Podróż w czasie
Fot. Marcin Oleksa |
Sobotni , spokojny wieczór; w piekarniku jeszcze dopieka się chałwowiec; na moim talerzu wykładam Chatkę Puchatka, o którą moi trzej muszkieterowie nie mogą się doprosić (więcej przy niej roboty, niż przyjemności, bo znika w zastraszającym tempie!). Za chwilę zaparzę sobie czarną herbatę z kawałkami cytrusowych owoców w środku i cudnymi fusami, które błąkają mi się po kubku; usiądę wygodnie i do każdej z Was uśmiechnę się na przywitanie: Dobrze, że jesteś! Porozmawiamy?
Parę dni temu, mój ośmioletni syn zapytał mnie: "Mama, czy ja już jestem mężczyzną?" Przyznam szczerze, że zastrzelił mnie tym pytaniem. Słodkie pisklątko, które z nadopiekuńczością chowam pod swoimi skrzydłami informuje mnie, że zrobiło mu się tam nieco za ciasno i potrzebuje więcej przestrzeni. Dwa tygodnie temu oznajmił mi, że nie będzie już chodził ze mną za rączkę, bo jest duży. Fakt, duży, ośmioletni chłopiec nie chodzi już z mamą za rączkę :(
Uświadomiłam sobie, że czas płynie nieubłaganie, a my nie możemy zrobić nic, aby go zatrzymać, czy cofnąć. Nie możemy zmienić tego, co już sie wydarzyło, ani wprowadzić poprawek w sprawy, które się zapętliły; ale możemy wyciągać wnioski i zdobyte życiem doświadczenie wykorzystać w tym momencie swojego życia, w którym się obecnie znajdujemy.
W czasie świątecznego, rodzinnego spotkania, jedna z moich ulubionych cioć, którą w posagu wniósł mój mąż :) zapytała, do jakiego momentu naszego życia chcielibyśmy wrócić, gdybyśmy otrzymali taką możliwość od Pana Boga. Przy stole zapadła refleksyjna cisza, a potem zaczęły padać przeróżne odpowiedzi, dyktowane tęsknotą i pragnieniami serca. Pomyślałam sobie wtedy, że pomimo wielu błędów i życiowych pomyłek, o które jestem bogatsza, nie chciałabym cofnąć czasu, ale chciałabym zatrzymać go tu i teraz; właśnie w tym momencie mojego życia, gdy moi synowie jeszcze się do mnie przytulają, a mój mąż patrzy na mnie z tym "czymś" w oczach, co dodaje skrzydeł i sprawia, że uśmiecham się do każdego nowego dnia, bez względu na to, co przyniesie.
Chciałabym zatrzymać te dni, kiedy mam jeszcze przy sobie moją babcię, której z każdym dniem ubywa sił, a ja z przerażeniem widzę ten postępujący proces, gdy czas dopomina się o swoje, odbierając człowiekowi wszystko po kawałeczku. Chciałabym nacieszyć się moją mamą, którą choroba odbiera mi wolno, ale konsekwentnie. Chciałabym zatrzymać przy sobie teściów, z tą ich radością życia i siłami, które jeszcze im dopisują.
Chciałabym utrzymać w sobie tę radość, którą czuję po każdej wydanej książce, opublikowanym artykule czy dobrze przeprowadzonej lekcji. Chciałabym tego nigdy nie zgubić.
Nasze życie składa się z posklejanych kawałków codzienności. Wszystkie z nich układają się w mozaikę, która nie zawsze jest idealna, ale prawdziwa, bo składają się na nią ludzkie uczucia, zdarzenia i fragmenty tego, co nas otacza. Nasze noce i dnie. Przypływy i odpływy. Radość i rozpacz. Zdobywanie i strata. Poświęcenie, czasami zagubienie, słabość i siła. Po prostu - my.
A Ty, w którym momencie życia chciałabyś się teraz znaleźć?
