Kawiarenki
Fot. Monika Oleksa |
Cicha muzyka sącząca się w tle, szmer rozmów splatanych ze słów - tych stęsknionych, zapomnianych, wyczekanych, odkładanych; zapach świeżo zaparzonej kawy, charakterystyczny brzęk filiżanki zaczepionej o spodeczek. Kawiarenki. Niewielkie, przytulne, z ciepłym światłem sączącym się ze starej lampy i małymi stolikami, nad którymi splatają się ręce i spojrzenia.
Czar kawiarenek doceniła i tak pięknie słowami wyśpiewała Irena Jarocka.
"A kiedy już przyjdzie czas,
pełne po brzegi, są kawiarenki..."
Czas na kawiarenki. Każdy jest dobry. I ten zimowy, kiedy wszystko wokół jest zasypane śniegiem, a my grzejemy się w cieple ich wnętrza; i ten letni, gdy świat zaprasza do tego, żeby go lepiej poznać; i ten jesienny z dywanem zaścielonym kolorowymi liśćmi i wiosenny, gdy powoli budzimy się z zimowego snu, wypatrując Nadziei.
"Kawiarenki, kawiarenki
małe tak, że zaledwieś wszedł
zniżasz głos, aż po szept,
mimochodem, kamień w wodę
wpadnie coś z bardzo małych spraw
w czarną toń małych kaw."
Te nasze małe sprawy; zawsze zabieramy je ze sobą do kawiarenek. Rozmyślamy nad nimi samotnie, mocząc je w kawie jak twarde herbatniki lub omawiamy z przyjaciółką, która spojrzy na nie inaczej. Z drugiej strony. Czasami tak, że wszystko wygląda lepiej, bo nabiera delikatnych, lekko bladych kolorów. Ale już tak nie uwiera.
"... za witrażem szklanych marzeń
ledwo świat poznajemy już, choć jest tuż."
Przy małym, okrągłym stoliku czas przystaje. Przez tę chwilę jednej kawy nigdzie się nam nie spieszy. Mamy ten czas dla siebie. Dla kogoś. Czasami mamy go na marzenia. Cichy szmer głosów zlewa się w jeden monotonny szum, a każdy upity łyk zabiera nas gdzieś daleko. Przez moment nie myślimy o tym, do czego będziemy musieli wrócić, tylko pozwalamy się prowadzić tej chwili i atmosferze tej kawiarenki, która już nas wciągnęła.
"... filiżanki, białe ptaki
lecą wprost w kolorowy dym, płyną w nim, giną w nim,
pan i pani, zaszeptani
któż to wie, gdzie naprawdę są
ona z nim, i on z nią..."
Ona i on. Splecione ręce i spojrzenia, którymi się obejmują. Nieśmiałe uśmiechy, niedopowiedziane słowa. On jej o czymś opowiada, ona patrzy na niego rozmarzona. Na stole, pomiędzy nimi, leży samotna róża. Ale oni w tej chwili nie są samotni. Mają siebie i tyle planów w oczach. Tyle niewypowiedzianych życzeń, tyle zapisanych w sercu pragnień. Gdzie pójdą, gdy wyjdą z kawiarenki? Czy ich ręce i serca nadal będą splecione? Czy nie przygniecie ich codzienność? Chcę wierzyć, że nie. Mnie się udało, więc może im też się uda? Jeśli o to zawalczą, jeśli będą to pielęgnować...
"... kawiarenki, kawiarenki
porwą gdzieś w siódme niebo aż
stolik nasz."
Dajmy się im porwać...
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Oleksa |
Do napisania Kawiarenek zainspirowały mnie dwie urokliwe kawiarenki, w których lubię przenieść się wraz z łykiem kawy do tylko mojego świata, mojego siódmego nieba - nałęczowska Ewelina i kazimierska cafe FAKTORIA, przy ulicy Krakowskiej. Obie przytulają ciepłem i obie kuszą - Ewelina najlepszą na świecie delicją nałęczowską; a Faktoria prawdziwą kawą i czekoladą dla smakoszy. Polecam szczególnie poranek libijski. Kawa z tygla, która smakuje tak, jak brzmi...
Może kawiarenki w pasażu supermarketu, to nie jest jakiś szczyt marzeń, ale jak się nie ma co się lubi....:-) Czasami jedziemy sobie z Kasią(o której pisałam przy okazji przyjaźni) na babskie zakupy, które zazwyczaj kończą sie dobrą kawką i rogalikiem z ciepłą czekoladą. Przy tej okazji lubimy przyglądać się ludziom i cieszyć się z tego ,że nie musimy biegać tak jak oni i nawet przy kawce gadać przez telefon i pracować z laptopem. Patrzymy też , co się obecnie "nosi" ( bo u nas na tym odludziu tylko zwierzyna zmienia ubranka na bieżąco -z zimowego futerka na wiosenne ;-))Lubimy obserwować starsze eleganckie panie i panów,którzy nie mają już tylu obowiązków w domu i przed południem spotykają się w malutkim gronie elegancko ubrani. Zawsze sobie marzymy,że my tez tak będziemy sobie kiedyś chodzić popatrzeć na wielki świat ;-)
OdpowiedzUsuńOczywiście w Dusznikach już czeka na mnie kawiarenka z prawdziwego zdarzenia z ciepłą szarlotką. Byłabym zapomniała w przyszłym tygodniu z okazji Dnia Kobiet obowiązkowy wypad do Wisły do cukierni U Janeczki. Warto jechać 60 km żeby się napić tam kawusi :-)