To, co najważniejsze
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Wędrówką życie jest człowieka. Nieustannym pielgrzymowaniem ziemską drogą, zmierzającą zawsze w jednym kierunku, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Każdy z nas dotknie w wyznaczonym dla siebie czasie momentu, gdy życie przejdzie w śmierć, a ona zostanie pokonana. Ziemskie wędrowanie dobiegnie kresu, wszystkie ważne sprawy przestaną być ważne; przestaniemy się spieszyć, być może gdzieś nie dobiegniemy, czegoś nie dopilnujemy, coś wymknie nam się z rąk, ale to już nie będzie miało znaczenia. Ważne będzie tylko to, co po sobie zostawimy, i kim byliśmy wobec drugiego człowieka i powierzonych nam pod opiekę stworzeń. Ważne też będzie to, co zrobiliśmy z podarowanym nam życiem i jak je przeżyliśmy. Czy wykorzystaliśmy lata i dni, które są dla każdego z nas indywidualnie odliczone; czy też pozwoliliśmy, aby przeciekły nam przez palce, zostawiając po sobie żal niespełnienia, rozczarowanie i zgorzknienie?
Tak jak przyszliśmy na ten świat, tak z niego odejdziemy, bez względu na to, czy przyjmiemy tę wiedzę do świadomości, czy ją odsuniemy jak najdalej. Unikamy rozmów o przemijaniu i ziemskiej doczesności, skupiając się na rzeczach czasami tak mało istotnych. Budujemy wokół siebie iluzję, że jeśli nie dopuścimy tematu śmierci do siebie; jeśli zasłonimy się krzykiem świata i zanurzymy we współczesną cywilizację, która uznaje tylko to, co błyszczy, cieszy i bawi; ten problem, z którym człowiek nie umie sobie po ludzku poradzić, nie istnieje. Zapominamy, że jesteśmy tym, co nosimy w sobie. Nasze piękno, które nie przeminie pomimo lat i cielesnej nieobecności, zamknięte jest wewnątrz, w sercu człowieka i w tym, co człowiek zrobi z wezwaniem, które słyszy, a tak często lekceważy. Zostaną po nas drobne okruchy miłości, proste gesty, szacunek okazany innym, wyciągnięte dłonie, które nigdy nie są puste, choć mogłoby nam się tak wydawać.
Kiedy obejmuję pamięcią i wspomnieniem moich bliskich, którzy odeszli, nie czuję w sercu żadnego przywiązania do rzeczy, jakie po sobie zostawili; ale jedyne co pamiętam, i co wtedy, gdy miałam ich obok siebie było dla mnie ważne, to miłość, którą mnie otoczyli i obdarowali. Niepowtarzalne chwile, zdawałoby się, ulotne jak spłoszony ptak lub piękny, delikatny motyl, a jednak tak potrzebne i znaczące, że zapisują się w pamięci i na zawsze już wiążą z osobą, która nas nimi obdarowała, i z miłością, którą wtedy poczuliśmy i zobaczyliśmy.
Chciałabym być właśnie tak zapamiętana przez ludzi, przy których zatrzymałam się w swoim życiu na dłużej lub jedynie na krótką chwilę. Zapamiętana nie przez to, czego w życiu dokonałam swoją pracą; ale dzięki temu, jakim byłam i jestem człowiekiem. Ale o to trzeba dbać, nie zagłuszając serca i dzieląc się nim. Kolejny raz więc słowa księdza Jana Twardowskiego nabierają głębokiego sensu, bo z miłością trzeba się spieszyć. Nigdy nie wiemy, ile nam czasu na nią jeszcze zostało. "Kochamy wciąż za mało, i stale za późno" ks. J. Twardowski.
Monika A. Oleksa
Tak jak przyszliśmy na ten świat, tak z niego odejdziemy, bez względu na to, czy przyjmiemy tę wiedzę do świadomości, czy ją odsuniemy jak najdalej. Unikamy rozmów o przemijaniu i ziemskiej doczesności, skupiając się na rzeczach czasami tak mało istotnych. Budujemy wokół siebie iluzję, że jeśli nie dopuścimy tematu śmierci do siebie; jeśli zasłonimy się krzykiem świata i zanurzymy we współczesną cywilizację, która uznaje tylko to, co błyszczy, cieszy i bawi; ten problem, z którym człowiek nie umie sobie po ludzku poradzić, nie istnieje. Zapominamy, że jesteśmy tym, co nosimy w sobie. Nasze piękno, które nie przeminie pomimo lat i cielesnej nieobecności, zamknięte jest wewnątrz, w sercu człowieka i w tym, co człowiek zrobi z wezwaniem, które słyszy, a tak często lekceważy. Zostaną po nas drobne okruchy miłości, proste gesty, szacunek okazany innym, wyciągnięte dłonie, które nigdy nie są puste, choć mogłoby nam się tak wydawać.
Kiedy obejmuję pamięcią i wspomnieniem moich bliskich, którzy odeszli, nie czuję w sercu żadnego przywiązania do rzeczy, jakie po sobie zostawili; ale jedyne co pamiętam, i co wtedy, gdy miałam ich obok siebie było dla mnie ważne, to miłość, którą mnie otoczyli i obdarowali. Niepowtarzalne chwile, zdawałoby się, ulotne jak spłoszony ptak lub piękny, delikatny motyl, a jednak tak potrzebne i znaczące, że zapisują się w pamięci i na zawsze już wiążą z osobą, która nas nimi obdarowała, i z miłością, którą wtedy poczuliśmy i zobaczyliśmy.
Chciałabym być właśnie tak zapamiętana przez ludzi, przy których zatrzymałam się w swoim życiu na dłużej lub jedynie na krótką chwilę. Zapamiętana nie przez to, czego w życiu dokonałam swoją pracą; ale dzięki temu, jakim byłam i jestem człowiekiem. Ale o to trzeba dbać, nie zagłuszając serca i dzieląc się nim. Kolejny raz więc słowa księdza Jana Twardowskiego nabierają głębokiego sensu, bo z miłością trzeba się spieszyć. Nigdy nie wiemy, ile nam czasu na nią jeszcze zostało. "Kochamy wciąż za mało, i stale za późno" ks. J. Twardowski.
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Piotr Oleksa |
Masz rację Moniczko, o to trzeba dbać. W komputerze, w telefonie prędzej czy później ślad po nas zaginie. Ci co byli przed nami, co potrafili kochać - nie mieli ani komórek, ani internetu, ale za to potrafili przytulić, porozmawiać i to pamiętamy do dziś. Przed chwilą cudownie pani Emilia Krakowska powiedziała, że bardziej niż chleba i wody człowiek potrzebuje drugiego człowieka. Z jego wyrazem twarzy, głębią spojrzenia... a nie tylko klikania w klawiaturę. Mam nadzieję na Twoje głębokie spojrzenie niebawem...;-)))
OdpowiedzUsuńOj, jak ja tęsknię za Twoim i Bogdanowym... Tak, ta obecność człowieka w naszym życiu... Szczególnie ten starszy, samotny, bardzo jej potrzebuje. Dziś byłam u Babci. Zabrałam ze sobą chłopców i w niedużym pokoju zrobiło się nagle tak radośnie i jasno. Nasze małe święto. Potrzebne nam i Babci. To był dobry czas. Spieszę się kochać ludzi, szczególnie tych, których mam głęboko w sercu. Nie chcę kiedyś żałować, że mogłam więcej, a coś zaniedbałam...
UsuńDobrego tygodnia, Gabrysiu!
M.
Witaj Moniko:)
OdpowiedzUsuńBardzo piękny post, wspaniałe podsumowanie życia, "złapanie" jego sensu. Tak bardzo Ci zazdroszczę Babci...moja umarła wiele lat temu, ale ją wciąż bardzo za nią tęsknię, z perspektywy czasu jestem z siebie dumna, bo na każdym kroku utwierdzałam ją w tym, że jest dla mnie najważniejsza. Imponowała mi bardzo, dużo czytała, malowała na szkle, ściskała różaniec....widzę teraz po latach, jak jej wychowanie wpłynęło na moje wybory życiowe, na to, jakim jestem człowiekiem. Wciąż czuję jej ręce na moich włosach, jak mi czesze warkocze, czuję, jak mnie przytula, widzę ją w ławce w kościele dumną, gdy śpiewam psalmy, albo czytam Mękę Pańską. Wiem, że jest przy mnie, czuję nie raz jej obecność, i wciąż czuję jej mocny pożegnalny uścisk dłoni, gdy umierała. Babuniu, tak bardzo tęsknię....:)))
Wybacz Moniko emocje,ale właśnie nie chcę żyć, jak każe świat...że wszystko jest cool, leight...Mierzę się też z problemami, tęsknotą, ze smutkiem, przecież to także część życia:)))
Pozdrawiam Moniko:)
Moniu, jak ja się wzruszyłam czytając Twój komentarz...
Usuń