Monika A. Oleksa
Fot. Marcin Oleksa - kawa z tygla Powiew Bliskiego Wschodu:) |
Dobry wieczór, dobrze, że mam powiadomienie o Twoich Moniko opublikowanych nowych postach, więc z radością mogę się teraz z Tobą, i mam nadzieję z innymi, spotkać :)
OdpowiedzUsuńZastanowiło mnie Twoje pytanie. Kiedy patrzę dziś na moje dwa Króliczki, które tak naprawdę są już całkiem sporymi Królikami, to myślę, że najlepiej mi tu i teraz z pamięcią o tym, co było. Bo tego "teraz" nie byłoby bez tego "kiedyś". Wszystko to, co minęło wbudowało się we mnie, więc nadal jest, noszę to w sobie, dzięki pamięci. I jakoś nie wyobrażam sobie, bym chciała wrócić do którejś chwili, bo co z tymi, które pojawiły się po niej? Nie chcę, by były inne, bo chociaż pewnie mogłoby być lepiej, to i tak dla mnie dobrze jest jak jest :)
Basia
Wiesz Basiu teraz mam okazję dużo pisać z dziewczyną mojego syna. Ma do mnie bardzo wielkie zaufanie ( z czego sie cieszę) i nieraz piszemy sobie na skypie bardzo długo i o wszystkim. Wczoraj mi napisała,że strasznie jej ciezko z tego powodu,że widzą się tylko 2 dni w tygodniu, bo jak on pracuje, to nieraz cały tydzień sie nie widzą.Pisała mi "jutro i pojutrze sie zobaczymy i co z tego, jak znowu cały tydzien potem sie nie bedziemy widzieli.I ja wtedy dopiero zauwazyłam, jak z wiekiem nauczyłam się zupełnie inaczej odbierać świat. Przeciez jaka to radośc,że dwa dni spotkan przed nimi -prawda?Po co martwic się następnym tygodniem? próbowałam jej to wytłumaczyć, ale młodośc jednak mysli inaczej...Dlatego masz racje -nie byłoby "teraz" gdyby nie było tego, co sie w nas po drodze wbudowało
UsuńTo zupełnie nieprawdopodobne ta Twoja relacja z dziewczyną Twojego syna - coś pięknego! Ma dziewczyna szczęście :) Młodość myśli inaczej, rzeczywiście, ale wiesz co? Widzę, że oni potrzebują bardzo takiego głębokiego kontaktu z kimś, kogo życie już trochę przeczołgało. Mnie kiedyś bardzo brakowało takiego czegoś i teraz aż zazdroszczę mojej 19-letniej córce, że... ma mnie (nie zabrzmiało zbyt skromnie, ale serio mam taką relację z moją Małą... ). I co z tym Twoim kręgosłupem? Da się coś z tym zrobić, żeby aż tak nie dokuczał?
UsuńB.
