Literackie czwartki: Czwartkowe obiady odc.18

fot. Marcin Oleksa

- No więc sama widzisz, Jadzia znowu nas wszystkie znokautowała. Cicha woda, a brzegi rwie... oj, jak rwie! - Eulalia przysunęła do siebie miskę, do której wrzuciła świeżo pokrojoną rzodkiewkę. Zachciało im się z Martą wiosennej sałatki na kolację, siedziały więc obie w kuchni; Marta z brodą podpartą o wsparte na łokciach dłonie, a Eulalia naprzeciwko niej, z deską do krojenia na której leżał opłukany szczypiorek. 
- Babciu, ale to opowieść jak z bajki! - Marta westchnęła. - Całe życie poświęciła jedynej prawdziwej miłości, a teraz urodzaj jak na polskie jabłka. Opowiadaj, bo zaraz przekręcę się z ciekawości!
- No, wyobraź sobie, że Jan Wesołkowski oświadczył się Jadzi jeszcze w taksówce, gdy odwoził ją do domu po tamtym pamiętnym dancingu. Wtedy jednak Jadzia nie potraktowała go poważnie, no wiesz, był pod wpływem alkoholu; taniec i śpiew uderzyły mu do głowy, zresztą Jadzi wdzięki również, sądziła więc, że to chwilowe i nie przyjęła jego propozycji. Jan Wesołkowski jednak nie odpuszczał. Kilkakrotnie zaprosił Jadwigę do kawiarni, raz zabrał ją na festyn do Parku Saskiego i za każdym razem przynosił czerwoną różę. Jadwiga zawróciła mu w głowie na amen! - Eulalia zamaszystym gestem zgarnęła posiekany szczypiorek do miski, w której czekała już na niego zarumieniona rzodkiewka. 
- Akcja się rozwija. - Marta oderwała brodę od dłoni i patrzyła na Eulalię wyczekująco. - Miał odwagę powtórzyć oświadczyny na trzeźwo? 
Eulalia roześmiała się. 
- Miał, chociaż tremę z pewnością miał również. Wyobraź sobie, że wynajął kapelę cygańską, zaprosił Jadwigę na obiad do wykwintnej restauracji i z wielkim przejęciem wręczył jej pudełeczko z pierścionkiem. 
- Brylant? - Marta poczuła przyjemny dreszczyk. Wciągnęła ją ta historia i mocno kibicowała Janowi Wesołkowskiemu na tej trudnej drodze zdobywania kobiety. 
Eulalia rozłożyła bezradnie ręce. 
- No właśnie nie wiem czy brylant, bo Jadzia nie potrafiła odpowiedzieć nam na to pytanie. 
- To nie pokazała wam pierścionka? - spytała zaskoczona Marta. 
- Nie przyjęła go i odrzuciła oświadczyny po raz kolejny, tym razem świadomie. Jan był niepocieszony, ale zapowiedział Jadzi, że do trzech razy sztuka i że poczeka na odpowiedni moment, a pierścionek przechowa. 
- Dlaczego dała mu kosza? - Marcie zrobiło się żal biednego Jana Wesołkowskiego, który tak bardzo się starał zdobyć względy Jadwigi, i wszystko na darmo. 
- Nie uwierzysz, ale Jadzia powiedziała, że nie czuła przy nim motyli w brzuchu. 
- Słucham?! 
- No, komu jak komu, ale chyba tobie nie muszę tego tłumaczyć! - Eulalia popatrzyła na wnuczkę z wyrzutem. 
- Ale babciu, tylko dlatego, że nie czuła tych motyli, woli żyć samotnie niż u boku mężczyzny? 
Oczy Eulalii złagodniały.
- Martusiu, a nie pomyślałaś o tym, że może ten mężczyzna nie jest jej zupełnie potrzebny, bo Jadwiga potrafi cieszyć się życiem bez niego? I tylko dlatego, że ktoś się jej oświadczył, ma zrezygnować ze wszystkiego, co dotąd było dla niej ważne? Ona go nie kocha i zachowała się uczciwie. Oszukiwałaby go, gdyby przyjęła te oświadczyny, a przede wszystkim oszukałaby samą siebie, gdyby się na to zgodziła. 
- To ma do końca życia pielęgnować w sobie niespełnioną miłość do... jak mu tam było...?
- Władek - podpowiedziała Eulalia. 
- No właśnie, do Władka?
