Tęczowy most

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Biegnąc przez życie tak często zaniedbujemy poukrywane w szczegółach piękno, zadowalając się bylejakością i kulturą fast, przyjmując bez zastrzeżeń to, co płytkie, powierzchowne, plastikowe. Szkoda nam czasu na celebrowanie chwili, sięgnięcie głębiej poza to, co pozorne i szukania odpowiedzi na pytania, które coraz częściej uważamy za niewygodne. Minione dni wrzucamy do tej samej przegródki, nie poświęcając im zbyt wiele uwagi, a od tych bieżących przyjmujemy jedynie to, co wygodne, przyjemne i łatwe. Nie zastanawiamy się nad tym dokąd zmierzamy, po prostu biegnąc na oślep tam, gdzie inni. Żyjemy źle pojętą maksymą Carpe diem, stawiając na pierwszym planie egoizm, posiadanie, płytkość i zaspokajanie zachcianek, zaniedbując zaś zupełnie wszystko to, co wymaga wysiłku i poświęcenia. 
Na ostatnie pożegnanie moja Babcia dostała dużo pięknych róż, przeplecionych delikatnymi margerytkami. Zapach tych kwiatów uwodził, a ich piękno cieszyło oczy. Patrząc na nie naszła mnie refleksja, że takimi różami, margerytkami, tulipanami, goździkami, frezjami i innymi kwiatami powinniśmy jak najczęściej obdarowywać tych, którzy mogą się jeszcze nimi cieszyć, dziękując im za to, że z nami są. Potem już te kwiaty nie cieszą, tylko przygnębiają, a zostały stworzone przecież po to, aby zachwycały i obdarowywały pięknem w najprostszej postaci. 

Fot. Marcin Piotr Oleksa 
  
Minione tygodnie pozwoliły mi spojrzeć na moje życie inaczej, z pewnym dystansem i z innej perspektywy. Pustka, której nie da się zapełnić, bo ludzi nie można zastąpić, uświadomiła wiele. Zdałam sobie sprawę, że ja lubię pod prąd i pomimo tego, że trudniej, nie zawracam z obranej drogi wierząc, że wędrując po wybojach, dotrę do tęczowego mostu, który wskaże mi dalszy kurs mojej podróży. 
Po drugiej stronie tęczy wszystko wygląda inaczej. Ludzie nie patrzą na siebie z nieufnością i obdarowują się uśmiechem bez okazji. Człowiek człowiekowi nie jest wilkiem, tylko jest w stanie odnaleźć w sobie serdeczność i życzliwość nawet w stosunku do tych, którzy mają lepiej. Kiedy przejdzie się przez tęczowy most, świat wydaje się bardziej kolorowy, a  ludzie ze sobą rozmawiają i szanują każde stworzenie. Dzieci uczą się mądrości nie z książek, ale od starszych, którzy nadal są potrzebni, bez względu na to, jak dużo opieki i cierpliwości wymagają. Wartości takie jak Przyjaźń, Szacunek, Miłość, Wiara, Honor są niepodważalne, i nie można wystawiać ich na sprzedaż w zależności od tego, kto da więcej. Prosta zasada: "Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe i kochaj bliźniego, jak siebie samego", ma tam zastosowanie każdego dnia, a nie tylko wówczas, gdy dotknie człowieka jakieś ciężkie doświadczenie i nagle zrozumie, że można inaczej...

Fot. Marcin Piotr Oleksa 

Wędrując przez życie w poszukiwaniu tęczowego mostu, uświadomiłam sobie, że nie muszę wypatrywać go na krańcu świata, ani też przy końcu ziemskiej podróży, bo tak naprawdę taki most mamy w sobie. Jeśli go tam , głęboko, w środku wrażliwej duszy odkryjesz, możesz przerzucić go przez szarą i przygnębiającą codzienność i przejść tęczową górą ponad troskami, lękami, problemami i zwątpieniami, będąc ponad tym i nie pozwalając, aby te negatywne emocje wypełniły życie, bo nawet w rozpaczy można odnaleźć światełko nadziei.
Tęczowy most, który mamy w sobie ma magiczną moc, bo jesteśmy w stanie przeprowadzić po nim również tych, którzy tęczy w sobie jeszcze nie odkryli. Dzięki temu więcej z nas może dostrzegać drobne cuda codzienności, które w szarości wyglądają tak zwyczajnie, ale w tęczy mienią się jak drobne brylantowe oczka. 
Dzięki Babci nauczyłam się pić kawę w filiżance i odświętnych talerzyków nie używać jedynie w niedzielę. Zauważyłam również, że jak otaczamy się pięknem, pięknieje również nasza dusza. Unikam więc plastiku, lubię ciszę, bo wiem, że ma dużo do powiedzenia, i ustawiam na stole w wazonie kwiaty, które dostaję bez okazji. Patrzę na ludzi tak, jakbym chciała znaleźć w nich przyjaciela, i nawet jeśli ktoś mnie skrzywdzi, nie dokopuję mu, tylko wierzę, że wszystkie nasze uczynki są skrupulatnie odliczane i zapamiętane. Jest we mnie ludzka słabość, bo jestem tylko człowiekiem, ale idąc przez to życie staram się skupiać na tym, co dobre, i w każdym, nawet trudnym doświadczeniu szukać sensu i wiary, że jest po coś. Tęczowy most pomaga mi żyć z wiarą w ludzi i w to, że ten świat jednak nie zmierza donikąd i że życie tu można uczynić pięknym, jeśli tylko odnajdę tęczę w sobie i będę potrafiła rozświetlać nią codzienność i wskazywać drogę tym, którzy się przy mnie zatrzymają. 
Monika A. Oleksa 

Fot. Marcin Piotr Oleksa 
  

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, bo dzięki Tobie zobaczyłam coś niewidocznego i pięknego, jak Ty!
      Przytulam mocno!
      M.

      Usuń
  2. Dziękuję Moniś za to co napisałaś.
    Uświadomiłam sobie, że tęcza powstaje także wtedy kiedy patrzymy w słońce poprzez łzy.
    Nawet kiedy płyną, to po to by tęcze móc potem zobaczyć.
    Po Twoim wyjeździe stoję na tęczowym moście i z nadzieją wyglądam następnego naszego spotkania. Pozdrawiam w wieczornej ciszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, tę tęczę odkryłam w sobie poprzez spotkania z tak cudownymi ludźmi, jak Ty. Przez cały miniony rok byłaś przy mnie, wspierając i pokazując sens cierpienia i krzyża. Swoją obecnością leczyłaś i umacniałaś, a piękno, które jaśniało w Tobie, prowadziło mnie ku temu właśnie tęczowemu mostowi. Dziękuję Ci nie tylko za teraz, dziś i wczoraj, ale za każdy dzień, w którym czułam Twoją obecność.Dobrze, że jesteś!
      Twoja M.

      Usuń
  3. Moniko, pięknie posługujesz się słowem...Twoje porównania i przenośnie są niezwykle trafne.
    Tęczowy most....zgadzam się z każdym słowem, które napisałaś, każdy z nas ma w sobie taki most. Trzeba tylko o tym pamiętać.
    Twój mąż robi piękne fotografie, subtelne i zapadające w pamięć.
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniczko, dziękuję! Mamy w sobie takie mosty, podobnie jak niebo, które w sobie nosimy, o czym dzisiaj przypomniał mi ks. J. Tischner. Tak często jednak, zagonieni i zwątpieni, zapominamy o tych tęczowych kolorach, które sami dla siebie malujemy. I marudzimy, narzekamy, oglądamy się na innych, a prawda jest o wiele prostsza i o wiele bliżej. W nas.
      Fotografie Marcina są takie jak on sam. To jakby odbicia jego duszy, która jest wrażliwa na otaczający świat i ludzi. Każdego dnia dziękuję Panu Bogu za to, że go mam!
      Pozdrawiam Cię najserdeczniej:)))
      M.
      p.s. Oliwia zachwycona!!! Ja też:) Sama się pobawiłam:)))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny