z nich żyje z traumą przeszłości, którą na swój własny sposób próbuje przepracować lub zagłuszyć. Która z nich jest Pani najbliższa? Ja osobiście pokochałam Ludmiłę, za jej szlachetność, wierność i charakter – zdecydowany, a jednak respektujący potrzeby innych.
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Barbarę i Helenę podziwiam za stanowczość w dążeniu do ich celów, każda ma oczywiście inny; za zaskakujące, budzące zdziwienie, czasem sprzeciw otoczenia, decyzje, które z jednej strony wymagają odwagi, pójścia pod prąd, z drugiej ściśle związane są z naturą ich wnętrza, a więc może wcale nie są dla nich takie trudne, gdyż najbardziej naturalne? Ludmiła jest od nich znacznie słabsza psychicznie, wrażliwsza i przez to w swych działaniach mniej samodzielna. Troska o wszystkich wokół, niemal o świat cały, sprawia, że niezwykle rzadko postępuje w zgodzie ze sobą; w zaspokajaniu potrzeb innych zatraca siebie i ta niewątpliwa szlachetność sprawia, iż nie chcąc komukolwiek sprawiać przykrości, unieszczęśliwia najbardziej siebie, ale niestety nie tylko siebie… Brzmi to być może, jak nazbyt surowy osąd, jednak ta jej niewątpliwa ułomność jest mi bardzo bliska. Właściwie to nie wiem, czy cieszyć się, czy martwić, że tak precyzyjnie rozszyfrowała Pani moją sympatię.
Nie tęsknimy za tym, czego nie znamy. Czy Barbara była szczęśliwa? Dokonała świadomego wyboru. Wybrała miłość, która dokądś ją przecież doprowadziła. Pomimo braku akceptacji teściowej i niezaradności męża, udało jej się stworzyć dobrą rodzinę. Wydaje mi się, że siostry, a szczególnie Helena, oceniły ją zbyt surowo, nie próbując nawet zrozumieć.
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Myślę, że siostry mogły oceniać wyłącznie początkowe stadium jej dorosłej egzystencji, czyli wybór wroga – Rosjanina na życiowego towarzysza. I tu nie należy się chyba dziwić ich nastawieniu do przyszłego szwagra, kiedy weźmie się pod uwagę piekło, przez które przeszły. W takiej sytuacji stwierdzenie „ślepa miłość” nabiera dodatkowych znaczeń. Później nie miały już ze sobą żadnych kontaktów, nie wiedziały przecież nawet, czy wszystkim udało się przetrwać. Skąpe wiadomości od krewnych i to właściwie tuż przed planowaną podróżą, też nie uprawniały do oceny, a sam fakt planowanego spotkania może sugerować, że nie była ona jednoznacznie negatywna. Potwierdza to też pomysł Heleny, by sprowadzić któregoś z siostrzeńców do Kanady. Dla jego dobra, czy dla wypełnienia luki po Melanii? – to pytanie do czytelników.
Helena to dla mnie postać przeżywająca najgłębszy dramat. Niezależna i samotna z wyboru; wydaje mi się jednak, że ten wybór bardziej spowodowany jest lękiem przed zranieniem i rozczarowaniem, niż poświęceniem pracy i nauce. Helena wypełnia każdy swój dzień po brzegi, jest wybitnym i szanowanym neurochirurgiem i w pewnym sensie filantropką. Jej troska o innych w wielu przypadkach jednak dyktowana jest czystym egoizmem. Czy źródło tego tkwi w dzieciństwie i w tym, że jako ta najmłodsza, zawsze była traktowana inaczej; czy też w jej apodyktycznym charakterze, narzucającym innym swój sposób na życie?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Helena to
przywódczyni, która walczy w imieniu innych o to, co dla nich, według niej,
jest dobre, ale przede wszystkim toczy ustawiczny bój ze sobą. Jest nazbyt niezależna,
by komukolwiek się podporządkować, ale równocześnie głęboko odczuwa to swoje
nieprzystosowanie do normalnego życia. Niewątpliwie w kontaktach z Ludmiłą złym
jej doradcą jest zazdrość, choć przecież z siostrą jest głęboko związana
emocjonalnie. Miłość do siostrzenicy też jest dwubiegunowa – wydobywa z jej
wnętrza wszystko to, co najlepsze, ale równocześnie jest nazbyt zaborcza do
zaakceptowania przez innych. Oprócz wrodzonego charakteru, duże znaczenie,
szczególnie w jej kontaktach z rodzajem męskim, miała postać ojca, którego
wszystkie trzy wielbiły. Dwie z sióstr poszukiwały właśnie jego w swym dorosłym
życiu, a Helena, niejako z góry, założyła, że próżno szukać, bo był taki jeden
jedyny. Te wszystkie cechy sprawiają, że najlepiej odnajduje się w zawodowej
pracy, w której samodzielne podejmowanie decyzji jest często koniecznością, a
poświęcanie się dla innych nie wypływa z
żadnych pobudek poza dążeniem do ratowania zdrowia i życia.
