Smakowanie życia

Fot. Marcin Oleksa



Jak smakuje szczęście? Dla mnie ma ono smak puszystych, posypanych cukrem pudrem, drożdżowych racuchów z jabłkami, które jeszcze gorące, lubię maczać w dżemie truskawkowym. Najlepiej smakują w Dąbkach, gdzie dzięki Pani Iwonce, jestem po prostu nimi rozpieszczana! Za każdym razem gdy pożeram któregoś z rzędu, puchatego racucha, mój M. kręci głową z niedowierzaniem i pyta: "Gdzie się to w tobie mieści i jak ty to robisz, że zjesz cztery takie racuchy i nawet nie jękniesz, a jednego małego kotleta nie dojadasz?" No, nie wiem jak to robię, ale tak już mam. Racuchy i naleśniki pożeram dla przyjemności; a wszystko inne jem, aby nie umrzeć z głodu:) Wyżywić mnie naprawdę łatwo, bo nie jestem wymagająca.
Życie tylko wtedy ma smak, gdy potrafimy cieszyć się z drobiazgów poukrywanych w naszej codzienności; i wtedy, gdy zamiast patrzeć na jego pochmurną stronę, dostrzegamy te słoneczne promyki, które wschodzą każdego dnia. Życie smakuje najlepiej w obecności drugiego człowieka; wtedy, gdy potrafimy podzielić się tym okruszkiem szczęścia, na jaki natrafiliśmy, patrząc uważnie. Te okruszki mają zadziwiającą moc - dzielone, rosną, nabierają siły i stają się potężnymi okruchami, które są w stanie uszczęśliwić więcej niż jednego człowieka. Przyprawiają życie tak, że mamy ochotę się nim delektować, a nie przebiec szybko, bez zastanowienia. 

Fot. Marcin Oleksa
 

Cudowny tydzień, który otrzymałam w prezencie na moje sam na sam z morzem i samą sobą, pokazał mi, jak można witać z radością i uśmiechem każdy dzień, pomimo ograniczeń własnego ciała, słabości zwykłego człowieka i roku urodzenia mocno zakotwiczonego w pierwszej połowie XX wieku. Miałam przyjemność spędzić ten czas, zerkając sobie cichutko na grupę niesamowitych ludzi z Puszczykowa, którzy przyjechali jak ja, do Domu Wypoczynkowego "Maria" w Dąbkach, aby posmakować wrześniowego wyciszenia nad Bałtykiem. Przyznaję z wielkim szacunkiem, że ich energia miała w sobie moc zasilenia wielkiej elektrowni! Ani jednego dnia nie widziałam na ich twarzach zgorzknienia czy niezadowolenia. Uśmiechali się do każdego poranka i ten uśmiech nosili na twarzy do samego wieczora. W czasie gdy ja wylegiwałam się jeszcze w łóżku, oni już spacerowali, maszerowali z kijkami brzegiem morza lub leśną aleją, albo uprawiali gimnastykę na świeżym powietrzu. Nie tracili ani chwili z podarowanego im dnia, nie zamknęli się w czterech ścianach swojej samotności, tylko postanowili sięgnąć po to, co życie ma im jeszcze do zaoferowania. Na wieczorze literackim, na którym miałam przyjemność razem z nimi się spotkać i porozmawiać, pani Ewa, która tę swoją potężna grupę przywiozła do Dąbek, powiedziała: "Pani Moniko, niektórzy z nas może i mieszkają sami, ale my nie czujemy się samotni." 
Elektryzowali. Mieli w oczach radość, a w sobie tyle dobrych słów. Cieszą ich drobiazgi, bo je zauważają. Nie gonią za niespełnieniem, bo wiele już w swoim życiu doświadczyli i nie dają się mu tak łatwo omamić. Potrafią docenić wartości, które naprawdę warto pielęgnować i odrzucają to, co puste i krzykliwe. Patrząc na nich czułam prawdziwy smak życia, które było właściwie przyprawione i bez sztucznych konserwantów. Bez udawania i masek, które tak często na siebie wkładamy. 

Zaproszenie na moje spotkanie literackie, przepięknie przygotowane przez Panią Elę


Cudowni ludzie z Puszczykowa na spotkaniu literackim ze mną


Ten wieczór był niesamowicie miły i nastrojowy


O wystrój sali i klimat spotkania zadbała Pani Ela, której serdecznie za wszystko DZIĘKUJĘ!


Z pogodnej twarzy Pani Ewy uśmiech nie schodził ani na chwilę


Pani Krystynie dziękuję za wspólne herbatki , wieczorne rozmowy i ogromną serdeczność!

Puszczykowo. Na długo pozostanie w mojej pamięci i dobrych wspomnieniach, do których się uśmiecham, myśląc o tym, że każde pożegnanie niesie w sobie obietnicę spotkania.
Tę obietnicę wyniosłam też z ogródka Pani Heleny, gdzie wysłuchałam przepięknej historii miłości Heleny i Wacława. Ta historia jest tylko jej i nie mogę zakłócić tej intymności, ale mogę powiedzieć, że smak tej miłości oboje poznali w wieku już mocno dojrzałym, po latach, które panią Helenę uczyły ogromnej pokory wobec życia i przyniosły wiele cierpienia i trudnych do udźwignięcia dni. Jako nagrodę dostała Wacława i jego miłość, do której śmieją jej się oczy i o której opowiada z wielkim wzruszeniem i czułością. Przeżyli ze sobą dziewiętnaście lat... Pani Helena poznała smak życia - ten gorzki, kwaśny i słony od wylanych łez, dzięki któremu dziś przyjmuje każdy dzień z ogromnym szacunkiem; podobnie jak ludzi, których spotyka, przy których przystaje, dla których ma zawsze budujące słowa i ten uśmiech małej dziewczynki, który w niej uwielbiam. Tak samo uśmiechała się moja Babunia, która odeszła czternaście lat temu... 


 Ławeczka, którą Helena i Wacław dostali w prezencie ślubnym od dzieci...


Chata pod strzechą, w której zamieszkała Miłość Heleny i Wacława


Śliczna, elegancka Helena, z całą swoją serdecznością i ciepłem, które w sobie nosi


Smakowanie życia należy zaczynać o poranku, gdy jeszcze sklejone snem oczy otwierają się powoli na to wszystko, co przynosi nam w darze nowy dzień. Nie zawsze takich właśnie darów pragniemy, ale nikt nam nie obiecał, że życie będzie bajką, która zawsze się dobrze kończy. Ważne, aby dostrzec w tym wszystkim co nas spotyka głębszy sens, który przyprawi nasze dni szczyptą ufności, pogodzenia i spokoju, z którego wypływa prosta radość życia. A z nią ono smakuje naprawdę wyśmienicie. 
Monika A. Oleksa 

 
 

Komentarze

  1. Niektórzy ludzie bez względu na wiek mają w sobie zaraźliwą radość życia i aż miło na nich patrzeć, nie wspominając o przebywaniu w ich towarzystwie:) Czasami spotykam takich ludzi, choć niestety zbyt rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się już stęskniłam za Tobą Moniko...Czytałam wczoraj ten post przed snem i myślałam potem długo o nim.To tak jak moja pani Ania i pan Tadeusz..(ta, dla której zamawiałam perfumy)Miłość wieku dojrzałego,taka spokojna ,pogodna i ciepła ,jak nasza złota jesień prawda?
    Od kilku dni chodzi za mną piosenka Grażyny Łobaszewskiej "Czas nas uczy pogody", bo taka jest prawda. Po wiosennych alergiach,po wszystkich burzach (nieraz z gradobiciem)lata, przychodzi czas na jesień, która spokojnie otula nas babim latem i uczy nas pogody.
    Takiej pogodnej jesieni życia bym właśnie sobie i wszystkim życzyła. Żeby umieć smakować życie w całej jego pełni i żeby jeszcze zarażać tym innych, dzielić się tak, jak dzielimy się soczystymi owocami jesieni.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny