Wywiad z... Nadzieją
Fot. Marcin Oleksa |
Przychodzisz i odchodzisz. Jesteś jak ocean, ze swoimi przypływami i odpływami, który tak wiele przynosi, ale i w jednej chwili może wszystko zabrać. Ludzie chwytają się Ciebie kurczowo, bo niejednokrotnie zostajesz im tylko Ty. Jak ostatnia deska ratunku. Nadziejo. Obserwujesz nas swoimi zielonymi, szeroko otwartymi oczami i wciąż nie możesz się nadziwić, że tyle wieków minęło, a my wciąż popełniamy te same błędy. Ze wszystkich swoich sióstr jesteś najbardziej płochliwa i tak łatwo stracić Cię z oczu...
Nadzieja uśmiecha się, a zieleń w jej oczach jaśnieje. Jej głos jest łagodny i bardzo cichy. Tak cichy, że czasami muszę się pochylić, by ją usłyszeć.
Nazywają mnie matką głupich i oskarżają o to, że zawodzę. Nie widzą, bo nie chcą widzieć. Mówią, że nie mają już nic, nawet nadziei, która ich opuściła, a tak naprawdę, ja odchodzę ostatnia. Nie usuwam się tak łatwo jak moja siostra, Wiara, która, gdy odrzucona, nie narzuca się swoją obecnością, tylko usuwa się w cień i pragnie, aby ją poszukiwać. Ja trwam, pomimo wszystko, choć często wraz ze mną trwa ból, rozpacz, cierpienie i nieporozumienie. Nie opuszczam ludzi, nawet gdy się ode mnie odwracają. Jestem przy nich, choć ich rozczarowanie przesłania im wzrok i nie potrafią mnie dostrzec.
Ludzie Cię potrzebują, Nadziejo. I potrzebuje Cię świat, który w pewnym momencie stał się tak pyszny, że odrzucił Ciebie i Twoje siostry twierdząc, że jest wszechmocny i sam sobie ze wszystkim poradzi, sam się uszczęśliwi, uleczy, uzdrowi. A przecież: "Nadzieja sama w sobie jest szczęściem i może być najważniejszym szczęściem, jakie ten świat może dać." Kimże jesteś, Nadziejo, że czasami tak trudno Cię dostrzec?
Jestem czekaniem. Na cud, na wyzdrowienie; na jakiś znak; na czyjeś przyjście; na słońce i wiosnę; na Miłość, której świat potrzebuje. Jestem deszczem, po długim okresie suszy, który spękana ziemia z wdzięcznością przyjmuje, aby ocalić te ziarna, jakie jeszcze w niej przetrwały. Jestem przypadkowym dzwonkiem do drzwi, kiedy pogrążeni w samotności, nikogo się nie spodziewamy. Jestem Twoim odbiciem w oczach drugiego człowieka, który spojrzy na Ciebie z zainteresowaniem. Jestem obietnicą przyjaźni, spotkania, bliskości człowieka wobec człowieka. Jestem, naprawdę jestem, choć nie zawsze mnie dostrzegasz. Razem z tobą siedzę na brzegu szpitalnego łóżka i razem z tobą wierzę. Czasami wierzę za ciebie. Nigdy nie opuszczam człowieka. To człowiek mnie opuszcza. Odwraca się i odchodzi. Ja wciąż jestem. I wciąż trwam.
Jak mogę Cię odnaleźć, jeśli już stracę Cię z oczu?
Pamiętaj, że zawsze przychodzę do Ciebie przez drugiego człowieka. I wiesz, "nic nie stracisz, jeżeli twoją świecą zapalisz świecę kogoś drugiego." Jeżeli Ty masz nadzieję, przekaż ją dalej; tam, gdzie jej zabrakło. Po prostu, czasami uwierz za kogoś, kto już tego nie potrafi.
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Oleksa |
Przepiękny wywiad z nadzieją :-) Dodałaś mi otuchy...
OdpowiedzUsuńzgadzam sie z przedmowca:-) a ostatni akapit cudowny
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego przypomniał mi się taki wiersz, który miałam kiedyś na jakimś świętym obrazku. Może dlatego mi się przypomniał, bo z Nadzieją bywa podobnie?..A może chcę go dedykować Pani Nadziei , z którą przeprowadziłaś Moniko ten wywiad...
OdpowiedzUsuńWe śnie szedłem brzegiem morza z Panem
oglądając na ekranie nieba całą przeszłość mego życia.
Po każdym z minionych dni zostawały na piasku
dwa ślady mój i Pana.
Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad
odciśnięty w najcięższych dniach mego życia.
I rzekłem:
“Panie postanowiłem iść zawsze z Tobą
przyrzekłeś być zawsze ze mną;
czemu zatem zostawiłeś mnie samego
wtedy, gdy mi było tak ciężko?”
Odrzekł Pan:
“Wiesz synu, że Cię kocham
i nigdy Cię nie opuściłem.
W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad
ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”
anonim
Gabrysiu, ja przeczytałam te słowa lata temu... Do dziś o nich pamiętam i noszę je w swoim sercu. I ta świadomość zawsze dodaje mi sił. I tych skrzydeł, które wciąż staram się mieć rozłożone. Cyrysi i Magdzie - dziękuję!
OdpowiedzUsuńM:)
Witam w sobotę i przepraszam za ten znak zakazu na moim zdjęciu ale nie mam pojęcia co sie stało , czy coś zrobiłam źle czy się komuś moje zdjęcie nie podobało ;-) .Od 2 dni juz nad tym pracuję i jestem bezsilna . Pozdrawiam słonecznie
OdpowiedzUsuńGabrysiu, uff, kamień spadł mi z serca, bo bardzo brakowało mi Twojego uśmiechu na zdjęciu:) Pączki pycha i wyglądają tak samo smakowicie, jak smakowały!
OdpowiedzUsuńWpadłam tutaj bo .....mnie znalazłaś :) i jestem szczęśliwa , wzruszona i....dopieszczona .To ogromna przyjemność móc uczestniczyć w spotkaniach z Twoim światem. Dziękuję i pozwolisz ,że będę tu zaglądać regularnie. Pozdrawiam Dorota
OdpowiedzUsuń