Agnieszka Lewandowska-Kąkol - z prywatnego archiwum Autorki |
Pani książka oparta jest na prawdziwych życiorysach. Proszę powiedzieć, Pani Agnieszko, kiedy i jak narodził się pomysł na jej napisanie?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Jak to często bywa, pomysł napisania „Sióstr” narodził się przypadkiem, podczas rozmowy z pewnym starszym panem, przyjacielem rodziny. Czytał poprzednią moją książkę („Niezłomna”) i w odpowiedzi na tę historię, opartą wyłącznie na faktach, można to nazwać fabularyzowanym dokumentem, stwierdził, iż w jego rodzinie też miało miejsce dość niezwykłe wydarzenie. Skrótowo rzecz ujmując – dwie siostry wywiezione z matką do Kazachstanu, żyjące po wojnie w dwóch różnych światach, jedna w ZSRR, druga w Kanadzie, postanowiły spotkać się w Warszawie. I właśnie to zdarzenie, a może raczej dążenie do niego, stało się kanwą dramaturgiczną książki. Ten szkielet należało tylko wypełnić treścią. A skąd owa treść? Archiwalne wspomnienia Sybiraczek, zdarzenia znane mi z rodzinnych opowieści, oraz, uchylę tu rąbka tajemnicy wyłącznie dla Pani blogu, trochę też własnych przeżyć. Tylko proszę nie pytać, które to? Wszystkie te elementy polane sosem fikcji, możliwej jednak do zaistnienia, literackiej, dały w rezultacie taki gulasz, czyli powieścidełko.
Aż mnie korci do zadania tego pytania... Ale szanuję Pani prywatność, myślę jednak, że właśnie te elementy naszych własnych przeżyć sprawiają, że książka staje się dla czytelnika wiarygodna, bo dzięki nim potrafi on odnaleźć w niej prawdziwe odczucia, "przepracowane" życiem. Czy trudno było dotknąć bolesnej przeszłości Polaków zesłanych w stepy Kazachstanu? Jak Pani radziła sobie z emocjami, od których nie da się odciąć pracując nad książką?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Emocje na pewno są silne i może byłyby pewną przeszkodą w pisaniu, gdyby nie chęć przybliżenia dzisiejszym pokoleniom tych ludzkich dramatów, nieznanych nikomu historii, których tysiące zapełnia archiwa i nie są przez nikogo czytane. Dobrze, że takie archiwa istnieją, ale dopiero, gdy wyciąga się z nich wspomnienia i jakoś przystosowuje dla dzisiejszego czytelnika, te drobne kamyczki zaczynają współtworzyć wielką budowlę-historię naszego kraju. Czy Pani wie, że do dziś żyją ludzie, np. w Wielkiej Brytanii, którzy nie mają pojęcia, iż do 1989 roku Polska podporządkowana była ZSRR, a termin „żelazna kurtyna” utożsamiają z kawałkiem materii, którą rozpościerało się na granicy pomiędzy Wschodem i Zachodem o konkretnej godzinie podczas każdego dnia?
Niestety, zdaję sobie z tego sprawę... Czy Pani bohaterki miały tak naprawdę wybór, czy też życie każdej z nich zostało zdeterminowane przez wojnę i sowiecką niewolę, która zdecydowała o ich dalszych losach?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Determinacja genetyczna, historyczna, kulturowa to na pewno ważna podstawa, ale wybór miały na pewno. Każdy jakiś tam wybór ma, tylko istotne są proporcje owej nieprzymuszonej, wyłącznie własnej, selekcji wartości, do tych zastanych, uznawanych, obowiązujących. Kiedy rusza się własną drogą, nie oznacza to, że wszystkie inne znikają z powierzchni ziemi, one są nadal, tylko poruszają się po nich inni.
Autorka "Sióstr" - zdjęcie z archiwum prywatnego |
„Zdawała sobie sprawę z tego, że w pewnym sensie dostąpiła niewielkiego zwycięstwa, które nie było udziałem wszystkich. Wygrała życie, wartość najwyższą na giełdzie świata, choć ten bezcenny dar zazwyczaj dostrzegają tylko ci, którzy znaleźli się na jego skraju, i co znamienne, już w chwilę po powrocie znad krawędzi przepaści ów dar wydaje się im codziennością.” Przewrotna jest natura człowieka; z jednej strony zdaje on sobie sprawę z tego, jak cenne i kruche jest życie, z drugiej zaś bardzo szybko zapomina, wplątany w sieć codzienności, która w pewnym momencie daje złudne poczucie bezpieczeństwa i nietykalności. Która z Pani bohaterek najbardziej doceniła dar życia i wolności?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Po takich przejściach każda z nich nie mogła daru życia nie doceniać. Z wolnością jest już zupełnie inaczej, bowiem jej odczuwanie zależy w dużej mierze, tak przynajmniej wydaje mi się, od miejsca i sytuacji, w której człowiek się znajduje. Ponadto istnieje wiele rodzajów wolności. Myślę, że np. Ludmiła mogła czuć się czasem zniewolona, kiedy postępowała niekoniecznie w zgodzie ze sobą, ale tak, by nikogo nie urazić, zaś dla Barbary, przyzwyczajonej do radzieckiej egzystencji, ważniejsze było zaspakajanie potrzeb rodziny, niż ograniczanie praw człowieka nagminnie stosowane w kraju jej zamieszkania.
„Nie wszystkie więzi udaje się odnowić i naprawić, mimo że z pozoru wydają się silne, niezniszczalne, na zawsze trwałe.” Dlaczego ta miłość siostrzana okazała się taka trudna? Czego zabrakło między tymi kobietami, które wyrosły z tych samych korzeni i wartości?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: To pytanie raczej do psychologa. Być może czegoś zabrakło, ale istotny w wychowaniu dziewcząt był chyba nie tylko brak, ale i nadmiar. Myślę, że pewne znaczenie mogło mieć bałwochwalcze wpatrzenie w postać ojca i lekkie niedocenianie roli matki… Czy miłość siostrzana bohaterek była trudna? Wydaje mi się, że nie ma łatwych, prawdziwych miłości.
„Z roślinami sprawa jest prosta. Zasadzone trwają w tym samym miejscu niezmiennie przez lata. A ludzie? Wciąż ich gdzieś gna, a potem okazuje się, że choć tyle widzieli, doświadczyli, przeżyli, najlepiej czują się tam, skąd wyruszyli. Często udają, że dotarli do swego raju, a tak naprawdę, pławiąc się w nim, wciąż myślą o początku drogi. Kiedy zaś wrócą do macierzy, znów żal im wyimaginowanych szczytów marzeń. Po co to całe kręcenie się w koło? A może właśnie te powroty są najistotniejsze, może to one stwarzają nam szansę, byśmy mogli cokolwiek zrozumieć z zawiłości życia.” Bardzo mi się podobają Pani przemyślenia, które ubogacają książkę, dając czytelnikowi nie tylko fabułę, ale i możliwość zatrzymania się nad czymś głębszym; takie zajrzenie pod podszewkę i odkrycie człowieka w człowieku. Czy pisząc „Siostry” miała Pani momenty, kiedy musiała Pani odpocząć od książki i jej bohaterek?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Ta książka to dla mnie samej pewna zagadka. Nie tylko nie musiałam od niej odpoczywać (powstała w niecałe trzy miesiące), ani od bohaterek w niej przedstawionych, ale wręcz coś ciągnęło mnie do jej pisania, do posuwania akcji na przód, do snucia wątków trzech różnych losów, a przy tej okazji do pewnych własnych przemyśleń konfrontowanych z książkową rzeczywistością. Praca nad nią była dla mnie swoistym samooczyszczeniem.
"Każdy inaczej przeżywa tragedie… Jedni potrzebują przyjaciół, ludzi, a inni wolą skryć się jak najdalej od nich. Tak to już jest, że w tym samym czasie jedni się radują, a drudzy smucą, takie życie…”. Zostawia Pani czytelnika z niedosytem i niedopowiedzeniem, dając pole wyobraźni. Czy Melania znajdzie w sobie kiedyś tyle siły, aby wybaczyć Helenie? Czy między nią a Lucasem narodzi się więź, której nie mieli okazji nawiązać w dzieciństwie? Czy ciekawość sprowadzi ją do kraju, który był ojczyzną jej matki? Wiele tych pytać zaczynających się od „Czy…?”, nasuwających się czytelnikowi po skończonej lekturze.
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Sama nie lubię czytać książek, są oczywiście wyjątki, które wszystko podają na tacy, bo po ich przeczytaniu, nie bardzo jest nad czym się zastanawiać. Rolą piszącego jest nie tylko przedstawienie jakiejś fabuły, czy to literackiej, czy dokumentalnej, ale skłonienie czytelnika, by nad nią się zastanowił. Dawanie gotowych odpowiedzi jest według mnie swoistym narzucaniem komuś własnego punktu widzenia. Przecież na każde pytanie odpowiedzi może być tysiące.
Pani Agnieszka - z archiwum prywatnego Autorki |
Interesuje się Pani losami Polaków zamieszkałych na Kresach przed II Wojną Światową. W jaki sposób zbiera Pani materiały do swoich książek, bo przecież przed „Siostrami” była „Niezłomna” i „Na skraju piekła”.
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Te zainteresowania, jak wszystko zresztą, nie wzięły się znikąd. Podczas II wojny światowej, rodzina mojej mamy ucierpiała od strony sowieckiej. Jako dziecko byłam świadkiem różnych rozmów na ten temat, przede wszystkim dotyczących poszukiwań, do dziś nie zakończonych sukcesem, wywiezionego w głąb ZSRR, Dziadka. Materiał do każdej z książek zbierany był inaczej. „Na skraju piekła” to zbiór opowiadań i reportaży o Kresowiakach skazanych na zesłanie. Napisałam je przede wszystkim na podstawie rozmów z bohaterami. Zdążyłam, bowiem dzisiaj już niestety większość z nich nie żyje i żałuję, że tak późno zabrałam się do tej pracy. „Niezłomna” powstała na podstawie wspomnień Anny Górskiej przesłanych mi przez siostrzeńca jednej z bohaterek „Na skraju piekła”, a więc można powiedzieć, że późniejsza książka była owocem poprzedniej. O materiale do „Sióstr” wie Pani już wszystko…
Jakie przesłanie chciała Pani zamknąć na kartkach powieści „Siostry” i do jakich przemyśleń skłonić czytelnika?
Agnieszka Lewandowska-Kąkol: Przemyślenia to sprawa indywidualna każdego z czytelników, bo na pewno dla każdego, co innego może wydać się istotne. A przesłanie? Pewnie wyda się dziwne - bez miłości bardzo trudno żyć, ale jej nadmiar może być kłopotliwy, a nawet prowadzić do życiowej klęski.
Pani Agnieszko, bardzo dziękuję za bardzo ciekawą rozmowę i za czas, który Pani mi poświęciła. Życzę Pani, aby życie przynosiło Pani dobre i owocne dni, oraz kolejne pomysły do książek, które przybliżą losy tych, o których pamięć powinna pozostać w nas i w przyszłych pokoleniach.
Monika A. Oleksa
Fot. Michał Andrzej Oleksa |
Za możliwość przeczytania książki "Siostry" Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol serdecznie dziękuję Wydawnictwu Fronda.
Zaznajomiłam się z tą autorką przy czytaniu "Niezłomnej". Zrobiła na mnie duże wrażenie,tym bardziej,że tak przeważnie odbieram te "prawdziwe historie" i jeszcze pokazujące bohaterstwo,wierność ..po prostu niezłomność ,które jeszcze do niedawna były jakby "spychane"...było źle widziane nagłaśnianie takich tematów.Według mnie to był błąd....teraz takie trochę bum....niedawno także dowiedziałam się o rotmistrzu Pileckim i innych "niezłomnych" którym przecież tak dużo my - tu i teraz zawdzięczamy.Bo szczerze się przyznaję ,że cieszę się ,że żyję tu i teraz....mimo różnych "zawirowań"....ale w żadnej sytuacji nie jest idealnie dla wszystkich. Bardzo się cieszę Moniko,że dzielisz się rozmową z Autorką. Tym bardziej zachęca mnie do sięgnięcia po dalsze książki.Na razie w naszej bibliotece tylko ta "Niezłomna" się znalazła,ale kto wie....
OdpowiedzUsuńMądre pytania i mądre odpowiedzi. Dojrzała lektura. Piękna rozmowa :)
OdpowiedzUsuńDoceniam pozostawienie czytelnikowi przestrzeni na refleksję. Dziękuję!