Julia i ja
Dobra książka jest jak przyjaciel, który otwiera przede mną drzwi swojego domu. Zaprasza mnie, uśmiechając się skromnie, a potem gości, wyprawiając duchową ucztę. Zawsze daję się jej skusić i delektuję się każdym zdaniem, smakując je jak najbardziej puszysty sernik ( niestety, jestem "ciastowym" łasuchem i nic na to nie mogę poradzić :D)
Czytam od zawsze. Żyjąc w czasach, gdy po książki stało się w kolejkach, potrafię docenić jej wartość. Dawno temu, mając kilkanaście lat, miałam jedno pragnienie - mieć tyle pieniędzy, abym mogła kupić wszystkie książki, które pragnę mieć. Dziś mogę powiedzieć, że to nałóg; jeden z niewielu jakie mam. Jestem książkoholiczką i potrafię ostatnie pieniądze wydać właśnie na książki. Kiedyś je pochłaniałam, dziś się nimi delektuję. Czytałam pasjami i z radością chorowałam, mając świadomość, że zostanę w łóżku i będę czytać. Książkę nosiłam ze sobą wszędzie jeszcze do niedawna. Odkąd zaczęłam prowadzić samochód, wożę w torebce pióro i notesik. Nigdy nie wiem, kiedy dopadnie mnie potrzeba pisania. A dopada wszędzie. Najczęściej pod prysznicem:)
Rok temu usłyszałam od mojej sąsiadki o książce, którą zapragnęłam mieć. Nigdy wcześniej nie słyszałam o autorce, ale skusił mnie tytuł i rekomendacja, i zrobiłam sobie gwiazdkowy prezent. Zamówiłam przez internet i dostałam, akurat na święta. Barbara Smal "Czterdziestka to nie grzech". Tytuł - dla mnie; właśnie wchodziłam w ten magiczny wiek. Okładka skromna i zachęcająca do przejścia gościnnego progu domu Julii.
Polubiłam ją od pierwszych stron. Zwyczajna, normalna kobieta. Matka i żona, z problemami moimi i twoimi. Codziennymi zmaganiami z realnym życiem. Nie żaden Kopciuszek, który gdzieś tam, wraz z rozwojem akcji spotyka swojego księcia. Nie rycząca czterdziestka plus, którą nagle i niespodziewanie porzuca mąż, a ona wyjeżdża na łono natury i odnajduje tam Szczęście. Zwyczajna, nasza, polska, miejska Julia. "Podglądamy" ją przez rok, a poznajemy w dniu, kiedy kończy czterdzieści lat. Dzień jej urodzin uświadamia Julii, że pewien etap życia właśnie się dla niej kończy. Czterdzieści lat to nie radosna trzydziestka, kiedy jeszcze wszystko przed nami. To czas, kiedy coś już osiągnęliśmy, ale do pewnych rzeczy nigdy już nie wrócimy. To moment pierwszej, głębszej refleksji; również dla Julii. W zasadzie nie ma się do czego przyczepić - ma męża (tego samego od lat); dwójkę nastoletnich dzieci; pracę, którą sama sobie wybrała i którą lubi; przyjaciółkę, do której może zadzwonić w środku nocy. Niby wszystko jest takie, jakie być powinno, a jednak w życiu Julii jest pewna tęsknota. Za uniesieniami, które są już tylko wspomnieniem. Za kolorem, który rozświetli monotonię dnia; za szaleństwem, którego nie ma już w oczach jej męża; za wiosną, która wyostrza zmysły i sprawia, że czasami sami siebie nie poznajemy. Julia też siebie nie poznaje, za sprawą szarych oczu, które pojawiają się zupełnie nieoczekiwanie...
Polubiłam Julię. Zaprzyjaźniłam się z nią i z niecierpliwością czekałam na ten moment dnia, kiedy razem z nią będę mogła napić się kawy. Odłożyłam tę książkę z uczuciem niedosytu i pewnej nostalgii, że to już koniec. Julia delikatnie, ale stanowczo wypchnęła mnie ze swojego życia, ale dużo mi powiedziała i czegoś mnie nauczyła. Gonimy za niespełnieniem i za czymś odległym, a tak naprawdę to, co najcenniejsze, jest tuż obok. Tylko tak często tego nie dostrzegamy.
Basia Smal przekazała to w prosty i przystępny sposób; językiem, który czyta się z przyjemnością. "Czterdziestka to nie grzech" jest dobrze przyprawionym daniem, w którym nie brakuje momentów śmiesznych, czasami komicznych, ale jednocześnie dramatycznych. Zapewniam, że sięgając po tę książkę, nie rozczarujesz się, tylko miło spędzisz ten czas z Julią.
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Oleksa |
I co ja mam teraz powiedzieć? Wzruszyłaś mnie do łez moja Bajeczko. Dziękuję i... kocham Cię :)
OdpowiedzUsuńBasia
Czy wiesz, że gdyby nie "Czterdziestka...", nigdy bym Cię nie poznała? Wniosłaś w moje życie tyle dobrego, dzięki temu, że zapragnęłam tej książki, a potem tak bardzo chciałam poznać jej autorkę, że odważyłam się napisać do obcej mi kobiety. Ten jeden spontaniczny i wychodzący prosto z serca e-mail stał się początkiem pięknej Przyjaźni, o jakiej się marzy, będąc dziewczynką. Dziękuję Ci Basiu za to, że jesteś. I... też Cię kocham:)
UsuńM.
Świetnie zachęciłaś. Wprawdzie moja czterdziestka już dawno minęła, ale książkę chętnie bym przeczytała .)
OdpowiedzUsuńMoja czterdziestka to też już tylko wspomnienie... ale JAKIE..:-) rewolucja w życiu..Dlaczego ja tej książki jeszcze nie czytałam?.. ..natknęłam się na nią szukając prezentu dla mojej przyjaciółki, która w grudniu miała czterdziestkę i dlaczego nie kupiłam?...ale "co ma wisieć nie utonie",teraz już nie mam wyjścia :-) na pewno kupie i przeczytamy ja obie. Co do nałogu -to fakt...potrafię sobie wiele rzeczy odmówić, ale z Empiku nigdy nie wychodzę z pustymi rękami, a wieczór bez czytania nie może się wydarzyć :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dobijam do tej magicznej liczby, chętnie ją przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Czuję się zachęcona.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję zobaczyć tu więcej recenzji :)
Mi co prawda do czterdziestki jeszcze daleko, ale opis brzmi ciekawie. Dla mnie książki to też ogromne uzależnienie, kupuję nałogowo, czego nie może zrozumieć moja rodzina i znajomi. Po co kupować, skoro mogę pożyczyć z biblioteki? Czemu nie sprzedam tych, które już przeczytałam? A ja po prostu nie mogę. I chcę więcej i więcej. Brakuje mi już miejsca w pokoju i moim największym marzeniem jest mieć swoje własne, osobne pomieszczenie z samą biblioteczką, wszystkimi moimi książkami. I żeby ich było ciągle coraz więcej :)Szkoda tylko, że teraz nawał obowiązków mi tak czas ogranicza na czytanie, ale staram się przynajmniej po kilka rozdziałów dziennie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Telemarketerka :)
Hej :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja sprawiła, że już poszukuję tej książki :) Do tego tematyka taka, jak lubię najbardziej. Dzięki ;)