Zamek Księżniczki
Każda z nas o nim marzy od najwcześniejszych lat. Mała dziewczynka buduje wyobraźnią dom marzeń, z przestronnymi pokojami i ogrodem pięknym jak w bajce. W zamku księżniczki jest wysoka wieża, taki nasz przytulny azyl, miejsce, które należy tylko do nas i w którym czujemy się dobrze. W takiej "wieży" młode księżniczki siadają nocami przy biurku i zapatrzone w ciemne okno piszą swoje pamiętniki w oczekiwaniu na księcia. Świat malowany marzeniami pięknieje, księżniczka czeka, tęskni i przestawia meble w wymyślonym zamku. A książę...? Błąka się po świecie i często nie zdaje sobie sprawy, że ta zapisana mu księżniczka jest tuż na wyciągnięcie ręki. Zagląda w obce królestwa, uwodzi obce królewny, często traci dla nich głowę, a potem nie może sobie przypomnieć dlaczego. A księżniczka czeka, marzy i wygląda przez to ciemne okno z nadzieją, że przecież białego konia dostrzeże z daleka.
Mijają lata, marzenia księżniczek pokrywa gruba warstwa kurzu. Czasami przeciera ją i spogląda na siebie z kiedyś z nostalgią. Już nie czeka na swojego księcia. Kiedyś mu uwierzyła. Co prawda koń nie był biały, tylko siwy, a królewicz taki jakiś niekrólewski, ale obiecał zamek i lata długie i szczęśliwe. A potem o tym zapomniał. Jaki jest dziś zamek księżniczki, który tak pięknie wymalowała jej wyobraźnia w dzieciństwie? Chyba jest taki jak my same dzisiaj. Czasami malutki, jak nasze ciasne, ale własne mieszkania; czasami duży, z przestronnymi pokojami, w których nie mamy czasu mieszkać i ogrodem, w którym kwiaty już dawno przekwitły, a my nawet tego nie zauważyłyśmy. Nasz "zamek" wypełniony jest naszą obecnością, zapachem i tymi wszystkimi rzeczami, do których się przywiązujemy. Są w nim nasi bliscy, a czasami tylko ich fotografie; jest samotność, którą oswoiłyśmy i pragnienia, które schowałyśmy do szuflady i po które od czasu do czasu sięgamy. Są w tym zamku pokoje, które zamknęłyśmy na głucho i nie chcemy do nich zaglądać i miejsca, gdzie czujemy się bezpiecznie. Być może nie ma sali balowej ani kominka z przyjaźnie trzaskającym ogniem w zimowe wieczory, ale za to jest ciepła kuchnia, która przytula i w której możemy utopić nasze smutki wrzucając je do garnka. Nasz zamek to miejsce, które oswoiłyśmy i urządziłyśmy po swojemu. Zawiesiłyśmy obrazami, ociepliłyśmy książkami, powiększyłyśmy lustrem. Nasze miejsce, do którego wracamy po dniu wypełnionym pracą. I chociaż ten zamek odbiega od naszych dziewczęcych marzeń i jest dużo skromniejszy niż ten z wysoką wieżą, w której w świecie wyobraźni czekałyśmy na królewicza; to i tak doceniamy to miejsce, bo to nasz dom, nasza przestrzeń. Nasz zamek, gdziekolwiek by się nie znajdował.
Mój jest tam, gdzie mój Królewicz, który nigdy nie okazał się żabą:)
Monika A. Oleksa
Jedna do Drugiej napisze jutro:) A ciąg dalszy Samotności... wkrótce. Zaglądajcie:) Cieszę się, że tu jesteś.
A dziesiejsze księżniczki same wsiadają na białego konia i za nic na świecie nie pocałują żaby. A jeśli książę okaże się draniem to bez namysłu zostawiają go w zamku i szukają żebraka o złotym sercu. I, do cholery, bardzo dobrze! Dla księżniczki dobrze :) Bo, masz rację, "zamek" wcale nie musi być zamkiem. Może nim zostać zwykła chata. Księżniczka i tak ją upiększy... sobą :)
OdpowiedzUsuńB.