Witaj, Piękna Pani!

Fot. Marcin Piotr Oleksa 


Przyszła w kropelkach deszczu. W płaszczu utkanym z porannych mgieł, babiego lata i pomarańczowych promieni słońca, przeglądającego się w jesiennych liściach. 
Na jej ramionach przysiadły ptaki - szary gołąb i wrona szara, czarno-biała sroka i lśniący atramentową czernią kruk. W ręku trzyma kosz wypełniony po brzegi dojrzałymi śliwkami, pachnącymi jabłkami, ociekającymi słodkim sokiem gruszkami i kiściami granatowych winogron. Z kieszeni jej płaszcza wypadają kasztany, a w rude włosy wplątały się wielokolorowe liście. 
Tam, gdzie przechodzi, zostawia po sobie ślad. Pod jej stopami drzewa ścielą wielobarwny dywan, usypany z liści, które odbiera od nich wiatr. Małe cuda natury - lśniące, brązowe kasztany, wydostają się, jak pisklęta, z kolczastych skorupek, i uśmiechają do Niej białym oczkiem. Wiewiórki, o futerku tak rudym jak włosy Pięknej Pani, przynoszą jej w prezencie laskowe orzeszki, a kawki w swoich dziobach donoszą orzechy, odnalezione pod drzewami. Piękna Pani przyjmuje te wszystkie dary z uśmiechem i wdzięcznością. W zamian umawia się ze słońcem, i z jego jasnych promyków splata niezwykłą makramę, do której doplata biel, a czasami szarość puszystej chmurzastej przędzy. Tą makramą ociepla dni, które przysypiają, i coraz później się budzą. 
Są dni, kiedy Piękna Pani kłóci się z wiatrem i deszczem, aby nie psuły pięknego obrazu, który utkała. Czasami ustępują. Odchodzą. Wycofują się. Ale bywa tak, że chcą wypróbować swoją siłę, i nie zamierzają ugiąć się nawet przed Jej złością. Ona płacze wtedy kroplami spływającymi smutno po okiennych i samochodowych szybach, a rozwścieczona wichura szaleje jak furia, chłoszcząc niewinne drzewa, przygarbiając ich niczemu niewinne konary, i biegnąc przed siebie na oślep, bez patrzenia, kogo akurat napotka na swojej drodze. Zrzuca czapki, zrywa szaliki, zatyka dech i zabiera piękno, które Ona, Piękna Pani, odmalowała dla świata i ludzi. 
Ona, nie godząc się na to, stawia przed sobą armię swoich sprzymierzeńców. Szepcze drzewom, żeby się nie poddawały, bo trwają tutaj od lat, niekiedy nawet od wieków; a ona, ta zimna furia, wkrótce straci swą moc; wyciszy się; ustąpi. Ugnie przed pięknem i łagodnością. I odejdzie, aby przyczaić się przed następnym atakiem. Bo furia nie odpuszcza. Powróci i ogołoci drzewa z liści, a ludziom odbierze ciepło. Zasłoni ciężką, szarą zasłoną niebo, i nie dopuści już ani jednego słonecznego promyka przez wiele tygodni. Ale na takie dni Piękna Pani zostawi ludziom swoją tajną broń. Powplata w ich serca jasne, słoneczne światło, aby mogli ogrzewać tymi sercami siebie nawzajem, gdy zabraknie ciepła na zewnątrz. W przezroczystych słoikach pozamyka swoje ulubione kolory - czerwony, żółty i zielony w papryce; pomarańczowy w dyni; kremowy w gruszce i rdzawy w marynowanych grzybkach. Zapach zesmażonych jabłek i konfitury śliwkowej będzie roznosił się po domu w zimowe wieczory, a dodana do herbaty pigwa wzmocni odporność i odbije się złotym, jesiennym uśmiechem od dna szklanki. 
Zasuszony bukiet liści przyniesie wspomnienia pięknych, złotych dni, tak delikatnie utkanych dla każdego z nas przez Piękną Panią; a kasztany, pomimo tego, że stracą swoją intensywną barwę i lekko się pomarszczą, będą snuć jesienne opowieści dla tych, którzy pozamykali je w swoich dłoniach. 
Piękna Pani uśmiecha się, podając w wyciągniętej dłoni bukiet astrów, mieniących się pastelowymi kolorami. Powietrze pachnie wilgotnymi liśćmi i dymem z ogniska, w którego żarze pieką się ziemniaki. Wieczory przynoszą zatrzymanie i refleksję, dobra książka sama się otwiera, a herbata z malinowym sokiem przywołuje letnie chwile, z całą ich intensywnością, radością i optymizmem. 
Jesień otula się szczelniej płaszczem, przymyka  z zadowoleniem oczy i chłonie świat, który tak barwnie wypełniła kolorami i zapachami. Czuje na twarzy mokre ślady mgły, która opada, przysłaniając ziemię mleczną kurtyną. Pani Jesień otwiera oczy i sięga po pęk czerwonej jarzębiny, której koraliki wplata w zwichrzone wiatrem włosy. A wrzesień, październik i listopad kroczą tuż za nią. Jej wierni przyjaciele, którzy wpisują się w kalendarz, przypominają, jak piękną panią jest Jesień, i ile ma do zaoferowania każdemu z nas. 
Monika A. Oleksa 