Urodziłam się z wadą szyjnego kręgosłupa i z wiekiem coraz gorzej przechodzę te jego "napady", oprócz leków i dobrego pana "nastawiacza" który potrafi coś tam odblokowac- nic więcej :-( Takie "akcje" mam zawsze wiosną,teraz było 3 lata spokoju -więc i tak długo:-) Co do relacji..widzisz Basiu , ta moja "synowa" kiedys mi napisała,że woli pisac ze mną niż z kolezankami,i ciągle chce sie ze mna na taką babską kawkę umówic,ale jakoś nie umiemy się zgrać w czasie, więc staram się przekazać jej jak najwięcej.Zazdroszczę Ci po cichutku Twojej córeczki..i tego że macie siebie nawzajem. Tyle mogłabym moim córkom dać-gdyby tylko zechciały, ale "Miłośc cierpliwa jest.."Taka międzypokoleniowa wymiana- to jest dopiero COS-prawda? Monika z tego co widzę ma a domu wiele tej "dobroci" :-)
UsuńOch, czasem nie da się nic poradzić na pewne sprawy, bo do tanga trzeba zawsze dwojga. Może Twoje córki nie są gotowe na "spotkanie" z Tobą. Tak bywa przecież. A miłość to moc nieprawdopodobna. Zawsze dociera do tego, komu ją posyłamy. Nawet jak ten ktoś nic po sobie nie pokazuje, to i tak to czuje. Współczuję serdecznie kręgosłupa. Tak to jakoś z nami jest, że każdemu z nas coś tam "nie tak, jak trzeba". Nie jestem pewna czy dobrze myślę, ale z własnego doświadczenia wiem, że dopiero jak mnie dopadły jakieś bóle, to się we mnie pootwierały jakieś drzwi i okna i łatwiej teraz mi człowieczeństwo ze mnie wylatuje. A Monisia to mi też córci "zazdrości", bo ona ma tych swoich muszkieterów :)
UsuńTak sobie teraz pomyślałam, gdyby był wehikuł czasu, czy faktycznie chciałabym gdzieś wrócic? Chyba jednak nie, bo szkoda byłoby mi stracić to co mam , to co powstało we mnie z posklejanych kawałków codzienności. Może jedynie żal zmarnowanych słów ,które nie zostały powiedziane w porę tym ,których już nie ma. Żeby tak na chwilę Mama wróciła..to tak ,to bym chciała, ale tu i teraz ..z moim "bagażem" -jak dobrze byłoby sie przytulić na chwilę "-)
UsuńOj Basiu, tej córci to Ci zazdroszczę:)
UsuńM.
Dobry wieczór, ja też już z herbatką przybywam,świeżutkie ciasto ze śliwkami wyjęłam z piekarnika i pędzę z nim ,żeby na różany talerz położyć po kawałeczku dla Was.Pędzę to może za duże słowo, znowu odezwał mi się kręgosłup szyjny a z tego tak potworny ból głowy,że tylko zastrzyki są w stanie mi pomóc..:-(. Przeczytałam szybciutko Wasze wpisy Moniko i Basiu -jeszcze do nich zaraz wrócę,żeby przetrawić je na spokojnie.Nie chciałam się spóźnić... Moja pierwsza myśl na tę chwilę jest taka,że wróciłabym do czasów, kiedy nic mnie nie bolało:-)..ale tak poważnie , ból faktycznie uszlachetnia, bo teraz kiedy juz trochę cierpień doświadczyłam, potrafię cieszyć się jak dziecko z każdego dnia i z kazdej chwili, kiedy po prostu dobrze się czuję:-)
OdpowiedzUsuńTak to prawda czas płynie nieubłaganie.
OdpowiedzUsuńA mi właśnie przyszła informacja o Twoim poście.
Słodkie dzieci jak wejdą w okres dojrzewania odsuwają się niestety i trzeba się do tego przyzwyczaić.
Zazdroszczę Ci twoich "staruszków", już kiedyś o tym pisałam.
Ja dzisiaj piekłam chleb/pokazałam go nawet na blogu/ a teraz może jeszcze coś słodkiego na jutro zrobię.
Ten chałwowiec mnie zainteresował.Może przepis podasz.
Miłego wieczoru i dobrej niedzieli życzę.)
A jeżeli chodzi o powrót w czasie.Wróciłabym do lat 60-tych ubiegłego stulecia.To czasy, kiedy chodziłam do liceum i byłam młodziutka i niewinna, chociaż grzechy już na mnie czyhały.)
UsuńA ja jakoś o szkolnych czasach nie pomyslałam,w sumie nie było źle...:-)głowa pełna planów i pomysłów na życie.
UsuńPs . Chleb piekłaś na drożdzach czy na zakwasie?
Na zakwasie. Z ziarenkami słonecznika, przepyszny!