- Jeśli nikogo nie pokocha i nie spotka kogoś, przy kim poczuje te motyle, to ta pamięć o miłości wystarczy jej, Martuniu, aby odejść z poczuciem, że doświadczyła tego w życiu. 
Marta pokręciła głową niezdecydowana. 
- A ty nie tęskniłaś za kimś po śmierci dziadka? - niebieskie oczy patrzyły na Eulalię z całą swoją młodzieńczą szczerością. 
Eulalia odgarnęła nadgarstkiem opadające na policzek włosy. Cóż miała wnuczce odpowiedzieć? Marta była jeszcze taka młodziutka i całe życie miała przed sobą. Wiedziała, że to o czym rozmawiały jest zbyt poważne, aby mogła wnuczkę zbyć żartem lub odpowiedzią, która nie byłaby prawdą. 
- Tęskniłam - powiedziała łagodnie, patrząc na Martę z czułością. - Tak zupełnie nagle zabrakło człowieka, z którym dzieliłam troski na pół, więc ciężko mi było zaakceptować to, że odszedł. Dzięki Bogusi, Jadzi i Helenie przeszłam przez to bez rzucania się na oślep w ramiona przypadkowego mężczyzny. Kobieta ma w sobie ogromną siłę, Martuniu. Potrafi sama unieść swoje i nie tylko swoje, życie. Wielki błąd popełniają te kobiety, które nie wierzą w siebie i wolą być z kimkolwiek, aby tylko zagłuszyć samotność. A samotność, tak naprawdę, jest w nas. W naszych sercach i głowach. W naszym sposobie myślenia i odbierania świata. Można być z kimś i czuć się potwornie samotnym w domu pełnym ludzi; a można też żyć samemu i tej samotności nie doświadczać. Tak naprawdę wszystko zależy od ciebie samej. Pamiętaj o tym, zanim podejmiesz decyzję, od której będzie zależało twoje życie, kochanie.
- Powinnaś udzielać porad sercowych na swoim blogu. - Marta wstała, podeszła do Eulalii i mocno się do niej przytuliła. - Mam wielkie szczęście, wiesz? 
- A to niby dlaczego? - Eulalia poczuła, że jeszcze chwila, a wypuści tę łzę, która zebrała się w kąciku prawego oka. 
- Bo jesteś moją babcią i nigdy nie ukrywałaś przede mną niczego. Ty jedna zawsze traktowałaś mnie jak partnera w rozmowie, a nie jak małą dziewczynkę, którą dla rodziców jestem nawet teraz. 
- Bo ja nie musiałam ciebie wychowywać, tylko kochać. Rodzice wytyczają granice, a ja zawsze chciałam przekazać ci życiową mądrość, którą nabyłam wraz z wiekiem. - Eulalia pocałowała wnuczkę w gładkie i jeszcze takie dziewczęce czoło. - Podaj mi śmietanę z lodówki, doprawimy tę sałatkę, a potem siadamy do kolacji. 
- Kocham cię, babciu, wiesz? 
- Wiem. 
Dwa odcienie błękitu spotkały się w pół drogi i objęły z czułością. Nie potrzebowały słów, aby tak wiele sobie opowiedzieć i zrozumieć się, pomimo różnicy pokoleń i spotkania gdzieś pomiędzy... cdn... 
Monika A. Oleksa 

Fot. Marcin Oleksa
 
  

Komentarze

  1. Mądre rzeczy każesz gadać Eulalii. I ją i Ciebie bardzo za to lubię :)
    A czy czwartek nie mógłby być tak co drugi dzień chociaż? :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie skończyłam "czwartą" :-)i teraz próbuję jakoś je dopasować:-), ale chyba najlepiej zrobisz to sama.
    Wiesz jak bardzo chciałabym mieć taką "Eulaliową" książkę w mojej biblioteczce :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej podwyższasz mój apetyt na "wesołe emerytki" :) Oby tak dalej! Pozdrawiam Michał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michał powiem Ci w sekrecie ,że te "wesołe emerytki" czasami to mi się nawet śnią ;-)

      Usuń
  4. Dziękuję za kolejną porcję literatury:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Podaj dalej

Magia zimowego wieczoru