Fot. Marcin Piotr Oleksa 
        

Komentarze

  1. Piękna Pani czasami bywa dokuczliwa, płaczliwa,w mojej malutkiej Dukli często sprowadza słynny "dukielski wiatr" ,z drugiej strony bywa tak kolorowa jak kolory tęczy,ba nawet w kalejdoskopie...ale jedynie co dla mnie oczywiste-można podziwiać,złościć się,ale nie można pozostać obojętnym....Ta nasza polska jesień-dla mnie to jedna z najcudowniejszych pór roku....czasami nie wiem czy lato czy jesień ale zawsze można postawić na remis....dziękuję Moniko za przywitanie w bardzo należyty sposób to co rozpoczęło się 23 września......w kalendarzu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham Jesień, Grażynko. To moja ulubiona pora roku, pełna kolorów i drobnych przyjemności, które staram sobie robić codziennie. Jesienne spacery mają w sobie coś z magii... Masz rację, nie można pozostać wobec niej obojętnym, i pewnie dlatego tak często pojawia się w moich książkach. Najnowsza również zaczyna się jesienią... :)
      Wierzę, że odpoczęłaś w Busku i spędziłaś tam dobry czas, który będzie owocował w wieczory, gdy Pani Jesień spochmurnieje...
      Pozdrawiam ciepło:)
      M.

      Usuń
  2. Pięknie piszesz...
    A jesień, to pora roku którą bardzo lubię. Hm..
    Pozdrawiam sedrecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz Maretko, jesień to moja ulubiona pora roku. Kocham ją najbardziej ze wszystkich, pomimo tego, że czasami walczy z wichrem i deszczową nawałnicą. Ma w sobie tajemniczość, którą lubię odkrywać w jesiennych mgłach i szukać w liściach ścielących się u moich stóp.
    Miło mi, że tu jesteś. Wierzę, że zostaniesz na dłużej... :)
    Pozdrawiam cieplutko!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłam tu przypadkiem. Tak mogłabym to określić. Tylko ze mną jest tak, że w przypadki nie wierze :)
      Po przeczytaniu Twojego tekstu, od razu kliknęłam "dołącz się do tej witryny" i napisałam komentarz. Potem dopiero wczytywałam się w dalszą cześć bloga i dowiedziałam się przez to więcej o Tobie. Uśmiecham się teraz sama do siebie, bo trochę to wszystko od tyłu :) To chyba ta jesień ;)

      Usuń
    2. Ja też nie wierzę w przypadki:) Od tyłu, czy na opak - to nieważne. Dobrze, że jesteś, Maretko:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podaj dalej

Nowa Opowieść O Dwunastu Miesiącach: Luty

Zapach Wiosny