UsuńA ja do lat szkolnych nie chciałabym wrócić. Szkoła to dla mnie przeżycie traumatyczne, do dziś śnią mi się koszmary, że siedzę na lekcji matematyki, której nigdy nie rozumiałam, i akurat mnie wzywają do odpowiedzi! Za każdym razem budzę się z ulgą, że to tylko sen.
Mój Marcin pozdrawia wszystkie moje miłe czytelniczki:)
Ja piekłam tym razem na zakwasie i na drożdżach.
UsuńMożna go zobaczyć na http://natanna-takasobiekronika.blogspot.com/.
Aż się głodna zrobiłam ;-)
UsuńMatematyka to też był mój koszmar, a od kiedy uciekłam z koleżanką z dwóch lekcji matematyki na spotkanie z Ojcem św, to był już koszmar do kwadratu ..ale warto było ;-)
Ciekawe jak smakuje kawa z tygla Powiew Bliskiego Wschodu..nigdy jeszcze nie piłam:-)
OdpowiedzUsuńKochane Moje, tak miło Was widzieć:) Gabrysiu, kawa z tygla smakuje nieziemsko, a najlepiej w Kazimierzu! Chałwowiec zrobiony, ale dopiero jutro, jak się "przegryzie", będę mogła powiedzieć, czy wyszedł (wizualnie wygląda nieźle:D), bo robiłam go po raz pierwszy. Jak będzie smakował tak jak wygląda, znajdzie się w zakładce z przepisami. A wiesz Natalio, że u nas dzisiaj też pachnie wypieczonym chlebem? Upiekł go mój mąż, na którego przed chwilą "nakrzyczałam", bo przeszkadzał mi w czytaniu Waszych komentarzy. Czasami bywam okropna, prawda Basieńko?
UsuńMacie rację, dziewczynki, że z wiekiem dojrzewamy. Teraz cieszy mnie każda chwila i każdy dzień, który mogę spędzić z moimi M., a jeszcze parę lat temu myślałam ze smutkiem o tych dniach, które rozłączą mnie na kilka dni z moim M., którego praca nieustannie gna po Polsce. Nasze tu i teraz jest pełne smaku właśnie dzięki tym przeżytym latom i doświadczeniom. o to wszystko jesteśmy mądrzejsze, nawet jeśli było to bolesne...
Tak dobrze mi z Wami:)
M.
p.s. Basiu, kubeczek w różyczki już czeka!
No i tak mi już pachnie chlebkiem,że chyba upiekę znowu, kiedyś piekłam taki na drożdżach co tydzień, jak przyszedł rachunek za prąd to wyszło,że to najdroższy chleb świata :-) ale ciepły z masełkiem mmmmm bezcenny..;-)
UsuńNo i jak się fajnie porobiło u Ciebie na blogu Moniś? Aż mi ciepło od tego chlebka i całej reszty :)
OdpowiedzUsuńDo kubeczka Moniko mi tęskno pewnie tak samo jak jemu do mnie. I cieszę się, że już niedługo :)
I bardzo mi miło pogadać sobie z Wami wszystkimi. Ciepło pozdrawiam:)
Basia
Herbatkę już wypiłam- w przemiłym towarzystwie , trochę cofnęłam się w czasie i pewnie jeszcze trochę pomyślę na ten temat z głową na poduszce. Dziękuję za ten miły wieczór -mam nadzieję,że zapoczątkuje on coś wspaniałego...fajnie tak wspólnie sobie pogawędzić(wiecie,że za miesiąc o tym czasie juz będę podziwiac moją ukochaną kolorową fontannę w Dusznikach?..jak sie cieszę..) Moniko pozdrów także ode mnie Twojego Męża Dobrej nocy Wam życzę , moja głowa już się stanowczo domaga ułożenia na poduszce :-)
OdpowiedzUsuńDobranoc i do zobaczenia ponownie ze wszystkimi :)
OdpowiedzUsuńBasia
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń