Literackie czwartki: Czwartkowe obiady odc.13
Fot. Marcin Oleksa |
- Pić! - Jadzia opadła zdyszana na krzesło, jedną ręką wachlując przed twarzą, a drugą wyciągając w stronę szklanki z wodą. Siedząca naprzeciwko niej Bogusia od razu podsunęła jej kieliszek wypełniony przezroczystym płynem.
- Co ty mi tu dajesz? - spytała Jadzia, patrząc z naganą na uśmiechającą się do niej Bogusię.
- Chciałaś przecież pić.
- Wody mi się chce! Wody, ale nie ognistej. - Jadzia zignorowała uśmiech Bogusi i jednym duszkiem opróżniła szklankę.
- A pani Jadwiga to tak pląsa na parkiecie, że nadążyć za nią nie można - równie zasapany, potężnie zbudowany i niezwykle elegancki mężczyzna z czerwoną różą wsuniętą w butonierkę, opadł bez tchu na krzesło obok Jadwigi.
- Ależ co pan Jan opowiada, przecież dotrzymywał mi pan kroku nawet przy "Walentynie" - odpowiedziała Jadzia, powoli odzyskując równy oddech.
Jan nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szeroko spod wąsa i brody zakrywającej pół jego twarzy, i sięgnął po stojącą przy krześle, dużą walizkę w kolorze srebrnym. Odkąd tylko się pojawił Jadwiga zachodziła w głowę co on tam ma i dlaczego wkroczył na bal karnawałowy w towarzystwie tej właśnie walizki, z której nawet podczas tańca nie spuszczał oczu.
Jan Wesołkowski był przyjacielem Bogusinego Stanisława i został zaproszony do przyłączenia się do ich towarzystwa, aby uzupełnić męskie braki. Był bardzo sympatycznym, lecz nieco zdziwaczałym starszym panem. Kobiety go krępowały i nie potrafił z nimi rozmawiać dopóki nie "zmiękczył" się dwoma kieliszkami polskiego alkoholu, który dodał mu animuszu i sił witalnych. Po godzinie spędzonej w towarzystwie Jadwigi miał już nawet na tyle odwagi, aby przytulić ją do siebie delikatnie w tańcu i krokiem walca poprowadzić po parkiecie.
- Skąd Lala ma tyle siły? - spytała Jadzia, patrząc na parkiet, skąd przed chwilą zeszła, i na którym Eulalia tańczyła solo tuż obok Nataszy.
- Nie zapominaj, że Lalka całe życie tańczyła. Taniec to jej pasja, a na parkiecie czuje się równie dobrze jak na scenie.
Jadwiga pokiwała głową i przeniosła wzrok na Helenę, przytuloną w tańcu do swojego Henryka. Pomimo upływu lat wciąż byli ładną parą. Żyli w symbiozie, rozumiejąc się bez słów i uzupełniając jedno drugiego. Jadzia niejednokrotnie zastanawiała się, czy z nią i z Władkiem byłoby podobnie? Czy gdyby przeżyli ze sobą tyle lat co Helena z Henrykiem, nie przytłoczyłaby ich codzienność i nie przybiły obowiązki, z którymi w rodzinie trzeba się nieustannie siłować? Czy po tylu latach razem, znając wszystkie swoje słabości, nadal patrzyliby na siebie z uczuciem, którego nie trzeba było wypowiadać, tak jak to robiła Helena zerkająca na Henryka? Jadzia bardzo chciała wierzyć w to, że tak właśnie by było, bo przecież jej uczucie do Władka było wyjątkowe.
- Pani Jadwiga tak się zamyśliła, a ja chciałem czekoladą obdarować, tak zamiast kwiatka - kątem oka Jadzia dostrzegła, jak Jan otwiera swoją walizkę i wyciąga z niej dużą czekoladę z czerwoną różą na opakowaniu, dokładnie taką samą jaką miał w butonierce. Położył ją przed Jadzią, patrząc na nią rozanielonym wzrokiem.
Jadzia zarumieniła się i podziękowała nieśmiałym uśmiechem i skinieniem głową.
Bogusia nie mogła skupić się na rozmowie ze Stanisławem. Raz po raz zerkała na zegarek i na drzwi wejściowe. Dwa miejsca przy ich stoliku były jeszcze wolne. Jedno miał zająć kolejny przyjaciel Stanisława, który ze względu na obowiązki zawodowe (prowadził swoją firmę i ani w głowie mu była emerytura) uprzedził, że może się spóźnić. Drugie przeznaczone było dla niespodzianki, którą przygotowała Bogusia. Sporo nerwów ją to kosztowało i do tego musiała poprosić Martę o współudział, bo jej samej niezręcznie było grzebać w torebce Eulalii w poszukiwaniu zawieruszonej gdzieś tam wizytówki Adama Strojewskiego. Po kilku nieudanych próbach, spowodowanych czujnością Eulalii i jej nieprawdopodobnym bałaganem w torebce, udało się uzyskać numer telefonu, potrzebnego Bogusi do spięcia całej intrygi i doprowadzenia do finału, którego oczekiwała. Ale finał, pomimo zapewnień, że przybędzie, zwlekał z pojawieniem się, a Eulalia dostała głupawki przy boku Nataszy, zachowując się zupełnie jak jej własna wnuczka, a nie jak na elegancką damę w towarzystwie przystało. Jeśli Adam Strojewski wkroczyłby teraz na salę, zobaczyłby zupełnie inne oblicze wielbionej Eulalii - zziajanej, zaczerwienionej, próbującej przekrzyczeć zespół i do tego z długą spódnicą zadartą dużo powyżej kolan. Fakt, nogi Lala miała wciąż rewelacyjne, ale w pewnym wieku pewne rzeczy nie przystoją!
- A Bogusia to jakaś markotna dzisiaj. Może ananasa? - Jan spojrzał na przyjaciółkę kolegi z troską i wskazał na puszkę ananasów, którą wydobył właśnie ze swojej przepastnej walizeczki. Jadzia była nią coraz bardziej zafascynowana i spekulowała, co jeszcze Jan w niej ma i ile rzeczy jest w stanie się tam zmieścić?
- Będzie, będzie zabawa! Będzie się działo; i znowu nocy będzie mało! Będzie głośno! Będzie radośnie! Znów przetańczymy razem całą noc!
Eulalia darła się tak głośno, że Bogusia słyszała ją nawet siedząc przy stole.
- Ona zupełnie oszalała! - Bogusia wskazała Jadwidze roztańczoną i rozśpiewaną Eulalię. - Obie z Nataszą zachowują się skandalicznie. Lepiej się do nich nie przyznawać.
- Bogusiu, a co nam zostało? Przecież nie będzie siedzieć za stołem i szydełkować. - Jadzia broniła przyjaciółki, patrząc na nią z pewną zazdrością.
- Ona nawet nie umie szydełkować - odburknęła Bogusia. Żałowała, że nie umiała dać się ponieść emocjom tak, jak Eulalia. Stanisław nie był dobrym tancerzem, zresztą miał problemy z kręgosłupem, więc zdecydowanie bardziej wolał ożywioną rozmowę, którą prowadził z Janem; śledzika i mocny alkohol w umiarze. Nogi Bogusi przytupywały pod stołem w rytm skocznej muzyki, ale trzeźwy rozsądek rozkazywał jej trwać przy Stanisławie. Jedyną atrakcją było obserwowanie roztańczonej sali i wypatrywanie Adama Strojewskiego.
- A może pani Jadwiga ma ochotę na winogrona? - Bogusia usłyszała głos Jana i ze zdumieniem zauważyła jak Jan wyjął ze swojej przepastnej walizeczki elegancki talerzyk i winogrona, na których jeszcze odpoczywały sobie kropelki wody. Widok Jana dogadzającego Jadzi frykasami, które naznosił w walizce był tak frapujący, że Bogusia straciła czujność i odwróciła wzrok od sali. Słyszała zmianę muzyki na spokojniejszą i rozpoznała nawet jedną ze swoich ulubionych piosenek Anny Jantar "Przetańczyć z tobą chcę całą noc", ale nie zauważyła, jak od jednej z okrągłych kolumn ozdabiających salę odrywa się mężczyzna, który stał tam niewidoczny już od dłuższego czasu i podchodzi wolno do Eulalii, która na jego widok staje bezradnie jak mała zagubiona dziewczynka, a potem bez słowa wchodzi prosto w wyciągnięte w jej stronę ramiona i daje się poprowadzić melodii i Adamowi Strojewskiemu, którego zielone oczy znów nie mogą się od niej oderwać. cdn...
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Oleksa |
Moja droga, doskonale się dzisiaj bawiłam, czytając jak to się bawią te Twoje urokliwe "Eulalie" :))))
OdpowiedzUsuńI co dalej?!!!!!
Jak na końcówkę karnawału przystało, ja również się ubawiłam, podobnie jak Basia ;-)))
OdpowiedzUsuń